Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-08-2011, 05:21   #41
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Nie mając pojęcia, na jakie ryzyko nastawia młodą białogłowę — obóz ich przecież oddalony był tak od traktu, że ciężko było go znaleźć, i jak dotąd nigdy nikt ani nic ich nie niepokoiło, był zatem markiz przekonany, iż jest tam bezpiecznie — de Nevoix ruszył z powrotem do karczmy. W pośpiechu trochę się zadyszał, ale parł dzielnie przed siebie, aż dotarli na skraj drogi. Gdy jeden z podwładnych von Stadena — jak mu się wydawało — dosłyszał wówczas tętent koni, Roland wkroczył w zarośla i wytężał wzrok, by dostrzec jadących. Czy byli to jedni z tych ubranych w szaty, podejrzanych ludzi? Okazało się, że nie. Kucając w krzakach, widział nogi jeźdźców; spojrzał na Kislevitów, sprawdzając, czy są gotowi na ewentualny atak, oraz zerknął na Heinricha, będąc ciekawym, jakie rozkazy wyda. Ten jednak zidentyfikował nieznajomych i wyszedł na drogę.

Zut alors, musieliśmy narobić hałasu — stwierdził markiz chyba sam do siebie beztroskim, acz nieco przygnębionym, tonem. Postanowił spacyfikować atmosferę napięcia, jakie narastało jeszcze chwilę temu, i nie okazywać po sobie, że miało ono na niego jakikolwiek wpływ. Druga strona w postaci obcego mu Swanna wykazywała najwyraźniej zrozumienie w tej kwestii, więc, uśmiechając się nieznacznie, Roland poprawił kapelusz na głowie i otrzepał rękawy dubletu z pyłków.

Przysłuchiwał się relacji zdawanej przez jednego z jeźdźców, ukazując zdystansowane zdziwienie. Ani nigdy nie widział żadnych potworów, ani o nich nie słyszał i jego kompanów chyba również się to tyczyło. Gdyby zresztą mutanci pojawiali się nocami pod karczmą — chociażby tylko wtedy, gdy ktoś ma zostać porwany — czy goście by nie zauważyli? Markiz nie był jednak pewien, jak wielu spośród osób nocujących w gospodzie rzeczywiście opuszczało ją następnego ranka. W każdym razie niechętnie odnosił się do pomysłu wycofania się. Owszem, osiem potworów — o ile rzeczywiście tam jakieś potwory były i nie stanowiły tylko wymysłu tego człeka — stanowiło zagrożenie. Ale z drugiej strony były tu teraz — bądź mają niby być — a nie wiadomo, kiedy taka sytuacja się powtórzy. Być może większą przewagę mieliby, gdyby wpierw sami przygotowali jakąś pułapkę, ale teraz nie było pewności, czy porywacze się nabiorą, skoro Heinrich i jego towarzysze zdołali umknąć, a markiza i Kislevitów musiano już znać.

'Err von Staden, co pan decyduje? — zapytał ignorując Swanna, którego wciąż uważał za plebejusza, gdy tylko ten skończył zdawać raport. — Moi ludzie są do pańskiej dyspozycji, dokładnie tak, jak ustaliliśmy.

A wy, ludzie, co na to?! — zapytał Kislevitów cokolwiek innym, bardziej rubasznym tonem. Nauczył się szanować opinię tych doświadczonych podróżników i chciał ją teraz poznać niezależnie od tego, że, zgodnie z umową, ostateczną decyzję podejmie von Staden. Do tego miał pewne wątpliwości co do prawdziwości relacji Swanna, więc dodał jeszcze w całości po kislevsku: — <I co sądzicie o tych "potworach"? Myślicie, że kłamie?>
 
Yzurmir jest offline  
Stary 02-08-2011, 16:00   #42
 
More Power's Avatar
 
Reputacja: 1 More Power nie jest za bardzo znany
Renald usłyszał markiza mówiącego po kislevsku. Ciekawe czy najemnicy umieją mówić po staroświatowemu?

- Witam, jestem Renald Swann i reprezentuję hrabiego Edmunda von Bluchera. Znajdujesz się teraz na jego ziemiach, co oznacza że jesteś pod moją opieką, ale i musisz przestrzegać lokalnych praw. Jeśli ich nie znasz, nasz skryba ci je wyjaśni. W razie problemów, zwróć się bezpośrednio do mnie lub Heinricha. - mówił wyklepaną formułkę którą powtarzał każdemu obcokrajowcowi - Region w którym teraz jesteśmy boryka się z pewnymi kłopotami, więc ostrzegam że może być niebezpiecznie. Z pana słów wnioskuję że dogadał się pan z Heinrichem?

Zwrócił się też do skryby:
Basiliusie, proszę opisz najdokładniej jak możesz te potwory które nas zaatakowały, widziałeś je dłużej niż ja. Wydaje mi się że jeden z nich był ubrany w szare szaty, podobne do tych zbirów co grozili karczmarzowi. To by znaczyło że są zmiennokształtni, dlatego ich wcześniej nie widziałeś. Niestety nie znam się na stworach, ale może Kislevici będą w stanie je zidentyfikować. Rozumiecie po staroświatowemu? Ze względu na zasięg ramion tych bestii, do walki z nimi najbardziej nadaje się broń dystansowa - łuk lub oszczepy lub drzewcowa typu długa włócznia lub halabarda. Macie taką broń?
 

Ostatnio edytowane przez More Power : 02-08-2011 o 16:02.
More Power jest offline  
Stary 02-08-2011, 21:43   #43
 
pawelps100's Avatar
 
Reputacja: 1 pawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumny
Heinrich razem z łowcą nagród i nowo poznanym markizem ruszył z powrotem do karczmy. Był zadowolony, gdyż teraz miał pod wodzą czterech silnych wojowników. Miał nadzieję, że fakt ten pozwoli mu uzyskać przewagę nad Swannem. Von Staden miał teraz zamiar dążyć do rozstrzygnięcia sprawy, mając za sobą silne poparcie wojskowe.

Gdy grupa dotarła do traktu, szlachcic usłyszał tętent kopyt. Przygotował się na wszystko, ale okazało się, że był to gryzipiórek i Swann. Gdy usłyszał co Renald ma do powiedzenia, uśmiechnął się lekko. Oto była szansa na dowiedzenie się czegoś więcej!

Dlatego lekko zasępiony odparł na propozycję czekania:
-Dobrze. W takim razie sam wrócę do karczmy. Pójdę na zwiady, a jak się da odzyskam wóz. Niech wszyscy wracają do obozu. Należy się wam odpoczynek.- rzekł do Swanna i Brunna.

Gdy usłyszał zaś o Urlike, powiedział do Swanna:
-Została w obozie, pilnuje wszystkiego.

Na koniec dodał do markiza:
-To prawda. Renald Swann także jest szlachcicem, dowodzi wyprawą i należy mu się szacunek. I uważam że ma rację. Myślę ,że nie ma co ryzykować, by wszyscy szli. Jedna osoba ma większe szanse na prześlizgnięcie się. Niech pańscy najemnicy wracają,taki jest mój rozkaz dla nich, a także i panu radzę wrócić. Jeśli ma mi się udać, muszę iść sam.

I na koniec rzekł do wszystkich:
-Idę rozeznać się, co się tam właściwie dzieje. Wrócę najdalej za dwie, trzy godziny. Radzę wam dobrze, teraz wracajcie. Nie idźcie za mną, bo to może się źle skończyć dla tego, który to zrobi.- dodał na koniec z dziwnym błyskiem w oku.

Po chwili zniknął w mrokach nocy, nie oglądając się za nikim.
 

Ostatnio edytowane przez pawelps100 : 02-08-2011 o 22:09.
pawelps100 jest offline  
Stary 02-08-2011, 22:39   #44
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Swann pokazał kto tu rządzi i teraz von Staden nie śmiał tego kwestionować. To ucieszyło Brunna, zwłaszcza że sytuacja w jakiej się znaleźli była bardzo dziwna. Stwory na jakie natknęli się w karczmie gryzipiórek i Swann, uświadomiły Martinowi, że nie będzie to proste zadanie. Tak czy siak, na razie przysłuchiwał się jaki to plan działania ustalą szlachetni panowie.
Pomysł z zawróceniem do obozu, był całkiem w jego stylu, w końcu co go obchodzili jacyś przypadkowi hodowcy rzepy. Martin nie miał zamiaru nadstawiać za nich tyłka.

Najbardziej zaskoczyła łowcę, jednak postawa von Stadena.
"Na mózg mu się rzuciło, czy jak?" - dziwił się Martin, gdyż działania szlachcica były, oględnie mówiąc irracjonalne. Pójście samemu w sam środek balujących mutantów, to było coś czego Brunn nie mógł pojąć.
 
Komtur jest offline  
Stary 03-08-2011, 01:11   #45
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
De Nevoix zamrugał w zaskoczeniu, spoglądając na Swanna, który wyglądał mu na jakiegoś urzędnika bądź zarządcę i najwyraźniej posiadał adekwatne zamiłowanie do biurokracji. Roland uchylił kapelusza i odparł z ironią w głosie:
— Ja jestem markiz Roland de Nevoix, syn Marcela Krzyża. Pochodzę z Bretonii, królestwa leżącego daleko na zachód. Piękny ten kraj słynie z wytwarzanego tam wina — jest naprawdę wyborne, mam nadzieję, że będziesz miał kiedyś okazję, by go skosztować, Renaldzie — jak również ze szlachetnych rycerzy, walczących z niegodziwością. Podobno część z nich wspomogła niedawno waszego Imperatora w bitwie pod Middenheim — być może słyszałeś o tym konflikcie. Och, tak, u nas rządzi nie Imperator, lecz król — obecnie jest to król Louen, niech nam żyje. Jeśli chcesz i będzie po temu sposobna chwila w okresie przejściowym między atakami potworów, mogę opowiedzieć parę historii o odległych krainach. Cóż, przecież moje własne ziemie leżą w Montfort, księstwie, które tylko góry oddzielają od Altdorfu, więc z autopsji wiem, jak długa to droga.

Gdy tylko skończył, von Staden wtrącił, że Renald jest pochodzenia szlacheckiego. Markiz cofnął się i przebiegł wzrokiem po jego ubraniu.
Przepraszam, panie Swann, że nie przyszło to do mnie od razu. Biedny cudzoziemiec nie wyznaje się na imperialnej modzie — powiedział ze skruchą, po czym zwrócił się do Brunna, kłaniając się. — I pana również przepraszam. Niestety nie zostaliśmy sobie przedstawieni. Markiz Roland de Nevoix, a pan…?

Tymczasem jeden z Kislevitów, zagadniętych przez Swanna, podszedł bliżej i spojrzał mu w oczy.
Da — burknął, po czym wstrząsnął głową. — To znaczy: tak. My znamy staroświatowy. My mamy berdysze, szable i łuki — wymieniał, wskazując na posiadane przy sobie uzbrojenie, przyniesione z obozu. Pod obszernym płaszczem nosił kolczugę i wyglądał na zaprawionego w boju. — Ja jestem Piotr, a to jest Jurij, Nikołaj i Vasilij.

Von Staden ruszył do lasu i Roland patrzył za nim przez chwilę w milczeniu, zaskoczony. Nie miał pojęcia, co szlachcic może chcieć zrobić. Przyszło mu do głowy — wciąż nie był całkiem przekonany do opowieści o potworach, choć Kislevici zdawali się temu wierzyć — że być może to dalsza część jakiegoś śmiałego oszustwa, ale nie potrafił wyobrazić sobie, co miałoby być jego celem.
— Wygląda na to, że wracamy do obozu…
— Skoro mamy dostać złoto za siedzenie w lesie, to mnie tam to pasuje. Co nie?
— Da.
 
