Elf ucieszył się niezmiernie widząc znów białą wilczycę, z którą razem wyciągnęli ludzi wiszących na drabinie. W tym czasie wywerna jakby się ocknęła i ponownie zaczęła wyrządzać szkody. Trzeba było się nią zająć, tylko… balista już się do tego nie nadawała.
„Rekin!?”
Almartelur nie powinien się już niczemu dziwić. Nie przy takiej drużynie. Ale widok latającego (z drobną pomocą Drzewa) rekina był co najmniej… ciekawy. Tymczasem wilczyca znowu gdzieś zniknęła.
Rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby mu się przydać. Spojrzał na drabinkę, którą przed chwilą wyciągnęli. Wpadł na pomysł, by przywiązać liny do strzał i opleść potwora, jednak szybko zrezygnował, ponieważ nie były wystarczająco wytrzymałe. Z braku laku trzeba było kreaturę potraktować w klasycznym stylu.
- Wymyślcie coś, a ja spróbuję odciągnąć jej uwagę! - krzyknął do reszty drużyny, po czym pobiegł w stronę wywerny. Stanął za jej plecami i krzycząc coś w stylu „Hej, paskudo, popatrz jaki jestem smaczny!” zaczął ładować w nią strzałami. Potwór odwrócił się w stronę elfa i ryknął głośno.
- Uch… twój oddech jedzie gorzej niż rozkładający się, wczorajszy ghul… Nie zdziwiłoby mnie gdyby się okazało, że to ty go skonsumowałaś.