Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-08-2011, 22:28   #51
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
- Ha! I to się nazywa prawdziwy morski wyga!* - kapitan pokiwał głową z uznaniem, łypiąc na resztę martwym okiem. - A wy! - zwrócił się do Marii, Bauera i kilku innych zastraszonych chudzielców. - Chyba wam słona piana do łbów uderzyła skoro sądzicie, że przetrwacie choćby dzień na tym przeklętym mroźnym morzu! Odejdźcie nędzarze i pomyleńcy! Tu śmierć znajdą ino gotowi spojrzeć jej godnie w oczy!
Zdecydowanym ruchem haka odprawił odrzuconych chętnych, pokazując reszcie, by ruszyła za nim na pokład. Edgar odchodząc już, kątem oka zauważył, jak otyły czarodziej oddycha z ulgą. Cóż, miał powód, wszak to nie jemu przyszło trafić na najbardziej pechową imperialną łajbę na Morzu Szponów.

Weszli po trapie, podziwiając z bliska rozorany szerokimi bruzdami kadłub.
- Hah! To zębiska krakena! Przeklęte cholerstwo niemal rozłamało nas na pół zimą trzydziestego czwartego! Dwunastu ludzi straciłem w mgnieniu oka, za jednym kłapnięciem jego szczęki! To dopiero była przygoda!
Kilku idących za Edgarem marynarzy głośno przełknęło ślinę.
- Zajmie się wami Świszczący Rudi! To starszy mat! - zauważyli, że kapitan non-stop wrzeszczał, jakby z przyzwyczajenia próbując przekrzyczeć huczący na morzu wiatr. - Dobry marynarz, mocne serce, twardy zad! Biedakowi odłamek z masztu rozorał szyję w pięćdziesiątym drugim, ale żeśmy tym parszywym barbarzyńcom oddali rok później w Zatoce Kła! Wtedy kula rozmazała po pokładzie jego poprzednika i Rudi awansował! Ha! Ot i sprawiedliwość ojca fal!
W końcu dotarli na miejsce. Niektórym już wyraźnie trzęsły się kolana.

- Co śśśe tak gapićsssie, lądowi zassssrańcssse - zaświszczał Świszczący Rudi jak północy wiatr. - Do roboty! Bo każsssse pod kilem przećsssiągnąćśśś!

Na szczęście na pokładzie dopiero trwały wstępne przygotowania do rejsu, toteż robota nie była aż tak pospieszna i Edgar w spokoju przypatrzeć mógł się reszcie załogi. Był wyspiarzem i już wcześniej liznął trochę życia na morzu, więc i teraz dość szybko wdrożył się w podstawowe czynności. I choć z pewnością nie dorównywał w nich zaprawionym morskim wygom, to przynajmniej sprawiał wrażenie, jakby wiedział co robi. Niestety tylko do momentu kontroli...
- Cssssóżssss to u lisssha! - zaklął Rudi, który nagle wyrósł jak spod ziemi - To ma byćssss węzssseł? To gówno, a nie węzsssseł! Lećsss pod pokład, sssszsssorowaćsss podłogę, nierobie!


No i wylądował w mrocznych trzewiach statku. Które, jak okazało się dość szybko, były miejscem zesłania podobnych jemu nieudaczników. Grupka załogantów zasiadała tam właśnie przy stole, sącząc z glinianej butli pokładowe zapasy grogu!
- Ahoj, marynarzu! - zaśmiali się zgodnie. - A cóż za czort ciebie tu przywiał? Za długi cie ścigają? Babę jakiemuś wielmoży nieprzezornie wychędożyłeś? A możeś po prostu niespełna rozumu i od Shallyanek zbiegłeś?
- Ten mi podobnie do wielmożnego Semiramiusa wygląda, co go za czarostwo ścigali! - wskazał go paluchem drugi. - Też ci głosy we łbie na północ uciekać kazały?
Zarechotali, popijając.
- Siadaj, co będziesz tak stał, nastoisz się na dnie morza, jak cię śledzie skubać będą!


Okazało się, że pod pokładem, gdy statek akurat stał na kotwicy tętniło całkiem intensywne towarzyskie życie. Było to logiczne w miejscu, gdzie większość załogi składała się z wariatów, samobójców, banitów, bądź heretyków, którzy nie za bardzo mogli wyjść na ląd. Tylko ci najwyraźniej gotowi byli zmierzyć się z gniewem bogów, który od lat skupiony był na nieszczęsnej łajbie.

Tylko co w tym czasie robili jego towarzysze? Nie wiedział. Od czasu do czasu opierał się o armatę i wyglądał na zewnątrz, lecz nie było po nich ani śladu. Za trzecim razem zauważył pochód z wozami zmierzającymi do ich statku. Wozy były zakryte, a pod płachtami zdawało się coś poruszać. Dostrzegł też jednego bogato osiodłanego konia wiozącego na grzbiecie jakiegoś wielmożę.
- Hoho. To ta cała tajemnicza przesyłka, co ją kapitan przyjąć kazał. - wytłumaczył z zachwytem Hugon Palcownik, wychylając się koło niego. - Cokolwiek to było, słono za to zapłacili, bo stary zgodził się nie przyjąć poza nimi żadnych innych pasażerów. Nawet obie kajuty oficerskie na rufie im naszykować kazał i całą dolną ładownię na te skrzynie!
- Moglibyśmy tam zajrzeć dzień, czy dwa po wypłynięciu. W końcu tam tylko prosta kłódka wisi - wyszeptał zachłannie Szybki Udo - Może cosik da się wysupłać z tych skrzyń tak, by się nie połapali?
- Tylko dlaczego te płachty się ruszają? - rzucił pozornie niedbale Filozof. - Jeśli w środku jest coś żywego, to raczej nie zdołasz się na tym wzbogacić, przyjacielu.
- A co z żołnierzami?! Co z żołnierzami?! - zapiszczał przerażony przestępczymi planami Cichy - Przecież za godzinę wrócą na okręt! Wrócą tu, rozumiecie?! Wszystko zobaczą! Wszystko! - począł nerwowo obgryzać paznokcie.
- Jak zwykle - skwitował filozof, obracając w dłoniach jeden z uchwyconych przypadkiem odłamków paznokci - Popiją i pośpią...

*Przekonywanie 1k100: 20
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 09-08-2011 o 22:53.
Tadeus jest offline  
Stary 11-08-2011, 19:42   #52
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Nie mógł nadziwić się swojemu szczęściu czy może raczej przychylności Bogini. Udało mu się dostać na statek, dokładnie tak jak to sobie zaplanował. Wypadki potoczyły się jednak tak szybko, że nie zdążył rozmówić się z pozostawionymi na nabrzeżu towarzyszami. Czarodzieja nie było mu szkoda, nie przepadał za nim. Jednak Maria to co innego. Zależało mu na tej dziewczynie, dużo razem przeszli i teraz mieli się rozstać, tak bez słowa. Edgar uznał, że to bardzo nie w porządku, jednak nie miał okazji zamienić choćby słowa z strażniczką. Pokornie ruszył za kapitanem, w otoczeniu pozostałych wybrańców.

Albiończyk nie okazał zaniepokojenia czy przestrachu, a przynajmniej miał nadzieję, że owe uczucia nie zagościły na jego twarzy. Bał się, że gdy kapitan Grand zobaczy, że młodzieniec się boi, natychmiast pozbędzie się go z pokładu Hrabiny. Wolał tego uniknąć, bo drugiej szansy dostania się na pokład z pewnością miał nie będzie. Musiał ich odnaleźć, musiał dowiedzieć się czy to w ogóle jest jego rodzina. Tak jak powiedział na nabrzeżu, gotów był schować swój honor i szorować pokład.

Ale na razie do tego nie doszło. Przez kilka godzin wszystko szło zgodnie z planem, Edgar unikał swoich przełożonych, obserwował bardziej doświadczonych marynarzy i starał się jak najmniej rzucać w oczy. Do momentu, w którym został przyłapany przez Rudiego, tego ze zmasakrowanym gardłem, na próbach poprawnego związania jakiegoś szczególnie trudnego węzła. Za nic nie był w stanie związać. Rudi stał przez chwilę nad czerwonym z gniewu i wstydu Edgarem, po czym wrzaskiem odesłał go pod pokład. Szorowanie podłogi miało stać się faktem.

Edgar złorzecząc zszedł w mroczne, niezbyt świeżo pachnące czeluście pękatego kadłuba Hrabiny. Spodziewał się co najmniej jakiegoś wielkiego, tłustego typa z długim batogiem w dłoni, który stał będzie nad grupą zabiedzonych niewolników, w pocie czoła szorujących podłogę i ścierających sobie knykcie na nieheblowanych deskach.
- Dzięki Ci, Bogini – westchnął, gdy zamiast owej scenki zobaczył siedzącą wokół stołu i raczącą się grogiem, wesołą gromadkę. Zaproszony, usiadł z podobnymi sobie nieudacznikami w marynarskim fachu i łyknął z gąsiora.

- Edgar jestem – przedstawił się. – I jestem tutaj z własnej woli...
Tym orzeczeniem wywołał lawinę śmiechu, niedowierzania i pytań, na które zaczął nieskładnie odpowiadać. Niemalże cały czas wyglądał też na zewnątrz, w oczekiwaniu na jakiś znak od maga i Marii. Jednak nie pojawili się oni na nabrzeżu. Zamiast nich przyjechała natomiast karawana wiedziona przez bogato odzianego mężczyznę. Jak wyjaśnili mu jego nowi towarzysze, wozy i ich zawartość miały wkrótce trafić na pokład.

To musieli być oni. Zamknięci w owych wozach, pod plandekami, starający się wyrwać na wolność. Edgar już chciał biec, sprawdzać czy jego przypuszczenia są słuszne, ratować rodaków. Ale znów jego kompani nieco ostudzili jego zapał. Trzeba było zaczekać aż ładunek zostanie załadowany i rozmieszczony na pokładzie, pilnujący go żołnierze wrócą do swojego zwyczajnego rytmu picia i spania i wówczas się zobaczy. A na razie Edgar postanowił pozostać pod pokładem i sumiennie przyłożyć się do mycia podłóg. Teraz nie spieszyło mu się na górę, do światła. Wolał pozostać na dole i tutaj snuć plany dalszego działania. Miał na to co najmniej kilka dni, nim statek przepłynie drogę do Neues Emskrank.

Już pierwszej nocy, miał zamiar podkraść się do kajut na rufie i pomyszkować tam trochę, aby dowiedzieć się co lub kto, jest tajemniczym ładunkiem, za który kapitan został tak sowicie wynagrodzony.
 
xeper jest offline  
Stary 15-08-2011, 19:29   #53
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację

Rozdział II: Sztorm idzie, panie bosman!



- Co ty robisz! - syknął nagle zza jego pleców spanikowany Cichy. - Nie tak, nie-tak! Nie, nie nie! Zabiją nas! Zabiją
Że też szalony natręt musiał się napatoczyć akurat, gdy Edgar podkradał się nocą do kajut ich nowych gości.
- Źle! - pisnął po szczurzemu łapiąc Albiończyka za manipulującą przy zamku dłoń. - Usłyszą i zabiją! Nie-tak, nie-tak!


Nie wiadomo kiedy wyjął zza pazuchy kawałek zakrzywionego drutu.
- Tym, będzie lepiej-lepiej! Nie usłyszą, nie zabiją.
Gestem wskazał Edgarowi jaki ruch wykonać wewnątrz zamka. I faktycznie. Mechanizm puścił nie wydając nawet najcichszego kliknięcia. Cichy wyszczerzył zęby w zwierzęcym grymasie zadowolenia i momentalnie zniknął gdzieś w mroku.

Edgar uchylił drzwi do kajuty. Miał nadzieję, że z tej perspektywy coś dojrzy, albo usłyszy, w przeciwnym razie pozostawało mu tylko zwieszenie się na linie za burtą i podsłuchiwanie za oknem. Na rozbujanym zimowym Morzu Szponów nie była to zbyt kusząca propozycja. Wstrzymał oddech zaglądając do środka.

Zdziwił się nie na żarty. Na oficerskim łożu, przynależnym przywódcy nowych pasażerów drzemał nie kto inny, tylko widziany już zwinny typ o łasiczej aparycji. Fakt, zrobiono mu włosy, by wyglądał na magnata, nie było jednak wątpliwości, że to tylko przebranie. W jaką grę tu grano? Nie dane mu było powęszyć dalej. Przeciąg mroźnego powietrza z uchylonych drzwi wpadł bowiem do środka mącąc wypoczynek obserwowanego. Jego sen stał się płytszy i w każdej chwili mógł się wybudzić. Edgar delikatnie zamknął drzwi i wycofał się pod pokład.

- TY! - Niemal wpadł na wyciągnięty oskarżycielsko palec Szybkiego Udo. - Nie wiem, czemu po nocy do nich łazisz, ale cokolwiek to jest, należy mi się co najmniej połowa! - zmierzył go podejrzliwym wzrokiem.
- Żołdacy już się pospali... - dodał, jakby na boku - Żeśmy im trochę rum doprawili, bo krótki rejs mamy i inaczej byśmy mogli nie zdążyć. Rozumiem, że idziesz z nami?

Kłódka ładowni była już zdecydowanie znaczniejszym wyzwaniem. A nigdzie w pobliżu nie widać było Cichego. Pozostał tylko Edgar i jego drut. Namęczył i napocił się nie na żarty, kręcił, dociskał, wyginął i skręcał, a chwile leciały niemiłosiernie. Stojący na czatach Palcownik, Szybki i Filozof skręcali się już z nerwów, coraz to spoglądając w stronę pokładowych koszarów. Gdy drzwi puściły zza widnokręgu przebijały już pierwsze promienie słońca. Wpadały przez kratę w górze ładowni, rzucając plamy światła na zakryte już tylko częściowo płachtami klatki.

- Łódź na horyzoncie! - rozległo się na zewnątrz. A wszędzie wokół zadudniły buciory. Wycofali się pospiesznie. Ale opłacało się. Edgar nie miał wątpliwości. Pod podniesionym fragmentem tkaniny dojrzał bowiem wzruszoną twarz sługi jego rodziców - starego Johna.

Gdy chwilę później wyszli na górny pokład, ledwie przecisnęli się na prawą burtę, takie było zbiegowisko. W tym miejscu ląd sięgał daleko w morze, toteż widzieli wyraźne zarysy uzębionej skałami linii brzegowej. A wśród ostrych kamieni dryfujące pozostałości jakiejś łodzi, i drugą niemal całą, ugrzęzłą i nabierającą pomału wody. W owym widoku nie byłoby może nic przesadnie wyjątkowego, gdyby nie wyraźny kształt białej rozłożystej bezowej sukni jednego z rozbitków. Niewątpliwie była to jakaś szlachcianka.
- Ty, ty, ty i ty bosmanie - wskazał pospiesznie hakiem kapitan. - Do łodzi. A niech tylko usłyszę, że ktoś z was swym psim zachowaniem pohańbił honor tej damy! Rekinom rzucę na popas!