Yzurmir jest offline  
Stary 03-08-2011, 09:08   #46
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Basillius przyglądał się temu wszystkiemu z ukrytym rozbawieniem. Szlachcice jak zawsze próbują pokazać kto jest ważniejszy. Dobrze, że jego ich gierki nie dotyczą. Jednakże uważnie im się przyglądał. Może dzięki temu czegoś się dowie, a przede wszystkim nauczy więcej o ludzkiej naturze.

Gdy Renald Swann poprosił go o opisanie stworów, Bas wyszedł przed szereg i rzekł:

- Zapewne mi Waćpanowie nie uwierzycie, boście poza mną i Herr Renaldem nie widzieliście tego, co me oczy ujrzały. Gdy miałem się chędożyć postanowiłem pierwej otworzyć okno, bowiem duszno się robiło. I wtedy me oczy spostrzegły zarysy pięciu sylwetek. Były one nienaturalnie duże i grube, na pewno nie ludzkie. Ręce zwisały im wzdłuż tułowia dotykając niemal ziemi. Na plecach dostrzegłem rząd kolców niczym u jeża. A ślepia czerwone jak u smoka ina lub innego stwora z nocnych marów. Jeden z nich dostrzegł mnie i wskazał ręką na mą osobę. Dostrzegłem palec ostry, długi zakończony wielgachnym szponem, który z łatwością rycerza w pełnym rynsztunku by rozpłatał. Istota ta choć w mroku stała i twarz jej ciężko było dostrzec, to gdy otworzyła usta jakby coś mówiła to zobaczyłem dwa rzędy następujących po sobie zębów, ostrych jak sztylety

Wziął głęboki wdech i patrząc prosto w oczy markiza Rolanda de Nevoix rzekł:

- Kobieta która ze mną wówczas była nazwała je Plugawcami.. Nie wiem waćpan co to znaczy jednak potem te pomioty zła ścigały mnie i Herr Swanna. Wierz lub nie Markizie, ale to jest Imperium i tutaj takie rzeczy się zdarzają – uśmiechnął się i dodał – to może ma ktoś wina ? A i waćpan Markiz wybaczy iż się nie przedstawiłem, Bassilius Alterhofer - skłonił się lekko tak jak go uczył Mistrz

Na razie nie zamierzał mówić iż przybywa z dworu Księcia-Elektora Wolframa Hertwiga wraz ze swoim Mistrzem. Jeszcze nie pora. Miał nadzieję że Markiz nie zacznie kazać się jakoś tytułować i mu rozkazywać. Dopiero wtedy przedstawi mu się odpowiednio.

Tak samo nie zamierzał wspominać o tym iż jego towarzysz został ranny. To była jego sprawa, przynajmniej na razie. On miał obserwować i odszukać, przyjaciela Mistrza.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 05-08-2011, 23:05   #47
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
OBÓZ

Urlike

Istota stała przy ognisku. Była wyprostowana, stała na dwóch nogach. Ręce miała spuszczone wzdłuż tułowia, a głowę zadartą do góry. Zdawała się niemal nie poruszać. Przypatrywałaś się jej. Dostrzegłaś niewielkie ruchy głowy potwora. Jakby węszył? Stworzenie przekrzywiło głowę raz w prawo, raz w lewo i wydało z siebie niski, gardłowy bulgot. Przypominał trochę odgłos bulgoczącej wody, tylko bardziej doniosły. Zaczęłaś wycofywać się w głąb lasu. Powoli. Trach… Nadepnięta noga gałązka pękła u twoich stóp. Nie był to głośny hałas, jednak bestia skręciła tułów gwałtownie, wpatrując się w twoją stronę. Zabulgotała ponownie i pochyliła się. Zakończone pazurami ramiona oparła na ziemi i zaczęła pełznąć w twoim kierunku. Trzymała się nisko przy ściółce, kiedy weszła w las straciłaś ją z oczu. Twoje oczy nie radziły sobie dobrze z ciemnością. Przyśpieszyłaś kroku, w reku ściskałaś sztylet.

