Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2011, 14:08   #43
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Galeria handlowa, okazała się pogrążona w mroku, tak samo jak peron i cała stacja. Na szczęście, za powybijanymi szybami wystaw sklepowych znajdowało się naprawdę dużo towaru. To wyglądało tak, jakby szabrownicy tu byli, ale coś ich powstrzymało przed rozkradnięciem sklepu.
Może kordon policji lub wojskowy obóz? Nieważne. Stony za bardzo, nie czuł się pewny czy to aby wojna spowodowała takie zniszczenia, czy atak terrorystyczny. Taki sam, jak 11 września. Zresztą, póki co musiał znaleźć wyjście i może wspomoże resztę, w końcu jest cholernym żołnierzem. Już ma zakodowaną w głowie, pomoc cywilą.

I nagle, cud, światło pośród ciemności. Żaden z jego współpasażerów nie miał takiego źródła światła, tylko telefony i zapalniczki, a to na co patrzył wydawało mu się latarką. Wyciągnął nóż zza poły kurtki i po cichutku ruszył za plecy gościa, który trzyma latarkę.
- O nie! Znowu! – syknął pod nosem czarny, kiedy i tu, w tej części metra pojawiły się karaluchy.
Sam Stony był już za jego plecami i wprawnym ruchem, doskoczył do niego i przyłożył mu nóż do gardła. Czarnego ewidentnie opanował strach.
- Kim jesteś?! – zapytał się Strode, pół wrzaskiem.
Gość się wyrwał się i obrócił, ale Stony nie atakował. I tak człowiek był tak gruby, że były żołnierz po prostu by do niego dopadł i zrobił z nim, co tylko by chciał.
- Stary, ale żeś mnie wystraszył - oddychał ciężko i rozglądał się na boki – Jesteś z nowego transportu, co? Nie wiedziałem, że już przyjechał kolejny. Nazywam się Tim Bradley, ale mówią na mnie Klucha. Ja też przyjechałem tym cholernym metrem. Trzy dni temu. Było nas w sumie kilkanaście osób. Szukaliśmy wyjścia, ale okazało się, że takiego stąd nie ma. Nie mam pojęcia, co się stało i o co tu chodzi. Wiem tylko, że lata tu jakiś psychol i morduje ludzi. Jak się pojawiają robale, to zaczyna się polowanie. Jeśli ci życie miłe, to chodź ze mną.
- Dokąd? – zapytał się Stony, oceniając swojego rozmówcę.
W sumie nie miał chyba powodu by kłamać, on sam widział zawalone wyjścia. I czuł w powietrzu jakąś „dziwność” tej całej stacji. Co prawda, kiedyś słyszał o przypadkach dziwnych zniknięć bez śladu grupki ludzi pływających kajakiem, czy nawet tajemnicze zniknięcie samolotu wojskowego w Afganistanie, tuż nad pasem startowym, przy podchodzeniu do lądowania. Oczywiście wszystko było owiane tajemnicą, ale legendy wśród żołnierzy w okopach krążyły i tak.
- Tu niedaleko jest taki techniczny pokój. Mały, ale da się zamknąć od środka i przeczekać to szaleństwo. Może razem uda nam się coś wymyślić, by stąd wyjść. – zaproponował czarnoskóry.
- Chyba nie chcesz zostawić reszty tej ludzi na pastwę tego mordercy? – Strode nie wierzył, że ten czarnoskóry zjadacz łakoci, mógłby być do tego zdolny, lecz się fakty okazały się z goła odmienne.
- Tam jest mało miejsca stary. Więcej niż trzy osoby się tam nie zmieszczą. Poza tym nie ma czasu, zaraz zacznie biegać tu ten psychol. Ja go osobiście, na szczęście nie widziałem, ale widziałem co robi z ludźmi. Mówię ci, to kompletny dewiant –było widać, że rozmówca ewidentnie chce się schować, że się boi.
Ale i tak poirytował Strode’a na tyle, że musiał coś powiedzieć. Musiał spróbować go zastraszyć.
- Ty mały, cholerny tchórzu. Wiesz co robi z ludźmi, mimo wszystko chcesz oglądać więcej takich widowisk? Albo pójdziesz ze mną po resztę, albo po prostu rozwalę Ci drzwi do tej cholernej kryjówki, a uwierz mi, mam swoje sposoby. Byłem żołnierzem. Zresztą w grupie jest uzbrojony policjant, już zastrzelił jakiegoś psa na stacji! Ten zabójca, czuję że nie będzie wcale wytrzymalszy. To idziesz, czy mam Ci rozwalić drzwiczki? – dał ultimatum, mechanik.
- Dobrze przyprowadź ich - odparł spokojnie murzyn – Spotkamy się przy drzwiach. Ok?
- Mam nadzieję, że nie zmusisz mnie do ich wywarzenia, albo przestrzelenia zamku przez policjanta - odpowiedział grobowym głosem, po czym ruszył po resztę.
Klucha tylko w milczeniu pokręcił głową.

Strode pobiegł w kierunku, w którym widział ostatnio ludzi. Tych przy drugim wyjściu. Biegł tak szybko, jakby goniło go stado diabłów, nie miał zaufania do czarnucha i bez wywarzania drzwi, raczej się nie obejdzie. Po prostu skądś to wiedział. Mimo wszystko szybko dobiegł do drugiego wyjścia, były tam trzy osoby. Policjant, załzawiony czarnoskóry i przerażona zaistniałą sytuacją kobieta. Strode nie mając zbytnio nic do stracenia, wpadł pomiędzy nich, wyciągając ręce. Od razu podał swoje imię i nazwisko, oraz stopień wojskowy którego się dosłużył. To zawsze działało na funkcjonariuszy, zresztą choć trochę powinno go pohamować. Następnie co zrobił, to szybko i bez zająknięcia powiedział kogo spotkał i co mu powiedział.
- Stójcie! Stony Strode, Kapitan II pułku Rengersów, stójcie! W galerii handlowej spotkałem przerażonego człowieka, twierdzącego że w tym metrze jest jakiś seryjny zabójca. Gość twierdzi że ma bezpieczną kryjówkę, a więc zbierzmy resztę i poczekajmy tam, później dacie upust swoim samczym popędom – spojrzał jednoznacznie na obu zebranych, a potem wyrozumiale na dziewczynę, lecz szybko wrócił do dokładniejszej opowieści, co powiedział mi Tim Bradley i zaraz potem zaproponował, aby pójść po resztę towarzyszy na peron.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline