Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2011, 22:40   #125
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Andaras miał na głowie istny tabun spraw i problemów. Pierwszy odłożył na później była nim istota po drugiej stronie amuletu. Dalsze kontakty z nią jak długo uczestniczy w wyprawie byłby dość ryzykowne. Zdecydował że zabawy z amuletem zostawi na później. Druga sprawa była martwiąca. Po dokładnej analizie swoich mocy i tekstów z książek doszedł do wniosku że nie ma wyjścia... Jeśli chce posługiwać się swoimi mocami w pełni musi zdobyć magiczną laskę. Było to coś co ukierunkuje jego moc. Amulet mógł być tu tylko pół środkiem. Tylko jakoś nie pisze gdzie takie rosną- pomyślał z uśmiechem na koniec jednej z lektur. Na szczęście dla niego i innych moc leczenia była jedyną którą można w pełni wykorzystywać kierunkując ją dłońmi. Te wiedział gdzie można znaleźć na końcu ręki. Przynajmniej póki co...

Do dalszych analiz elf będzie potrzebował ksiąg bibliotecznych również tych zakazanych. Będzie musiał o nie poprosić dostęp do nich mieli bowiem nieliczni... Bardzo nieliczni. Jednak w obliczu tego co już zrobił miał nadzieję że będzie mu je dane wypożyczyć. Kto wie może dowie się również z nich na co stać ich wrogów. Wiedza to potęga zwłaszcza w obecnej sytuacji.

Przydałoby się też wiedzieć co powoduje ten artefakt o co tyle zamieszania. Postanowił skontaktować się w tej sprawie z Endymionem. Wszak sam Andaras widział go że tak samo jak on siedzi w bibliotece bardzo długo. Czego szuka było aż nadto oczywiste. Zdecydował się go zaczepić gdy mijali się na zamku.

-Witaj Endymionie-uśmiecha się. Powiedz mi wiadomo już coś o wyprawie i samym artefakcie. Cały czas próbuje rozgryźć kilka rzeczy i nie miałem czasu zająć się najważniejszą z naszych spraw. Jak wygląda sytuacja?
Brońcie świat bogowie przed tym artefaktem pomyślał Endymion słysząc słowa elfa.

- Witaj Andarasie, nasza sytuacja jest delikatnie mówiąc nieciekawa. Byłem w bibliotece, odkryłem tam kilka bardzo niepokojących rzeczy. Spieszę się, mam nadzieję, że złapię króla na dziedzińcu przy drzewie. Wiem, że miał się tam spotkać z wróżem. Jeśli chcesz zabierz się ze mną. A swoją drogą to nie dobrze, że zajmujesz się sprawami pobocznymi, wszystkie one stracą sens jeżeli dopuścimy aby Humaicon ujrzał światło dzienne.

Nie no wspaniale pomyślał Animista jeśli jego informacje są jeszcze gorsze od moich. To jesteśmy ugotowani.

- A skoro już nawinąłeś mi się pod nóż to mam do ciebie sprawę. Chodzi mi o ten kawałek oręża znaleziony w okolicach lasów trollowych. Chciałbym aby go rozkuto na fragmenty i wykonano branzolety lub naszyjniki ostrzegające nas przed orkami. Po przygodzie z wielkim orkiem pod bramą Tharbadu nie chciał bym nigdy więcej być tak zaskoczony. O mało nie przypłaciłem tego spotkania życiem.

- Zabiorę się z tobą. A tak konkretnie to co nam grozi spytał lekko zdziwiony elf. Bo to brzmi dość poważnie... Co do ostrza dam je do kowala za kilka dni jak dokończę analizy. Wymienili jeszcze kilka zdań.


Jakiś czas później...
Andaras myślał intensywnie o jeszcze jednej ważnej obserwacji. Zostawała jeszcze bowiem kwestia tego Haradczyka. Widział go wyraźnie i nie mógł się mylić. To był członek Khas ojca. Jego najbliższej świty. A tacy bardzo rzadko oddalali się od.... Ale czy to było chociaż teoretycznie możliwe? Jego ojciec tutaj w samym sercu zjednoczonego królestwa? Chyba że miałby rozmawiać z królem poselstwo jakieś... Ale nie to nie możliwe może się pomyliłem może to nie ten...

Jednak elf musiał być pewien. Normalnie nie skierowałby się do ambasady. Wykorzystałby siatkę w Minas by dowiedzieć się co u jego bliskich. Jednak teraz nie miał wyjścia zabrał ze sobą stary znoszony płaszcz. Dość długo kręcił się po mieście rozglądając się bardzo uważnie czy nikt go nie śledzi. Później przebrał się naciągnął kaptur i znów kluczył. Gdy był pewien że nikt go nie śledzi a ciężko śledziłoby się ludziom kogoś kto widzi w ciemnościach.... Andaras doszedł w końcu do ambasady po godzinie wyszedł oczekiwany przez niego człowiek. Podszedł do niego kawałek dalej. Upewniając się że z kolei i on nie ma ogona.

Poznał Andarasa od razu a i elf zyskał pewność. Animista pomyślałby że się ucieszył na widok syna jego pryncypała, ale w oczach grało mu równie wiele niepokoju i zmieszania.

