Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2011, 18:11   #44
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Doły na północy i wschodzie wydawały się być puste nie widzieli tam żadnego poruszenia. Ryzyk fizyk, jak mawiają argolidzcy kupcy. Po prostu ruszyli szparko najpierw na prawo, potem na północ. Pierwszy Gunar, potem jego brat. Obydwaj mający łańcuch stanowiący na ten moment jedyną broń uciekinierów.

Gdy przekraczali przejście wiodące na wschód, Gunar krzycząc: “Uwaga!”, rzucił się na ziemię, a za nim niczym cień podążył Sigurd. Marcello również padł i w ostatniej chwili, gdyż w miejscu, gdzie przed chwilą była jego głowa, ze świstem przeleciał ostry jak brzytwa dysk. Z góry słyszeli jęk zawodu tłumu, który szybko przyćmił podniecone, rytmiczne okrzyki:
- Kuua! Kuua!
Jakby w odpowiedzi na te wrzaski gdzieś z północnej strony dotarł do nich zniekształcony ryk bestii. Tłum wył ze szczęścia.

Jakaś bestia. Marcello wrzasnął.
- Wracamy, przelecimy przez naszą dawną dziurę. Potem pędzimy od razu na północ, jako, ze z tamtej naszej celi nie ma już innego wyjścia.
Powrócili, potem skręcając na północ. Bez problemu dotarli do kolejnego dołu. Niczym by się nie różnił od tego w którym wy wylądowali, gdyby nie olbrzymi szkielet przykuty do bazaltowej ławy kajdanami z zaśniedziałego brązu. Stwór miał kształt zbliżony do ludzkiego, lecz Hyborejczyk nie widział jeszcze człowieka, który miał by jedno oko pośrodku głowy i po cztery palce grube, jak ramię niemal. Szkielet pokryty jest zaschniętą, prawie pergaminową skórą, a pośrodku jego piersi widnieje olbrzymia dziura. Ktoś wiele lat temu musiał wyrwać mu serce. Na wyschniętej twarzy malował się przejmujący, iście zwierzęcy wyraz cierpienia. Obu braci na ten widok zamurowało. Zatrzymali się w biegu.

Brythuńczyk identycznie wstrząśnięty samym widokiem istoty podobnej, tak jednak odmiennej od ludzkiej, przystanął momentalnie.
- Musimy dalej - wreszcie wydusił Gunar wyrywając pozostałych ze stanu osłupienia. Ruszyli dalej na północ.

Straszliwy ryk odbił się echem gdzieś za plecami uciekinierów. Tłum ryczał z nie udawanej radości, a oni poderwali się po raz kolejny do biegu. Wpadli w łączący doły korytarz i nagle Gunar zniknął pod ziemią! Biegnący za nim Sigurd w ostatniej chwili wstrzymał się w biegu, bo oto pod Gunarem zapadła się ziemia, odkrywając głęboki, najeżony bambusowymi pikami dół. Gunar wisiał, w ostatniej chwili schwyciwszy się krawędzi zapadni. W dole widać nanizane na bambusowe pręty kościotrupy tych, którzy mieli mniej szczęścia niż barbarzyńca. Kolejny ryk rozległ się bliżej. O wiele za blisko.

Nie było co się zastanawiać. Plan był prosty. Najpierw we dwójkę pomóc wyjść Gunarowi, potem przeskoczyć tą zapadnię oraz zatrzymać się za nią. Mieli tylko metalowy łańcuch, ale przecież bestia także musiałaby przeskoczyć zapadnię. Gdyby więc udało się jakoś zablokować ją łańcuchem podczas owego przeskakiwania niewątpliwie sama spadłaby do owej pułapki. Jak to możliwe? Chyba jedynie tak, że po prostu, jeśli ta bestia to jakiś lampart, czy coś takiego, to chwyci zębami to, co mu się podłoży. Przynajmniej tak robiły dzikie psy. Można także uderzyć po nosie, każde dzikie zwierzę reagowało bólem oraz cofnięciem na coś takiego. Przynajmniej wydawało się tak Marcello. Wtedy zaś pchnąć, albo popuścić, zależnie od sytuacji. Może spadnie wtedy. Przynajmniej taki był plan, ale najpierw najważniejsze było wydobyć Gunara.

Gunar dzięki silnym ramionom towarzyszy został wyciągnięty. Przeskoczenie przez zapadnię wydawało się możliwe, acz trudne i może być niebezpieczne, jeśli skok się nie powiedzie. Opuszczenie się na dno dołu okazało się jednak praktycznie niemożliwe, ocenili, że wyciągnięcie bambusa graniczy prawie z cudem. Marcello jednym susem skoczył nad najeżoną ostrzami przepaścią uznając, ze po prostu nie ma wyboru. Udało chłopakowi się przesadzić dziurę i wylądować po drugiej stronie z gracją akrobaty. Gdy odwracał się do swych towarzyszy, za ich plecami dostrzegł ciężki, przysadzisty kształt prześladującego go potwora. Dziwaczna na poły ludzka bestia o owłosionym, muskularnym ciele była już w sąsiednim dole. W ciemności połyskiwały jej głodne ślepia i wielkie, ostre zębiska. Potwór skradał się i jeszcze nie zrozumiał, że został dostrzeżony. Zapadła cisza przez, którą przebija się jedynie sapanie uciekinierów i trzask ognia na górze. Tłum na górze zamarł, w oczekiwaniu na krew i śmierć.

- Szybciej, skaczcie, jest za wami! - ryknął Marcello ustawiajac się na brzegu tak, aby w razie potrzeby okazać skaczącemu pomoc, przytrzymać, lub wciągnąć, jeśli zaszłaby taka potrzeba.

Bestia za plecami aesirów ryknęła wściekle, a tłum na górze odpowiedział równie bezwględnym, żądnym krwi wyciem. Stwór skoczył naprzód biegnąc raz to na dwóch nogach niczym człowiek, by za chwilę podpierać się przednimi łapami niczym zwierzę. Przez chwilę Marcello dostrzegł wyszczerzone, kłapiące zębiska. Lecz to co naprawdę go przeraziło to były ślepia, które wpatrywały się w niego z iście ludzką nienawiścią.
Bracia nie czekali ani chwili z głośnym okrzykiem skoczyli i ... Obaj spadli! W ostatniej chwili ich dłonie zacisnęły się kurczowo na krawędzi dołu. Marcello w ułamku sekundy zobaczył jak ich palce ześlizgują się pod ciężarem umięśnionych ciał wojowników. Uderzenie serca albo dwa i spadną do najeżonego ostrzami dołu. Bestia była o kilka kroków ...

Podczas takich sytuacji decydują chwile oraz instynkt. Złapał więc tego, który był po jego lewej stronie. Odruchowo starając się pomóc mu wyjść, potem zaś mając nadzieję, że uda się jakoś drugiego. Wszak potwór też widział dół oraz wystawione do góry włócznie. Mógł się zawahać, jakby nie było, także pewnie żywił respekt przed ostrymi grotami. Nawet nie wiedział, którego ciągnie, po prostu co mógł, to wedle całych sił szarpał na górę, dopóki tamten nie będzie mógł podnieść się sam. Wtedy planował kolejnego północnego braciszka.

Marcello z niemałym trudem i wysiłkiem wyciągnął Sigurda. Okazało się, ze to właśnie tego udało mu się schwytać. Gdy sięgał ku Gunarowi posłyszał ogłuszający ryk, a w nozdrza uderzył mu paskudny smród drapieżnika, który jednym susem przedostał się przez zapadnię wylądował na powstającym Sigurdzie. Potężne łapska, zaopatrzone w długie ostre szpony zacisnęły się na gardle Aesira, który momentalnie pobladł w ich stalowym uścisku.

Myśli przeleciały mężczyźnie przez kręte szlaki umysłu. Jeden duszony, jeden zsuwający się. Ale ten duszony miał swobodne ręce, mógł przez chwilę walczyć, opierać się, podczas kiedy tamten po prostu leciał. Jeśli zdążyłby pomóc zsuwającemu się, wspólnie mogli łatwiej zaatakować stwora, który trzymał drugiego barbarzyńcę. Taki też plan próbował jakoś wykonać. Barbarzyńca był ciężki, jednak z trudem wyciągnął Gunara. Udało się, lecz bestia za jego plecami dusiła Sigurda. Dłonie mężczyzny opadły bezsilnie, a potwór miażdżył jego gardło w stalowym uścisku szponiastej łapy. Drugą zaś wzniósł by wbić pazury w ciało Sigurda.

Ponieważ uciekinierzy mieli łańcuch, którym byli skuci, jako jedyną broń, mogli użyć tylko tego. Korzystając właśnie, że potwór skupił się na Sigurdzie wspólnym wysiłkiem udało się pozostałej parze zarzucić na szyję potwora niewolniczy łańcuch i zacisnąć go na karku bestii. Stwór ryknął wściekle, oderwał łapska od gardła Sigurda i schwycił się za własne.
Szczęście nie trwało jednak długo gdyż bestia napinając straszliwe mięśnie zdołała zerwać chwyt zdesperowanych ludzi, lecz nie udało jej się wyrwać łańcucha z ich rąk. Sigurd charcząc leżał próbując dojść do siebie. Widać było, ze potrzebuje choćby momentu, żeby się otrząsnąć po poprzednim ataku stwora.

Spróbowali ponownie zarzucić łańcuch. Pech sprawił, że potężnym szarpnięciem potworowi udało się wyrwać go z ich rąk. Po utracie jedynej broni mieli dokładnie zerowe szanse, z czego doskonale zdawali sobie sprawę. Potwór oraz trójka bezbronnych mężczyzn, z tego jeden dopiero dochodzący do siebie. Przy takiej sytuacji można było albo nic nie robić albo zrobić coś idiotycznego, co jednak dawało nikłą, ale zawsze jakąś szansę. Chyba wszyscy preferowali to drugie rozwiązanie. Walka normalna byłaby bezsensem, można było zaryzykować jedynie atak, który, jak Marcello słyszał, czasem przynosi powodzenie podczas łowienia tygrysów. Bestia bowiem nie ma rozumu, lecz instynkt, który czasem może nie okazać się przydatny. Otóż podczas takich łowów dwie osoby wyskakują przed tygrysa i obydwie wrzeszczą ruszając się niczym opętane. Ponoć to powoduje często, ze zwierzę po prostu nie wie, którego zaatakować, co daje czas na dokonanie jakiegoś uderzenia.
- Naśladuj mnie - wrzasnął do stojącego obok braciszka - jeśli będziesz miał czas, uderz palcem po jego ślepiach.

Skoczył na równe nogi niczym doświadczony linoskoczek wyginając się jakoś, ale wiadomo, strach poczwarza siły. Miał nadzieję, że Sigurd robi to samo, że dzięki temu potwór chociaż na chwilę zgłupieje nie wiedząc co robić, co pozwoli Gunarowi zaatakować od tyłu. Jeśli zaś nie, właściwie cóż, praktycznie był samotną osobą, bez bliskich oraz przyjaciół. Jednak dopóki było możliwe cokolwiek, chciał naprawdę próbować.

Bestia zmrużyła jedynie oczy w przebiegłym i straznym bo prawie, że ludzkim grymasie. Za nic mając sztuczki wojowników, warknęła groźnie i jednym smagnięciem łańcucha powaliła próbującego zaatakować ją Gunara. Mężczyzna padł bez ducha na ziemię, zaś stwór nie czekając na nic ruszył do kolejnego ataku. W zwierzęcym szale odrzucił łańcuch i skoczył na Marcella, by przegryźć jego gardło i rozerwać ciało na strzępy. Ale mężczyźnie udało się zręcznie uniknąć śmiercionośnych łap potwora. Ze zgrozą Marcello stwierdził, że znajduje się bardzo blisko najeżonego ostrzami dołu i jeszcze krok w tył, a spadnie.

Sigurd wreszcie doszedł do siebie widząc swojego brata powalonego na ziemię. Wściekle rycząc, jak przystało na barbarzyńskiego syna północy, skoczył na plecy stwora i celnie wraził mu palce w kaprawe ślepia. Potwór ryknął z bólu i schwycił się za pysk, a w tym czasie Marcello minął jego groźne łapy i mocnym pchnięciem posłał go nad krawędź zapadni. Potwór warknął raz jeszcze i zrobił krok naprzód. Jedna pazurzasta łapa wbiła się w krawędź. Stwór jeszcze się trzymał.
Jednak szczęśliwie dla uciekinierów wypuścił łańcuch wcześniej, który Marcello postanowił pochwycić i trzasnąć nim stwora.


Łańcuch zaświstał w dłoni Marcella i z hukiem uderzył w łapę, która kurczowo starała się utrzymać kosmate cielsko bestii. Usłyszeli jeszcze dziki wrzask, a potem w dole coś huknęło i nastała cisza.
 
Kelly jest offline