Kiti była pod wrażeniem tego, jak drużyna potrafiła przetrwać bez kleryka. Przynajmniej chwilowo. Wiadomo jak jest, jak jest kleryk to się marudzi ze źle leczy, ludzie umierają, kleryk umiera, a jak nie ma kleryka to wszyscy uważają co robią i jakoś idzie to wszystko lepiej. Tym razem nieco sknocili sprawę, nikt nie zostało prawda rany bo wywerna była ogłuszona, ale za to na polu walki wylądował rekin. Rekin. Rekin!? I opowiadaj tu teraz potomnym o heroicznych bitwach!
„I wtedy, gdy już miałem przebić gardło wierny ostrzem, z nieba runął żarłacz tygrysi i zmiażdżył balistę!....Nie, wcale nie ściemniam!!! Drzewo które z nami było chciało rzucić tym rekinem w wywernę ale nie trafiło i… ej…chłopaki, dokąd idziecie…!?”
Pomijała już że drużynę leczył wilk. Pomijała orka z łukiem o gabarytach wyrzutni rakiet. Maginię zalaną w trupa niemalże i póefla który przez większość czasu śmiał się sam do siebie. Tak poza tym i wspomnianym rekinem wszystko było mniej więcej okej. Tak mniej więcej. Przynajmniej udało się wciągnąć ludzi z drabinki na górę i już nie dyndali. Wywerna za to ocknęła się i znów siała popłoch wokół. Co by nie kusić losu używając kłopotliwych słów. Kiti mruknęła tylko pod nosem. Ktoś musiał wywołać diabła z lasu! Musiał, musiał, musiał, jakby mało było problemów wokół! Popatrzyła na rekina leżącego na baliście. A tak chciała z tego postrzelać! Ryba jednak nie zamierzała sobie nigdzie iść, pomimo błagalnego wzroku wilczycy. Kiti miała wątpliwości, czy atakowanie wywerny z wilczych kłów będzie dobrym pomysłem. Pewnie nie było. Wywerna miała o wiele większe zęby. A była na polu bitwy jedynym klerykiem zdaje się. Musiała się oszczędzać! Z drugiej strony nie przyszła tu tylko po to żeby patrzeć! Rozejrzała się za bronią odpowiednią do jej gabarytów. Wszystko było za duże albo wymagało posiadania rąk. W końcu stwierdziła że skoro ludzie ciskają tu rekinami, ona też może przyjąć nietypową strategię. Poderwała z ziemi okrągłą tarczę po kimś i po chwili szarżowała na wywernę przykryta pancerzem, co wyglądało jakby przez pole bitwy biegła tarcza z białym ogonem.
- CHARRRRrrrrrrrrGEEEEEEE!!! – zawyła.