Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2011, 16:34   #124
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Iblis spojrzał na zniszczone lustro z wyrazem zastanowienia. Gniew, cierpienie, ból o dziwo sprawiły, że chociaż na chwilę odzyskał jasność myślenia odsuwając szaleństwo na drugi plan. Rumunia... Ogniska, miłość, chrystianizacja... Potem ból. Patrzył i zastanawiał się kim tak naprawdę był. I czemu go tak skrzywdzono? Potem obraz stosów... I szaleństwo wróciło, stos zmienił się w spadającego anioła... Upiorne zniekształcenie rzeczywistości ponownie dotknęło Iblisa.
Oczy skierował na Salome pełne udawanego spokoju. Duszę zaś posłał do samego piekła aby tam skąpała się w płomiennym gniewie. To było czuć, atmosfera wokół Iblisa wciąż była duszna, jego skóra niezdrowo gorąca odrzucając wszystkie złudzenia o normalności. Lecz właśnie dusza się uniżyła, ogień zagasł, ciepło gdzieś zniknęło. Powędrowało do oczu wraz z dzikością.

Ischyrion wkroczył na przyjęcie jako chodząca sprzeczność. Na pierwszy rzut oka wyglądał jakby wrócił z ciężkiej, przegranej walki. Nie dało się ukryć zagnieceń na poszarpanym ubraniu mimo prób, włosy tylko z daleka wydawały się poprawnie ułożone, z bliska widać, że były rozwichrzone, poprawione na poczekaniu. Chód prosty, poprawny, dystyngowany, a jednocześnie tkwiło tam ziarno chaosu, czegoś brakowało. Iblis kroczył uśmiechając się aż za bardzo, groteskowo. Lecz patrząc na jego oczy widać było... Dzikość. I zimno. Tak, wokół Iblisa było zimno, plugawo i trochę strasznie. I oczy. Rozbiegane we wszystkich kierunkach, przyglądające się rzeczywistości tak, aby ją pochłonąć. Twarz wyrażała spoko, usta mocno zaciśnięte. Blady.
W oczach szaleńca kroczył wokół kukiełek. Wyrzeźbionych z drewna, niektóre szmaciane, wszystkie zapłonęły. Zapach siarki, iskry padające na podłogę, proch i pył pod nogami. I sznurki. Złote nici zwisały wprost z nieba o kolorze starych kości. Iblis przystanął. Do tej pory krążył bez celu, obserwował tańczące kukły na swych sznurkach. Szaleniec bał się, że i on ma taki sznurek. Od kiedy spadł z nieba, od kiedy wyrzekł się go, od kiedy zaczął swą misje... Anastazja. Imię brzęczało w głowie.
Zaśmiał się. Sam sam siebie. Nie potrafił się już normalnie śmiać, ten śmiech był histeryczny, obrzydliwy. Ludziom wydał się dziwny, lecz Iblis był i tak już wystarczająco niepokojącą personą. Lekarzem którzy nigdy nie cieszyli się wielką sympatią, a tylko gorzkim uznaniem, podawał się za przedstawiciela innej nacji co też doprawiało tajemniczego wizerunku. I wreszcie astrologa, wróżbitę, wieszcza, magika czy innego kuglarza jak był znany wśród niektórych szlachciców. Oni w to wierzyli, Iblis w to wierzył, tylko rzeczywistość miała coś przeciwko temu. Wiedzy tajemnej u niego było tyle, ile demonów mieści się na ostrzu noża. Ale miał mądrość szaleńców.
Śmiech ucichł w ostatniej formie zmieniając się w szept. Był plan. Nie było piekła, ono dopiero miało się pojawić. Iblis ruszył do Luisy Ignacia de Todos, nawet on wiedział, iż czasem trzeba się przywitać. Oczywiście po Iblisowemu.

-Były kiedyś dwie siostry. Jedna miała dar widzenia przyszłości. Każdego wieczoru przychodziło do niej duchy ziemi i szeptały o wydarzeniach które zaszły przez dzień, każdego ranka przychodziły duchy wiatru aby opowiadać gdzie przywieją wędrowców. Lecz była ona bardzo nieszczęśliwa. Mieszkała sama. Szybko też się postarzała z trosk o wczorajsze tragedie i jutrzejsze śmierci. Druga siostra została żoną króla i posłańcy opowiadali jej o wydarzeniach z królestwa. Chociaż nie miała takiej wiedzy jak jej siostra, mogła czynić więcej. Nie robiła tego, gdyż troski o innych były jej obce.
Pewnego południa przybył do obydwu anioł... Może to był diabeł? Sam już nie pamiętam, dawno to było. Powiedział, że w uznaniu da im jedną rzecz. Biedna siostra poprosiła aby duchy wody oczyszczały świat z występu. Wiesz czego zażyczyła sobie królowa? Aby duchy ognia spopieliły jej wrogów. Obie zmarły tego samego dnia.
Nie mam dla Ciebie, pani morału. Bądź pozdrowiona przez najpodlejszą istotę.

Iblis skłonił się lekko i podśmiewając się pod nosem, obrócił się na pięcie, lekko zachwiał i odszedł sztucznie dystyngowanym krokiem w stronę tłumu.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest teraz online