Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2011, 23:05   #47
Mortarel
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
OBÓZ

Urlike

Istota stała przy ognisku. Była wyprostowana, stała na dwóch nogach. Ręce miała spuszczone wzdłuż tułowia, a głowę zadartą do góry. Zdawała się niemal nie poruszać. Przypatrywałaś się jej. Dostrzegłaś niewielkie ruchy głowy potwora. Jakby węszył? Stworzenie przekrzywiło głowę raz w prawo, raz w lewo i wydało z siebie niski, gardłowy bulgot. Przypominał trochę odgłos bulgoczącej wody, tylko bardziej doniosły. Zaczęłaś wycofywać się w głąb lasu. Powoli. Trach… Nadepnięta noga gałązka pękła u twoich stóp. Nie był to głośny hałas, jednak bestia skręciła tułów gwałtownie, wpatrując się w twoją stronę. Zabulgotała ponownie i pochyliła się. Zakończone pazurami ramiona oparła na ziemi i zaczęła pełznąć w twoim kierunku. Trzymała się nisko przy ściółce, kiedy weszła w las straciłaś ją z oczu. Twoje oczy nie radziły sobie dobrze z ciemnością. Przyśpieszyłaś kroku, w reku ściskałaś sztylet.

DROGA

Renald

Ucieczka udała się. Będąc otoczonym przez tylu ludzi mogłeś odetchnąć. Postanowiłeś nie mówić nikomu o swojej ranie. Zamiast tego podzieliłeś się z innymi niezbędnymi, twoim zdaniem, informacjami. Starałeś się jak najdokładniej opisać istoty, które próbowały was pochwycić w karczmie. Ułożyłeś nawet taktykę, która powinna sprawdzić się w walce z nimi. Oszczepy nie wydawały się głupim pomysłem. Jednak teraz pora na innego typu działanie.

Wystarczyła jedynie chwila, aby z twych ust posypały się polecenia. Rozkaz udania się do obozu brzmiał najrozsądniej. Tym bardziej, że została tam wasza służąca. Sama w środku lasu. Ciekawe czyj to pomysł, żeby zostawić ją tam samą? Ty tu dowodzisz i ty odpowiadasz za tych ludzi, teraz nikt nie ma już wątpliwości.

Nie zapomniałeś także o uprzejmościach. Postać Markiza zaintrygowała Cię. Tak samo jak jego ludzie. Pomagają wam? Czyżby Heinrich im płacił? Wydawał im polecenia, czyli chyba tak. Fakt ten stawiał Ciebie w niekorzystnej sytuacji. Jeśli będziesz chciał skorzystać ze zbrojnych będziesz musiał poprosić Heinricha. W takim razie, kto będzie faktycznie decydował o militarnym aspekcie wyprawy?

Basillius publicznie oświadczył, że jest twoim dłużnikiem. Warto to zapamiętać, kto wie kiedy to może się przydać.

Decyzja Heinricha wydała Ci się głupia, ale wolałeś nie wracać do karczmy nocą, po tym, co tam widziałeś.


Markiz

Sytuacja przy drodze była dość nerwowa, przynajmniej do chwili, w której okazało się, że to nie wrogowie nadciągają traktem, wręcz przeciwnie- przyjaciele. I to nie byle jacy. Wszystko wskazywało, że jeden z nich jest niemal tak samo ważną personą jak Heinrich, a kto wie, może nawet ważniejszą.

Relacje przybyłych wydawały Ci się nieprawdopodobne. Przecież potwory istnieją tylko w starych legendach, którymi matki straszą niesforne dzieci. Początkowo odniosłeś się do nich z dystansem, jednak w oczach przybyłych ludzi widziałeś prawdziwe emocje. Inni zdawali się im wierzyć. A co jeśli to prawda. Zaginiony Dimitri umiał o siebie zadbać. Walczył najlepiej z was wszystkich. Jednak potworowi, być może, nie dałby rady.

Zdziwiła Cię decyzja Heinricha. Najął was do pomocy w walce, a teraz zamierzał ruszać samotnie w miejsce, w którym ponoć roiło się od potworów. Nie trzeba być śledczym Venery, żeby sprawa wydała się podejrzana. No chyba, że człowiek ten był głupcem, który postradał zmysły i do tego szlachetnym głupcem. Jeśli tak, to trochę utrudnia warunki pracy, która pod przywództwem takiego człowieka może stać się zbyt ryzykowna. O tyle dobrze, że nie kazał wam iść wraz z nim. Zebrałeś Kislevitów i udaliście się z powrotem do obozu.

