Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2011, 18:51   #13
xDorota
 
xDorota's Avatar
 
Reputacja: 1 xDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumny
Wreszcie dotarli do Stonebridge, ale pojawienie się w tym miejscu wcale nie przyniosło im radości. Raczej dodało więcej zmartwień. Wyglądało jakby dopiero co przetoczyła się tu jakaś bitwa. Dookoła leżały trupy. Darica nigdy w życiu nie widziała tylu martwych ludzi naraz. Ale co ich zabiło? Nigdzie nie było widać wrogich żołnierzy. Przechodziła między zwłokami otoczona martwą ciszą. Patrzyła na wykrzywione w bólu bądź pełne zaskoczenia twarze . Okropny widok. Wtem rozpoznała jednego z poległych. Wspomnienie przeleciały jej przez głowę. To był Ringo Berunkill - znajomy ojca. Dawno temu wpadał czasem do nich na herbatę. Pamiętała jego długie rozmowy z rodzicem. -”Co on tutaj robił? I od kiedy był najemnikiem? Przecież... A nie! Chwila. Nie ma tatuażu skrzyżowanych toporów, choć ma ich mundur”- myślała zdziwiona. Zauważyła też, że miał miecz zakonu. -”czyżby niedawno odbyło się tu starcie Zakonu z … ze Zgromadzeniem zapewne, bo z kimże by innym. Na pewno oni nasłali na nich najemników.”-
- Zauważyliście, że część zmarłych to nie najemnicy, ale Rycerze Zakonu? Znowu im się nudzi wraz ze Zgromadzeniem, więc się zabijają nawzajem? - powiedziała w stronę towarzyszy. - Dziwne tylko, że wszyscy są w mundurach najemników. Czyżby to miała być jakaś zasadzka ze strony Zakonu?

Cóż za piękna niespodzianka. Dotarli do celu, a znaleźli tylko ogrom trupów. Jeden plus, że to niebyły żywe trupy tworzone przez nekromantów. Sai przechadzał się między ciałami, szukając czegoś ciekawego. Może i nawet jakiejś broni dla siebie. Chciał już sobie to darować i dostrzegł coś dziwnego. Napis runiczny. Na początku przykucnął przy tym napisie i próbował go odczytać, jakby w ogóle była na to jakaś szansa. Jednak szybko zrozumiał, że bez pomocy kogo z grupy, nie da sobie rady. Rozejrzał się, aby sprawdzić, gdzie każdy był. Najlepiej byłoby chyba zawołać Azraela, który wszystko wiedział. Jednak nie był on lubiany przez wilkołaka. Więc pozostało zapytać wszystkich, czy znają się na takim piśmie.
- Zna ktoś pismo runiczne? - zawołał do pozostałych i czekał na jakąkolwiek odpowiedź.

Cała ta podróż bardzo zmęczyła bożka. Co jak co, ale wcześniej jako świadomość przebycie, tysięcy kilometrów, nie stanowiło problemów. A Teraz ? Nogi go bolały jak jasna cholera. Nie okazywał tego, ale był wręcz wycieńczony. Na dodatek Ci głupi chłopi, którzy cały czas namawiali ich do powrotu, oraz Gabryel który wyrażał się w kwestiach, których nie miał bladego pojęcia, starając się “okazać” mądrzejszym. Istota podejrzewa że On starałby się wmówić ludzią, że to mężczyźni rodzą, chociaż każdy wie że jest innaczej. taka podstawa wręcz go irytowała, ale nic nie mówił - niechciał pogarszać atmosfery w obozie, gdyż i tak nie była za ciekawa. Poza Tym, przysiągł sobie, że nieda się już szantarzować jego “sposobem w końcu i On także miał na niego. Ale niechciał walczyć, wpierw chciał odzyskać swój piedestał, a możliwe jest to jedynie na dwa sposoby, albo inni przyjmą go na powrót, albo zabije ich. Ale mimo wszystko, byli jego rodziną, nie chciał się ich pozbywać, dlatego stara się naprawić własną renome. Być może jest to syzyfowa praca, ale jednak ma jakiś cel.

Kiedy jednak ruszyli w stronę ruin, coś go cały czas męczyło, nie potrafił opisać swoich odczuć,w końcu nie przywykł do nich. I tym razem okazały się prawdziwe, nastali na teren wielkiej bitwy, niemalże rzezi. Co prawda ta nie zrobiła na nim szczególnego wrażenia, przez fakt tego, że ludzie wyrzynają się na wzajem, Być może dlatego ma taki sentyment do elfów ? W końcu Ci pozostali jedynymi prawdziwymi sługami. Reszta, stara się wyznawać jakieś wymysły... Ah. Ciężki los boga - Uśmiechnął się w myślach. Chociaż ciężko było mu przyznać, to jednak ludzie zaczęli mu fascynować mimo swojego “ograniczenia” byli w stanie osiągnąć naprawdę wiele. Co Było bardzo pozytywną rzeczą Z jego wielce “głębokich” refleksji, wyrwało go stwierdzenie czarodziejki.
- Być może są to rycerze, ale czy to różnica ? To że zabijają się jak głupcy Dają się ponieść chwili, oraz marzeniu bohaterstwa i tyle z nich zostaje... Niedługo robactwo się nimi zaopiekuje, chyba że macie zamiar każdego chować - Zapytał złośliwie
- Co Jak co, ludzie przywykli do chowania zmarłych, prawda ? - Jedno ciało, które ujrzał bożek, miało otwarte oczy, ten wówczas podszedł dań, uklęknął, spojrzał mu głęboko w jego martwe puste, poczym. wtedy to delikatnie przymknął Je.
Wtedy, to usłyszał pytanie Wilczka.
- Zależy z której jest epoki... Kilka ostatnich wieków przespałem. Niech no spojrze... Czekaj ! - Rzucił szybko
- Chyba że ma to zrobić, nasz wspaniały lider, który to może zastąpić każdego z nas, a my służymy mu jeno po to, by nieść jego towary, i chwilowo uświadomić go, że jest tylko istotą żywą ? - Po tych słowach, roześmiał się głośno

Bożek już wiedział, że napis na runie to zaklęcie ze szkoły magii wiatru. “ Aero Das Locatum”-Taka była jego formuła. Nie miał pojęcia jaki byłby efekt jego inkantacji. Sam pewno też nie potrafił go użyć.Potrzebny był mag wiatru. Ale zaraz! Przecież jest takowy w drużynie.

Azrael podszedl do Czarodziejki i przyjrzał się ciału.
-Faktycznie, mogę wyczuć energie setek, może nawet tysięcy istnień za barierą. Większość z nich umiera. Prawdopodobnie kolejne starcie moich pseudo-wyznawców jak i zgromadzenia. Wyczuwam też potężną energie.. prawdopodobnie upadły- Gabryjel zamyślił się widocznie.

