Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2011, 19:10   #115
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Dziękuję bardzo - powiedział Rav, gdy czarodziej obdarował już wszystkich. Rozumiał z całej sytuacji mniej więcej tyle, co Aglahad. I zapewne pozostali członkowie drużyny. Co prawda można było do tego podejść w całkiem normalny sposób. Tarcza była stara, czyli była przeszłością. Jeśli jej umiejętnie użyje, by zadbać o własną skórę, to dożyje przyszłości. Tylko co oznaczało to, że ma podążać za sokołem? A może chodziło o morze?

Zając. To było pierwsze skojarzenie Degarego. Przynajmniej zanim Fizban wypowiedział sakramentalne „jest Twój”. Świetlik był mały i poruszał się strasznie szybko. I tak dziwnie czmychająco. Młody mag nie mógł oderwać od niego wzroku przez dobrych kilka sekund. A i ta kulka światła zdawała się bacznie mu przypatrywać choć oczu przecież mieć nie mogła. I co to było to dziwne wrażenie? Aaaaaaa!!! Co się stało??? Jakby ktoś przysłuchiwał się jego myślom! Ten świetlik…

Trzymająca pierścionek Amy drżała na całym ciele, stojąc z otwartymi ustami. Była pięknym przykładem tego, jak wygląda człowiek któremu opadła szczęka. Słysząc podziękowania chłopców próbowała również coś wykrztusić, tyle że niesporo jej to szło.
- Ale jak... ale szczu... ale bó... ale ja... my nie... znaczy... - jąkała się, nie śmiąc spojrzeć Fizbanowi w oczy, a serce trzepotało jej w piersiach. Złoty skarb mocno ściskała obu w dłoniach. To zdecydowanie przekraczało jej pojmowanie. W końcu zebrała się w sobie i wrzasnęła: DZIĘKUJEMY BARDZO!!, po czym ukłoniła się tak zamaszyście i nisko, że omal nie wyrżnęła czołem w ziemie. - U... uuuukłońcie się!! - syknęła ponaglająco do towarzyszy, szarpiąc najbliższego za rękę. - Szybko!!
Szarpnięty Rav, bo to na niego przypadła ta przyjemność, oderwał oczy od tarczy. Spojrzał nieco zdumiony na Amy. W końcu podziękował, czego przyjaciółka zdaje się nie słyszała, zajęta oglądanie swego prezentu. Ukłonił się jednak, co prawda nie tak czołobitnie jak dziewczyna.

- Ale jak to? – spytał w końcu Degary, choć chyba pytanie to nie było skierowane do Fizbana. Świetlik uspokoił się i zawisł na chwilę nieruchomo w powietrzu. Najwyżej pół metra przed twarzą Degarego. Młody mag wyciągnął w jego kierunku dłoń, ale po chwili szybko zabrał i spojrzał pytająco na Fizbana – Znaczy, tak. Dziękujemy – Ukłonił się w ślad za Amy i Ravem – Ale nie rozumiem…
- Nie musisz - rzekł starzec uśmiechając się ciepło. - Nie teraz, jeszcze nie. Nastały ciężkie czasy i musimy sobie pomagać, jeśli chcemy przetrwać, prawda? Mój czas tutaj się skończył. Nie traćcie nadziei!
A gdy powiedział te słowa po prostu znikł. Ot tak i po prostu. Został po nim jedynie opadający powoli na ziemię, zielony kapelusz. Nim jednak zdołaliście coś zrobić lub powiedzieć z pustki wyłoniła się dłoń, która schwyciła kapelusz, pomachała wszystkim i zniknęła. Tym razem na dobre.

- A... - Rav z wrażenia zapomniał, o co chciał spytać. Co prawda i tak nie bardzo miał kogo. Rozejrzał się dokoła jakby chciał sprawdzić, czy czarodziej nie chowa się gdzieś w okolicy. Napotkał tylko pełne zaskoczenia twarze swych towarzyszy. - Jak on to zrobił? - zapytał, bardziej siebie, niż Degary'ego.
Zamrugał i potrząsnął głową, ale maga jak nie było, tak nie było. Tylko ciężka tarcza w dłoni świadczyła o tym, że Fizban nie był złudzeniem.
- No, no... - Rav stale był pod wrażeniem. - Idziemy? - spytał, bo rozsądek w końcu zaczął upominać się o swoje prawa. - Jak się spóźnimy...
- To drogę w góry będziemy musieli pokonać na własnych nogach - dokończył Algahad, uśmiechając się przy tym do Rava.
Rav odpowiedział uśmiechem.
- No dalej, ruszać się, ruszać! - zwrócił się do Amy i Degary'ego. - Zasnęliście, czy w kamień was zamieniło? Musimy się zbierać...
- Chyba nie spodziewacie się, że mości Fizban pojawi się ponownie i zaproponuje nam teleportację w Góry? - zaśmiał się Aglahad. Spotkanie starca, jego prezenty oraz to co powiedział sprawiło, że był w wyjątkowo dobrym humorze. - Droga wiedzie w przód i w przód, choć się zaczęła tuż za progiem i w dal przede mną mknie na wschód - zaśpiewał Algahad i ruszył w stronę mostu.
Rav klepnął po ramieniu Amy i Degary'ego, a potem ruszył za Aglahadem.
 
Kerm jest offline