Basillius

Mimo, że byliście już bezpieczni, to twoje ciało nadal wstrząsane było przez dreszcze. A może to z zimna? Szybko zdałeś relację przybyłym towarzyszom. Wciąż miotała tobą wściekłość po tym, jak dałeś urządzić się tej dziewczynie. Słyszałeś o tego typu oszustwach, ale nie wierzyłeś, że sam możesz stać się ich ofiarom. Kobieta wraz z towarzyszącymi jej mężczyznami pewnie jest już daleko. Będziesz miał szczęście, jeżeli w ogóle ją kiedyś spotkasz.

Postanowiłeś wytłumaczyć się z całego zajścia. Wiedziałeś, że każdy spostrzegł twoje zaloty. Teraz zaś jesteś w samych portkach. Jeszcze domyślą się prawdy, a to byłoby wstydliwe. Zręcznie wybrnąłeś z sytuacji opisując stwory, które was zaatakowały, czym skutecznie odwróciłeś uwagę.
W pewnej chwili przerwałeś swój wywód. Obróciłeś się w stronę karczmy. Wpatrując się w ciemność nocy trwałeś chwilę w bezruchu.

Czy Heinrich postradał zmysły? Zanim zdążyłeś się odezwać, jego już nie było.

Martin


Siedziałeś na skraju drogi i obserwowałeś Kislevitów mierzących Cię wzrokiem. Chyba mierzyli twoje siły. W końcu wyglądałeś na takiego, któremu walka nie jest obca. Jeden prężył muskuły śmiejąc się w twoją stronę. –Może byśmy spróbowali się na rękę, w obozie? – zapytał łamanym staroświatowym.

Kiedy szlachta rozmawiała odruchowo zacząłeś przyglądać się okolicy. Miałeś to w nawyku. W zasadzie wszystko zdawało się być w normie. Odetchnąłeś z ulgą i przetarłeś czoło z kropli zimnego potu. Nachyliwszy głowę ujrzałeś coś na ziemi. Nie byłeś pewien. Przyjrzałeś się bliżej i teraz byłeś pewien. Ślad. Łapa ze sporymi szponami. Nie wyglądał na ślad żadnego znanego Tobie zwierzęcia. Nagle w twojej głowie pojawiła się myśl. Przebłysk, który nakazał wiązać ów ślad z potworami, o których opowiadał Swann i Basillius. Spojrzałeś w kierunku, w którym biegł trop. Zamarłeś zszokowany. Biegł w stronę obozu…

Poinformowałeś wszystkich o swoim znalezisku.

Wszyscy

Pomijając wręcz samobójczą decyzję Heinricha, żywo dyskutowaliście na różne inne tematy. Szlachcic tak szybo się oddalił, że w zasadzie nie było sensu go zatrzymywać. Obiecał przecież, że wróci w przeciągu trzech godzin. Więc pewnie wiedział co robi. Zaczęliście kierować się w stronę obozu, kiedy nagle znalezisko Martina zmroziło wam krew w żyłach. Jeden z potworów musiał was śledzić. Jest teraz w obozie, w którym została samotnie Urlike. Pospieszyliście czym prędzej do lasu, aby ratować dziewczynę.

OBÓZ

Urilke

Uciekałaś przez ciemny las mając nadzieję, że potwór zgubił twój ślad. Oglądałaś się przez ramię, ale niczego nie dostrzegałaś. Nagle jakiś cień przemknął po twojej prawej stronie. Zanim się obejrzałaś potężna łapa zakończona szponami pojawiła się tuż przed twoim nosem. Poczułaś uderzenie i krzyknęłaś. Ogłuszona upadłaś w leśną ściółkę... Musiałaś być nieobecna przez dłuższą chwilę. Nagle poczułaś uderzenie o ziemię. Jakbyś została o nią rzucona. Szponiasto zakończone palce przejechały po twojej skórze. Twoim ciałem wstrząsnął dreszcz. Usłyszałaś nad sobą bulgoczenie i piskliwy skrzek. W oddali słyszałaś także czyjeś okrzyki. Otworzyłaś powiekę i kątem oka zobaczyłaś tą samą bestię, która stała przy ogniu. Oddalała się pośpiesznie w stronę lasu porzuciwszy cię pod drzewem. W okrzykach zza drzew rozpoznałaś ludzką mowę. Krzyknęłaś i zemdlałaś.

Wszyscy

Mknęliście przez las na ratunek dziewczynie. Kiedy byliście niedaleko obozu usłyszeliście krzyk. W pełnej gotowości udaliście się w stronę źródła dźwięku. Pod jednym z drzew ujrzeliście nieprzytomną dziewczynę. Miała rozcięty łuk brwiowy, z którego lekko krwawiła. Podnieśliście ją i zanieśliście do obozu. Kiedy byliście na miejscu postanowiliście czuwać jakiś czas, na wypadek ponownego ataku potworów. Urlike odzyskawszy przytomność opowiedziała o tym, co ją spotkało. Tak dotrwaliście ranka, Heinrich nie wracał.
 
Mortarel jest offline