Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2011, 16:32   #23
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Walka skończyła się w samą porę, ciężko ranny Draugdin wymagał natychmiastowej opieki. Erik szybko podbiegł do genasi i zajął się jego ranami. Kapłan ocenił stan pacjenta: mag miecza miał sporo szczęścia, ugryzienia szczurów wyglądały na czyste, nie wdarły się żadne infekcji. Erik rozpoczął nucić modlitwy leczące, a rany genasi powoli się zasklepiały, ale nie tylko on potrzebował pomocy. Parę innych osób również zostało rannych i potrzebowało pomocy, choć nie tak nagłej. Erik będzie raczej mocno zajęty w przeciągu najbliższej godziny.

-Wszyscy cali?- Theodor rozejrzał się po zebranych. –Gdzie Tabor?.

-Widziałem jak wybiegł na zewnątrz gdy nieumarli ponownie powstali…- odpowiedział mu Erik wciąż zajmujący się Draugdinem.

- Pójdę sprawdzić czy nic mu nie jest.- czarodziej skrzywił się na twarzy i ruszył w stronę wyjścia.

-Idę z tobą. Oby nie uciekł za daleko. – dodał szybko Alukard.

Ci, którzy zostali mogli się lepiej przyjrzeć komnacie i korytarzom krypty. Theodor zostawił im parę świateł, gdyż bez ognia i wody w komnacie panował mrok. W komnacie z sadzawką oprócz sadzawki… cóż nie było nic innego. Niespodzianka czekała jednak wewnątrz niej, w środku leżał skulony człowiek, był przesiąknięty wodą i… martwy. Słona woda zakonserwowała jego ciało niemal doskonale więc na początku mogliście się pomylić co do jego stanu, jednak kiedy przyjrzeć się jego twarzy można było zauważyć, trupie, białe oczy, poza tym miał liczne rany po ugryzieniach na ciele. Domyśliliście się co go spotkało – uruchomił pułapkę, drogę miał odciętą, więc skoczył do wody. Mógł w niej nawet stać godzinami, nieumarli nie podchodzili zbyt blisko wody, z drugiej strony nie znikali. Uwięziony, choć bezpieczny, w końcu albo umarł z głodu, albo z wyziębienia, albo na skutek odniesionych ran. I choć los jego był tragiczny to nie mogliście się oprzeć pokusie żeby w duchu nie uznać go za idiotę, wolność miał na wyciągnięcie ręki, wystarczyło tylko pociągnąć za dźwignię…

Był młody, miał może z 20 lat kiedy zmarł. W ręku trzymał jakiś przedmiot. Wyglądał jak złoty dysk z jakąś runą wybitą na jego powierzchni.



Była to runa życia, a przedmiot ten był Świętym Znakiem Śmiertelności, potężnym magicznym świętym znakiem pozwalającym dużo skuteczniej walczyć z nieumarłymi. Mężczyzna musiał być kapłanem i miał nadzieję, że dzięki temu przedmiotowi uda mu się zdobyć sekrety krypty. Skórzana zbroja, którą nosił również była magiczna i miała go chronić przed atakami nieumarłych, co więcej była elfim dziełem, piękne zdobienia w kształcie liście i jeleni wciąż były widoczne, choć przemoczona skóra już nieco skurczyła się, mimo magii która ją chroniła.

Rozglądając się po komnacie zauważyliście coś jeszcze. W hordzie szczurów coś jakby błyszczało, podchodząc bliżej przedmiot nabierał kształtu – naszyjnik w kształcie serca obleczonego winoroślą wystawał z wnętrza jednego ze szczurów. Musiał go połknął za życia, albo po śmierci, odgryzając go komuś, może nawet martwemu kapłanowi.

Jedyne co jeszcze wartego uwagi zostało w komnacie to kolejne wzmocnione stalą drzwi w prawym dolnym rogu komnaty prowadzące prawdopodobnie do dalszej części krypty.

Elfi zombii nie miał przy sobie nic wartościowego, większość rzeczy została spalona. Resztki ubrania nie wyglądały na zdatne do użycia, jednak jedna rzecz została nie naruszona – buty. Skórzane, ze zdobieniami w kształcie chmur, mimo ognia i upływu czasu były nietknięte – znak, że były magiczne. Ściągnięcie ich łatwym nie było gdyż spalone mięśnie i mięso przykleiły się do skóry, i choć magia nie pozwalała butom się zniszczyć to nadal śmiertelnie mocno śmierdziały. Miał też przy sobie przypalony skórzany mieszek, który wyglądał jakby miał się zaraz rozlecieć – i rzeczywiście gdy tylko go dotknęliście pękł, a z wnętrza wysypały się monety, całe 200 sztuk złota!

Adrian idąc dalej natrafił na wyważone drzwi, te same które zapewne zombii wyważył próbując się tu dostać. Jednak to nie drzwi przykuły uwagę zabójcy, a to co za nimi. Komnata nie była zbyt duża, ani nie było w niej za wiele miejsca… większość zajęta była przez kości. Poszarzałe i pożółkłe, z resztkami mięsa i wyczyszczone przez szczury – każdy mógł znaleźć tam coś dla siebie. Mrok w komnacie rozświetlała potężna rzeźba jakiegoś demona pulsująca czerwonym światłem delikatnie oświetlającym pomieszczenie, nadając jemu złowieszczy wygląd.

Przed posągiem znajdował się ołtarz. Na nim jakaś księga, miska i świece, z daleko ciężko było się im przyjrzeć. Obok ołtarza stała skrzynia zdobiona demonicznymi podobiznami. Dopiero teraz zauważyłeś, że obok ołtarza znajdował się jakiś plecak oraz ślady zaschniętej krwi, to pewnie tam znajdowało się ciało, które stało się zombii. Leżał tam też spory długi miecz, który najwidoczniej zombii postanowił zignorować, czy to przez fakt że zombii nie myślą czy z jakiegoś innego powodu. I choć pokusa była wielka to już przy wejściu zauważył coś niepokojącego, niektóre kawałki mozaiki znajdowały się wyżej niż te które wcześniej widzieli, wytężając wzrok zauważył, że plecak, miecz i krew znajdują się właśnie na takim kawałku mozaiki – pułapki, komnata była ich pełna.

Co do Tabora to Theodor i Alukard znaleźli go przed wejście do krypty, skulonego i trzymającego mocno klejnot w obu dłoniach. Młodzieniec kołysał się na boki, wzrok swój koncentrował tylko i wyłącznie na klejnocie. Na policzkach widać był mokre pozostałości po łzach. Kiedy was zauważył przewrócił się na bok, wciąż mocno trzymając klejnot w jednej ręce, drugą się zasłaniał przed wami.

-Prroooszę… Nieee…. Nie chcęęęę… Nie zjadajcie mi mózgu, nie mogę… muszę ich ocalić…!- krzyczał jednocześnie płacząc.
 
Qumi jest offline