Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2011, 17:12   #28
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Areastina:

Przekleństwo zadziałało jak zaklęcie czarodzieja.
Roibhilin ucichł i podniósł głowę, próbując odnaleźć źródło dodatkowych problemów.
Szybko opuścił głowę z trupio pobladłą twarzą i zamglonym spojrzeniem.

Na propozycję jaką usłyszał od Areastiny jedynie prychnął pogardliwie, najwyraźniej nie czując na sobie obowiązku jakiejkolwiek odpowiedzi.

Pogrążony we własnych myślach zdawał się nie widzieć gorączkowych ruchów towarzyszy podróży.
Nie istniało dla niego miotanie się trzech żołnierzy przy zaprzęgu, dwóch kolejnych kładących nieprzytomne ciało na grzbiecie.

Zamrugał, dźwigając się do pozycji siedzącej i rozejrzał się szybko. Przywołał gestem dwóch żołnierzy.

-Odrąbcie dyszle. Jeden z nich podzielcie na pół - warknął, przywołując kolejnego.

-Materiał. Migiem - ponuro patrzył na wsiadających na konie jeźdźców. Żołnierz z ranną, prowizorycznie opatrzoną ręką siedział za nieruchomym, elfim tobołkiem.
Drugi siedział na ostatnim z ich wierzchowców z łukiem gotowym do dobycia.

Nagle rozległy się dwa trzaśnięcia, do których dołączyło jeszcze jedno. W ten sposób dwa drewniane dyszle stały się trzema drągami.

-Miały być odrąbane, nie odłamane - skrzywił się z niesmakiem, ciasno owijając bolącą nogę usztywnioną przez dwie, krótsze pałąki.

Elfka szybko podbiegła do niego, wciskając mu łuk oraz kilka strzał, by mógł się na coś przydać, a kiedy chciała odejść, Roibhilin błyskawicznie chwycił ją za kark, nie pozwalając się wyprostować.
Jego palce boleśnie wbiły się w ciało.

-Niech któryś z was choćby sapnie o tym, co zobaczysz, a osobiście dopilnuję, żeby cały ten zawszony oddział stracił łby. Z tobą na samym końcu - puścił kobietę, nieporadnie próbując wstać.

Łucznicy złożyli się do strzału, zaś urzędnik podniósł swoją broń, wciskając cztery strzały w usta, zaś jedną umieścił na cięciwie.
Pierwsze z pocisków poszybowały w kierunku nadciągającego wroga.

Klasyczna pozycja strzelecka, w jego wypadku, byłaby mocno nieefektywna, więc wystawił zdrową nogę do przodu, drugą opierając o wóz.
Z grymasem bólu wycelował.

Co chwila słychać było brzęk którejś z cięciw. Prawie tak samo często któryś z ryboludów padał na ziemię, lecz zmniejszyło to nacierające siły ledwie o niespełna czwartą część.

Vodyanoini byli już nieco ponad pięćdziesiąt metrów od nich!
Rybie, najeżone trójkątnymi zębami paszcze, połyskiwały w świetle księżyca. Zielononiebieskie łuski nie pokrywały tylko czarnych, pustych oczu oraz jaśniejszego podgardla i zapewne brzucha, osłoniętego ciemnobrązowym pancerzem.
Zębate miecze błyszczały w szponiastych dłoniach.
Nawet nie zamierzały zwolnić!

W dłoniach elfów zalśniły miecze, zaś Roibhilin wyrwał z ziemi dwa "bełty", które chwycił jak oszczepy.
Natychmiastowo odchylił prawą rękę do tyłu, ciskając pocisk prosto w czoło przeciwnika, automatycznie cofając drugą z broni, którą wypuścił w moment później, zatrzymując się w gardle stwora!

Ledwie dziesięć metrów!

Stali w szeregu z klingami gotowymi do ataku i parowania.
Jedynie urzędnik stał bez broni, spoglądając z powątpiewaniem na miecz w pochwie przy pasie.

Pięć metrów!

Jeden z żołnierzy głośno przełknął ślinę w obliczu pędzącej masy przeciwników, lecz nikt się nie poruszył.
Tylko Calthaniel powoli zacisnął dłoń na rękojeści, którą natychmiast oderwał, szeroko rozkładając ręce z szerokim uśmiechem na pociągłej twarzy.

Dwa metry!

Runęły równocześnie!
Na kobietę wpadły dwa stwory, napierając całą masą! Szczęknął metal ostrza Areastiny trzymanego przez dwa miecze!
Znikąd nie nadeszły spodziewane pchnięcia i cięcia. Z każdą chwilą napór wzrastał wraz z kolejnymi, pchającymi napastnikami!

Próbowały obalić całą linię obrony! To oznaczałoby koniec walki!
Mają zamiar zmieść ich samą masą!

Jakby tego było mało, w nietypowej ciszy, kilka metrów dalej toczyła się tradycyjna walka. Tylko Roibhilin nie dołączył do szyku.

Nagle elfka skrzywiła się pod wpływem śmierdzącego oddechu gadziej mordy, szczerzącej się prosto w twarz, tak jak inni, wykorzystując całą siłę na uniemożliwienie utraty równowagi!
Nacisk cały czas się zwiększał!
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline