Barutz z ciekawością młodzieńca podszedł nad skraj krateru i zajrzał do środka. Jeśli w nim, albo w zasięgu wzroku nie było nic ciekawego to po prostu ruszył w dalszą drogę
Poza nawałami różnych rozwalonych materiałow, i różnej maści brudu nie było tam nic ciekawego. Chwilę potem młody Nekromanta szedł głównym traktem w stronę Stonebridge. Co jakiś czas mijał emigrujących z tamtąd mieszkańców którzy odradzali mu dalszej podróży. Gdy jednak był już w jego zasięgu wzroku mur Stonebridge, cały dziurawy jak ser szwajcarski. Zaintrygowała go wznosząca się Nań bariera. Ogromna. Wiedzał, iż takie dzieło wymagało przeogromnej energi magicznej, oraz artefaktu służącemu katalizacji jej. W rowach po obu stronach drogi ujrzał masę ciał ubranych w najemnicze uniformy. W oddali ujrzał też 4 postaci, jedną z nich rozpoznał był to wilkołak który nie tak dawno niósł go podczas pościgu inkwizycji.
-Dobra, ktoś mi wytłumaczy co się to, do stu diabłów, dzieje?- odezwał się Nekromanta dołączając do grupki. Nagle się zorientował, że wśród nich jest anioł
-Oj, wybacz te diabły...
Mimo wcześniejszej “dyskusji” z Aniołem, istota widocznie była za fascynowana wydarzeniami które nastąpiły później. Z Pewną “płomieniem” w oczach przyglądał się całej sytuacji, nie spodziewał się takiej energii, którą na dodatek byli w stanie stworzyć ludzie. Co jak co, jeśli to co mówiła kobieta jest prawdą... Musi przerwać swoje lekkie “zaczepki” w jej stronę. Co jak co, ale jego duma ucierpiała by stanowczo jeśli... Pobiła by go kobieta... I to... -” Oj Losie, dlaczego doprowadzasz mnie do takiej sytuacji ? Jakim przeklętym prawem, chcesz stworzyć powtórkę z przeszłości.... Dobrze, dobrze obiecuje że to się zmieni.... Ale po prostu, muszę wrócić do siebie...”- Ostatnie godziny, widocznie wpłynęły na sposób rozumowania bożka, przekonał się w kilku kwestiach, a co niektóre pozmieniał. Aż wreszcie usłyszał głos
- Powiedz mi Aniołku, że nie jest to kolejna osoba, która ma dołączyć do naszej “drużyny” Mimo wszystko, ograniczono mnie do roli kucharza.... - Powiedział nieco podirytowany
- Wędrowcze, szukasz tutaj czegoś ? Jeśli nie, idź, wracaj do domu i nie plącz nam się pod nogami. Nie napotkałeś tych wszystkich “denerwujących” wieśniaków po drodze ? Jeśli tak, to po co pchasz się w miejsca, które powinny zostać zapomniane ? - Przemówił, zmęczony sytuacją
Sai nic nie mówiąc, obserwował wszystko, co się działo. Przynajmniej do czegoś się tutaj przydał. Znalazł runę, a nie wiadomo, czy oni by ją dostrzegli. Zresztą, to go jakoś specjalnie nie obchodziło. Już się miał odezwać, ale wyczuł czyjąś obecności w następnej chwili usłyszał znajomy głos.
- A Ty tu czego? Chcesz się odwdzięczyć za uratowanie życia, czy co? - zapytał, gdy Pan X skończył mówić.
-Nie miałem pojęcia, że tu będziesz. Z resztą bym sobie prawdopodobnie poradził. Zaraz obok był cmentarz. Tam byliby na moim terenie. Mnie i tych dwóch panów...- wskazał za plecy na wojownika w pełnej zbroi płytowej z zamkniętym hełmem oraz jakiegoś rodzaju spalonego, jeszcze dymiącego, zombiaka z rękami wyłamanymi z tyłu i zamkniętymi po łokcie w jakiegoś rodzaju stalowym pudle, czy sarkofagu. Jednak nie śmierdział płonącym mięsem, a ogniskiem. Co było dosyć dziwne.`
//grafika przedstawia tylko pozycję i ubiór
-... przywiodły moje własne interesy. A teraz widzę, że coś się popieprzyło od kiedy ostatnio odwiedzałem Kamienny Most. Nie mam pojęcia czemu miałbym się do was przyłączać. Wątpię byście mieli na pieńku z nekromantami, a ja celuję właśnie w nich. Podszedłem jedynie zaciągnąć języka. Mogę liczyć na tę pomoc?