Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2011, 14:55   #71
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
post powstały z pomocą Latilen

Nowe miasto, stare wspomnienia, nieznani przyjaciele i wrogowie. Mnóstwo niewiadomych czających się niemal za każdym zaułkiem. Sekrety, które dopiero mają być ujawnione.
Za sobą zostawiała zagadkę. Armagona. Nie pamiętała tego mężczyzny, a jednak budził znajome nuty.
I miała wrażenie... nie... raczej przeczucie, że go jeszcze spotka.
Na razie jednak należało się skupić na chwili obecnej. Na młodym krasnoludzie stojącym przed nią.

- Witaj. - Tavarti uśmiechnęła się uroczo do krasnoluda. - Miło mi poznać. Oto moi towarzysze. -
Po czym przedstawiła wszystkich, oczywiście największe wrażenie zrobiła na Thorvilu, Dami ubrana wyzywająco i uwieszona ramienia Tavarti, jakby chciała oznajmić całemu miastu, że jest zdobyczą miłosną młodej wróżbitki. Lub na odwrót.
- Myślę, że poradzimy sobie z bagażami? - stwierdziła bardziej niż zapytała oczekując jednak potwierdzenia ze strony pozostałych. - Zaprowadź nas więc do willi Omasu.
Ruszyła na pomost wystarczająco powoli, aby mógł wskazać jej drogę.
- Będę miała kilka pytań co do mojego poprzednika. Na przykład, kto go znalazł po śmierci i gdzie dokładnie odkryto jego ciało. - wyliczała patrząc na rozmówcę, oceniając jego reakcje.
-No tak...eee... niech pomyślę.- nieco roztargnionym i smutnym tonem głosu Thorvil zajął się relacjonowaniem.-Znaleziono go martwego w jego biurze z samego ranka. Sztylet miał wbity pod łopatkę. Znalazłem go... ja... i... Wybacz pani, to był dla mnie ciężki okres.- głos krasnoluda często się łamał.-Nie mogliśmy... U nas ważne, jest by przed śmiercią zmarły mógł się pożegnać z rodziną, przekazać owoce swojej pracy...to znaczy symbolicznie, poprzez narzędzia którymi... a teraz... nawet nie można było. Nie przeprowadziłem poprawnie ceremonii pogrzebowej, bo miałem nawał pracy związanej z przejęciem jego obowiązkow i jego... przepraszam rozkleiłem się.
Po czym skinął głową dodając.-Jeśli pani pozwoli to... opowiem o śmierci pani poprzednika później. Zadbałem o to, by to Czerwoni zajęli się śledztwem. Mimo, że denat mieszkał w dzielnicy wschodniej, tak że jego śmierć powinna podlegać Niebieskim. Ale poruszyłem swoje kontakty i dopiąłem swego!
-Czerwoni? Niebiescy?- Damarri uprzedziła pytanie cisnące się na usta Tavarti.
-Czerwony oddział straży jest najlepszy i najlepiej wyposażony. Niebiescy są dobrzy, ale...- wzruszył ramionami.- Nie mają tak dobrej renomy. Poprzedni ich dowódca dopuścił do strasznych nadużyć i dopiero teraz Reshalk, zaczęła robić porządki. Ale cóż.. dziewczyna dopiero niedawno objęła urząd, więc nie można oczekiwać, że wszystko naprawi od razu. A i tak Niebiescy są lepsi od tych barbarzyńców z Zielonego Oddziału, którzy chyba tylko przez ironię nazywani są Strażą Miejską. Tak czy siak, mieszkamy w Dzielnicy Wschodniej, w tej lepszej części, więc śledztwo powinno dostać się ludziom Reshalk. Ale... wolałem powierzyć je komuś sprawdzonemu. A Czerwony Oddział to duma barsawiańskiej Vivane.
Przekroczyli bramę, bez większych przeszkód. Była taka, jaką Tavarti pamiętała ze swych wizji. Nic się nie zmieniło. Zostali jedynie pouczeni co do otwartego noszenia broni. Za nią … na wprost niemal bramy była Karczma “Wrota Wschodzącego Słońca”, krzykliwy budynek słynący z drogich i kiepskich trunków, pospolitych rozrywek, harmideru i zawyżonych cen. Paskudne miejsce, jak stwierdziła Aljarina, z czym zgodziła się Tavi, jak i sam Thorvil. Mimo to Windeyes i Ace bardzo chcieli ją zobaczyć.
Wróżbitka wiedziała że nie warto. Doskonale pamiętała miejsce. Poprzedni właściciel Serca Namiętności je odwiedzał. A być może dawna Tavi też.I nie robili zapewne tego dla rozrywki.
Ruszyli dalej ulicami miasta, pod wodzą krasnoluda.
- Jak daleko mieszkacie od willi Omasu? Czy mój poprzednik pracował w domu?
- Mieszkamy bardzo blisko placówki handlowej blisko Mostu Elfów, będziemy i mój dom i samą budynek przedstawicielstwa w drodze do willi Omasu.- rzekł krasnolud i dodał.-Pokażę je.

Ruszyli przez miasto, równie barwne i hałaśliwe jak Travar. Nie tak piękne jednak. Ostatnia wojna je okaleczyła. Jak twierdził Thorvil,większość zniszczeń pochodziło z Pogromu, kiedy to Theranie oszukali barsawiańskich vivańczyków w Starym Mieście wydając ich na pastwę Horrorów, niczym przynętę.
Miało to odciągnąć uwagę od nich samych skrytych za solidną kopułą magii.
Samo miasto odbudowywane jest fragmentarycznie, w części therańskiej jest ponoć bardzo piękne. Aczkolwiek Thorvil nigdy nie dostał się do therańskiej enklawy. Więc znał ją tylko z opowieści i plotek.
Przedzierając się przez miasto Tavarti zadawała pytania związane już raczej z samym Vivane. Czy było jakieś miejsce spotkań handlowych? Gdzie znajdował się targ? Których miejsc należało unikać? Czy zbliżają się jakieś święta? Czy w willi Omasu jest służba? Jaka jest pozycja ich pracodawcy w mieście? Jak najlepiej przemieszczać się po ulicach? Konno? Pieszo?

A krasnolud uprzejmie odpowiadał. Spotkania Handlowe odbywały się głównie w Alei Kupców i na Targowisku, na które to Thorvil oczywiście gotów był zaprowadzić wysłanniczkę Omasu.Przynajmniej te formalne spotkania handlowe się tam odbywały, bo te nieformalne... cóż... Thorvil nie był na tyle znaczącą osobą, by brać w takich udział.
Pozycja Omasu była w barsawiańskiej części Vivane znacząca. Przedstawiciel, bądź przedstawicielka Omasu była liczącą się osobą na arenie gospodarczo-politycznej miasta. I to mimo tego, że nie należała do Zgromadzenia. Wpływy Omasu w Vivane były spore, acz... nieformalne.
Zgromadzenie składało się z dwunastu reprezentantów wybieranych przez posiadających domy mieszkańców miasta, Quarique’a Niezłomnego będącego przywódcą miasta, przewodniczącej Zgromadzenia Unsary Ultaramis oraz szefa Straży Miejskiej Jerana Darro.
Samo Zgromadzenie pełni rolę rady miejskiej dla Vivane, choć w praktyce tylko dla barsawiańskiej części Vivane. Co prawda Kypros jest nominalnie członkiem owego zgromadzenia, to w praktyce Gubernator nie zniża się do obecności na jego posiedzeniach. Zresztą Zgromadzenie jest mało docenianym organem służącym po części do administrowania funduszami dzielnic, a właściwie tym co da się uszczknąć z podatków jakie miasto płaci Therze. A po części okazją do nieformalnych spotkań dla najbardziej wpływowych Dawców Imion w barsawiańskiej części miasta.

Miejsc których należy unikać krasnolud znał wiele. Niewątpliwie należy trzymać się z dala od Zniszczonej Dzielnicy, a także nie zagłębiać się zbytnio w zaułki Dzielnicy Rzecznej.
Po czym zerknął na Ace’a i dodał, że na miejscu Tavarti pilnowałby by nikt z jej podwładnych nie zapuszczał się do Miejsca. Mimo wszystko pewne rozrywki nie są warte ryzyka z nimi związanego.
Po krótkim zagadywaniu Thorvil rzekł speszonym głosem, że Miejsce to zamtuz i karczma w jednym.
I że, gdy był młody i głupi... i zbyt ciekawski, zajrzał tam. Raz. I już nigdy więcej nie zapuszczał się w tamte okolice.

Damarri też miała pytania do Thorvila, dotyczące rozrywkowych miejsc w Vivane.
Thorvil potwierdził, że jest wiele takich. Dom Opowieści w którym wystawiane są sztuki teatralne. Sala Kości Masanta czyli miejski dom gier. I wymienił nazwy kilku krasnoludzkich karczm, gdzie trubadurzy zwykle występują. Z tych wszystkich rozrywek krasnolud najbardziej chyba cenił Dom Opowieści, choć orczycy i Ace’owi oczy błysnęły przy słowach “dom gier”.
Co do świąt.. to za kilka tygodni miał się zacząć słynny Festiwal Ryby.
-Jedzenie ryby, łowienie ryby, żonglowanie rybą, strzelanie i rzucanie rybami. Rozrywki dobre dla trolli i orków, nie dla statecznych krasnoludów. Bez urazy.- jak to określił Thorvil, dopiero po chwili orientując się, że ma za plecami aż dwoje orków.
Jak stwierdził krasnolud willi Omasu nie było służby, ale zmarły Dasarik dbał o to by w willi był zawsze porządek.
Starała się zapamiętać jak najlepiej informacje przekazywane jej przez krasnoluda, aby potem skonfrontować je z tym co powiem im Aljarina.
Po drodze doszli do skromnego domku, acz dużego który należał do Dasarika i jego rodziny, a w którym mieszkał i Thorvil.
Minęli go i ruszyli dalej, przemierzając spinający rzekę Most Elfów z pięknymi zdobieniami i malowidłami stworzonymi przez tą rasę. Barwy malowideł zdołały już wyblaknąć, niemniej nadal były piękne.
Przechodząc przez niego Thorvil wspomniał, że najlepiej przemierza się Vivane na piechotę.

Placówka handlowa Handlu Lądowego Omasu.
Potężny budynek z magazynami na towary. Prężnie rozwijające się miejsce. Tavarti przyglądała si przeładunkowi, podczas, gdy Thorvil rozmawiał z pracownikami i podpisywał dokumenty.
Budynek tętnił życiem, co chwila ktoś do niego wchodził, lub z niego wychodził.
Aż trudno wyobrazić sobie było, ktoś tu mógł wejść niezauważenie za dnia. Zapewne morderstwo odbyło się w nocy.
Kiedy już dotarli do willi, Tavi podziękowała za pokazanie im drogi. Na odchodnym dodała:
- A i chętnie zobaczę księgi rachunkowe. Muszę wiedzieć, jakim dysponuję budżetem. Chciałabym wydać przyjęcie dla najważniejszych wspólników Omasu i śmietanki towarzyskiej Vivane, aby się zaprezentować. Przydałaby się lista tych osób wraz z adresami. - ton wskazywał na prośbę. - Najlepiej, gdybym dostała księgi i listę jeszcze dziś. Oczywiście nie musicie jej sami przynosić, może na przykład zrobić to pański syn.
-Oczywiście, tyle że... ja jeszcze nie... Otóż, jest jedna panna, ale...-odparł nieco się mieszając Thorvil, co Dami sprostowała szepcząc Tavi na ucho.-Zaloty krasnoludów są krępowane tradycjami. To niemal rytuał i to dość skomplikowany. Rodzina jest dla nich ważna, tak więc krasnolud nie żeni się tylko z samą wybranką, ale też praktycznie z jej rodziną.

Willa Omasu, była mniejsza niż ta w Travarze, ale i tak była imponująca.
Potężne kamienne lekko nieobrobione ściany, wielkie drzwi i okna i otaczający ją niemal dziki ogród.
Budynek był przystosowany do potrzeb tak potężnych ras jak obsydianie, i do gustu tej rasy też.
Nieobrobione ściany, lekko zaokrąglone, przypominały jaskinie.


Typowa obsydiańska willa z ich umiłowaniem prostoty i natury, jak stwierdziła Dami rozglądając się. Na szczęście oprócz owego budynku, Tavarti i jej drużyna, miała także dostęp do domku dla gości, zbudowanego wedle mieszanki elfich i ludzkich standardów. Czyli wygodniejsza i bardziej znośna.
Pożegnała się z Thorvilem. Poczekała, aż zniknął za zakrętem, po czym odwróciła się na pięcie do towarzyszy.
- Dobrze, porzućcie wszystkie rzeczy w holu i pierwszym lepszym pokoju. Teraz tak. - wskazała palcem na Aljarinę. - Czy wiesz moja droga, gdzie tu można zdobyć informacje? Najlepiej, gdyby udało nam się stworzyć jakąś sieć informatorów. Na przykład dzieciaki z ulicy są w tym niezłe. Trzeba zweryfikować informacje naszego krasnoluda. Ulica zwykle plotkuje wiele, zwłaszcza o nagłych zgonach i rzadko się mylą. Dodatkowo możesz też rozpytać o te dwie kobiety. - Tavi zapisała dwa nazwiska na kawałku papieru oderwanego o kartki z pytaniami i podała ją elfce - Weź ze sobą Acelona. Dobrze będzie, jeśli będą cię z nim kojarzyć. To się może przydać.
- Natomiast nasza pozostała czwórka -
spojrzała na Windy, Gromlaka i Dami - idziemy zrobić rozpoznanie w okolicy. Dzielimy się na dwie pary. Przede wszystkim interesuje mnie targ z żywnością i rzemieślnicy. Patrzcie, może znajdziemy jakiś zakład, gdzie wytwarzają maski. No to już, nie ma po co tracić czasu. Ja z Dami w lewo, wy w prawo.

