Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2011, 19:41   #17
Crys
 
Crys's Avatar
 
Reputacja: 1 Crys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwu
Nana siedziała na podłodze pod ścianą, bawiąc się rzemykami swojej bluzy, prawie, że bezmyślnie wiążąc je w kokardki, supły i imitacje warkoczy. Nie potrafiła zasnąć, wiedząc, że mogłaby zawieść w tym zadaniu. Owszem, musiałaby spać jak zabita, żeby nie usłyszeć pojękiwań sędziego podczas jego prób zebrania się z podłogi, jednak wolała nie ryzykować. Sen nawet niespecjalnie ją męczył. Adrenalina wciąż chyba robiła swoje.
Dziewczyna myślała o domu. Silgrad. Świadomość, że jest w swoim rodzinnym mieście z jednej strony dodawała jej otuchy, z drugiej... Z drugiej strony wizja, że mogła spotkać spacerującą matkę, która poszła wraz ze służbą po zakupy, czy spieszącego w interesach ojca, któregoś z braci, była dość niepokojąca. Nana potrząsneła głową, odganiając niespokojne myśli, i podniosła się lekko, żeby zrobić parę ćwiczeń rozluźniających zastałe mięśnie. Nie wiedziała ile dokładnie czasu siedziała tak pod ścianą pokoju, wyglądajac zapewne dość bezmyślnie, ale noc powoli objęła swoimi skrzydłami miasto. Przez drewniane drzwi pokoju dochodziły do niej dźwięki muzyki i głośnych rozmów, przeplatanych od czasu do czasu jakimś krzykiem, czy śpiewem. To karczma zaczęła przyjmować w swe progi pierwszych wieczornych klientów, którzy skończyli swą pracę i mogli oddać się wydawaniu zarobionych pieniędzy, nie obawiając się gniewu swoich żon, że znów przyjdą z pustymi rękami, lub po prostu nie posiadając nikogo, kto mógłby się przejmować ich pijaństwem. To nie było miejsce, gdzie można było spotkać kulturalnych ludzi, którzy szukali towarzystwa do jednego kufla piwa i partyjki gry w tryktraka.
Zaledwie po kilku ćwiczeniach, podeszła do śpiącego na łożku Evazara i szturchnęła go zdecydowanie w bok. Mężczyzna zerwał się z posłania, jakby smagnęła go biczem po gołych piętach i nieco nieprzytomnie przyjrzał się swoim ofiarom.

Ryanna postanowiła nie sprzeczać się ze swoim zleceniodawcą, co do sposobu, w jaki postanowił „przetransportować” tę dwójkę na zewnątrz. Teoretycznie piętro nie znajdowało się wysoko nad ziemią, a dodatkowo wprost pod oknem spoczywała śmierdząca kupa śmieci, która mogła zamortyzować upadek ciężkiego ciała, jednak istniało drobne ryzyko, że coś mogłoby pójść nie tak... Mimo jej obaw, zarówno sędzia, jak i prostytutka szybko znaleźli się na dole, wyglądając przy tym na raczej nieuszkodzonych. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, wyglądajac przez okno, szczęście im sprzyjało, ponieważ w zaułku za karczmą nie było żywej duszy, a pora była jeszcze zbyt wczesna, żeby ktokolwiek postanowił pójść tam za potrzebą.
- Dobra, faza drugaEvazar, otrzepując ręce, spojrzał Nanie głęboko w oczy - Udajemy bardzo szczęśliwych i nieco zmachanych figlami na górze, jasne? Zabierzemy grubasa, strażnicy pomyślą pewnie że nawalony sędzia wywalił dziwkę przez okno i zwiał obawiając się utraty stołka i ewentualnego wyroku – dziewczyna kiwnęła głową bez słowa, roztrzepując nieco włosy, zdemując przez głowę swoją bluzę, przyklejając do ust na wpół rozanielony, na wpół zadowolny uśmieszek oraz poluźniając rzemyki przy dekolcie swojej bluzki.

Karczmarz nawet nie zaszczycił spojrzeniem wychodzącej szybko dwójki, a kilka par odwróconych za nimi oczu, raczej gapiło się na pośladki i nurkowało w dekolcie dziewczyny. Więc można by powiedzieć, że w zasadzie niezauważeni opuścili wątpliwy przybytek i szybko pobiegli na tyły budynku.
Sędzia, pojękując, zaczął gramolić się ze sterty. Nana z satysfakcją zauważyła, że Evazar najwyraźniej źle obliczył masę starca i podał mu za małą dawkę specyfiku. Ten jednak z cichym przekleństwem rzucił się ubierać swoją ofiarę w płaszcz. Dziewczyna nie zamierzała mu pomagać, ani dotykać sędziego, dopóki ten nie będzie okryty. Miała naturalny chyba dla większości wstręt do rzeczy brzydkich. Brudnych. I lepkich.
Kiedy Evazar wylał wiadro ze śmierdzącą zawartością na prostytutkę i kopnął w twarz, w Nanie zagotowała się złość. Niewątpliwie to zapamięta i odpłaci mężczyźnie z nawiązką. Nim pospieszyła pomóc zleceniodawcy w transportowaniu sędziego, podeszła do nieprzytomnej dziewczyny i niezauważenie w rękę wsunęła jej parę srebrnych monet.
Gniew dodał Ryannie siły i mimo wyjątkowo drobnej postury i raczej niewielkiej siły fizycznej, dość szybko i bezproblemowo dostarczyła wraz z Evazarem powoli dochodzącego do siebie starca do ich kryjówki.

Nana ignorując zupełnie Evazara, który pętał ręce starcowi, wyjęła ze swojego ekwipunku wąski pasek płótna i krzywiąc się, wzięła przezeń truchło straszącego wciąż szczura, którego ktoś łaskawie sprzątnął z centralnego miejsca na podłodze i wyniosła za budynek, w którym stało ich lokum. Tam miotnęła w nie zaklęciem, zwalniając śluzę talentu. Nie musiała tego robić, ale lepiej szczur, niż gardło Evazara.

Kiedy wróciła do pomieszczenia, ponownie podeszła do swoich juków i tym razem wydobyła trochę jedzenia, z którym ulokowała się na swoim materacu. Półleżąc, wpychała do ust kolejne kawałki nieco już przyschniętego chleba i resztki z pętka kiełbasy, wciąż ignorując Evazara. Skoro miała czekać, to poczeka. Jednak nie zamierzała prowadzić z mężczyzną żadnej konwersacji.
 
__________________
Ich will - ich will eure Phantasie
Ich will - ich will eure Energie
Crys jest offline