Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2011, 01:09   #27
K.I.T.A
 
K.I.T.A's Avatar
 
Reputacja: 1 K.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znany
Tak jak podejrzewał - znalazł mnóstwo śladów. Na szczęście te pozostawione przez Młodą były bardzo charakterystyczne, mało kto nosi buty ze wzorami słońca i księżyca na podeszwie. Ale pojawił się problem - obok były rowież ślady ciężkich, stalowych buciorów. Buciorów żołnierza. ~ Może znalazł ją i rozpoznał jakiś żołnierz? ~ Na samą myśl Alberto uśmiechnął się. Mimo to wiedział, że taki obrót sprawy byłby zbyt szczęśliwy. Poza tym sam chciał wykończyć Młodą. Poszedł więc za śladami.
Trafił na jakąś farmę. I najemników. Trzech. Nie byłby to problem, gdyby jeden z nich nie trzymał naciągniętej kuszy. Ewentualną walkę zapewne by wygrał, ale postanowił dać szansę najemnikom.
- Czego tu szukam? Dziewczyny. Jeśli widzieliście tu jakaś ostatnio to radziłbym to powiedzieć.
- Czy to groźba? - jeden z nich uśmiechnął się plugawo.
- Tak, była tutaj pewna dziewczyna. A teraz skoro już zaspokoiliśmy twoją ciekawość, uciekaj stąd wymoczku - powiedział okularnik, przytykając kuszę do ramienia.
- Tak, to była groźba. Ale nie mam ochoty was dzisiaj zabijać, więc powiedzcie mi tylko, gdzie poszła.
- Jesteś pewny siebie, ale od nas nic się nie dowiesz - najemnik w okularach szedł w zaparte.
- Posłuchaj, człeczyno... Chwila. Ja cię znam... Zdaje się, że służylismy kiedyś razem. Kiedyś, dawno temu. Jestem Alberto de Castro Neves. Pamiętasz mnie? - czasy bycia najemnikiem... Całe dwa lata zmarowane na ciągłym wydawaniu rozkazów i robieniu tak ciekawych rzeczy jak pilnowanie farm. Przynajmniej było się z kim bić.
Mężczyzna poprawił okulary na nosie i spojrzał na Alberta dokładniej:
- Fakt, pamiętam Cię. Bez skrupułów, zapatrzony tylko w siebie i nieskory do pomocy innym... Co chcesz od tej dziewczyny? Uciekła Ci spod miecza? Antonio Malvarez zaprowadził ją do Gildii.
- Tak, uciekła. Ale nie spod miecza. Zostawiła mnie i kilku innych w czasie walki. Jesteś najemnikiem, wiesz co to honor. Chcę się na niej zemścić, nie zostawia się towarzyszy. Szef Gildii chyba to rozumie?
- Lee, rozumie wiele rzeczy, ale Antonio i on są w dobrych stosunkach. Jeśli Antonio powie żeby jej nie tykać, Lee jest w stanie go usłuchać. Więc musiał być po prostu pogadać z Antoniem od razu... - Emanueal opuścił kuszę, każąc również rozluźnić się towarzyszom, którzy zaciskali dłonie na rękojeściach mieczy.
- Ah, te sentymenty i przyjaźnie. Czynią człowieka słabym... Dobra, niech będzie. Pogadam z tym Antonio. Mógłbyś mnie do niego zaprowadzić? Albo chociaż wskazać drogę? - Alberto rówież rozluźnił się, by nie dawać najemnikom pretekstu.
- Idziesz prosto tym traktem, potem powinieneś rozpoznać drogę i samą Gildię. - Emanuel wskazał dłonią kierunek.
- Dzięki. - powiedział Alberto, by nie słuchać narzekań na brak kultury.
- Jeszcze tylko jedno: reszta najemników mnie nie zaatakuje? Bo podejrzewam, że trochę tam was jest.
- Od kiedy ty tam byłeś, trochę nas przybyło. Ale nie mają w zwyczaju atakować pierwszego lepszego, w końcu kilku twoich starych "znajomych" chyba jeszcze żyje
- To dobrze. - Alberto bez zbędnych pożegnań ruszył w kierunku, który wskazał jego "znajomy".
 
K.I.T.A jest offline