Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2011, 19:42   #52
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Nie mógł nadziwić się swojemu szczęściu czy może raczej przychylności Bogini. Udało mu się dostać na statek, dokładnie tak jak to sobie zaplanował. Wypadki potoczyły się jednak tak szybko, że nie zdążył rozmówić się z pozostawionymi na nabrzeżu towarzyszami. Czarodzieja nie było mu szkoda, nie przepadał za nim. Jednak Maria to co innego. Zależało mu na tej dziewczynie, dużo razem przeszli i teraz mieli się rozstać, tak bez słowa. Edgar uznał, że to bardzo nie w porządku, jednak nie miał okazji zamienić choćby słowa z strażniczką. Pokornie ruszył za kapitanem, w otoczeniu pozostałych wybrańców.

Albiończyk nie okazał zaniepokojenia czy przestrachu, a przynajmniej miał nadzieję, że owe uczucia nie zagościły na jego twarzy. Bał się, że gdy kapitan Grand zobaczy, że młodzieniec się boi, natychmiast pozbędzie się go z pokładu Hrabiny. Wolał tego uniknąć, bo drugiej szansy dostania się na pokład z pewnością miał nie będzie. Musiał ich odnaleźć, musiał dowiedzieć się czy to w ogóle jest jego rodzina. Tak jak powiedział na nabrzeżu, gotów był schować swój honor i szorować pokład.

Ale na razie do tego nie doszło. Przez kilka godzin wszystko szło zgodnie z planem, Edgar unikał swoich przełożonych, obserwował bardziej doświadczonych marynarzy i starał się jak najmniej rzucać w oczy. Do momentu, w którym został przyłapany przez Rudiego, tego ze zmasakrowanym gardłem, na próbach poprawnego związania jakiegoś szczególnie trudnego węzła. Za nic nie był w stanie związać. Rudi stał przez chwilę nad czerwonym z gniewu i wstydu Edgarem, po czym wrzaskiem odesłał go pod pokład. Szorowanie podłogi miało stać się faktem.

Edgar złorzecząc zszedł w mroczne, niezbyt świeżo pachnące czeluście pękatego kadłuba Hrabiny. Spodziewał się co najmniej jakiegoś wielkiego, tłustego typa z długim batogiem w dłoni, który stał będzie nad grupą zabiedzonych niewolników, w pocie czoła szorujących podłogę i ścierających sobie knykcie na nieheblowanych deskach.
- Dzięki Ci, Bogini – westchnął, gdy zamiast owej scenki zobaczył siedzącą wokół stołu i raczącą się grogiem, wesołą gromadkę. Zaproszony, usiadł z podobnymi sobie nieudacznikami w marynarskim fachu i łyknął z gąsiora.

- Edgar jestem – przedstawił się. – I jestem tutaj z własnej woli...
Tym orzeczeniem wywołał lawinę śmiechu, niedowierzania i pytań, na które zaczął nieskładnie odpowiadać. Niemalże cały czas wyglądał też na zewnątrz, w oczekiwaniu na jakiś znak od maga i Marii. Jednak nie pojawili się oni na nabrzeżu. Zamiast nich przyjechała natomiast karawana wiedziona przez bogato odzianego mężczyznę. Jak wyjaśnili mu jego nowi towarzysze, wozy i ich zawartość miały wkrótce trafić na pokład.

To musieli być oni. Zamknięci w owych wozach, pod plandekami, starający się wyrwać na wolność. Edgar już chciał biec, sprawdzać czy jego przypuszczenia są słuszne, ratować rodaków. Ale znów jego kompani nieco ostudzili jego zapał. Trzeba było zaczekać aż ładunek zostanie załadowany i rozmieszczony na pokładzie, pilnujący go żołnierze wrócą do swojego zwyczajnego rytmu picia i spania i wówczas się zobaczy. A na razie Edgar postanowił pozostać pod pokładem i sumiennie przyłożyć się do mycia podłóg. Teraz nie spieszyło mu się na górę, do światła. Wolał pozostać na dole i tutaj snuć plany dalszego działania. Miał na to co najmniej kilka dni, nim statek przepłynie drogę do Neues Emskrank.

Już pierwszej nocy, miał zamiar podkraść się do kajut na rufie i pomyszkować tam trochę, aby dowiedzieć się co lub kto, jest tajemniczym ładunkiem, za który kapitan został tak sowicie wynagrodzony.
 
xeper jest offline