- Ta cała sytuacja, zaczyna mnie wyraźnie denerwować. - Powiedział zdenerwowany.
- Odnośnie runy, tak, owszem jest to magia wiatru, więc może nasza młoda towarzyszka da radę zrobić z tego jakiś użytek ? Poza tym powiedz mi Jedno.. Aniele, jak się czujesz ? Poczyna denerwować mnie sytuacja że WY którzy NIC nie znaczycie na ziemi, która nie jest wasza, śmiecie odbierać ludziom świadomość oraz wolną wole. Poza Tym sądzę że kłamiesz. Powiedz nam lepiej odrazu, są jakieś rzeczy których nie potrafisz ? Po cholerę w ogóle Ci drużyna ? Chcesz mieć kilku przydupasów, których będziesz mógł “fascynować” swoją wszech potęgą ? - Widać było wyraźną irytacje, zachowaniem Anioła
- Jak śmiesz zwać ich swoimi wyznawcami ?! Jakim prawem, powiadam ! Może Ja wiele nie znaczę, jednak nie pozwolę na taką zuchwałość w stosunku do naszego życiowego działa, powiadam Ci że nie pozwolę. Obiecałem pomóc Ci w tej misji, tak też zrobie, a jesteśmy już blisko celu ! Albowiem umowa tyczyła się jedynie do dojścia do twojego świecidełka ! I żądam od Ciebie, jak tylko to uczynisz, opuszczenia naszego domu, nie należysz do tego świata... nie jesteś jego częścią, zakracasz na niebezpieczne tereny, doprowadzisz do zagłady ludzkość ! Chcesz tego ?! Radze więcej, dużo więcej wychwalać swoją pozycje, pod niebem, pod błękitem którego Panem nie jesteś ! Bierzesz odpowiedzialność nad każdym życiem ,stąpającym po tym globie, krzywdzisz tych ludzi, widzisz do czego doprowadzasz ? Dostrzegasz to ? Dostrzegasz to że ranisz mnie, oraz moich braci. Ranisz nas, przez fakt tego, że pod pryzmatem “dobra” zabijasz nas, każdego po kolei. Niszczysz naszą esencje, i nasz duch wygaśnie. Czy rozumiesz znaczenie moich słów ? Czy też własna pycha sprawiła że nie odróżniasz świadomości...? Żałosne... - Nerwowy oddech bożka uspokoił się, po czym odszedł kilka korków od grupy stając doń plecami, przyglądając się horyzontowi

-To nie ja uczyniłem ich moimi wyznawcami, oni wielbią moją osobę, a raczej mojego poprzednika opisanego w Bibli, jestem tu również po to aby objawić im, że nas nie cieszą mordy.-Mówił bardzo spokojnie.
-Po za tym, ja nie będę używał, a raczej ogranicze do minimu używania moich mocy. Zresztą możesz odejść. Z tobą czy bez Ciebie tam dojdziemy. Wiadomo będzie ciężej bez świetnego maga władającego elektrycznością. Ale jeśli robisz to tylko przez urazę do takiego 19 latka jak ja to twój błąd-Beznamiętnie wzruszył ramionami.

-Darico dasz radę to wypowiedzieć? Chodzi mi o runę.-Poprosił dziewczynę z uśmiechem.

Dziewczyna podeszła do zwłok mężczyzny z tajemniczą runą. Kucnęła i uważnie przyjrzała się jej z bliska. Pierwszy raz ją widziała, ale z jej przeczytaniem nie miałby najmniejszego problemu. Gorzej ze skutkiem tego zaklęcia - nie miała żadnego pojęcia, co spowoduje jego inkantacja. Mogła się jedynie domyślać - brzmienie kojarzyło jej się z powietrzem i miejscem... może przemiejscowieniem... Nie była pewna. Mogło znaczyć też zupełnie co innego. -”Czy jest sens ryzykować i je przeczytać? Może przywołać jakiś rodzaj broni czy zniszczenia, co na pewno przysłużyłoby się wojownikom. Ale równie dobrze mogła gwarantować obronę czy być podstawą do przeniesienia lub tysiąca innych rzeczy. I dlaczego tylko ten jeden wojownik jest oznaczony tą runą? Czyżby dowódca? Ale dowódców się nie oznacza na bitwy, by nie wystawiać ich na cel...”- spojrzała na twarz zabitego. Na szyi maił coś nietypowego. -”Znamię nekromanty!”- Zauważyła ze zdziwieniem.
- Odczytanie tej runy nie sprawi mi najmniejszego problemu, ale niestety nie znam zastosowania tego zaklęcia. Nie wiadomo czy przyniesie nam więcej szkody czy pożytku. Dodatkowo to nie był zwykły żołnierz - wskazała na jego szyję - patrzcie, to nekromanta. To ryzykujemy?