Ruszyli więc parami na targ.. i Damarri zaczęła ciągać Tavarti od sklepu z biżuterią, do sklepu z szatami. Przymierzała kolejne stroje, zaciągając Tavi do przebieralni, by zaprezentować się w szacie i bez niej. A także by przebierać samą Tavarti, przy okazji całując ją i obmacując.
W jednej z przebieralni, gdy obie były nagie, orczyca przycisnęła swym ciałem wróżbitkę do ściany całując namiętnie i lekko pieszcząc szyję kłami, po czym wymruczała cicha.-To nasza pierwsza noc w tym mieście. Chcę by była...szalona.
Nie powiedziała nic więcej, ponownie całując Tavi. I zostawiając tą prośbę i obietnicę w jednym do realizacji na wieczór. Po sklepach i straganach z szatkami, były sklepy z pachnidłami, straganami z miejscowymi specjałami, czyli głównie rybami z rzeki.
Trafiły się też rzemieślnicy wytwarzający lekkie maseczki z piór, delikatne porcelanowe maseczki i drewniane maski totemiczne mające być ponoć “oryginalnymi wyrobami z dżungli Serwos” . Które to zresztą Damarri wykpiwała, jako nieprawdziwe i nie mające nic wspólnego z tamtymi kulturami.
Nigdzie jednak nie trafiła się maska tak delikatna jak ta którą nosiła Tavarti, ani z podobnymi motywami.
Było to prawdziwe dzieło sztuki podziwiane, przez elfów i ludzi oraz orków tworzących maski.

W przewijających się plotkach nie było słów o morderstwie Dasarika, minęło wszak trochę czasu i sprawa zdołała przycichnąć. Obecnie głównym tematem był powrót Kyprosa z Rugarii i najnowsze przedstawienie Fortina Dashana, miejscowego dramatopisarza uwielbianego przez tłumy viavańczyków. Sztuka będąca w przygotowaniach i podobna mająca być niedługo wystawiona. Sztuka o tytule “Sen”... lub coś w tym rodzaju.
Na moment uwagę Damarri i Tavi zajęło grające na ulicy krasnoludzkie dziecko.


Mała dziewczynka, trącająca struny harfy. Zbyt bogato ubrana jak na biedaczkę, śpiewała jednak grając na harfie i zbierając datki. Nieco przestraszona, ale uśmiechnięta często zerkała w kierunku siedzącej na przeciw krasnoludzkiej staruszki, która najwyraźniej ją pilnowała i oceniała.

A potem... mijała właśnie z Damarri, położony na uboczu sklepik o nazwie:

Cytat:
“Magya elementarna, wycena i rozpoznanie przedmiotów magicznych, sprzedaż, kupno. Mistrzyni Żywiołów Gerissa”
, gdy coś Tavarti tknęło.
Ta nazwa, nie była obca.
To miejsce wydawało się znajomo. Pamiętała, że raz śmiała się z tego szyldu, otrzymując przy tym odpowiedź od właścicielki.-I tak wiadomo o co chodzi, a zakup nowego kosztuje.
Weszła do środka. Pomieszczenie było dość ciemne i zabiedzone. Tak jak kiedyś.
Właścielka,ludzka kobieta o ciemnych splecionych w misterną konstrukcję i ubrana w luźną niewiele zakrywającą szatę leżała na fotelu ukształtowanym za pomocą magii żywiołów w której się specjalizowała. Tak jak kiedyś.
Było tu kilkanaście przedmiotów, sporo zwojów i ksiąg. Niemniej wszystko wydawało się stare i używane. I nieco niechlujne. “Odstraszam w ten sposób złodziei, uznają że skóra niewarta wyprawki.”- przypomniało jej się. Gerissa, bo zapewne to ona była, spojrzała na obie “klientki”, szczególnie na Dami, choć i zamaskowana Tavi zwróciła jej uwagę.-W czym mogę... pomóc?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 18-09-2011 o 15:11.
abishai jest offline