DROGA

Renald

Ucieczka udała się. Będąc otoczonym przez tylu ludzi mogłeś odetchnąć. Postanowiłeś nie mówić nikomu o swojej ranie. Zamiast tego podzieliłeś się z innymi niezbędnymi, twoim zdaniem, informacjami. Starałeś się jak najdokładniej opisać istoty, które próbowały was pochwycić w karczmie. Ułożyłeś nawet taktykę, która powinna sprawdzić się w walce z nimi. Oszczepy nie wydawały się głupim pomysłem. Jednak teraz pora na innego typu działanie.

Wystarczyła jedynie chwila, aby z twych ust posypały się polecenia. Rozkaz udania się do obozu brzmiał najrozsądniej. Tym bardziej, że została tam wasza służąca. Sama w środku lasu. Ciekawe czyj to pomysł, żeby zostawić ją tam samą? Ty tu dowodzisz i ty odpowiadasz za tych ludzi, teraz nikt nie ma już wątpliwości.

Nie zapomniałeś także o uprzejmościach. Postać Markiza zaintrygowała Cię. Tak samo jak jego ludzie. Pomagają wam? Czyżby Heinrich im płacił? Wydawał im polecenia, czyli chyba tak. Fakt ten stawiał Ciebie w niekorzystnej sytuacji. Jeśli będziesz chciał skorzystać ze zbrojnych będziesz musiał poprosić Heinricha. W takim razie, kto będzie faktycznie decydował o militarnym aspekcie wyprawy?

Basillius publicznie oświadczył, że jest twoim dłużnikiem. Warto to zapamiętać, kto wie kiedy to może się przydać.

Decyzja Heinricha wydała Ci się głupia, ale wolałeś nie wracać do karczmy nocą, po tym, co tam widziałeś.


Markiz

Sytuacja przy drodze była dość nerwowa, przynajmniej do chwili, w której okazało się, że to nie wrogowie nadciągają traktem, wręcz przeciwnie- przyjaciele. I to nie byle jacy. Wszystko wskazywało, że jeden z nich jest niemal tak samo ważną personą jak Heinrich, a kto wie, może nawet ważniejszą.

Relacje przybyłych wydawały Ci się nieprawdopodobne. Przecież potwory istnieją tylko w starych legendach, którymi matki straszą niesforne dzieci. Początkowo odniosłeś się do nich z dystansem, jednak w oczach przybyłych ludzi widziałeś prawdziwe emocje. Inni zdawali się im wierzyć. A co jeśli to prawda. Zaginiony Dimitri umiał o siebie zadbać. Walczył najlepiej z was wszystkich. Jednak potworowi, być może, nie dałby rady.

Zdziwiła Cię decyzja Heinricha. Najął was do pomocy w walce, a teraz zamierzał ruszać samotnie w miejsce, w którym ponoć roiło się od potworów. Nie trzeba być śledczym Venery, żeby sprawa wydała się podejrzana. No chyba, że człowiek ten był głupcem, który postradał zmysły i do tego szlachetnym głupcem. Jeśli tak, to trochę utrudnia warunki pracy, która pod przywództwem takiego człowieka może stać się zbyt ryzykowna. O tyle dobrze, że nie kazał wam iść wraz z nim. Zebrałeś Kislevitów i udaliście się z powrotem do obozu.

Basillius

Mimo, że byliście już bezpieczni, to twoje ciało nadal wstrząsane było przez dreszcze. A może to z zimna? Szybko zdałeś relację przybyłym towarzyszom. Wciąż miotała tobą wściekłość po tym, jak dałeś urządzić się tej dziewczynie. Słyszałeś o tego typu oszustwach, ale nie wierzyłeś, że sam możesz stać się ich ofiarom. Kobieta wraz z towarzyszącymi jej mężczyznami pewnie jest już daleko. Będziesz miał szczęście, jeżeli w ogóle ją kiedyś spotkasz.

