Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2011, 10:37   #116
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Nie do wiary! Amarys po prostu zatkało na bezczelne zachowanie Aglahada. Jak można tak się odnosić do spotkania z bo... bo... z Bogiem!? Zanim jednak zdążyła się ogarnąć i zwymyślać ich na czym świat stoi, Rav i jego "syn" ruszyli już w drogę. A może to i dobrze? I tak by jej nie uwierzyli... Z czułością pogładziła wiszący jej na szyi symbol Habbakuka i z pietyzmem nawlekła na łańcuszek boski podarek. Złoto zadzwoniło o srebro, układając się wokół szyi feniksa jak kosztowna kolia. Cicho zmówiła modlitwę do swego patrona, z wdzięcznością dziękując za przysłaną pomoc. Gdyby tylko mogła przekonać towarzyszy, że roztacza się nad nimi nadludzka opieka i sprawić, by i oni czuli nad sobą tą ciepłą, ochronną dłoń... Wiedziała jednak, że będzie to bardzo trudne, nie tylko z powodu tragicznego zniszczenia Domu. Rav był z natury sceptyczny, a Aglahad... to tylko przekorny dzieciak. Jedynie w Trzmielu nadzieja... Amy uśmiechnęła się ciepło widząc jaką radość sprawił mu ten śmieszny, przerośnięty świetlik. Chłopak chyba w końcu poczuł się wyjątkowy...

...Choć nadal podchodził do tego z typową dla siebie trzmielową niepewnością. Mimo klepnięcia po plecach cały czas zezował z lekkim niedowierzaniem to na świetlika, to znów na kilka rzecznych otoczaków, na których jeszcze przed chwilą stał Fizban.
- Zostawił nam to wszystko i… najzwyczajniej w świecie zniknął! – oznajmił w końcu z niemałym podziwem w głosie. Zwracał się tym samym po części do siebie, a po części do Amy, która jeszcze nie ruszyła za chłopakami. Znów obejrzał się na świetlika. Ten zrobił jeszcze jedno kółko wokół maga i poleciał błyskawicznie za oddalającym się Ravere. Zatrzymał się jednak gdy Trzmiel się nie ruszył. Mimo, że świetlik był tylko kulką bladożółtego świata, młody mag dałby sobie głowę uciąć, że wyglądał jakby chciał powiedzieć. „No co jest? Idziesz? Mieliśmy chyba w jakieś góry iść…” – A ja w dodatku nie umiem ani słowa po… świetlikowemu?
Świetlik pożałował teraz, że nie umie wzdychać z politowaniem.
- No bo niby skąd mam umieć?! – odmruknął mu mag.
Świetlista kulka bez dwóch zdań zamrugała oczami. Trzmiel dopiero po chwili załapał.
- A… – zaczął z coraz większa fascynacją patrząc na swojego nowego przyjaciela. Bezgraniczny uśmiech rozpromienił jego bladą buzię. – Amy… Uszczypnij mnie proszę. Nie wiem, czy śnię, a jeśli nie to czy w to wierzę, ale… MAM CHOWAŃCA!!! To dopiero są czary!
- Mhm! - dziewczyna pokiwała radośnie głową.

Świetlik za to pokręcił "głową" i z lekką irytacją udał, że się odwraca i leci za chłopakami. Oczywiście zaraz się zatrzymał, a barwa jego światła jakby lekko się zaczerwieniła.
- Prawdziwy chowaniec, Amy! – rzekł już spokojniej Degary i spojrzał na kapłankę. – Skąd ten Fizban miał w ogóle taki pomysł. I kim on…?
Potrzebował chwili by rozgryźć co kryje się za jej znaczącym spojrzeniem. Przyjaciel szczura… Amy w piwnicach Domu… Zimira…
Niee… to przecież niemożliwe – w jego oczach jednak słowa te nie znajdywały potwierdzenia – Nie? Powiedz, że to niemożliwe…
- Możliwe! - niebotycznie szczęśliwa Amy chwyciła Trzmiela za rękę i ścisnęła ją mocno. Degary zrozumiał! Nie musiała nic mówić, tłumaczyć! - Nie pamiętasz, nie czytałeś... - poniewczasie zreflektowała się, że w przeciwieństwie do niej chłopak mógł nie mieć tyle czasu na swobodną i bezcelową lekturę w bibliotece. Trudno; ciągnęła dalej. - ...o... - tu rozejrzała się szybko i odruchowo ściszyła głos - Bohaterach Lancy?! Opowieści o nich mówią, że pomagał im sam PALADINE!, ukryty w ciele tajemniczego, roztargnionego starca - szeptała z przejęciem, potrząsając dłonią chłopaka. - I waleczny kender też tam z nimi był; pewnie to jego sztylet dostał Aglahad! - spojrzała za oddalającymi się towarzyszami i posmutniała.
Martwi mnie to, co powiedział o Aglahadzie. Myślisz, że wpływ Cienia jest większy niż sądzimy?
- widać było, że młoda kapłanka bardzo potrzebuje, by Degary zaprzeczył. Na usta cisnęło jej się jeszcze jedno, raczej retoryczne pytanie: kto mógłby zaciemnić oczy boga?!

- Amy! Degary! - głoś Rava, który opierał się o kamienną poręcz mostka i spoglądał w ich stronę przerwał rozmowę. - Siły wam odjęło czy co? Chodźcie wreszcie! Rozmawiać możecie po drodze.
- Żeby mały świetlik był mądrzejszy, niż dwoje dorosłych niby ludzi - mruknął do siebie, widząc, że latające światełko poleciało naprzód, w przeciwieństwie do tamtej dwójki. Amy wywróciła oczami i pociągnęła Trzmiela na trakt.

- Paladine - powtórzył Degary ruszając za kapłanką i raz jeszcze obejrzał się na miejsce gdzie widzieli Fizbana po raz ostatni. Rzeczywiście wstyd przyznać, ale nie czytał tych legend. Później będziesz miał na to czas. Jak widać później to legendy same ich w siebie wciągnęły - to by kurczę właściwie wszystko tłumaczyło. Nooo... Znaczy te prezenty. Wiedział co dla kogo przeznaczone i zdawał się znać nas lepiej niż my sami... poza Aglahadem oczywiście - dodał z uśmiechem. Dopiero szybki rzut oka na strapioną minę Amarys uzmysłowił mu, że dziewczyna oczekiwała czegoś zdecydowanie bardziej... pewnego - Nieee. No co ty? Aglahad po prostu zawsze robi wszystko na odwrót niż każdy inny. I ani ojciec Edrin, ani Cień, ani jak widać nawet... Paladine nic na to nie poradzą. No spójrz. Gdyby coś z nim było nie tak, to by nam przecież nie powiedział o tym co zaszło gdy się rozdzieliliśmy. Chyba... - zawahał się przez chwilę - żadne z nas by nie powiedziało. A on tak. Jeśli go o coś podejrzewam to chyba tylko o to, że potrafi wydać na bazarze więcej niż ma, na rzeczy warte więcej niż wydał i na koniec jeszcze coś mu zostaje.
Paladine - jeszcze raz cicho szepnął. Góry od razu wydały się bliższe, a wyprawa mniej straszna. Nie byli sami.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 09-08-2011 o 14:06.
Sayane jest offline