- Mój pan jest tutaj. - powiedział cicho po Haradzku. - Chodź zaprowadzę cię.

I poszli z powrotem do ambasady.

Na ścianie wielkiego pomieszczenia wisiał czerwony dywan w polu którego wił się czarny wąż.


W środku zaś elf zobaczył choć nie mógł oczom uwierzyć. To rzeczywiście był on! Cały zdrowy i w dodatku tutaj. Elf jednak dostrzegł jego postawę. Nigdy nie był wylewny ale widać było że coś jest nie tak...

- Andarasie. - ojczym wstał na powitanie. - Ciszą się moje oczy na twój widok... - zawiesił głos. - I zarazem smucą. Tożsamosć twoja znana jest już byle łapserdakowi na miescie, o naszych wrogach nie wspominając... A jesli idzie o moich sojuszników, to... - podszedł do masywnego biurka i otworzył szufladę.

- Poznajesz? - podał elfowi czarną haradzką strzałę.

-Tak poznaje mieliśmy bliższą znajomość- powiedział z przekąsem. Zorientował się błyskawicznie o co może chodzić. Mają go za zdrajca. Znaczy pewnie nie ojciec ale jego konkurenci. Stąd to całe napięcie musi się wytłumaczyć przecież działał na ich rzecz zawsze...
-Ale o tym spotkaniu zaraz.- powiedział na głos elf, po czym elf podjął inny wątek.
Co do przykrywki ojcze...- zaczął domyślając się że tu może uda mu się wytłumaczyć. -Nie moja to wina, wyjścia nie miałem będąc między młotem a kowadłem. Królewscy mieli jakiegoś agenta Perła ponoć niejaki. On wiedział o mnie wszystko ojcze. Kim jestem, skąd pochodzę. Niczym się nie zdradziłem. Pewne było że powie królowi. Została mi zatem jedynie gra pozorów. Wkupuje się od dłuższego czasu w łaski króla. I przynosi to efekty... Obecnie biorę udział w misji mającej na celu wydobycie jakiegoś artefaktu którego ponoć pożądają wszyscy. Herumor i inni czarnoksiężnicy. Sam również rozwinąłem swoje moce.- dodał mimochodem nieświadomie.
Tylko mi nie mów ojcze że nasi sojusznicy to durnie.- powiedział spokojnie elf. Znają ciebie i nasz honor. Nigdy nie zdradziłbym sprawy. Przed królem gram przedstawienie jak mnie uczyłeś. Nie robię nic czego nie wykonałby kto inny za mnie z jego ludzi. Jednocześnie przedstawiam to zawsze w najbardziej korzystny dla siebie sposób. Alternatywą była śmierć.
Przepraszam że się tak zapędziłem mów ojcze- widać że w elfie uwolniły się emocje od dawna w nim siedzące. Życie w ciągłym napięciu z dala od bliskich robiło swoje.

- Twoje kroki wprowadziły nie lada zamieszanie. - zaczął starszy mężczyzna. - Zabiłeś szpiega Herumora pod Ostatnim Mostem. Dostarczyłeś informacje o tym artefakcie naszym wrogom. Mało tego... Tym doprowadziłeś do przedwczesnego ataku. - powiedział wciskając haradzką strzałę w ręce Andarasa. - Herumor jest wściekły. Żąda twojej głowy. Moja pozycja jest zagrożona, bo wygląda to jakbym ja stał za wszystkim. - zaczynał mówić coraz bardziej stalowym głosem. - Herumor wypuścił dziesięć tysięcy Uruk-hai na rajd po północy żeby odwrócić uwagę Eldariona od Gondoru. Varaigowie zdobyli Mordor i blokują Bramę przygotowując potężną armię. Na północy jesteśmy już w jedności, ale Twoje postępowanie stawia teraz wszystko na ostrzu noża... Boję się, że Herumor usunie mnie jeśli nie dostarczę mu dowodu naszej lojalności... Mam teraz misję do wykonania w której pomożesz mi - powiedział stanowczo. - i sobie...

Ojcze jeśli chodzi o szpiega on dostałby się w łapy królewskich gdyby nie ja. Był nieudolny. Tak samo gdyby nie moja działania nie byłoby żadnego ataku. Król dogadałby się z poprzednim Dunlandzkim wodzem. Każdy fakt można obrócić na naszą niekorzyść racja. Ale obaj wiemy że to kwestia interpretacji. Wiedzę o artefakcie zdobyliby i tak. Owszem to ja oddałem pudełko. Ale to raczej formalność znalazł je strażnik królewski. Nie wiedziałem co w nim jest do momentu gdy zostałem w karczmie otoczony przez ludzi króla zapraszających mnie na spotkanie z nim. Mimo to zdobyłem zaufanie Eldariona. Ojcze wiem że to może słaby moment ale co z Xante i Skałą? Co z May czy listy dotarły i co się dalej stało?

Ojciec Andarasa przeszedł przez pokój zatrzymując się przy drzwiach.

- Chodź ze mną. - powiedział.

W drodze do piwnic mówił ściszonym głosem. A każde jego słowo było jeszcze gorsze niż poprzednie... By ratować sytuację przyjdzie elfowi się ubrudzić. I to nie byle błotem, ale mocno śmierdzącym gównem.
 
Icarius jest offline