Cóż, Edgarowi przyszło zapłacić cenę za dobre wrażenie, które zrobił na kapitanie przy ich pierwszym spotkaniu. Oczywiście był jednym z "tych", których wysłano na wzburzone morze, między zabójczo ostre skały. Oby nie skończyli jak ci, których mieli ratować.

Otwieranie zamków 1k100: 19
PD 300
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 15-08-2011 o 23:41.
Tadeus jest offline  
Stary 17-08-2011, 21:28   #54
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Bogini była po jego stronie, negując moc plugawych demonów i nieprzychylnych bogów, pokroju Maanana. Wszystko układało się po myśli Edgara. Był w stanie znosić nawet nieco denerwujące towarzystwo Cichego. Zwłaszcza, gdy okazało się, że ów nie do końca normalny człowieczek, dysponuje złodziejskimi umiejętnościami o wiele lepszymi niż Edgar. W innych okolicznościach Albiończyk mógłby się od niego wiele nauczyć, a tak zdobył tylko wytrych i znikomą wiedzę w dziedzinie otwierania mechanicznych skobli i kłódek.

Gdy na krótką chwilę zaglądnął do środka kajuty, zdziwił się nie na żarty. Wewnątrz spał ten sam człowiek, którego Edgar starał się śledzić w mieście. Młodzieniec wpadł na pomysł, aby przydusić nieco śpiącego, wycisnąć z niego informacje o rodakach. Nim jednak zdążył swój plan wprowadzić w życie, ni stąd ni zowąd, pojawili się pozostali szaleni kompanioni Edgara. Posypały się pytania, oskarżenia, groźby i propozycje. Edgar musiał się wycofać, porzucić myśl o przepytaniu śpiącego. Teraz zmierzali do ładowni, gdzie, jak współtowarzysze Albiończyka podejrzewali, musiał znajdować się jakiś skarb albo coś drogocennego. Bogini! Cóż za oporne umysły. Edgar nie miał sił po raz kolejny tłumaczyć o co chodzi.

Krótka lekcja manipulacji przy zamkach, jaką chwilę wcześniej Edgar otrzymał, teraz okazała się niezwykle przydatna. Jednak młodzieniec spocił się przy owej czynności niemiłosiernie, aż gruba koszula przywarła mu do pleców, a na czoło wystąpił perlisty pot. Jednak udało się otworzyć kłódkę i droga do ładowni stała otworem.

Edgar chciał krzyczeć z radości. Bogini! Dzięki Ci, o dzięki! Zobaczył Johna, a tam gdzie był sługa, tam musieli być i inni. Odnalazł ich. Udało mu się, teraz musiał tylko znaleźć sposób aby wszystkich wydostać. Musiał zawładnąć okrętem, zawrócić i płynąć... ale gdzie? Ale jak? Co z kapitanem? Wracać do Albionu? Nim w głowie się wszystko poukładało, znowu musiał się wycofać. Dał tylko znak staremu słudze, że jest w pobliżu i że wszystko będzie dobrze.

- Fucking hell – zaklął pod nosem, widząc wskazujący go palec kapitana. Że też akurat musiało paść na niego? Nie mógł sobie stary pryk wybrać kogo innego. O Bogini, czemuż tak sobie ze mnie zadrwiłaś w tym momencie radości? Edgar jednak nie miał wyjścia, musiał wykonać polecenie Granda, w przeciwnym razie jego pobyt na Hrabinie mógł się zakończyć. I to w niezbyt przyjemnych okolicznościach.

Szybko, rozczarowanie i wściekłość wyładowując na linach, którymi szalupa była przymocowana do pokładu, zabrał się wraz z innymi do akcji ratowniczej. Im szybciej załatwią problem, tym szybciej będzie mógł wrócić do planowania uwolnienia rodziny. Tymczasem łódź została spuszczona na wzburzoną wodę i Edgar chwycił za jedno z wioseł. Zalewany litrami słonej wody, które przewalały się przez łupinę, kołysaną na falach, rozpoczął miarowe, w rytm krzyków bosmana wiosłowanie, w kierunku tonącej łodzi. Raz! Raz! Kurwa, równo! Raz!
 
xeper jest offline  
Stary 18-08-2011, 21:27   #55
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Z pokładu potężnego morskiego statku szalejące przy wybrzeżu fale nie wyglądały aż tak imponująco. Ot i normalny pokaz wzburzonego mokrego żywiołu, który obserwować mogli za burtą niemal od momentu wypłynięcia z Dietershafen. Z perspektywy małej, rzucanej potężnymi falami łodzi wyglądało to jednak zupełnie inaczej. Cały świat zdawał się wirować, unosić się i opadać, niczym w szalonym samobójczym galopie. Z trudem dało się utrzymać równowagę i nie wypuścić z rąk trzymanych kurczowo wioseł. Rozpylona lodowata woda zdawała się być wszędzie. Na skórze, w powietrzu, w płucach, a nawet w odzieniu. Jej dotyk momentalnie wyziębiał spocone od morderczej walki ciała. A gdy wydawało się już, że organizm przyzwyczaja się do skrajnie wrogiego otoczenia, w delikatny szkielet łodzi z rykiem uderzały następne fale, niemal ogłuszając jej pasażerów. Towarzyszący Edgarowi doświadczeni marynarze walczyli ile mogli, jednak nawet oni nie byli w stanie przeciwstawić się rozszalałej potędze*. Łódź zeszła z kursu, ocierając się z upiornym jazgotem o pobliskie skały. Momentalnie zaczęła nabierać wody. Z każdą garścią mokrego żywiołu, który wsączył się do środka coraz ciężej było też nią manewrować. W końcu potężny spieniony bałwan wrzucił ich prosto na skały, w pobliżu łodzi rozbitków, których oni mieli ratować. Bosman obficie krwawił z rozciętego czoła, a czerwona plama na burcie nadal znaczyła miejsce gdzie wyrżnął głową. Najwyraźniej jednak nie pozbawiło go to zdolności trzeźwiej oceny sytuacji. Od razu skomentował bowiem otaczający ich burdel klnąc na czym świat stoi.


Rozpylona o skały wszędobylska wilgoć utrudniała im dokładne przyjrzenie się drugiej grupie rozbitków, toteż na chwiejnych nogach zeszli z łodzi, ostrożnie kierując się w ich kierunku. Szlachcianka o białej sukni wyraźnie ich zauważyła, dała bowiem znak dłonią i postąpiła w ich stronę na tyle, na ile pozwalał jej wrak podtopionej łodzi. Z tej odległości nie wiedzieli wiele... ale mogliby przysiąc, że na dolnej połowie jej twarzy gościł czarny... zarost! Nim Bosman zdążył wykrzyknąć ostrzegawcze "ZASADZKA!!!" domniemana niewiasta uniosła w ich stronę długą lufę syczącego iskrami muszkietu i odpaliła**! Huk był straszny, i wszyscy wnet poczęli macać swoje odzienie szukając śmiertelnej rany, jednak tej najwyraźniej u nikogo nie było. Jedno uderzenie serca później znaleźli się już za skalną osłoną, chroniącą ich od dalszego ostrzału. Bosman i dwóch innych rudowłosych marynarzy, których Edgar nie miał jeszcze okazji poznać wysunęło z pochew szable. Gdy usłyszeli bojowy ryk wydobywający się z trzech innych obcych gardeł z obu ich stron, wiedzieli, że nie wyjdą z tego bez walki. A walka, wśród mroźnej, oślepiającej mgiełki, na śliskich mokrych kamieniach mogła być nie lada wyzwaniem.


*Wiosłowanie 1k100: 73, 59
**US 1k100: 100
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 19-08-2011 o 08:29.
Tadeus jest offline  
Stary 21-08-2011, 15:26   #56
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Zasadzka! Wpadli w przebiegle zaplanowaną zasadzkę, ale w jakim celu, tego nie było wiadomo. Na razie udało się im wygramolić z uszkodzonej, nabierającej wody łodzi i przycupnąć na mokrych, śliskich skałach. Z trzech stron mieli wrogów, a za sobą wodę. Nie było ucieczki, ale przynajmniej szanse były wyrównane. Czterech na czterech.

Edgar, idąc za przykładem towarzyszących mu marynarzy, wyciągnął z pochwy kordelas i machnął nim parę razy, aby przyzwyczaić rękę do ciężaru. Z lewej strony dostrzegł szykującego się do skoku pirata, który z ogniem w oczach brał rozbieg, aby przeskoczyć wąską, wzburzoną kipiel i zaatakować ich. Edgar sam nie wiedział co nim kierowało. Również wziął rozpęd i skoczył, dokładnie w tym samym momencie co morski opryszek. Minęli się dokładnie na środku wąskiego przesmyku, wymieniając ciosy. Szczęście uśmiechnęło się do Abiończyka, którego pałasz rozorał ramię piratowi. Impet ciosu nie był zbyt duży i ranny wylądował szczęśliwie na ich łodzi, nabijając sobie kilka siniaków. Teraz, klnąc na czym świat stoi i przyzywając setki klątw na Edgara, czekał na jego ruch. Jego towarzysze, ruszyli gromadnie na przeciwną stronę wysepki, aby tam odeprzeć atak następnego pirata. Edgar, mimo iż się starał, nie był w stanie przekrzyczeć huku fal i ostrzec ich o czyhającym z tyłu niebezpieczeństwie. Byli zdani na siebie.

On tymczasem, wciąż szukając osłony za mokrymi skałami skierował się w stronę szamotającego się z muszkietem draba, przebranego w kobiecą suknię. Niestety, ubrany w jasne ubranie był zbyt widoczny na tle ciemnych skał i tamten bez trudu go dostrzegł. Edgar nie słyszał co krzyczy, ale był pewien, że nie są to życzenia zdrowia i długich lat życia w dostatku.
- Damn You – odkrzyknął i zatrzymał się na samej krawędzi skały, aby uniemożliwić przebierańcowi przedostanie się. Niestety, nie docenił go. Pirat cisnął w wodę muszkietem i niemalże bez rozbiegu skoczył, furkocząc w locie odświętną suknią. Wylądował tuż obok Edgara, od razu atakując go z półobrotu. Albiończyk cofnął się krok i sparował cięcie, po czym sam przeszedł do kontrataku. Sprytny, finezyjny sztych ominął gardę pirata i zatrzymał się tuż przy jego gardle. Mężczyzna upuścił swój kord, który z brzękiem upadł na skały.

