Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2011, 00:26   #13
Jendker
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
Carric zaczął węszyć.Zapach był okropny. Ale tu musiało czaić się coś jeszcze. Ciekawiło go co jest za zakrętem. Powoli i ostrożne stąpał po mozajce. Nigdy nie było wiadomo na co można nadepnąć. Gdy ujrzał kończący się korytarz, i drzwi prowadzące do jakiegoś pomieszczenia przyjrzał się im dokładniej. Zaryzykował. Skoczył na drzwi próbując je otworzyć.

Korytarz był pełny kurzu, ślady Cerrica zostawiały ładne odcisku w grubej warstwie szarego pyłu, lecz poza jego śladami nie było już żadnych innych. Nikt tu nie zaglądał od dawna. Kiedy druid próbował otworzyć żelazne drzwi, te ani drgnęły. Były zamknięte. Metalowy zamek wraz z klamką ozdobiony był postaciami kobiet, które zamiast nóg miały długie szaty. Wyglądały jakby były w trakcie... latania? Wskazywały na to rozwiane włosy i pofałdowane szaty, lecz ich twarze były pełne smutku i strachu, nie czuły radości z tego lotu, o ile metalowe zdobienia mogą mieć uczucia.
Carric wyszedł lekko za zakretu wzbijąc niewielkie obłoczki kurzu. Popatrzył na resztę i kiwając łbem dał znać żeby podeszli. To mógł być zwykły schowek na miotły. Ale po czaropladze nawet miotły mogły zabić. Lepiej mieć blisko kogoś do pomocy. Albo kto osłoni ucieczkę.
Adrian przywołał gestem światełko, chciał obejrzeć dokładniej drzwi. Obejrzał też płytki pod drzwiami. Nieraz się zdarzało,ze złodziej klękając przed zamkiem uruchamiał ukryty w podłodze włącznik i... nie trzeba chyba dalej tłumaczyć.
- Sprawdźmy co jest za drzwiami, niebezpiecznie zostawiać za sobą potencjalne kryjówki dla wrogów - rzekł półgłosem.
Drzwi otworzyły z głośnym *tic*, skrzypiąc niemiłośniernie gdy je otworzono. W przeciwieństwie do korytarza, w tej komnacie było jasno. Na środku znajdowała się wielka jakby sadzawka albo studnia. Jej wody lśniły błękitnym światłem układając piękne wzory na ścianach, w powietrzu unosił się zapach morskiej wody, słychać było nawet szum fal. Jednak nie to było najbardziej zaskakujące. Sadzawka była otoczona przez okrąg błękitnych płomieni. Zwykle mówi się, że ogień radośnie płonie, jednak w tych płomieniach nie było nic radosnego.




W błękitnym ogniu widać było twarze kobiet, twarze o wyrazie wykrzywionym bólem i smutkiem. Część unosiła w błagalnym geście ramiona. Łzy, kapiące niczym gorący metal spadały na podłogę. Nie było słychać ich jęków, jednak wiele z tych płonących twarzy zdawało się krzyczeć. Nikt z was nie wszedł jeszcze do komnaty, nic też z niej nie wyszło, to się może jednak zmienić gdy ktoś przekroczy drzwi.



Adrian rozejrzał się w pomieszczeniu, lecz nie wiele zobaczył, a wchodzić do środka nie zamierzał. hmm, leżący martwy kot zdawał się byc dobrym pomysłem,. Chwile później zatoczył łuk i przeleciał przez ogień. Ogarneły go płomienie, ale nie spaliły. Adrian wytarł urękawiczoną dłoń o ścianę chcąc sie pozbyć smrodu.
Elf był świetny w wypatrywaniu rzeczy które umykały innym. I widać miał więcej odwagi. Powoli, ostrożnie stawiając każdą łapę, wszedł do komnaty w poszukiwaniu czegoś co by tu nie pasowało, może dźwignia, może jakaś runa, zapadnia. A może kolejna płaskorzeźba która mogła być wskazówką.
 
Jendker jest offline