Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-07-2011, 23:50   #41
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Skryty w cieniu, starał się rozeznać w zamieszaniu na plaży, bezwiednie zbierając wargami ze swej dłoni niedobitki armii termitów, które rozpaczliwie próbowały pomścić królową, zapewniając Gambie całkiem przyzwoity deser...

Początkowo wyszukał sobie nawet odpowiednią łodygę i zajął strategiczny punkt na kłodzie, ale krótkie łowy tylko zaostrzyły apetyt. Podobnie jak kilka wyssanych wcześniej jaj i smętne popiskiwania pochwyconego żywcem gryzonia, którego postanowił zachować na później, więc cały czas trzymał w dłoni. Zniecierpliwiony, rozbił wreszcie gniazdo kilkoma uderzeniami swej notorycznie przygasającej pochodni, żeby dobrać się do serca kolonii i jego tłustej gospodyni.
A czas – jak się okazało – był ku temu najwyższy, bo zaraz potem zakotłowało się w przybrzeżnej wodzie.

Pokrzepiony co nieco – chociaż wciąż głodny – i zorientowany mniej więcej w sytuacji, Gamba czym prędzej porwał z ziemi swoją ledwie tlącą się gałąź i ruszył pędem na plażę.
 
Betterman jest offline  
Stary 01-08-2011, 07:49   #42
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Na użycie łuku było zdecydowanie za blisko. Tingis chwycił w dłoń garść piasku i zerwał się z ziemi, równocześnie wyciągając tulwar. To, że stwór wyglądał niczym z nocnych koszmarów wcale nie znaczyło, że miał dać się zagryźć, czy też uciec, zostawiając Learę na pastwę potwora. Nie mówiąc już o tym, że to drugie wyjście wcale nie gwarantowało bezpieczeństwa.
Wstając sypnął piaskiem w pysk potwora, a potem zaatakował.
Stwór ryknął wściekle, gdy ciśnięta przez Tingisa garść piasku uderzyła w jego pysk. Trąc podrażnione ślepia cofnął się o kilka kroków, ale udało mu się uchylić przed ciosem Hyrkańczyka.
Rana piekła piekielnie, gorączka osłabiała ciało, nie będzie zbyt wielką pomocą dla Tingisa. Leara zrobiła więc jedyną rzecz jaka wydawała się jej rozsądna w tym momencie - rzuciła się na stwora od tyłu próbując złapać go za szyję i ściągnąć w dół do wody. (jeśli odrzuciło ją do wody)
- Uciekaj! - wrzasnęła do Hyrkańczyka. Miała nadzieję, że zdoła zająć potwora na tyle długo, by mężczyzna znalazł się bezpiecznie w dżungli. Ona i tak pewnie za długo nie pożyje z tą raną, a w ten sposób przynajmniej spłaci dług.
W mgnieniu oka, gdy tylko Leara uczepiła się łuskowatego karku potwora, ten jednym, potężnym wymachem skrzydeł wzbił się w powietrze. Z wyraźnym trudem, powoli unosił się w górę, nie zważając na szamoczącą się u jego karku kobietę. Za chwilę stwór zniknie w przestworzach!
Zanim to jednak nastąpiło, padł nań - jak na wszystko zresztą - słaby zrazu, ale wzmagający się blask. Bo oto z lasu, wśród nieludzkiego trzasku, wyrwała się ognista kula i ciągnąc za sobą długi warkocz płonących liści, popędziła nad piaskiem niczym nieduża acz wściekła kometa. Nie od razu i nie każdy mógłby spostrzec, że pod nią galopował dziko Gamba.
Tingis najszybciej jak mógł zamienił tulwar na łuk. Latający potwór nie był aż tak daleko, by nie można było go trafić. Raczej wprost przeciwnie... A jego brzuch był idealnym celem. W dodatku całkiem sporym. Jak można nie trafić...
- Dźgnij go nożem w plecy - zawołał do Leary, równocześnie wypuszczając strzałę.
Strzała przeszyła gardło stwora. Zacharczał dziko próbując wziąć jeszcze jeden oddech, jeszcze raz machnął skrzydłami po czym zaczął spadać. Początkowo powoli, lecz po chwili leciał już w kierunku ziemi niczym kamień.
 
Kerm jest offline  
Stary 02-08-2011, 23:11   #43
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Współpraca Avaron, Betterman, Kerm i Blaithinn


Wzniesienie się stwora ku górze było dla dziewczyny kompletnym zaskoczeniem. Wiedziała, że jest słaba, ale żeby jej tygrysi skok nie zrobił na nim najmniejszego wrażenia? Skandal! Dopiero krzyk Hyrkańczyka wyrwał ją z ponurych myśli. Nóż? Jaki nóż? I nagle doznała olśnienia. Jeżeli powietrzne akrobacje nie sprawiły, że sztylet spadł do wody powinna go przecież mieć przy pasie.
Sztylet wbił się głęboko w łuskowaty bok potwora, a na rękę Leary trysnęła jego ciepła krew. Potwór spadał na ziemię, wywaliwszy jęzor i krwawiąc przy tym obficie.
Gamba tymczasem nie zwalniał. Coraz bardziej zadzierając głowę, pędził na złamanie karku w kierunku stwora. Odrzucił gałąź, która postradała wszystkie liście i znaczyła przebytą drogę już tylko pióropuszem dymu. Wyciągnął przed siebie ręce i ryknął:
- Puść!
Leara nie zwracając uwagi na wrzaski czarnoskórego objęła obiema rękoma szyję potwora i swoim ciężarem ciała spróbowała tak pokierować jego cielskiem, by znalazło się pod nią i stanowiło jakąś ochronę przed upadkiem.
Dziewczyna zręcznie przesunęła się w powietrzu nad pokrytą łuską szkaradę nim jeszcze dosięgnęli poziomu ziemi. Z głośnym acz głuchym łomotem spadła nie tylko na martwą już gadzinę, ale i na mocarnego kushytę. Który choć mocarny to jednak nie podołał połączonemu ciężarowi gada i kobiety. Acz walnie przyczynił się do złagodzenia upadku. Teraz leży w mokrym piasku, przygnieciony ciężarem potwora i Leary, a jego pochodnia zgasła z sykiem.
Tingis, który zamienił łuk na tulwar, z pewnym zdumieniem obserwował rozgrywające się na jego oczach zdarzenia. Gdy wreszcie Leara wylądowała, przygniatając przy okazji czarnego człeka, Hyrkańczyk zadał cios potworowi, chcąc się upewnić, że ten już nigdy nie wzniesie się w niebo.
- Żyjesz? - spytał, kierując te słowa do Leary.
- Jeszcze... - mruknęła podnosząc się niepewnie i próbując ustać na własnych nogach. Lądowanie do najprzyjemniejszych nie należało, ale przynajmniej znalazła się na ziemi w jednym, choć trochę roztrzęsionym, kawałku. Zerknęła na stwora i ze zdziwieniem zauważyła leżącego pod nim Gambę.
- A ten co? Myślał, że to duży kurczak?
- Pomożemy mu się wydostać - spytał Tingis, wyciągając do Leary pomocną dłoń - Czy też zostawiamy własnemu losowi? Skoro już znalazł swego kurczaczka to pewnie jest szczęśliwy.
Dziewczyna z wdzięcznością przyjęła pomocną dłoń, gdyż pomimo kąpieli w dalszym ciągu nie czuła się najlepiej.
- Ściągnijmy to coś chociaż z niego, a potem chodźmy poszukać wina. Przyda się coś wypić.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 06-08-2011, 18:11   #44
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Doły na północy i wschodzie wydawały się być puste nie widzieli tam żadnego poruszenia. Ryzyk fizyk, jak mawiają argolidzcy kupcy. Po prostu ruszyli szparko najpierw na prawo, potem na północ. Pierwszy Gunar, potem jego brat. Obydwaj mający łańcuch stanowiący na ten moment jedyną broń uciekinierów.

Gdy przekraczali przejście wiodące na wschód, Gunar krzycząc: “Uwaga!”, rzucił się na ziemię, a za nim niczym cień podążył Sigurd. Marcello również padł i w ostatniej chwili, gdyż w miejscu, gdzie przed chwilą była jego głowa, ze świstem przeleciał ostry jak brzytwa dysk. Z góry słyszeli jęk zawodu tłumu, który szybko przyćmił podniecone, rytmiczne okrzyki:
- Kuua! Kuua!
Jakby w odpowiedzi na te wrzaski gdzieś z północnej strony dotarł do nich zniekształcony ryk bestii. Tłum wył ze szczęścia.

Jakaś bestia. Marcello wrzasnął.
- Wracamy, przelecimy przez naszą dawną dziurę. Potem pędzimy od razu na północ, jako, ze z tamtej naszej celi nie ma już innego wyjścia.
Powrócili, potem skręcając na północ. Bez problemu dotarli do kolejnego dołu. Niczym by się nie różnił od tego w którym wy wylądowali, gdyby nie olbrzymi szkielet przykuty do bazaltowej ławy kajdanami z zaśniedziałego brązu. Stwór miał kształt zbliżony do ludzkiego, lecz Hyborejczyk nie widział jeszcze człowieka, który miał by jedno oko pośrodku głowy i po cztery palce grube, jak ramię niemal. Szkielet pokryty jest zaschniętą, prawie pergaminową skórą, a pośrodku jego piersi widnieje olbrzymia dziura. Ktoś wiele lat temu musiał wyrwać mu serce. Na wyschniętej twarzy malował się przejmujący, iście zwierzęcy wyraz cierpienia. Obu braci na ten widok zamurowało. Zatrzymali się w biegu.