Przez odgłos fal przebił się grzmot armat. Zobaczyli moje zwycięstwo i wiwatują, pomyślał z lekkim niedowierzaniem Edgar. Ale jego podejrzenia zostały szybko rozwiane przez pirata, na którego obliczu zagościł hardy uśmieszek.
- To moi towarzysze. Przyjdą po mnie, gdy tylko uporają się z tą nędzną łajbą...
- Nie doceniasz Kapitana Granda i błogosławieństwa Manaana, jakie spoczywa na Hrabinie. Twoi kamraci są bez szans... – odparł Edgar, sam wątpiąc w to co mówi. Jakby na pocieszenie zobaczył swoich towarzyszy, z bosmanem na czele, którzy cali i zdrowi, po pokonaniu pozostałej trójki piratów, wpatrywali się w morze. Powiódł wzrokiem w miejsce, w które się wpatrywali i jego radość minęła. Na falach kołysała się kolejna łódź, wypełniona ludźmi. Raczej nie została zwodowana z pokładu Hrabiny. Uśmiech pirata stał się jeszcze bardziej hardy i wrogi. Edgar głośno przełknął ślinę, mocniej przyciskając ostrze kordelasa do gardła zakładnika.
- Będziesz naszą kartą przetargową – powiedział.
 
xeper jest offline  
Stary 23-08-2011, 21:54   #57
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Piracka łódź zbliżała się coraz bardziej. Czy jej nikczemni pasażerowie będą chcieli z nimi negocjować? Czy zaniechają ataku, chcąc ratować swojego pojmanego kompana? A może piracką modłą po prostu ruszą bez zawahania na mniej licznych rozbitków, ciesząc się z faktu, że będzie mniej głów do podziału? Z każdym machnięciem wrażych wioseł byli coraz bliżsi poznania odpowiedzi na to pytanie. A co robił sam pojmany? Bezczelnie się szczerzył, odbierając kompanom Edgara resztki pewności siebie. Nagle, gdy łódź korsarzy była już niemal gotowa do cumowania, w oddali huknęło, buchnęło i z wizgiem spadającej gwiazdy uderzyła w nią kula armatnia*. Piraci i ich wehikuł w jednej chwili jeszcze istnieli, a w drugiej gwałtownie przerodzili się w chmurę krwi i drewnianych odłamków. Z wodnej mgiełki w oddali niczym legendarne lewiatany wyłoniły się dwa buchające ogniem kształty.


- Wciągnęli ich na płytszą wodę! - wykrzyknął nagle kędzierzawy bosman, wskazując niebezpiecznie zbliżająca się do brzegu Hrabinę. I faktycznie, wyglądało na to, że cała zasadzka miała odebrać ich statkowi możliwość manewru i ucieczki. Lecz Grand nie miał zamiaru odejść bez walki. Dopiero co wypalił z obu burt ugadzając kulami jednocześnie piracką łódź i ich potężny statek, a już zmieniał kurs do gwałtownego uniku i ponownego nawrotu na samej granicy mielizny. Czy przeklęty kapitan zwycięży w tej bitwie prowadzonej z niedogodnej pozycji?
- Na zębiska Morskiego Ojca, trza nam ich jakoś wspomóc! - zafrasowali się bezsilni marynarze. Lecz przecież wszystkie pobliskie łodzie leżały w drzazgach, bądź miały podziurawione dna.

W tym samym czasie na morzu znowu huknęło tak, że fala uderzeniowa dmuchnęła w ich stronę gwałtowną falę wodnej mgiełki. Hrabina nie zdążyła dokończyć manewru, gdy ugodziły ją działa przeciwnika, o dziobie zdobionym wysmukłą drewnianą meduzą**. Kule wbiły się głęboko w pokład, wywołując liczne pożary i zrywając z rykiem takielunek jednego z masztów. Zabójczy taniec na wzburzonym morzu trwał nadal.

- Tam! - jeden z rozglądających się bezradnie rudych marynarzy w końcu coś dostrzegł. Faktycznie za następnym rzędem głazów, za mglistą zasłoną majaczył kształt jeszcze jednej pustej łodzi. - Marynarzu! - bosman chrząknął z nieukrywaną radością - Zasłużyliście sobie na podwojenie swojego udziału w łupach z bitwy! O ile wcześniej nie obeżrą nas morskie demony! A teraz do dzieła!
Pognali ku łodzi, ładując na jej pokład skrępowanego pirata, który najwyraźniej stracił resztki dobrego humoru i odwagi, gdy eksplodowała łódź jego pobratymców.

Bogowie jednak znów nie byli im przychylni. Płonąca hrabina wyrwała się z zasadzki i ruszyła z wiatrem na wschód, umykając przed wrogim ostrzałem. Połowa jej dział milczała, a żagle były wyraźnie poszarpane. Przegrała bitwę, a piraci, niczym harty, które zasmakowały już w jej krwi, pognały za nią kąsając ją intensywnym ostrzałem. Po paru chwilach znacznie szybsze statki zniknęły im z pola widzenia.

Marynarze załamali ręce i opuścili głowy, szepcząc modlitwy za dusze swoich straconych towarzyszy. Jedynie bosman usiadł ciężko na ławie i spoglądał w ciszy we mgłę. W końcu się odezwał.
- Cztery godziny drogi stąd jest wyspa Niederburg i tamtejszy klasztor. Kapitan nie jest tam zbyt mile widziany, ale zakonnicy mają na blankach parę armat. Jeśli zdołałby tam dotrzeć...
Widzieli jednak w jakim stanie był statek, gdy zniknął z ich oczu. Gdyby mieli przeżyć musieliby być zaprawdę błogosławieni przez bogów. A mowa tu była o Hrabinie...



*US Hrabiny 1k100: 21
**US Meduzy 1k100: 25
 
Tadeus jest offline  
Stary 25-08-2011, 22:05   #58
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Wszyscy bez wyjątku z niepokojem wpatrywali się w zbliżającą się szalupę. Kołysana na spienionych falach łódź, wypełniona była po brzegi zarośniętymi, wrażymi mordami. Tym razem nie mieli żadnych szans. Manaan jednak nie trzymał ich strony. Edgar właśnie zdał sobie sprawę, patrząc na wyszczerzoną z zadowolenia gębę zakładnika, że jego plan ma marne szanse powodzenia. Oni nie będą się patyczkować z jednym ze swoich. Poświęcą go i zarżną ich jak świnie. Bogini! Nigdy już nie ujrzę moich bliskich... Oni tam są. Na statku!

A jednak. Los przez moment był łaskawy. Jakaś zabłakana armatnia kula roztrzaskała na drobny mak cumującą szalupę.Wszyscy, poza piratem oczywiście aż podskoczyli z radości. Edgar jednak wiedział, że to tylko złośliwość boga mórz. I co z tego, że przeżyją jeszcze jakiś czas, pozostawieni samym sobie na tym targanym sztormami wybrzeżu. Przecież tam, na Hrabinie zginą, cudem odnalezieni rodzice i rodacy. W bezsilnej złości zacisnął pięści i nadal przyglądał się widowisku na wspienionym morzu. Statki tańczyły wokół siebie, zasypując się gradem ołowiu i językami ognia.

Wyglądało na to, że ich macierzysty okręt ulega piratom. Stracił maszt, stanął w płomieniach.
W pewnym momencie z zadumy wyrwał Edgara krzyk bosmana, pokazującego coś palcem. Wszyscy ruszyli we wskazanym kierunku. Nie wiadomo skąd i dlaczego, między skałami znajdowała się jeszcze jedna łódź. Czym prędzej, wpychając zrezygnowanego pirata, wskoczyli do szlupy i ochoczo chwycili za wiosła. Bitwa morska miała się ku końcowi i wszyscy z niepokojem wpatrywali się w szaleńcze manewry kapitana Granda, zmierzające do wyciągnięcia Hrabiny z opresji. Statek wywinął sie spod ognia przeciwnika i zaczął się oddalać. Piraci ruszyli w pogoń.
- No to płyniemy tam! – zakrzyknął albiończyk, gdy bosman wspomniał o klasztorze. Była szansa! Mógł jeszcze uratować swoich. Byleby kapitan Grand miał taki sam sposób rozumowania jak bosman. – No panowie! Do wioseł! Musimy tam dotrzeć. Jest szansa! Jak się uda, to zrzekam się mojego udziału w jakichkolwiek łupach! Wszystko dla Was! Bosmanie, podaj rytm!
 
xeper jest offline  
Stary 28-08-2011, 15:23   #59
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Nowo zdobyci towarzysze Edgara przyjęli jego słowa z rezerwą.
- Ha! Ino trza nam wpierw przeżyć, by móc nacieszyć się twą częścią! - zagrzmiał najpotężniejszy z nich - Nawet jeśli ich dogonimy, to cóż zdziałamy na tej łupinie?!
- Ralf dobrze gada, nie lepiej nam zabrać tego tu pirackiego capa do jakiejś pobliskiej mieściny i zgarnąć za niego nagrodę? To przynajmniej pewne złoto!
Tylko bosman nadal pozostawał milczący, sondując wzrokiem nowego marynarza, który gotów był poświęcić życie, by ratować statek, z którym związany był przecież dopiero od dwóch dni.
- Nie moją sprawą dociekać jaka zbrodnia była tak okrutna, iż poza Hrabiną nie pozostało ci inne miejsce pod słońcem... Nie pozwolę jednak byś w swoim szaleństwie marnotrawił nagrodę, która należy ci się, gdy się nam uda. Do wioseł! I oby bogowie tego dnia zajęci byli czymś innym!

I ruszyli na wschód, a "czterogodzinna" droga okazała się prawdziwie koszmarną przeprawą przez dzikie prądy i wiry wybrzeża Morza Szponów. Może i potężny morski statek pokonałby tę drogę w takim czasie, ciągła walka z żywiołem w małej łodzi pochłonęła im jednak tyle czasu, iż do rzeczonej wyspy dotarli dopiero o zmroku. A widok, który ich powitał nie napawał ich nadzieją.

