Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2011, 15:25   #26
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Kolwen:

Nie miał zamiaru pchać głowy pod ostrze. W końcu przyjechał tu w innym celu...
Swoją drogą ciekawe, gdzie ów się znajdował.

Powoli wycofał się, nie mając zamiaru wychodzić z ukrycia. Wprost przeciwnie, zagłębił się w mały labirynt żywopłotów.
Jedynym i słusznym kierunkiem był przeciwny do źródła zamieszania. Potencjalnie niebezpiecznego oraz zabójczego.

Niespiesznie oddalił się, zielonym ogrodem, obierając sobie za miejsce przeznaczenia tył posiadłości.
Potem się zobaczy.

Jedyne, co było widać za zielonym murem, to mijana ściana bogatego domostwa.
Wkoło słychać było wesołe, ptasie zawołania, delikatny szelest liści, odległy koncert świerszczy.

Pogodna noc.

Nagle przestał cokolwiek widzieć. Na jego twarzy spoczęły chłodne dłonie, zasłaniające oczy.

-Zgadnij kto to... - mruknął mu do ucha znajomy, kobiecy głos.
Może jednak było mu dane dokończyć to, co elf przerwał?


Lisander:

-Oni tu nie podejdą - rzekł krótko Latocki.

-Jeszcze ich za mało. Za pół miesiąca w porywach do miesiąca. Wbrew pozorom to durne istoty. Mogłyby zaatakować od razu wszystkimi siłami, ale oni wolą, na nasze szczęście, tracić żołnierzy. To tylko głupie ryby... - wzruszył ramionami czarodziej.

-Zawrzyj pysk, Latocki. To polityka. Ty i tobie podobni gówno się na tym znacie - warknął Marszałek, wpatrując się w opadającą w oddali wodę.

-Spotkałeś kiedyś kogokolwiek, kto według ciebie znał się na niej? - zapytał, nieco zjadliwie, Ariusz, zaś Relinven zamyślił się.

-Thyssena i... Kiedyś. Dijkstrę - skinął głową, w odpowiedzi otrzymując jedynie parsknięcie.

-To, że pod koniec kariery dał się zdobić jak dziecko, nie znaczy, że wcześniej nie był dobry, Latocki i kto jak kto, ale ty powinieneś to dobrze wiedzieć...

Co by jednak nie mówić o polityce, nie zanosiło się na zaskoczenie dla czarodzieja.
Przeciwnie, rzeczywistość spokojem wokół Rajczewa zdawała się jedynie potwierdzać jego słowa.


Brego, Galen, Teddevelien:

Ruchome korony same się nie unieruchomią!
Dziesięć za głowę każdego ze stworów! Dziesięć!
Pół tygodnia w najlepszych zajazdach za dwa trupy, zaś za cztery i Wyzimski Dom Nocy spojrzy łasym okiem!
Sześć a sama Pani Nocy otworzy swą komnatę!

Brego i Galen wystrzelili prawie natychmiast, nawet nie próbując negocjować ceny!
Musiała być naprawdę godziwa.
Teddevelien nie zastanawiał się dużo dłużej, ruszając śladem wiedźminów!

W końcu tam mogli być jego niedawni podopieczni!
Wyrwał ich tylko po to, by zginęli od szponów vodyanoin? Niedoczekanie! Przy okazji można było zarobić.

Już po niespełna pięciu minutach przemknęli obok oddziałów Rajczewa, szybko zostawiając ich w tyle.
Jeśli utrzymają tempo, kusznicy złożą się do pierwszych strzałów za dwadzieścia minut.
Zbyt dużo, jeśli z Zatoki Praksedy wyłoniło się jeszcze więcej przeciwników niż noc wcześniej.

Pęd powietrza wdzierał się do uszu trójki monotonnym, delikatnym szumem. Obserwowali wodę w oddali.
Jeszcze niedawno w powietrzu wirowały miliardy kropelek. Obecnie prawie całkiem opadły, wznosząc się niewiele ponad taflą.

Poprzedniej nocy oznaczało to wyjście na ląd większej części sił, jakie vodyanoini uprzednio wystawili do walki.
Tak mogło być i tym razem. Mogło, lecz nie musiało.

Nagle Brego zatrzymał się, zmuszając do tego samego zarówno Galena jak i Teda.
Obiekt powodujący przystanięcie stał na brzegu. Nieco nieporadnie wędrował we wszystkie strony, skupiony na swoich stopach.

Nawet z odległości blisko trzeciej części kilometra byli w stanie dostrzec ogon przybysza, beztrosko stojącego przy źródle zagrożenia - głębokiej wodzie.

Wysiłki nieznajomego zdawały się przynosić skutek, gdyż jego krok po kilku chwilach stał się pewniejszy.
Pozwolił sobie nawet na kilka, pojedynczych podskoków.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline