Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2011, 10:35   #113
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Nagle zdało się, że stary, przygarbiony czarodziej jakby się wyprostował, jakby urósł i spotężniał. Przez chwilę pognieciona szata maga zdawała się falować i połyskiwać wypełniając wszystko wokół niczym bezkresna kurtyna. Jego oczy błysnęły jak przeszyte błyskawicą, a głos był potężny niczym grom:
- Degary Złotoręki! - Rzekł, a jego słowa sprawiły,że skurczyliście się w sobie i mimowolnie zbliżyliście do siebie. - Nie zamierzam znów Was szukać! Czy musisz być teraz tak zapalczywy i w gorącej wodzie kąpany, jak będziesz? Nic się nie zmienisz! Nic, a nic... - Zamilkł na chwilę, jakby zastanawiając się nad swymi słowami. - Ojej, chyba znów powiedziałem za dużo...
Cała groza i potęga, jaka jeszcze przed chwilą biła z postaci maga znikła. Przed Wami znów stał podstarzały czarodziej o bardzo niepewnej minie, na którego twarzy wykwitł niewinny, przepraszający uśmiech.

- Tooo... możemy już iść? - zaryzykowała Amarys. Biedny dziadek był niespełna rozumu. Niestety wyraźnie również wiedział kim są, co nieco komplikowało sprawę, no bo skąd niby miał znać czwórkę nic nie znaczących sierot? Nie wyglądał na pomocnika Cienia, inaczej by ich od razu złapał a nie zwodził, nie miałby przecież z tym problemów. Nagle coś ją tknęło. Wiek pasował, profesja też, bo i czemu nie?
- Czy jesteś przyjacielem Zimiry? Albo Anduvala? - spytała.

Rav, nic nie mówiąc, przeniósł wzrok z Degarego na Fizbana, potem na Amy i znów na Degarego. Co miał na myśli stary mag mówiąc o Degarym Złotorękim? Co miały znaczyć "będziesz", "nie zmienisz się"? O czym on mówił?

Słysząc słowa starego maga Aglahad przeraził się nie na żarty. "Kim on jest?" pomyślał chłopak, rozglądając się przy tym za możliwymi drogami ucieczki. Tylko czy był sens uciekania przed szalonym magiem, który - najwidoczniej - nie rozróżniał teraźniejszości od przyszłości i przeszłości?
- Właściwie to Degary ma rację... Eee... Pan Goldkeeper na nas czeka! Miło było pana poznać, mistrzu Fizbanie! Eeee... Powodzenia! - dodał szybko i biorąc Degarego pod rękę ruszył w stronę drogi.

- Tak - poparł go w końcu Rav. - Chodźmy już. - Nie bardzo miał zamiar przebywać dłużej z kimś, kto zachowywał jak nawiedzony szaleniec. - Do widzenia - dodał, szarpnął za rękę zdumioną Amy, która zastygła z pytaniem na ustach, i pociągnął za chłopakami. Na szczęście doszli nie dalej niż za następną kępę krzaków, gdy Trzmiel ich zatrzymał.

- Zaczekajcie! - wykrztusił w końcu z siebie Degary oddychając nieco szybciej i głębiej. Przez chwilę zląkł się, skąd dziwny staruszek zna jego imię, ale przecież chłopaki mogli mu przedstawić ich wszystkich. Ale ten pokaz. To… To była magia? Nie… To coś innego. Chyba. Cokolwiek to jednak było, odniósł właśnie jakieś dziwne wrażenie. Że od ich decyzji może zależeć coś bardziej ważnego niż zwykła znajomość z nawiedzonym magiem.
Dał się odciągnąć Aglahadowi, ale sam też przyciągnął do siebie Amy i Rava, by w bezpiecznej odległości móc w może trochę niegrzeczny i głupi sposób, aczkolwiek jedyny skuteczny jaki mu teraz przychodził do głowy, namówić się po cichu we czwórkę.
- Słuchajcie… ja też mu nie ufam, ale… Mam takie wrażenie, że to nie przypadek, że go spotkaliśmy. No i z pewnością gdyby chciał to już by nas miał… - spojrzał na nich pytająco – Wiem co myślicie. Że zmieniam zdanie i w ogóle… Ale coś mi mówi, żeby go wysłuchać.

- Obyś miał rację Degary, bo jeżeli się mylisz to będziemy w poważnych kłopotach - stwierdził Aglahad.

- Mi też nie wydaje się zły. Może jest trochę za stary i mu się klepki poprzestawiały - wsparła Trzmiela Amarys. Irytacja przez sytuację na brzegu już dawno wyparowała. Dla osób w wieku Amy i reszty Fizban był w zasadzie niebotycznie stary, choć jary. - Ale to nie znaczy, że nie może nam powiedzieć czegoś pożytecznego. - Co prawda Zimira mówiła, że jej wszyscy przyjaciele nie żyją... ale tylko prawdopodobnie. No i Amarys czuła od staruszka ten dziwny rodzaj dobra, ciepła i opiekuńczości jaki emanował z wiekowej kapłanki. Chociaż może to było coś innego...? W końcu jakim cudem mogła czuć się bezpiecznie przy staruszku, który potężnym zaklęciem atakował rzekę? A jednak się czuła.

- Skoro tak mówisz... - Rav nie był pewien, jak potraktować, dla odmiany, słowa Degary'ego. - No to wysłuchajmy go. - Mówiący był, co było słychać, pełen wątpliwości. - Proszę szybko powiedzieć, mistrzu Fizbanie, co pan chce nam przekazać, bo naprawdę musimy już iść - powiedział głośniej.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline