Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2011, 19:22   #17
Saverock
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Sairus, Darica, i Barutz biegli cały czas w stronę wyrwy w barierze. Z miejsca walki Azraela i Sataneala dochodziło mnóstwo huków, jęków wybuchów, co jakiś czas mury eksplodowały. Gdy już przebiegli przez bramę miejską, zobaczyliście tysiące trupów. Daleko w oddali można było dostzec samotną, kobiete przemierzającą pobojowisko. Co niektórzy z poległych wciąż żyli, a raczej umierali. Gdy już mieliście ruszyć w stronę kobiety. Drogę zabiegł wam wampir, które wilkołak i nekromanta znali. To ten sam z którym Sai nie tak dawno walczył, tyle że tym razem z jego oczu biłą większa siła, a w ręku dzierżył miecz.
Wilk nie potrzebował wiele czasu na rozpoznanie wampira. Warknął na niego, a potem spojrzał na towarzyszy.
- To jakby sprawa prywatna, biegnijcie dalej, ja się nim zajmę - powiedział stanowczym tonem, który brzmiał prawie jak rozkaz. W następnej chwili ruszył biegiem na przeciwnika.
- Tym razem zdechniesz - warknął, wyprowadzając w jego kierunku uderzenie szponami.
Zablokował uderzenie przegubem lewej ręki, co poskutkowało jego rozharataniem, ten jednak oskoczył w tył i rozpoczą inkantacje zaklęcia :
-Umbra Clones.-Wiele klonów wampira obiegło wilkołaka, w pewnym momencie zaczęli przebiegać po przekątnej, co jakiś czas Sai dostawał kopniaka czy uderzenie pięścią od tego Prawdziwego.
- Powinienem był się spodziewać. Bez tej pieprzonej magii jesteś niczym! - wrzasnął Sairus po chwili. Niech i będzie tysiące tych wampirów. I tak się nie podda. Zawył głośno i począł atakować każdego wampira, który przebiegał obok.
W końcu potężna łapa wilka doszła celu i robneło orginalnego, odleciał kilka metrów robiąc dziure w walącym się murze spalonej chałupy, kopie prysneły. Głośny krzyk bólu wampira doszedł uszu Wilkołaka.
-Dark blast!-Dom rozwaliło od środka, a w chmurze kamyków, kurzu i piachu krwiopijca niepostzeżenie doskoczył do przeciwnika i uderzył kolankiem w brzuch, a potem z główki w pysk. Z nozdrzy Sai’a poleciała krew.
Wilk rzucił się z kłami do szyi rywala. Wystarczyłoby trafić i powinno być po kłopocie z tym krwiopijcom. Chociaż już zniknięcie tych pieprzonych kopii też było dużym sukcesem, walkę trzeba było dokończyć.
Wampir odskoczył w bok i lekko ciął mieczem Sairusa w ramię. Czarny wilk poczuł swoje osocze, sączące się powoli po sierści.
-Umbra Ignis-Kula czarnego ognia mkneła w stronę Saia
Pierwsza reakcja Sairusa polegała na natychmiastowym uniku i ponownym zbliżeniu się do przeciwnika. Unik był dużo ważniejszy, bo oberwanie z takiej kuli mogło bardzo zaboleć. Jednak walka nie mogła trwać wiecznie i dlatego po udanym uniku Wilk spróbowałby zaatakować wampira szponami.
Kula mineła Sairusa o mały włos, przypalając futro. Dom w który trafiła wyleciał w powietrze z hukiem. Sai wbił szpony w ramię przeciwnika. Ten drugi wyprowadzał już uderzenie w szyje Wilka.
Sai spróbował cisnąć przeciwnikiem o ziemię, aby tym samym nie zostać zranionym. Jeśli tylko by mu się to udało, zamierzał natychmiast rzucić się na wampira, który powinien radzić sobie gorzej w walce w parterze.
Wilkołak sprowadził na ziemie krwiopijce. Ten jednak kopnął go w locie w twarz i przewrócił na plecy. W skutek czego zdążył się podnieść.
-Sumonum Vampire Slave- Chmara Nietoperzy przysłoniła Wampira.
Wilkołak z każdą kolejną chwilą coraz bardziej nienawidził magii. Gdyby nie magia, to już by się pozbył tego krwiopijcy, a tak musiał jeszcze się z nim męczyć. Ciekawe, czy te nietoperze są takie odważne? Sai postanowił to sprawdzić. Wydając z siebie potwornie głośny ryk, rzucił się tam, gdzie powinien być jego przeciwnik. Może odgoni przywołańce i dotrze do rywala.
Chmara ssaków miałą być widocznie tylko przykrywką jakieś 10 stó za nimi zmierzała w stronę Sairusa kula czarnego ognia za którą stał Wampir.
- Cholera - warknął Sai, gdy zobaczył kulę. Przez to, że był rozpędzony, raczej miał małe szanse na unik, gdzieś na bok. Dlatego musiał zrobić coś innego. Raz się żyje.Zamiast odskakiwać na bok, spróbował przeskoczyć nad kulą, wprost na krwiopijce.
“Czarny Wilk” wleciał w czarne płomienie. Poparzył się, ale zignorował ból. Gdy był już na szczęście dla niego minimalnie za nią. Ona eksplodowała, dodając mu impetu. Szponami wbił się w klatkę piersiową, wyrywając jeszcze bijące serce dla wampira który zdążył jeszcze wykrztusić.
-...w-wygrałeś..piesk-u-u..-I padł na kolana, a jego dusza była już w zupełnie innym miejscu. Bóg gdzie wie. Sairus zwyciężył. Poturbowany, ale żywy.
Wilk od razu wrócił do ludzkiej formy. Nie tak sobie to wyobrażał, ale wygrał i to było chyba najważniejsze. Przez szacunek dla przeciwnika, a może obrzydzeniem jego rasą, postanowił nie rozszarpywać ciała na strzępy. Jedynie, walcząc z bólem, zaczął przeszukiwać zwłoki. Może znajdzie coś ciekawego.
Jedyne bardziej cenne rzeczy przy trypie to : półtoraręczny miecz barwy czarnej jak noc z jakąś znakiem runicznym, oraz pierścień z symbolem rodziny Nocturnal.
Sai najpierw sięgnął po miecz. Wykonał nim kilka cięć i pchnięć w powietrze, aby sprawdzić, czy poradzi sobie z tym egzemplarzem. Na szczęście nie brakowało mu siły, więc spokojnie mógł go używać jako broni jednoręcznej. Oszczędzi mu to ciągłych przemian, które z czasem mogły każdego zirytować. Po chwili dostrzegł również pierścień. Był ciekaw, czy miał on jakieś magiczne właściwości. Może i ryzykował, ale zdjął go z palca wampira i założył na swój palec.
Poza tym, że przez chwile Sairusowi wydawało się że runka zajarzała. Nie było znacząco większego efektu. Przynajmniej nie narazie. Przy dokładnym sprawdzeniu ciała, mógł tez zauważyć, iż wampir był podobnych gabarytów co on. Toteż bez problemu mógł sobie porzyczyć od niego ubrania. Wszak jego były strasznie rozwalone.