Azrael popatrzył na czarodziejke. Przemyślał chyba już setke scenariuszy, jaki skutek może przynieść użycie czaru zapisanego na runie.
-Wiesz, to może być nasza jedyna szansa na przejście przez Bariere, przynajmniej mam taką nadzieje.-Anioł gwałtownie złapał się za oko, a na jego twarzy był widoczny grymas bólu.-Zblizył się do czarodziejki.
-Decyzję, o jej użyciu podejmij sama.Ale pamiętaj..-Położył rękę którą przed chwilą trzymał na oczodole na ramieniu dziewczyny. Z jego prawego ślepa kapała powoli krew.-Jesteśmy tu z tobą, nie ma się czego obawiać.-Próbował się uśmiechnąć, ale średnio mu to wyszło z powodu bólu.Kontynuował dalej:
-Tak, czy inaczej musimy się pośpieszyć. Zaczyna się...- Ta wypowiedź była bardziej do niego samego jak do innych. Być może jak jego towarzysze zauważyli często mówił głośno swoje myśli.

- Co Ci się dzieje? - spytała widząc dziwne grymasy Archanioła, a chwilę potem krople krwi.
- O siebie się nie boję, zaklęcia zwykle są bezpieczne dla wypowiadających. Nie wiem tylko czy nie będzie miało jakiegoś negatywnego wpływu na was. Pomysł z barierą jest dość realny. - jeszcze raz przyjrzała się runie, tak by ją zapamiętać i w razie czego móc ją wykorzystać - Myślę, że warto spróbować, ale odsuńcie się ode mnie na wszelki wypadek. - odczekała chwilę i pełna ciekawości i lekkiego dreszczyku emocji, co też wywoła, powiedziała:
- Aero Das Locatum

Azrael wstał dość chwiejnie z obu oczodołów płyneła mu obecnie krew. Nie ruszy się z miejsca nawet gdy dziewczyna wypowiadała zaklęcie.
Gdy tylko inkantacja była zakończona w powietrzu coś zabrzyczało, pobliskie drzewa zaszumiały, zgromadzonym zdawało się nawet że ziemia się trzęsie. Przed darico intensywnie począł się kumulować wiatr. Ułożył się w coś na rodzaj miejsca, na prosty, krótki przedmiot. Być może jakaś dźwignia. Ale z kąd u licha oni mogli wziąść coś takiego.

Tego się nie spodziewała. Co prawda, ogólnie nie wiedziała czego się spodziewać, ale to jej nawet na myśl nie przyszło. -”Co to w ogóle jest?”- Stała zdumiona i wpatrywała się w dziwne zjawisko tuż przed nią. Uniosła rękę i lekko dotknęła skumulowanego powietrza. To było twarde, choć zdecydowanie na takie nie wyglądało. Przecież było prawie przezroczyste!
- Na tym spokojnie można coś położyć - rzekła do towarzyszy - Pewnie ktoś próbował wykorzystać to do transportu jakiejś szczególnej rzeczy. Chyba, że służyło to za stolik - dodała sarkastycznie. - Ciekawe czy człowieka też mogłoby zabrać? Cóż, chyba wolę nie próbować. Włożyłabym tu cokolwiek, ale myślę, że może to dać znać komuś, że się bawimy jego runą...

Azrael “pijańskim” krokiem podszedł do przed chwilą co uformowanej struktury. Przejechał po niej dłonią.
-A co jeżeli to jakiś przycisk, być może dźwignia. Może jakiś artefakt ją uaktywnia. Co o tym sądzisz?-Zapytał dziewczynę, puszczając do niej przy tym oczko.

