Nie było czasu na zastanawianie się, tu Alexander miał pięciu ludzi, tam tylko dwóch. Kalkulacja była prosta. - Teylor wystrzel flarę! MacMilian.... FOLEY za mną! Pomożemy Doylowi.
Szeregowy Andrew Martin wrócił na pozycję przy workach z piaskiem. W samym czasie sierżant MacTavish, MacMilian i Foley biegiem ruszyli do domu Ahmeda. Biegli lekko pochyleni by jakiś nie trafił ich jakiś zabłąkany pocisk. Tak jak to było z sierżantem Wallecem. Sierżant Wallec, pierwszy dowódca drużyny, dowodził odziałem podczas bitwy niedaleko Tobruku. Kiedy zgiełk bitewny ucichł i wszyscy myślicieli że Niemcy się wycofali, zabłąkany pocisk trafił sierżanta, uśmiercając go na miejscu. Tego dnia wszyscy dostali nauczkę.
Dobiegli do domu Ahmeda, Rein i Doyle czuwali przy okna jednak, byli ustawieni tak by nie narażać się na bezpośredni ostrzał. - Jaka sytuacja?- zapytał sierżant. - Zostaliśmy ostrzelani, ale nie wydarzyło się nic poza tym- odpowiedział Doyle. - A co z Ahmedem? -Jak tylko zaczął się ostrzał, schował się w piwnicy. -Wraz z żonami - dodał Rein. -Z żonami? - MacMilian obrócił głowę w stronę Reina z niedowierzaniem na twarzy. -No taa, ma ich chyba cztery, w końcu to arab, nie?
-Nie gadać! Obserwować perymetr.
Alexander podszedł do okna wychodzącego na wschód. - Nowozelandczycy dostają w dupę. Steve zacznij grać! Niech Fryce wiedzą że tu jesteśmy. Też chcę mieć jakieś zasługi w tej bitwie! - rozkazał, a raczej poprosił MacTavish, po czym wystawił głowę przez okno – No chodzie tu wy ...- przekleństwo zagłuszyła seria z km-a – No dalej, na co czekacie!? - po czym wystrzelił dwa razy w kierunku domniemanych pozycji wroga. Teraz pozostawał czekać na reakcję Niemców. |