Postanowiłeś wytłumaczyć się z całego zajścia. Wiedziałeś, że każdy spostrzegł twoje zaloty. Teraz zaś jesteś w samych portkach. Jeszcze domyślą się prawdy, a to byłoby wstydliwe. Zręcznie wybrnąłeś z sytuacji opisując stwory, które was zaatakowały, czym skutecznie odwróciłeś uwagę.
W pewnej chwili przerwałeś swój wywód. Obróciłeś się w stronę karczmy. Wpatrując się w ciemność nocy trwałeś chwilę w bezruchu.

Czy Heinrich postradał zmysły? Zanim zdążyłeś się odezwać, jego już nie było.

Martin


Siedziałeś na skraju drogi i obserwowałeś Kislevitów mierzących Cię wzrokiem. Chyba mierzyli twoje siły. W końcu wyglądałeś na takiego, któremu walka nie jest obca. Jeden prężył muskuły śmiejąc się w twoją stronę. –Może byśmy spróbowali się na rękę, w obozie? – zapytał łamanym staroświatowym.

Kiedy szlachta rozmawiała odruchowo zacząłeś przyglądać się okolicy. Miałeś to w nawyku. W zasadzie wszystko zdawało się być w normie. Odetchnąłeś z ulgą i przetarłeś czoło z kropli zimnego potu. Nachyliwszy głowę ujrzałeś coś na ziemi. Nie byłeś pewien. Przyjrzałeś się bliżej i teraz byłeś pewien. Ślad. Łapa ze sporymi szponami. Nie wyglądał na ślad żadnego znanego Tobie zwierzęcia. Nagle w twojej głowie pojawiła się myśl. Przebłysk, który nakazał wiązać ów ślad z potworami, o których opowiadał Swann i Basillius. Spojrzałeś w kierunku, w którym biegł trop. Zamarłeś zszokowany. Biegł w stronę obozu…

Poinformowałeś wszystkich o swoim znalezisku.

Wszyscy

Pomijając wręcz samobójczą decyzję Heinricha, żywo dyskutowaliście na różne inne tematy. Szlachcic tak szybo się oddalił, że w zasadzie nie było sensu go zatrzymywać. Obiecał przecież, że wróci w przeciągu trzech godzin. Więc pewnie wiedział co robi. Zaczęliście kierować się w stronę obozu, kiedy nagle znalezisko Martina zmroziło wam krew w żyłach. Jeden z potworów musiał was śledzić. Jest teraz w obozie, w którym została samotnie Urlike. Pospieszyliście czym prędzej do lasu, aby ratować dziewczynę.

OBÓZ

Urilke

Uciekałaś przez ciemny las mając nadzieję, że potwór zgubił twój ślad. Oglądałaś się przez ramię, ale niczego nie dostrzegałaś. Nagle jakiś cień przemknął po twojej prawej stronie. Zanim się obejrzałaś potężna łapa zakończona szponami pojawiła się tuż przed twoim nosem. Poczułaś uderzenie i krzyknęłaś. Ogłuszona upadłaś w leśną ściółkę... Musiałaś być nieobecna przez dłuższą chwilę. Nagle poczułaś uderzenie o ziemię. Jakbyś została o nią rzucona. Szponiasto zakończone palce przejechały po twojej skórze. Twoim ciałem wstrząsnął dreszcz. Usłyszałaś nad sobą bulgoczenie i piskliwy skrzek. W oddali słyszałaś także czyjeś okrzyki. Otworzyłaś powiekę i kątem oka zobaczyłaś tą samą bestię, która stała przy ogniu. Oddalała się pośpiesznie w stronę lasu porzuciwszy cię pod drzewem. W okrzykach zza drzew rozpoznałaś ludzką mowę. Krzyknęłaś i zemdlałaś.

Wszyscy

Mknęliście przez las na ratunek dziewczynie. Kiedy byliście niedaleko obozu usłyszeliście krzyk. W pełnej gotowości udaliście się w stronę źródła dźwięku. Pod jednym z drzew ujrzeliście nieprzytomną dziewczynę. Miała rozcięty łuk brwiowy, z którego lekko krwawiła. Podnieśliście ją i zanieśliście do obozu. Kiedy byliście na miejscu postanowiliście czuwać jakiś czas, na wypadek ponownego ataku potworów. Urlike odzyskawszy przytomność opowiedziała o tym, co ją spotkało. Tak dotrwaliście ranka, Heinrich nie wracał.
 
Mortarel jest offline  
Stary 06-08-2011, 11:22   #48
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Nie ruszało się, prawie nie ruszało i wszystko wskazywało na to, że jej nie widzi ani nie dostrzega w żaden inny sposób. Ulrike również zamarła, ale tylko na chwilę wystarczającą by się upewnić, że mutant nie zdaje sobie sprawy z jej obecności. Potem powolutku ledwie dostrzegalnie zaczęła się posuwać w stronę drzew, to w nich i w ciemności zalegającej pod nimi widziała swoje ocalenie. Jeszcze krok, jeszcze dwa i to coś nie będzie mogło jej już dostrzec, o ile w ogóle widziało. Wcześniej to poczuła niż usłyszała, niewielki opór pod podeszwą i już wiedziała, że wszystko na nic. Gałązka pękła z cichym trzaskiem, który jej napiętym do granic zmysłom wydał się hukiem gromu. „Może jest głuchy?” Zdecydowanie nie był, usłyszał trzask i ruszył w jej stronę, nie pozostawało jej nic innego jak ucieczka. Nie mogła rozeznać się w ciemności, za wszelką cenę próbowała zejść stworowi z drogi. Gałęzie ocierały się o jej ciało a każda zdawała się być łapą bestii, traciła nad sobą panowanie, biegła coraz szybciej nerwowo oglądając się za siebie, chociaż wiedziała, że niczego nie zobaczy. „Weź się w garść i biegnij.”- upomniała sama siebie. I wtedy to zobaczyła. „To koniec”- zdążyła pomyśleć nim uderzona padła na ziemię.

Obudziła się a więc wciąż żyła. Mutant rzucił ją na ziemię. „Czego on ode mnie chce? Dlaczego mnie nie jeszcze nie zabił?”- myślała przerażona. Wzdrygnęła się, kiedy jej dotknął. „Sztylet! Gdzie jest sztylet?” Wciąż miała go w dłoni, zerknęła jak wygląda sytuacja i ze zdziwieniem zobaczyła, że stwór się oddala. „Wrócili”- pomyślała i poczuła ogromną ulgę, a więc nie zginie tu sama rozszarpana na strzępy, jeszcze nie tym razem.
-Tutaj!- zdołała krzyknąć nim na powrót odeszły ją zmysły.

