Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2011, 22:28   #51
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
- Ha! I to się nazywa prawdziwy morski wyga!* - kapitan pokiwał głową z uznaniem, łypiąc na resztę martwym okiem. - A wy! - zwrócił się do Marii, Bauera i kilku innych zastraszonych chudzielców. - Chyba wam słona piana do łbów uderzyła skoro sądzicie, że przetrwacie choćby dzień na tym przeklętym mroźnym morzu! Odejdźcie nędzarze i pomyleńcy! Tu śmierć znajdą ino gotowi spojrzeć jej godnie w oczy!
Zdecydowanym ruchem haka odprawił odrzuconych chętnych, pokazując reszcie, by ruszyła za nim na pokład. Edgar odchodząc już, kątem oka zauważył, jak otyły czarodziej oddycha z ulgą. Cóż, miał powód, wszak to nie jemu przyszło trafić na najbardziej pechową imperialną łajbę na Morzu Szponów.

Weszli po trapie, podziwiając z bliska rozorany szerokimi bruzdami kadłub.
- Hah! To zębiska krakena! Przeklęte cholerstwo niemal rozłamało nas na pół zimą trzydziestego czwartego! Dwunastu ludzi straciłem w mgnieniu oka, za jednym kłapnięciem jego szczęki! To dopiero była przygoda!
Kilku idących za Edgarem marynarzy głośno przełknęło ślinę.
- Zajmie się wami Świszczący Rudi! To starszy mat! - zauważyli, że kapitan non-stop wrzeszczał, jakby z przyzwyczajenia próbując przekrzyczeć huczący na morzu wiatr. - Dobry marynarz, mocne serce, twardy zad! Biedakowi odłamek z masztu rozorał szyję w pięćdziesiątym drugim, ale żeśmy tym parszywym barbarzyńcom oddali rok później w Zatoce Kła! Wtedy kula rozmazała po pokładzie jego poprzednika i Rudi awansował! Ha! Ot i sprawiedliwość ojca fal!
W końcu dotarli na miejsce. Niektórym już wyraźnie trzęsły się kolana.

- Co śśśe tak gapićsssie, lądowi zassssrańcssse - zaświszczał Świszczący Rudi jak północy wiatr. - Do roboty! Bo każsssse pod kilem przećsssiągnąćśśś!

Na szczęście na pokładzie dopiero trwały wstępne przygotowania do rejsu, toteż robota nie była aż tak pospieszna i Edgar w spokoju przypatrzeć mógł się reszcie załogi. Był wyspiarzem i już wcześniej liznął trochę życia na morzu, więc i teraz dość szybko wdrożył się w podstawowe czynności. I choć z pewnością nie dorównywał w nich zaprawionym morskim wygom, to przynajmniej sprawiał wrażenie, jakby wiedział co robi. Niestety tylko do momentu kontroli...
- Cssssóżssss to u lisssha! - zaklął Rudi, który nagle wyrósł jak spod ziemi - To ma byćssss węzssseł? To gówno, a nie węzsssseł! Lećsss pod pokład, sssszsssorowaćsss podłogę, nierobie!


No i wylądował w mrocznych trzewiach statku. Które, jak okazało się dość szybko, były miejscem zesłania podobnych jemu nieudaczników. Grupka załogantów zasiadała tam właśnie przy stole, sącząc z glinianej butli pokładowe zapasy grogu!
- Ahoj, marynarzu! - zaśmiali się zgodnie. - A cóż za czort ciebie tu przywiał? Za długi cie ścigają? Babę jakiemuś wielmoży nieprzezornie wychędożyłeś? A możeś po prostu niespełna rozumu i od Shallyanek zbiegłeś?
- Ten mi podobnie do wielmożnego Semiramiusa wygląda, co go za czarostwo ścigali! - wskazał go paluchem drugi. - Też ci głosy we łbie na północ uciekać kazały?
Zarechotali, popijając.
- Siadaj, co będziesz tak stał, nastoisz się na dnie morza, jak cię śledzie skubać będą!


Okazało się, że pod pokładem, gdy statek akurat stał na kotwicy tętniło całkiem intensywne towarzyskie życie. Było to logiczne w miejscu, gdzie większość załogi składała się z wariatów, samobójców, banitów, bądź heretyków, którzy nie za bardzo mogli wyjść na ląd. Tylko ci najwyraźniej gotowi byli zmierzyć się z gniewem bogów, który od lat skupiony był na nieszczęsnej łajbie.

Tylko co w tym czasie robili jego towarzysze? Nie wiedział. Od czasu do czasu opierał się o armatę i wyglądał na zewnątrz, lecz nie było po nich ani śladu. Za trzecim razem zauważył pochód z wozami zmierzającymi do ich statku. Wozy były zakryte, a pod płachtami zdawało się coś poruszać. Dostrzegł też jednego bogato osiodłanego konia wiozącego na grzbiecie jakiegoś wielmożę.
- Hoho. To ta cała tajemnicza przesyłka, co ją kapitan przyjąć kazał. - wytłumaczył z zachwytem Hugon Palcownik, wychylając się koło niego. - Cokolwiek to było, słono za to zapłacili, bo stary zgodził się nie przyjąć poza nimi żadnych innych pasażerów. Nawet obie kajuty oficerskie na rufie im naszykować kazał i całą dolną ładownię na te skrzynie!
- Moglibyśmy tam zajrzeć dzień, czy dwa po wypłynięciu. W końcu tam tylko prosta kłódka wisi - wyszeptał zachłannie Szybki Udo - Może cosik da się wysupłać z tych skrzyń tak, by się nie połapali?
- Tylko dlaczego te płachty się ruszają? - rzucił pozornie niedbale Filozof. - Jeśli w środku jest coś żywego, to raczej nie zdołasz się na tym wzbogacić, przyjacielu.
- A co z żołnierzami?! Co z żołnierzami?! - zapiszczał przerażony przestępczymi planami Cichy - Przecież za godzinę wrócą na okręt! Wrócą tu, rozumiecie?! Wszystko zobaczą! Wszystko! - począł nerwowo obgryzać paznokcie.
- Jak zwykle - skwitował filozof, obracając w dłoniach jeden z uchwyconych przypadkiem odłamków paznokci - Popiją i pośpią...

*Przekonywanie 1k100: 20
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 09-08-2011 o 22:53.
Tadeus jest offline