Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2011, 01:54   #26
Delta
 
Delta's Avatar
 
Reputacja: 1 Delta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znany
Delta & Cao Cao & Louis

Spotkanie Inkwizytora, choć było zaskoczeniem, wprawiło go również w lepszy nastrój. Kolejna wskazówka nie była co prawda zbyt konkretna, nie gwarantowała sukcesu, ani nie wniosła nic nowego do jego domysłów i wiedzy, ale oznaczało to, że Święte Oficjum wciąż rozgląda się za pozostałymi. A to był dobry znak, bo może sami się zainteresują tym nagłym zainteresowaniem swoją osobą.
Gdy dotarł do Bram, uzbrojony w nowe rzeczy i naramienną torbę, w której je przechowywał, rozejrzał się za pozostałymi. Jego wzrok padł na trójkę Arabów stojących pod łukiem przejścia i wyraźnie na kogoś czekających.
Thane zbliżył się do nich bezzwłocznie, obrzucając całą trójkę długim spojrzeniem jednego oka.
- Czy któryś z panów to przyjaciel pana de Patrin? – zapytał na powitanie.
Habibi wyszedł nieco przed szereg i ukłonił się nieznacznie.
- Najprawdopodobniej to ja. I nie przyjaciel, ale.. - tutaj Arab urwał nagle i lekko się zaczerwienił. Nie kontynuował już, stał tylko ze spuszczoną głową.
Pedro niedługo później dołączył do mężczyzn. Nieco zakłopotany.
- Pan Thane, mój drogi Wasal, czy udało się Panom poznać ? - powiedział niezbyt chętnie, widać było w nim, pewną “niechęć” do innowiercy. Ale cóż, najwyraźniej obietnica którą dał mu Thane, przezwyciężyła nawet uprzedzenia.
- Właśnie zamierzaliśmy – odparł zakonnik. Obrócił się do Araba i skłonił nieznacznie głowę. – Jak już zauważył Pedro, nazywam się Thane i miło mi cię poznać, chociaż z pewnością okoliczności nie są ku temu najlepsze. – Przez jego usta przemknął cień uśmiechu, jakby zdawał sobie sprawę z położenia w jakim znalazł się Habibi. Sądząc po jego postawie, nie przejawiał nawet odrobiny niechęci w stosunku do wyznawcy Allacha. – Pedro wyjaśnił ci na czym polega nasza wyprawa?
Młody złodziej podniósł wzrok i przyjrzał mu się uważnie.
- Mniej więcej. Jestem Habibi, często zwany również “Goblinem”. I okoliczności nie mają nic do rzeczy, są tylko bezsensownym usprawiedliwieniem.. panie. - Arab odniósł wrażenie, że zakonnik jest, lub będzie, osobą najważniejszą. I zresztą, nie miał nic przeciwko odrobinie szacunku okazywanej nawet osobie niewiernej.
Thane kiwnął głową, obrzucając jego towarzyszy krótkim spojrzeniem i pokazując wszystkim w stronę bramy, żeby powoli już ruszali.
- Tak, myślę, że można tak powiedzieć – odpowiedział, gdy już znaleźli się po drugiej stronie murów. – Nosisz dziwne przezwisko, pozwolę sobie stwierdzić. Musimy mieć tylko nadzieję, że nie przyciągnie do nas jego naturalnych odpowiedników, gdy będziemy podróżować na farmy, bo okolice są niebezpieczne ostatnimi czasy. Właśnie dlatego nalegałem na towarzystwo twoich przyjaciół – dodał, wskazując delikatnie głową w stronę towarzyszących im Arabów.
- Muszę jednak z przykrością przyznać, że niewiele wiem o waszym Zakonie, ponad to, że próbują kontynuować dzieło Saladyna z czasów, gdy wszyscy stawali ramię w ramię przeciwko jednemu wrogowi.
- Gobliny mnie po prostu nienawidzą. I Zakon Saladyna kontynuuje realizację swoich celów, którymi są najpewniej obrona niewinnych przed tworami Rozdarcia. Mógłbym porównać nasz Zakon do waszych rycerzy.. chociaż wykazują oni większy stopień rozwiązłości niż Synowie Pustyń.
- Niewątpliwie. Między innymi dlatego poprosiłem o pomoc waszych wojowników, a nie Świętego Oficjum. – Zakonnik uśmiechnął się niewesoło, milknąc na chwilę. Zaraz jednak kontynuował: - Zakładam również, że wasze podejście do istoty magii jest bardziej liberalne, niż… moich rozwiązłych rycerzy. Zauważyłem, że wasz Zakon korzysta z pomocy duchów. Jak rozumiem więc, wiara w przepowiednie nie powinna przyjść ci z trudem?
- Przepowiednie to nieodłączna część ludzkości... chociaż większość z nich jest bzdurą. Jednak nie widzę nic złego w podążaniu za którąś, popełnianie błędów jest lepsze niż trwanie w bezruchu. - odpowiedział spokojnie Habibi.
- Niecały dzień temu Zakon Templariuszy i Inkwizycja znaleźli wieszczkę, która twierdzi, że istnieje możliwość odnalezienia potomka Ryszarda Lwie Serce. Zostawiła dość niejasne wskazówki na temat tego gdzie może się znajdować, ale jak sam zauważyłeś – popełnianie błędów jest lepsze niż trwanie w bezruchu.Thane przeniósł spojrzenie na kamienny trakt, którym szli, powoli zbliżając się do linii lasu. – Lwie Serce jest kimś więcej niż tylko chrześcijaninem, który jest dla nas ważny, czymś innym niż ten, który najechał wasze ziemie. Jest symbolem. Ideą o tym samym znaczeniu co wasz Saladyn, przedstawiającą wspólną walkę z efektami Rozdarcia i panujący porządek. Dlatego wasz Zakon pomaga naszemu w potyczkach na cmentarzu. Wieszczka wskazała kilkoro ludzi, którzy mają szansę odnaleźć ten symbol. Ty, Habibi, jesteś jednym z nich.
- Jak dotąd myślałem, że ludzi z przepowiedni są... specjalni. A nie wyjęci spod prawa - zdziwił się Arab – I czy tej wieszczce można ufać?
- W Barcelonie wygląda to nieco inaczej niż w waszych stronach. Niestety – przyznał zakonnik. – Templariusze jej ufają, więc nie widzę powodów by my nie powinniśmy. Poza tym… jesteśmy raczej pozbawieni innych możliwości.
- Szczególnie ja, zobowiązałem się do służby u pana... kupca.
- Tak słyszałem. Po prostu teraz przynajmniej już wiesz w co się wplątałeś.Thane uśmiechnął się zdawkowo i przyspieszył kroku, wysuwając się na przód pochodu.
- Ha, zobowiązanie które z pewnością opłaci Ci się drogi... chłopcze. – odezwał się Pedro. – Jak mniemam, sprawy w obozie już załatwione... Żeby nie było... Pamiętaj - mój sklep jest dla Ciebie świątynią zakazaną ! Mam nadzieje że się zrozumiemy ?
Habibi, może po raz pierwszy od przybycia do Barcelony, wyszczerzył się.
- Czy ja kiedykolwiek mówiłem, że okradnę Ciebie lub Twój sklep?
- Nie mówiłeś, ale ja uwielbiam dmuchać na zimne ! Dlatego jestem nad wyraz troskliwy o własne dobra. Nie wymagam zrozumienia, a jedynie uszanowania moich wyborów. Dlatego też zastrzegam sobie pewne prawa. - odpowiedział niemrawie szlachcic, widać było że cała sytuacja stanowczo mu się nie podoba.
- Mogę ci przysiąc na prawie co chcesz, że nie pojawię się blisko Twojego sklepu - wzruszył ramionami Arab – I tak nie masz tam pewnie nic, co by zaciekawiło takiego… człowieka niskiego stanu jak ja.
- Być może masz racje. Cieszę się że się tak rozumiemy, być może znajdziemy kiedyś wspólny język.Pedro wyszczerzył kły. - Jak widzę, będziemy musieli spędzić trochę czasu razem.
- Wskazane... i chyba to nam nie zaszkodzi, przyda się rozszerzenie horyzontów.. i wpływów - dodał zagadkowo Arab.
- Być może, może mnie czegoś nauczysz, a ja Ciebie czegoś. Wole przyjacielskie stosunki, aniżeli pan – wasal - odpowiedział krótko i szczerze szlachcic.
- Ja tutaj nie mam nic do powiedzenia. - stwierdził złodziej – Chociaż, coś takiego też mi odpowiada… rozszerzenie horyzontów zawsze się przydaje, szczególnie.. - tutaj Habibi znów urwał.
- Niechaj i tak będzie... - Mężczyzna wyciągnął dłoń w stronę Araba. - Cóż, może to niewiele od Europejczyka, ale sądzę że dobry początek
Habibi uścisnął po prostu rękę kupca, nic nie mówiąc.
Ten uśmiechnął się przyjaźnie.
-Tak więc teraz, masz oficjalne pozwolenie odwiedzić mnie w sklepie, może znajdę jakiś zniżki...
Młodzieniec tylko pokręcił głową przecząco, jednak uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Mam teraz wszystko, czego pragnę - a pieniądze zbieram na cel o wiele szlachetniejszy niż zaspokajanie własnych zachcianek.
Thane przysłuchiwał się wymianie zdań jednym uchem, samemu pogrążając się w myślach. Zostawili za sobą budynki Barcelony i zastanawiał się czy jeszcze kiedykolwiek do nich wrócą, czy wyprawa na farmy nie przerodzi się w dłuższą podróż. Brakowało im już połowy Wybranych, a wszystkie ich informacje sugerowały, że pozostali znajdują się w okolicznych lasach, bądź właśnie na farmach. Thane nie znał tych terenów, bo sam rzadko bywał poza murami (jeżeli nie liczyć wypraw, na których uzupełniał swoje zioła), ale liczył na to, że okoliczny wieśniacy ich pokierują we właściwą stronę. Musieli tylko wypytywać o te farmy, które są najczęściej źródłem ataków i odnaleźć tą, na którą bandyci napadli w przeciągu ostatniego dnia i zostali pokonani przez mężczyznę z toporem. Potem powinno być już łatwo uzyskać na niego namiar.
Mogli też od razu ruszyć w stronę gildii najemniczej, ale to z kolei wiązałoby się ze zdobyciem informacji o jej położeniu, co wychodziło na jedno. Thane ustalił więc, że w zależności od tego co będzie bliżej ich drogi, tam się udadzą.
Initia in potestate nostra sunt, de eventu fortuna iudicat.
Początki są w naszej mocy, o wyniku decyduje przeznaczenie.
 
__________________
"I would say that was the cavalry, but I've never seen a line of horses crash into the battle field from outer space before."
Delta jest offline