Nieopodal przystani na kotwicy spoczywała zwycięska Meduza, majestatyczny galeon piratów. Po Hrabinie nigdzie nie było śladu. Czyżby zdołała uciec, a piraci zniechęceni zaniechali pościgu i zatrzymali się na wyspie? Ale co na to bracia z sigmaryckiego opactwa?

Pod osłoną zmierzchu podpłynęli trochę bliżej obserwując zabudowania na wyspie. Wszystko wskazywało na to, że załodze Hrabiny jednak nie udało się umknąć. Na plaży przy przystani parunastu podpitych piratów właśnie urządzało sobie zawody w strzelaniu, dziurawiąc już któryś raz z rzędu trupy znajomych marynarzy z Hrabiny.

Świętujący zwycięstwo piraci rozleźli się po całej wyspie. Na oko było ich jednak mniej, niż pomieścić mógł galeon klasy Meduzy. Gdzie podziała się reszta? Nie mieli pojęcia. Wątpili też, by wszyscy z nich przybyli tam dopiero przed paroma godzinami. Graniczące z plażą nadniszczone zabudowania zdawały się gościć ich już od co najmniej paru dni. Pełne były łupów i pustych butelek z grogiem. A co stało się z poprzednimi właścicielami wyspy i resztą załogi Hrabiny? Tego nie wiedzieli. Przed starą drewnianą świątynią na straży stało jednak dwóch dobrze uzbrojonych piratów, którzy jako jedni z nielicznych na wyspie wydawali się trzeźwi. Z drugiej strony, stara drewniana konstrukcja nie wyglądała na zabudowanie zdolne bezpiecznie uwięzić większą część zaprawionej w boju załogi. Może jednak byli w nowym, otoczonym murem opactwie?

 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 28-08-2011 o 17:23.
Tadeus jest offline  
Stary 28-08-2011, 18:05   #60
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Pozostali marynarze nie byli zbyt chętni, ale na szczęście bosman wykazał się większą dozą rozsądku i wyruszyli w drogę do klasztoru. Była to droga przez mękę. Cztery godziny jakie miały minąć do czasu przybycia, zamieniły się niemal w cały dzień. Dzień wypełniony walką z żywiołem, bólem mięśni od ciągłego machania wiosłami, pęcherzy na dłoniach i zalewającej łupinę słonej wody.

Edgar dodatkowo nie mógł przestać myśleć o odnalezionych rodakach, których niemal w tym samym momencie utracił. Czy będą bezpieczni na wyspie, czy może, nie daj Bogini, poszli na dno z przeklętą Hrabiną i resztą załogi. A może trafili do niewoli piratów i znów będzie musiał przemierzać świat w ich poszukiwaniu. W rzadkich chwilach wytchnienia, modlił się żarliwie, aby byli cali i zdrowi.

O zmroku dopłynęli do wyspy, wycieńczeni i ledwo żywi. Niestety zamiast bezpiecznie cumującej Hrabiny ich oczom ukazał się galeon piratów. Załoga pirackiego statku, w sztok pijana zabawiała się na brzegu wyspy. W jej głębi stało kilka budynków, ale Edgar nigdzie nie dostrzegł znajomych twarzy.

Podpłynęli niezauważeni do zachodniego wybrzeża i wylądowali na skalistym brzegu, w cieniu wysokich skał broniących dostępu do wnętrza wyspy. W miejscu, w którym się znajdowali byli niewidoczni, ale wejście na górę mogło nastręczać pewnych problemów.
- Wespnę się i zrzucę wam linę – zaproponował Edgar, po czym zabrał zwój grubego powroza z dna łodzi, zakasał rękawy i uchwycił się chropowatej, śliskiej skały. Wspinaczka była w miarę prosta, skała zapewniała pewny uchwyt, tak więc po kilku minutach Albiończyk zrzucił linę i pozostali marynarze wspięli się na klif. Teraz musieli zdecydować, gdzie iść, co robić.

Edgar najchętniej pobiegłby do starej świątyni, gdyż prawdopodobnie tam, pod czujnym okiem strażników, byli przetrzymywani jeńcy. Nie mógł zrobić tego otwarcie. Popatrzył na jeńca, którego cały czas, związanego i zakneblowanego taszczyli ze sobą. Pirat wciąż miał na sobie przebranie, które zwabiło ich w pułapkę.
- Ściągajcie to z niego – powiedział. Skoro oni dali się na to nabrać, to dlaczego nie mieliby się nabrać strażnicy. Uda ciężko rannego, padnie gdzieś w pobliżu i poczeka na ratunek. Gdy piraci podejdą, jego ukryci towarzysze wykończą ich. Proste. Bogini, byle tylko się udało.

Ubrany w potarganą i przemoczoną suknię przemknął wzdłuż brzegu, tak aby znaleźć się jak najbliżej drewnianego budynku. Podniósł się spomiędzy skał i zaczął niepewnie iść ku strażnikom, zataczając się i co chwila potykając.
- To ja! – krzyknął w ich stronę. – Pomóżcie! Jestem ranny...
 
xeper jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172