- Do kolejnej przemiany powinny wytrzymać - powiedział Sairus sam do siebie, przyglądajac się ubraniu wampira. Krwiopijcy już się ono na pewno nie przyda, więc można było je zabrać, jako nagrodę za zwycięstwo. Przynajmniej spodnie i płaszcz, bo jakoś czerwona tunika mu nie pasowała. Sai pozbawił przeciwnika tych dwóch części odzienia i sam się w nie przebrał. Gdyby nie ta rozszarpana koszula, to jeszcze pomyliliby go z wampem, co mogłoby być zabawne. Rozejrzał się dokładnie, szukając towarzyszy.
W pobliżu dostrzegł nekromantę w towarzystwie swoich przywołańców. Stał opierając się o ścianę z kuszą w ręce. Choć nie było okazji się jej przyjrzeć, bo właśnie ją zawieszał na plecy, pod płaszczem, to wyglądała dziwnie.
-To może teraz uda mi się zaciągnąć języka, co?
Wilk, dzierżąc nowy nabytek w ręce, ruszył w stronę nekromanty.
- Ciesz się, że nie próbowałeś pomóc w walce, bo nie skończyłoby się to dla Ciebie dobrze - powiedział obojętnie. Popatrzył jeszcze na swój nowy miecz i pierścień.
- Przydaj się na coś... Ten miecz i pierścień, mają jakieś magiczne właściwości? - zapytał, pokazując ostrze miecza i pierścień, którego nie raczył nawet zdjąć z palca. Wolał po prostu unieść dłoń, aby pierścień był widoczny. Nic więcej.
-Miluścy jesteśmy, co?- powiedział po czym przyjrzał się przedmiotom.- Nie jest to moją specjalnością. Nekromancja jest bardziej... destrukcyjna, poza przywoływaniami... Jakaś magia jest w tych przedmiotach, ale szybko się ulatnia. Zdaje się, że były to jedynie katalizatory, a moc należała do wampira. Swoją drogą...- Barutz minął wilkołaka i wziął serce wampira
-Jak mówiłem, przy naszym ostatnim spotkaniu, serce potępieńca jest bardzo potężnym komponentem. Krusica...- przed jego palcem wskazującym pojawiła się świecąca kulka błekitnej energi. Stworzył nią jakiś znak na sercu

-Thereo- wyszeptał a runa zaświciła się na czerwono. Z serca intensywnie uniosła się para. W ciągu kilku sekund wyschło na wiór. Barutz podrzucił je i schował do woreczka, a woreczek przypiął do pasa.
-Dobra. Pozwolisz, że zadam Ci teraz pytanie? Co się tu dzieje? O czym mówił ten anioł i czemu znał moje imię?
- Mam już dość słuchania tego, co mówił anioł, a tym bardziej mówienia o tym... Jeśli ktoś ma Ci to tłumaczyć, to na pewno nie ja - odparł wzruszając obojętnie ramionami. Sam nie do końca to wszystko rozumiał, a raczej nie chciał rozumieć, więc nawet jeśli by chciał, to nie wytłumaczyłby wiele nekrusowi.
Barutz przewrócił oczami
-Niech ci będzie. Powiesz mi chociaż gdzie walczyłeś z tym nekromantą któremu łeb urwałeś?
Sai wielkiej ochoty na gadanie nie miał. Jednak skoro od tego miał zależeć jego spokój.
- W jakiejś wiosce - odparł krótko.
 
Saverock jest offline