Na te słowa starzec w pierwszej chwili szerzej otworzył oczy w wyrazie szczerego i bezbrzeżnego wprost zdumienia. Później groźnie zmarszczył brwi i coś zaczął mamrotać pod nosem, aż w końcu... Wybuchł śmiechem. Śmiał się głośno i donośnie, młodzieńczo.
- Na Światłość i Czas! - rzekł ocierając łzy ciurkiem spływające mu z oczu. - Teraz rozumiem czemu nasi wspólni przyjaciele prosili bym Wam to przekazał. Poprzez czas i przestrzeń, poprzez ciemność i zło... - Przez jego twarz przemknął cień lecz po chwili znikł. - Przybyłem do Was z... - Uśmiechnął się chytrze i mrugnął do Was wesoło. - Z prezentami!
Sięgnął po swój wymięty, zielony kapelusz i wsadził doń rękę. O dziwo kapelusz był niewielkich rozmiarów, lecz starcowi udało się doń wsadzić ramię po łokieć. Gmerał we wnętrzu kapelusza przygryzając język. Aż w końcu krzyknął:
- Mam!
Po czym wyciągnął z małego kapelusza dużą, trójkątną tarczę o poznaczonej licznymi rysami powierzchni. Na tarczy wymalowano pikującego w morską toń sokoła. Wokół wizerunku sokoła widać było jakieś ledwie widoczne znaki, lecz tych żadne z Was odczytać nie potrafiło. Starzec wyciągnął tarczę w kierunku do Ravera i rzekł:
- Ravere uth... - Zachichotał zakrywając sobie usta dłonią. - Fizban ty stary głupcze, znów mówisz zbyt wiele. A co to ja miałem? A tak! Ravere, w przeszłości znajdziesz siłę, potrzebną w teraźniejszości, która da nam przyszłość. Podążaj za tym co na tarczy!
Nim osłupiały Ravere zdołał cokolwiek powiedzieć lub zrobić, stary czarodziej chichocząc podszedł do Trzmiela.
- Dla Ciebie Degary, mam towarzysza, który rozświetli drogę w ciemności. - To mówiąc nadstawił kapelusz jakby oczekując, że coś z niego wyjdzie. Tyle, że minęła dłuższa chwila, ale nic wyjść nie chciało. - No wyłaź! - Krzyknął mag wprost do kapelusza. - Cóż to za zachowanie? Twój ojciec nigdy by tak nie postąpił! Jestem szczerze zawstydzony twoją postawą! Że co? Że jak mnie nazwałeś? Ty niewydarzony płomyku łojowej świecy! - Mag ponownie wsadził dłoń do kapelusza i zaczął nim szarpać. - Już ja ci pokarzę starego sklerotyka! - W końcu wyrwał dłoń z wnętrza nakrycia głowy, a w niej coś bardzo jasno połyskiwało. Po chwili z dłoni Fizbana wyfrunęła niewielka kula światła, która pulsowała w sposób znamionujący irytację.
- Wybaczcie jego zachowanie - rzekł Fizban rozcierając dłoń. - Jest jeszcze bardzo płochy i młody jak na ognika. No i jest twój - rzekł do Trzmiela i było w tych słowach coś niezwykłego, co sprawiło, że Degary począł dziwną więź z tą kulką światła.
Ognik począł w latać wokół młodego czarodzieja, jakby go chciał obejrzeć ze wszystkich stron. Ale Fizban już tego nie widział, podszedł do Amarys i nachylił się lekko nad nią i szepnął:
- Pewien szczur, z którym jestem, na swoje nieszczęście, spokrewniony prosił mnie bym Ci to dał. - W dłoni czarodzieja pojawił się złoty pierścionek. Wokół prostej obrączki jubiler wyjątkowej biegłości umieścił maleńkiego, złotego smoka wykonanego z niezwykłą dbałością o szczegóły. - Nigdy nie potrafiłem odmówić temu podstępnemu szczurowi, zawsze miałem do niego słabość. Ten pierścień jest dla mnie niezwykle wprost cenny. Dbaj o niego proszę i pamiętaj o nim w godzinie największej próby.
Starzec zamknął dłoń Amy na pierścionku i podszedł do stojącego niepewnie Aglahada. Długo i wnikliwie mu się przyglądał, aż w końcu rzekł:
- Jest w Tobie chłopcze coś, czego nie rozumiem. - Kilkakrotnie pogładził swą zmierzwioną brodę. - A niewiele jest rzeczy w świecie, o których mogę to powiedzieć. - Przez chwilę na twarzy starca odmalowało się coś, co można by nazwać niepokojem, lecz po chwili znikło pod kojącym uśmiechem. - Ale i tak w Ciebie wierzę. A tu masz coś co zostawił mi pewien kender. Wiesz, twierdził że już mu to nie potrzebne. - W dłoni starca pojawił się nóż. Wyglądał jak najzwyklejszy wprost kozik o wysłużonej, rogowej rękojeści. - Trochę liche to ostrze. - Fizban dotknął palcem czubka ostrza i jęknąwszy wsunął palec do ust. - Ale wciąż ostre! Powinno się nadać... Przynajmniej na króliki - rzekł i zaśmiał się z cicha jakby z tylko sobie znanego żartu.
- To tyle! - Czarodziej wsadził swój sfatygowany kapelusz na głowę. - Na mnie już pora.
- Ja też nie rozumiem, ale dziękuję za prezent - odpowiedział Aglahad patrząc się na starca. - Nim jednak odejdziesz powiedz nam co kryje się przed nami.
- Przyszłość - rzekł staruszek i mrugnął przy tym znacząco.
- Przyszłość... niech i tak będzie - odpowiedział Aglahad.
__________________ "Co będziemy dzisiaj robić Sarumanie?"
"To co zwykle Pinki - podbijać świat..." by Marrrt |