Ocknęła się ponownie już w obozie. Najpierw rozejrzała się nerwowo za bestią, ale nigdzie nie było jej widać a to znaczyło, że zbiegła do lasu, reszta być może nawet jej nie widziała. Nie mogła dopuścić by jej przełożeni pozostali dłużej nieświadomi takiego zagrożenia. Wstała, otarła dłonią czoło nawet nie zdając sobie sprawy, że rozmazuje tylko krew. Skonstatowała, że wśród zgromadzonych są zarówno Basillius jak i Swann, za to nigdzie nie dostrzegała Heinricha.
- Panie- zwróciła się do Swanna, jako dowódcy wyprawy- Pod waszą nieobecność do obozu wtargnęła bestia. Wracałam właśnie z chrustem, kiedy zobaczyłam ją o tu.- wskazała dokładnie miejsce by mogli zbadać ewentualne ślady- Była olbrzymiego wzrostu i szeroka jak dwoje ludzi, miała bardzo długie ręce zakończone szponami. Nie jestem pewna, ale chyba mnie nie widziała. Posługiwała się raczej węchem i słuchem niż wzrokiem. Kiedy próbowałam się wycofać do lasu usłyszała mnie. Jakiś czas błądziłam w ciemności mając nadzieję, że ją zgubię, ale znalazła mnie i ogłuszyła… Wasze przybycie ją przepłoszyło, porzuciła mnie i uciekła.- zakończyła swoją relację mając nadzieję, że jej uwierzą. Za ratunek nie miała zamiaru dziękować w końcu gdyby nie ich „genialne” pomysły nic by się nie stało.
- Proszę cię Panie, … wiem, że służąca dla wojaków to tylko kłopot, ale nie zostawiajcie mnie więcej. Na wozie mam miecz, proszę pozwól mi go przypasać, a będę dla Ciebie walczyć jak tylko zdołam.- prosiła wciąż nieświadomie ściskając w dłoni sztylet.
 
Agape jest offline  
Stary 06-08-2011, 20:14   #49
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
"Niezłe zakapiory" - pomyślał Martin o obserwujących go kislevitach. Jeden z nich wyraźnie chciał się sprawdzić z łowcą nagród. Brunn już miał się skusić na mały siłowy pojedynek, gdy nagle coś przy drodze zwróciło jego uwagę. Wgłębienie w ziemi, bo to ono było, wyglądało jak odcisk szponiastej, nieludzkiej stopy. Martin dokładniej zbadał ślady i po chwili wiedział już, że bestia poszła do obozu.
-Panie - zwrócił się do Swanna - Jeden z tych mutantów chyba nas śledził i polazł za nami do obozu.

Ta wiadomość zmusiła wszystkich do błyskawicznej reakcji. Bieg przez las miał w sobie coś szalonego, ale niestety nie zdążyli. Martin myślał że już po dziewce, gdy w jego uszach zaświdrował kobiecy krzyk, ale szczęście nie opuszczało dziewczyny. Bestia widocznie usłyszała nadchodzącą odsiecz i uciekła, zostawiając lekko pokaleczoną i omdlałą dziewczynę.

Martinowi coraz bardziej się ta robota nie podobała. Tu należało sprowadzić ekspertów, czyli kapłanów i łowców czarownic, a nie wysyłać bandę konkurujących ze sobą szlachciców.
 
Komtur jest offline  
Stary 06-08-2011, 22:02   #50
 
pawelps100's Avatar
 
Reputacja: 1 pawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumny
Już świtało, kiedy von Staden powoli szedł w stronę obozu. Był doskonale świadom, że się spóźnił, ale biorąc pod uwagę to, co przeżył tej nocy, nie powinno to dziwić. Sam szlachcic dziwił się sam sobie, że uszedł z tego z życiem. Teraz jednak spieszył do współtowarzyszy, bo bał się, że jeszcze zaczną go szukać.

Gdy wkroczył w sferę światła rzucanego przez ognisko, w pierwszej chwili trudno go było poznać.
Nic dziwnego- wyglądał jak ten przysłowiowy strach na wróble. Był cały poobijany, całe ciało pokryte było drobnymi ranami. Od stóp do głów był też ubrudzony kurzem zmieszanym z dziwnym futrem i krwią. Sam szlachcic zdawał sobie sprawę z tego jak, wygląda. Ale teraz to było nieważne. Z ulgą przysiadł przy ognisku i powiedział zmęczonym głosem:
-Wóz stoi przy ścieżce. Udało mi się go odzyskać. Teraz zaś muszę odpocząć,a także zjeść. Urlike, czy byłabyś tak uprzejma i zrobiłabyś coś do jedzenia dla nas wszystkich?

Po tych słowach zamilkł. Czuł się bardzo zmęczony.
 
pawelps100 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172