"Niezłe zakapiory" - pomyślał Martin o obserwujących go kislevitach. Jeden z nich wyraźnie chciał się sprawdzić z łowcą nagród. Brunn już miał się skusić na mały siłowy pojedynek, gdy nagle coś przy drodze zwróciło jego uwagę. Wgłębienie w ziemi, bo to ono było, wyglądało jak odcisk szponiastej, nieludzkiej stopy. Martin dokładniej zbadał ślady i po chwili wiedział już, że bestia poszła do obozu.
-Panie - zwrócił się do Swanna - Jeden z tych mutantów chyba nas śledził i polazł za nami do obozu.
Ta wiadomość zmusiła wszystkich do błyskawicznej reakcji. Bieg przez las miał w sobie coś szalonego, ale niestety nie zdążyli. Martin myślał że już po dziewce, gdy w jego uszach zaświdrował kobiecy krzyk, ale szczęście nie opuszczało dziewczyny. Bestia widocznie usłyszała nadchodzącą odsiecz i uciekła, zostawiając lekko pokaleczoną i omdlałą dziewczynę.
Martinowi coraz bardziej się ta robota nie podobała. Tu należało sprowadzić ekspertów, czyli kapłanów i łowców czarownic, a nie wysyłać bandę konkurujących ze sobą szlachciców. |