- Może być to i dźwignia, ale po co dodatkowo umieszczać zabezpieczenia w zaklęciu? Co miałaby wywołać? - myślała na głos - Jeśli to był jakiś wyjątkowy przedmiot, który mieli znaleźć, to zapewne już go użyli. Chyba, że nie zdążyli lub... on nadal ma go przy sobie - szybko kucnęła i zaczęła z lekkim obrzydzeniem sprawdzać kieszenie trupa. Nic nie znalazła. Coś jej umykało. Potrzebne było coś małego i krótkiego... -” Czego oni mogli szukać... Runy nie przygotowywano bez konkretnego celu. Coś tu miało się znaleźć.”- Wodziła wzrokiem po okolicznej ziemi. Jej spojrzenie znowu padło na szyję zmarłego. Nekrmomanta. Kilku po drodze spotkali... Sztylet!”- przypomniała sobie - “A co jeśli oni wcale na nas nie czekali, by nas zabić, ale to my ich zaskoczyliśmy i przerwaliśmy wędrówkę? Ale czemu broń pojawiła się dopiero po śmierci nekromanty... i to jakiej efektywnej ”- myślał jednocześnie wyjmując sztylet
- A może potrzebowali tego? - powiedziała - Tylko jedno mnie gryzie, jeśli jedyną drogą na zdobycie sztyletu miał być wybuch, to kto niby miał go tu włożyć?

Gabryjel dokładnie przeanalizował informacje zebrane dotychczas jak i słowa Darici. Postanowił też podzielić się z dziewczyną tym co obmyślił.
-To fakt ten sztylet to może być to, nie dowiemy się póki nie spróbojemy. Prawdopodobnie tamten nekromanta-pułapka miał go komuś przekazać, iż mu się nie udało my go mamy. Nie ma w nim nakumulowanej żadnej energi, więc nie powinna to być żadna pułapka....-Azrael znów zaczął się dziwnie zachowywać, natychamistowo łapał się za czoło. Pocił się ponad normę coś było nie tak. Raz czy dwa wyszeptał czyjeś imię : Satanel.
-Musimy się śpieszyć, nie chcę cię poganiać z decyzją, ale sytuacja nie jest różowa.-Powiedział z uśmiechem do dziewczyny.

Azrael zachowywał się jakoś dziwnie. Co mu dolegało? Gdyby nie fakt, ze gonił ich czas dziewczyna wypytałaby go porządnie. Skoro zaczęła to zaklęcie, to spróbuje je dokończyć. Raz się żyje...
- Mam nadzieję, że nie czeka nas kolejny wybuch - dodała - jak już zaryzykowaliśmy, to nie ma co się nagle zastanawiać nad przerywaniem. - Włożyła sztylet w dziwny otwór i czekała w napięciu na efekt.

Ostrze gwałtownie się rozgrzało, zawisło kilka stóp nad ziemią. Wiatry tworzące jakoby piedestał poczeły się kłębić wkoło niego. Okolicę zapełnił nieprzyjemny ledwo słyszalny pisk.. Klinga spadła kilka sekund potem chłodna na ziemię, obecnie bardziej przypominała miecz, na ostrzu pojawiły się runy.
W oddali bariera zaczeła się kruszyć jak szkło w miejscu gdzie znajdowała się niegdyś brama do stolicy Albionu Stonebridge.

To było niesamowite! Powiew magii - jak ona to kochała. Z iskrami w oczach obserwowała wszystko co się dzieje. Pisk lekko drażnił jej uszy, ale dopełniał całości. Kiedy u jej stóp wylądował miecz, bez wahania go podniosła.Obróciła go w ręce i przyjrzała mu się uważnie - zwłaszcza runom znajdującym się na ostrzu.
- Ostrze Czterech Wiatrów - odczytała nie wierząc własnym oczom. Brała je za legendę! A ono istniało naprawdę! Co za szczęście, że się natknęli właśnie na tę runę. Radośnie się uśmiechnęła jednocześnie pełna zdumienia.
- To wspaniałe znalezisko! Aż nie mogę uwierzyć, że trzymam je w rękach. Dzięki niemu moja magia będzie o wiele potężniejsza.
Dziewczynie aż chciało się tańczyć z radości i podekscytowania. Lepszego daru losu chyba nie mogła sobie wymarzyć. Akurat teraz to ostrze bardzo się jej przyda.
 
xDorota jest offline