Brythuńczyk identycznie wstrząśnięty samym widokiem istoty podobnej, tak jednak odmiennej od ludzkiej, przystanął momentalnie.
- Musimy dalej - wreszcie wydusił Gunar wyrywając pozostałych ze stanu osłupienia. Ruszyli dalej na północ.

Straszliwy ryk odbił się echem gdzieś za plecami uciekinierów. Tłum ryczał z nie udawanej radości, a oni poderwali się po raz kolejny do biegu. Wpadli w łączący doły korytarz i nagle Gunar zniknął pod ziemią! Biegnący za nim Sigurd w ostatniej chwili wstrzymał się w biegu, bo oto pod Gunarem zapadła się ziemia, odkrywając głęboki, najeżony bambusowymi pikami dół. Gunar wisiał, w ostatniej chwili schwyciwszy się krawędzi zapadni. W dole widać nanizane na bambusowe pręty kościotrupy tych, którzy mieli mniej szczęścia niż barbarzyńca. Kolejny ryk rozległ się bliżej. O wiele za blisko.

Nie było co się zastanawiać. Plan był prosty. Najpierw we dwójkę pomóc wyjść Gunarowi, potem przeskoczyć tą zapadnię oraz zatrzymać się za nią. Mieli tylko metalowy łańcuch, ale przecież bestia także musiałaby przeskoczyć zapadnię. Gdyby więc udało się jakoś zablokować ją łańcuchem podczas owego przeskakiwania niewątpliwie sama spadłaby do owej pułapki. Jak to możliwe? Chyba jedynie tak, że po prostu, jeśli ta bestia to jakiś lampart, czy coś takiego, to chwyci zębami to, co mu się podłoży. Przynajmniej tak robiły dzikie psy. Można także uderzyć po nosie, każde dzikie zwierzę reagowało bólem oraz cofnięciem na coś takiego. Przynajmniej wydawało się tak Marcello. Wtedy zaś pchnąć, albo popuścić, zależnie od sytuacji. Może spadnie wtedy. Przynajmniej taki był plan, ale najpierw najważniejsze było wydobyć Gunara.

Gunar dzięki silnym ramionom towarzyszy został wyciągnięty. Przeskoczenie przez zapadnię wydawało się możliwe, acz trudne i może być niebezpieczne, jeśli skok się nie powiedzie. Opuszczenie się na dno dołu okazało się jednak praktycznie niemożliwe, ocenili, że wyciągnięcie bambusa graniczy prawie z cudem. Marcello jednym susem skoczył nad najeżoną ostrzami przepaścią uznając, ze po prostu nie ma wyboru. Udało chłopakowi się przesadzić dziurę i wylądować po drugiej stronie z gracją akrobaty. Gdy odwracał się do swych towarzyszy, za ich plecami dostrzegł ciężki, przysadzisty kształt prześladującego go potwora. Dziwaczna na poły ludzka bestia o owłosionym, muskularnym ciele była już w sąsiednim dole. W ciemności połyskiwały jej głodne ślepia i wielkie, ostre zębiska. Potwór skradał się i jeszcze nie zrozumiał, że został dostrzeżony. Zapadła cisza przez, którą przebija się jedynie sapanie uciekinierów i trzask ognia na górze. Tłum na górze zamarł, w oczekiwaniu na krew i śmierć.

- Szybciej, skaczcie, jest za wami! - ryknął Marcello ustawiajac się na brzegu tak, aby w razie potrzeby okazać skaczącemu pomoc, przytrzymać, lub wciągnąć, jeśli zaszłaby taka potrzeba.

Bestia za plecami aesirów ryknęła wściekle, a tłum na górze odpowiedział równie bezwględnym, żądnym krwi wyciem. Stwór skoczył naprzód biegnąc raz to na dwóch nogach niczym człowiek, by za chwilę podpierać się przednimi łapami niczym zwierzę. Przez chwilę Marcello dostrzegł wyszczerzone, kłapiące zębiska. Lecz to co naprawdę go przeraziło to były ślepia, które wpatrywały się w niego z iście ludzką nienawiścią.
Bracia nie czekali ani chwili z głośnym okrzykiem skoczyli i ... Obaj spadli! W ostatniej chwili ich dłonie zacisnęły się kurczowo na krawędzi dołu. Marcello w ułamku sekundy zobaczył jak ich palce ześlizgują się pod ciężarem umięśnionych ciał wojowników. Uderzenie serca albo dwa i spadną do najeżonego ostrzami dołu. Bestia była o kilka kroków ...

Podczas takich sytuacji decydują chwile oraz instynkt. Złapał więc tego, który był po jego lewej stronie. Odruchowo starając się pomóc mu wyjść, potem zaś mając nadzieję, że uda się jakoś drugiego. Wszak potwór też widział dół oraz wystawione do góry włócznie. Mógł się zawahać, jakby nie było, także pewnie żywił respekt przed ostrymi grotami. Nawet nie wiedział, którego ciągnie, po prostu co mógł, to wedle całych sił szarpał na górę, dopóki tamten nie będzie mógł podnieść się sam. Wtedy planował kolejnego północnego braciszka.

Marcello z niemałym trudem i wysiłkiem wyciągnął Sigurda. Okazało się, ze to właśnie tego udało mu się schwytać. Gdy sięgał ku Gunarowi posłyszał ogłuszający ryk, a w nozdrza uderzył mu paskudny smród drapieżnika, który jednym susem przedostał się przez zapadnię wylądował na powstającym Sigurdzie. Potężne łapska, zaopatrzone w długie ostre szpony zacisnęły się na gardle Aesira, który momentalnie pobladł w ich stalowym uścisku.

Myśli przeleciały mężczyźnie przez kręte szlaki umysłu. Jeden duszony, jeden zsuwający się. Ale ten duszony miał swobodne ręce, mógł przez chwilę walczyć, opierać się, podczas kiedy tamten po prostu leciał. Jeśli zdążyłby pomóc zsuwającemu się, wspólnie mogli łatwiej zaatakować stwora, który trzymał drugiego barbarzyńcę. Taki też plan próbował jakoś wykonać. Barbarzyńca był ciężki, jednak z trudem wyciągnął Gunara. Udało się, lecz bestia za jego plecami dusiła Sigurda. Dłonie mężczyzny opadły bezsilnie, a potwór miażdżył jego gardło w stalowym uścisku szponiastej łapy. Drugą zaś wzniósł by wbić pazury w ciało Sigurda.

Ponieważ uciekinierzy mieli łańcuch, którym byli skuci, jako jedyną broń, mogli użyć tylko tego. Korzystając właśnie, że potwór skupił się na Sigurdzie wspólnym wysiłkiem udało się pozostałej parze zarzucić na szyję potwora niewolniczy łańcuch i zacisnąć go na karku bestii. Stwór ryknął wściekle, oderwał łapska od gardła Sigurda i schwycił się za własne.
Szczęście nie trwało jednak długo gdyż bestia napinając straszliwe mięśnie zdołała zerwać chwyt zdesperowanych ludzi, lecz nie udało jej się wyrwać łańcucha z ich rąk. Sigurd charcząc leżał próbując dojść do siebie. Widać było, ze potrzebuje choćby momentu, żeby się otrząsnąć po poprzednim ataku stwora.

Spróbowali ponownie zarzucić łańcuch. Pech sprawił, że potężnym szarpnięciem potworowi udało się wyrwać go z ich rąk. Po utracie jedynej broni mieli dokładnie zerowe szanse, z czego doskonale zdawali sobie sprawę. Potwór oraz trójka bezbronnych mężczyzn, z tego jeden dopiero dochodzący do siebie. Przy takiej sytuacji można było albo nic nie robić albo zrobić coś idiotycznego, co jednak dawało nikłą, ale zawsze jakąś szansę. Chyba wszyscy preferowali to drugie rozwiązanie. Walka normalna byłaby bezsensem, można było zaryzykować jedynie atak, który, jak Marcello słyszał, czasem przynosi powodzenie podczas łowienia tygrysów. Bestia bowiem nie ma rozumu, lecz instynkt, który czasem może nie okazać się przydatny. Otóż podczas takich łowów dwie osoby wyskakują przed tygrysa i obydwie wrzeszczą ruszając się niczym opętane. Ponoć to powoduje często, ze zwierzę po prostu nie wie, którego zaatakować, co daje czas na dokonanie jakiegoś uderzenia.
- Naśladuj mnie - wrzasnął do stojącego obok braciszka - jeśli będziesz miał czas, uderz palcem po jego ślepiach.

Skoczył na równe nogi niczym doświadczony linoskoczek wyginając się jakoś, ale wiadomo, strach poczwarza siły. Miał nadzieję, że Sigurd robi to samo, że dzięki temu potwór chociaż na chwilę zgłupieje nie wiedząc co robić, co pozwoli Gunarowi zaatakować od tyłu. Jeśli zaś nie, właściwie cóż, praktycznie był samotną osobą, bez bliskich oraz przyjaciół. Jednak dopóki było możliwe cokolwiek, chciał naprawdę próbować.

Bestia zmrużyła jedynie oczy w przebiegłym i straznym bo prawie, że ludzkim grymasie. Za nic mając sztuczki wojowników, warknęła groźnie i jednym smagnięciem łańcucha powaliła próbującego zaatakować ją Gunara. Mężczyzna padł bez ducha na ziemię, zaś stwór nie czekając na nic ruszył do kolejnego ataku. W zwierzęcym szale odrzucił łańcuch i skoczył na Marcella, by przegryźć jego gardło i rozerwać ciało na strzępy. Ale mężczyźnie udało się zręcznie uniknąć śmiercionośnych łap potwora. Ze zgrozą Marcello stwierdził, że znajduje się bardzo blisko najeżonego ostrzami dołu i jeszcze krok w tył, a spadnie.

Sigurd wreszcie doszedł do siebie widząc swojego brata powalonego na ziemię. Wściekle rycząc, jak przystało na barbarzyńskiego syna północy, skoczył na plecy stwora i celnie wraził mu palce w kaprawe ślepia. Potwór ryknął z bólu i schwycił się za pysk, a w tym czasie Marcello minął jego groźne łapy i mocnym pchnięciem posłał go nad krawędź zapadni. Potwór warknął raz jeszcze i zrobił krok naprzód. Jedna pazurzasta łapa wbiła się w krawędź. Stwór jeszcze się trzymał.
Jednak szczęśliwie dla uciekinierów wypuścił łańcuch wcześniej, który Marcello postanowił pochwycić i trzasnąć nim stwora.


Łańcuch zaświstał w dłoni Marcella i z hukiem uderzył w łapę, która kurczowo starała się utrzymać kosmate cielsko bestii. Usłyszeli jeszcze dziki wrzask, a potem w dole coś huknęło i nastała cisza.
 
Kelly jest offline  
Stary 07-08-2011, 00:56   #45
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Przez moment Tingis zastanawiał się, czy nie będzie bezpieczniej dobić czarnego człeka. Niekiedy lepiej zawczasu pozbyć się potencjalnego wroga. W końcu jednak się zdecydował.
- No dobra, zepchnijmy to coś z tego biedaka - powiedział. - A potem idziemy poszukać tego wina.
Jak powiedzieli tak zrobili, choć większość ciężaru przypadła Tingisowi, gdyż Leara wolała nie nadwyrężać się jeszcze bardziej niż do tej pory.
Leżący na piasku Kushyta wyglądał nieszczególnie. Twarz miał pokrytą krwią (trudno powiedzieć - swoją czy potwora) i się nie ruszał. Tingis, sam nie do końca wiedzieć czemu, z dobrego zapewne serca polał leżącego wodą.
Dziewczyna spojrzała zdziwiona na Hyrkańczyka.
- Skąd nagle ta troska? On może też być z Wiedźmy... albo widział jak się rozbijamy...
Kushyta - raczej na powitanie świadomości niż w odpowiedzi - parsknął wodą i uraczył wybawców kolejnym z przepastnego arsenału swych szerokich uśmiechów - tym razem trochę nieprzytomnym, za to obficie zlanym krwią. Potrząsnął głową.
Leara wsparła się na Tingisie.
- Może to nie kurczak, ale ma skrzydła i dziób. - wskazała na potwora. - Może ci się spodoba. - zwróciła się do Gamby. - Nic mu nie jest skoro się tak głupio uśmiecha... Chodźmy. - spojrzała na Hyrkańczyka.
- Nic z tego, nie żyje - odpowiedział Gamba, już przy drugiej próbie siadając prosto.
- Ale - triumfalnie uniósł lewą rękę, w której trzymał mokry, futrzasty kłębek - przyniosłem ci to!
Zamoranka spojrzała z umiarkowanym zainteresowaniem na kłębek.
- A to co?
Gamba zmrużył chytrze oczy.
- Taki kurczak. Nie ma dzioba ani skrzydeł, ale duch jeszcze się w nim tłucze. Słaby. Nie będzie walczył.
Zebrał się w sobie i całkiem sprężyście stanął na nogach, wyciągając zachęcająco rękę.
- Co on z tym kurczakiem? - spytał Tingis, gdy Leara przetłumaczyła mu słowa Gamby. - Jest jakiś... jednostronnie ukierunkowany. Tylko kurczak i kurczak... A może słów mu brak i wszystko, co żyje, nazywa kurczakiem?
 
Kerm jest offline  
Stary 07-08-2011, 01:05   #46
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
- Smacznego - powiedziała Kushycie po czym zwróciła się do Hyrkańczyka. - Chodźmy... Jeśli jeszcze mam dojść do tego wina, to lepiej już chodźmy... Pić mi się chce...
Wciąż niezrażony, Gamba spróbował raz jeszcze podetknąć dziewczynie pod nos swoją nieszczęsną zdobycz.
- Weź. Na pewno się skuszą.
- A ten co znowu... - mruknęła pod nosem. - Kto się skusi? - zapytała Gamby. - Chyba za mocno uderzył się w głowę... - ostatnie słowa skierowała do Tingisa.
Czarnoskóry przewrócił upiornie oczami, westchnął ciężko i łagodnym tonem zarezerwowanym zwykle dla dzieci i ludzi ociężałych umysłowo odpowiedział Learze:
- Demony. Te, które rozpalają twoje ciało i zwodzą zmysły.
- I go zjedzą? - zapytała zmęczonym tonem.
- Posiądą jego duszę. Na razie są zbyt słabe, żeby zaszkodzić tobie, ale z... demonami nigdy nic nie wiadomo...
- Zmienił słownictwo... teraz o demonach mówi - przetłumaczyła Hyrkańczykowi. - I co mam z nim zrobić, potrzymać?
Gamba pokręcił głową, pochylił się konspiracyjnie i syknął zupełnie złowieszczo:
- Zabić.
- Co mają demowny wspólnego z tym niby-kurczakiem - spytał Tingis, nieco znudzony tą na wpół dla niego niezrozumiałą wymianą zdań, o tematyce całkiem niezrozumiałej.
- Zabiorą duszę tego stworzenia zamiast męczyć mnie. Musze go tylko zabić. - wytłumaczyła Leara. - Może jak go uduszę, to pan kurczak się odczepi w końcu... - westchnęła cicho. - Bo te demony niby gorączkę wywołały...
- Widziałem coś takiego w wykonaniu szamanów - mruknął Tingis, niezbyt przekonany do tego sposoby radzenia sobie z raną. - Raz zadziałało, dziesięć razy nie. Ale co ci szkodzi spróbować - powiedział.- Gorzej się nie poczujesz. Tylko czemu chcesz go dusić? Nie można zarżnąć?
Leara uniosła dłoń ze sztyletem i spojrzała na niego lekko nieprzytomna.
- A tak... Masz rację...
- A nie trzeba czasem powiedzieć jakiejś modlitwy czy zaklęcia? - uprzejmie podpowiedział Tingis. Wolał nie wypowiadać swej opinii.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko do Tingisa, po czym wyciągnęła rękę w kierunku Gamby, który ochoczo przekazał jej ofiarę.
- Możemy spróbować, zaklęcia nie trzeba do tego? - spytała równie uprzejmie jak Tingis.
- I co trzeba potem zrobić z tym kurczakiem? - Tingis zadał kolejne pytanie.
- I co teraz? - spytała Kusythę?
 
Blaithinn jest offline  
Stary 07-08-2011, 01:08   #47
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Leara oraz Tingis

- Zabij. - Był wyraźnie poruszony. Początkowe zadowolenie przegrało zupełnie z jakimś dziwacznym zdenerwowaniem. Kiwał się coraz bardziej na boki. - Słowa są nieważne. Liczy się śmierć.
Leara wzruszyła ramionami i wbiła sztylet w maleńkie ciałko mając nadzieję, że czarnoskórego to uspokoi i pozwoli im iść w swoją stronę.
Gamba tymczasem rozkołysał się na całego, coraz mocniej zaciskając wargi.

Porządny szaman śpiewałby coś. Albo potrząsał jakimiś instrumentami czy bransoletami, pomyślał Tingis. Coraz bardziej zdegustowany całym przedstawieniem.
- Trup? - spytał. - To idziemy. Tylko wyrzuć tego, hm, kurczaka, żeby demony nie wróciły.
Zamoranka dla lepszego efektu potrząsnęła jeszcze stworzonkiem, a potem wyrzuciła je do wody.
- Gotowe. Jesteśmy kwita - powiedziała Gambie. - Dziękuję za pomoc, a teraz sobie idziemy. - Zwróciła się do Tingisa. - Chodźmy...

Gamba uspokoił się już prawie zupełnie. Szeroki uśmiech był tego najlepszym dowodem na jaki mogli w tej chwili liczyć. Popatrzył jeszcze tęsknie za pochłoniętym przez fale truchłem i pokręcił z żalem głową.
- Chciałeś zjeść tego kurczaka razem ze znajdującymi się w nim demonami? - spytał Tingis, widząc gdzie spogląda Kushyta. Zawsze podejrzewał, że składane w ręce szamanów zwierzęta trafiają w końcu do ich żołądków.
Leara przetłumaczyła pytanie z lekkim uśmiechem.
- Nadawał się na potrawkę...
- Twierdzi, że nadawał się na potrawkę...
- Smacznego... -
mruknął Tingis. - Służę ramieniem - zwrócil się do Leary, popierając słowa odpowiednim gestem.
Dziewczyna z ulgą wsparła się na ramieniu Hyrkańczyka.
- Dziękuję. Chodźmy.
Ruszyli w stronę, gdzie jeszcze wczoraj znajdowała się beczka pełna smakowitego wina.

Gamba zaś przeciągnął się straszliwie, aż chrupnęły stawy, rozmasował bark i ruszył dziarsko w ślad za niknącą w mroku parą, ciągnąc za sobą skrzydlate ścierwo.
 
Betterman jest offline  
Stary 10-08-2011, 08:21   #48
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Tingis podtrzymał Learę, która zachwiała się, nadepnąwszy na jaką większą muszlę. Mimo tego miał wrażenie, że dziewczyna jakby nabrała sił. Albo podziałało zaszlachtowanie kurczaka, albo też wizja baryłki pełnej akwilońskiego wina dodała jej skrzydeł.
Dziewczyna miała nadzieję, że muszla z której pili ostatnim razem gdzieś tu pozostała, gdyż dobrze byłoby ją zabrać nad strumień. Najbardziej marzyła się jej czysta, chłodna woda, a nie wino, ale alkohol może zmniejszy ból.
- A ten ciągle za nami idzie... - odezwała się cicho po pewnym czasie.
- Jeśli ci przeszkadza, to się go pozbędę - powiedział Tingis. Obejrzał się. Gamba faktycznie wlókł się za nimi. I, jeśli dobrze było widać, coś za sobą ciągnął.
- Chyba zabrał ze sobą tego stwora.
Spojrzał w niebo by sprawdzić, czy czasami kolejne skrzydlate nie-wiadomo-co nie usiłuje na nich zapolować.
- Posiedzimy sobie przy tej baryłce - powiedział do Leary - a rankiem sprawdzę, czy uda się zrobić dla ciebie jakieś okrycie z resztek żagla. Potem... - zamyślił się przez chwilę.
- Podobno z bambusa można zrobić pojemniki na wodę. Ktoś kiedyś mi opowiadał. Zrobimy parę, a potem ruszymy brzegiem. W końcu gdzieś uda nam się dojść.
Dziewczyna pokręciła lekko głową.
- Nie trzeba... On pewnie też jest rozbitkiem. Dopóki nam nie przeszkadza, niech sobie idzie. - przez chwilę skłoniła głowę na ramieniu Tingisa, gdy opowiadał o tym co zrobią jutro.
- Żagiel lepiej zachować na bandaże. Nie wiadomo co nas tu jeszcze czeka. O stroju pomyślimy, gdy będziemy się zbliżać w bardziej cywilizowane rejony.
Po dłuższym marszu odnaleźli w końcu beczkę z trunkiem. Leara już mocno zmęczona przyklapnęła przy niej rozglądając się po okolicy.
- Bandaży z żagla wszak starczyłoby na kilka mumii - powiedział Tingis, pomagając Learze wygodnie usiąść. Co prawda żadnej jeszcze nie spotkał (i jakoś nie pałał wielką chęcią do takiego spotkania), ale słyszał, że są poowijane w wielometrowej długości kawałki materiału. - Musisz mieć jakąś, choćby prymitywną, ochronę przed słońcem i roślinami - dodał.
- Gdzieś tu musi leżeć ta muszla... - powiedział. - Zaraz ją przyniosę.
Oczywiście można się poświęcić, wsadzić głowę do beczki i pić, ale niekiedy takie zachowanie może przeszkadzać innym...
- Jak dotrzemy do cywilizacji, to za te swoje pół łańcuszka będziesz sobie mogła kupić coś bardziej wykwintnego, niż giezło z żaglowego płótna - dodał, rozglądając się w poszukiwaniu muszli.
Leara sprawdziła czy opatrunek leży tak jak powinien i przyłączyła się do poszukiwań muszli.
- Mam nadzieję, że nie trafiliśmy na wyspę - westchnęła cicho. - A nawet jeśli, to zbudujemy tratwę... - dodała po chwili z całkowitą pewnością w głosie.
- Jedną już mamy - zauważył Tingis, podnosząc z ziemi muszlę. Chyba była to ta sama... Na wszelki wypadek starannie ją wypłukał w morskiej wodzie. - Trzeba by wtedy zrobić jeszcze jakieś pojemniki na wodę. I może jakiś zapas żywności. - Namyślał się przez moment. - Wolałbym nie spędzić reszty życia w towarzystwie tych dzikusów.
- Masz, napij się. - Napełnił muszlę wodą i podał Learze.
 
Kerm jest offline  
Stary 10-08-2011, 09:33   #49
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Otrzepała ręce z piasku i usiadła biorąc wielką konchę.
- Dziękuję. - Wychyliła naczynie upijając dobrą połowę trunku. Wciągnęła głębiej powietrze i oddała muszlę. - Woda byłaby lepsza... ale przynajmniej nie będzie boleć...
- Do wody trochę za daleko, żebyś mogła się tam teraz wybrać. - powiedział Tingis. Również się napił, ale jego porcja była znacznie mniejsza. Już sobie wyobrażał, jak by Leara wyglądała po nocnej przeprawie przez gąszcz. - Rano spróbujemy dotrzeć do strumyka. Wiemy, gdzie jest. Ale najpierw zajmiemy się sukienką. Gałęzie i kolce zrobiłyby strzępy z tych twoich muślinów. Jak się można tak niepraktycznie ubierać. - dodał.
- Pretensje nie do mnie, a do kapitana Morskiej Wiedźmy... - mruknęła. - Sama bym czegoś takiego nie założyła... A teraz pokaż ile zostało tego żagla, zobaczymy co można z niego zrobić.
- To już chyba rano. - powiedział Tingis. - Teraz lepiej się połóż i spróbuj nabrać sił. Piasek co prawda nie wygląda na zbyt miękki, ale chyba nie powinnaś mieć trudności z zaśnięciem.
Położył na piasku, z dala od fal, to, co zostało z zabranej z tratwy płachty.
- Łoże gotowe. - oznajmił.
Leara zerknęła na niebo.
- Niewiele już tej nocy zostało... ale masz rację... - ziewnęła przeciągle. - Trzeba spróbować się zdrzemnąć. - Zerknęła jeszcze w kierunku, z którego szedł czarnoskóry chcąc znać przybliżoną odległość i położyła się ze sztyletem przy ręce. Po chwili jednak się podniosła.
- A jak takich latających potworków jest więcej? Możemy nie usłyszeć ich we śnie...
- Postaram się odpędzać je od ciebie - powiedział Tingis. - Ale gdyby miało ich być więcej, to już by tu były. Więc śpij spokojnie.
- O nie, nie... - dziewczyna zaczynała już mówić lekko niewyraźnie. - Ciągle robisz coś dla mnie.. Teraz moja kolej. - położyła ręce na ramionach Tingisa i pchnęła go lekko by się położył.
- Śpij! - Tingis nie posłuchał. - Nie mam zamiaru cię jutro nosić na rękach. Musisz nabrać chociaż trochę sił. Zrewanżujesz mi się kiedy indziej. - dorzucił.
Leara westchnęła cicho, musiała wyglądać bardzo kiepsko jeśli Hyrkańczyk nie wysilił się nawet na jeden ze swych złośliwych komentarzy.
- Nie, to nie... Ja tu z dobrego serca... - marudziła pod nosem kładąc się ponownie. - Dobranoc... - pogłaskała jeszcze sztylet i zamknęła oczy.
- Dobranoc. - odparł cicho Tingis.
On sam nie bardzo miał ochotę na sen. Latające stwory, dzikusy w dżungli, czarny miłośnik kurczaków... To wszystko nie nastrajało pozytywnie i nie zachęcało do pogrążenia się otchłanie snu.
Dziewczyna nie miała problemów z zaśnięciem. Wino, niewyspanie, rana i gorączka zrobiły swoje - pogrążyła się w krainie snów ledwo wymówiła: Dobranoc.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 13-08-2011, 12:46   #50
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Dopiero po dłuższym czasie wychynął z ciemności - w sam raz, żeby trafić na badawcze spojrzenie dziewczyny. Z początku dostrzec mogła tylko jaśniejące w uśmiechu zębiska i oczy. Tym potężniejsze wrażenie wywrzeć mogło wyraźne, łajdackie mrugnięcie, którym ją uraczył.

Obie ręce miał zresztą zajęte. Jedną holował za sobą skrzydlatego trupa, drugą zaś przytrzymywał oparty na barku kluczowy fragment młodego drzewa. Smętne pozostałości korony przypominały o jego pięknej, obiecującej przyszłości na skraju nadmorskiego lasu, ale Gamba przeznaczył mu trochę inny los. Grubszym końcem rozgrzebał piasek w pewnej odległości od obozujących, po czym z rozmachem i adekwatnym doń stęknięciem oburącz osadził pień w ziemi. Przez kilka chwil krzątał się wokół, stabilizując go kamieniami i drewnem. Potem zarzucił ścierwo na ostre kikuty gałęzi i uwiesił się na nim całym ciężarem, bacząc jednak, żeby nie przewrócić swojej konstrukcji. Prócz stłumionych, swojskich trzasków, rozległy się także inne, bardziej tajemnicze i zdecydowanie obrzydliwsze dźwięki...

Gamba cofnął się kilka kroków i popatrzył z zadowoleniem na swoje dzieło. Pień przekrzywił się nieco pod obciążeniem, ale pewnie utrzymywał zmaltretowane szczątki pechowego potwora. To była prostsza część.

Do Hyrkańczyka zbliżył się ostrożnie, jednak unikając starannie wszelkich oznak skrytości albo rezerwy. Przycupnął na piętach poza zasięgiem ramion i wyszarpniętą ze zwłok strzałą wskazał jego broń, po czym obrócił pocisk w palcach, lotkami do niego.
 
Betterman jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172