Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2011, 22:02   #128
ThRIAU
 
ThRIAU's Avatar
 
Reputacja: 1 ThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znany
Późną nocą król wezwał do siebie Endymiona, gdysz ten zabiegał o pilne spotkanie. W rozświetlonej blaskiem świeczników komnacie znajdował się oprócz króla także stary Tequillian.

- Witaj Endymionie. – powiedział król, a ślepy starzec uśmiechnął się pozdrawiając strażnika gestem dłoni. - Dobrze, że jesteś. Chciałeś się ze mną koniecznie widzieć. Mów. - zachęcił - Z czym przybywasz?

- Tak to prawda Królu chciałem się z tobą widzieć ponieważ jest kilka ważnych kwestii do omówienia. Pierwsza i najważniejsza to rozszyfrowanie zagadkę Humaiconu – rozpoczął strażnik, spojrzał po minach zgromadzonych po czym dodał - a przynajmniej wydaje mi się, że udało mi się to zrobić.


Endymion wyciągnął małą karteczkę i zaczął czytać.

(…)

Słowa Endymiona zrobiły duże wrażenie na królu i mędrcu. Tequillian z uznaniem pokiwał głową.

- Zaskoczyłeś mnie Endymionie. - powiedział po chwili Eldarion. - Nas obojga. - dodał patrząc na twarz proroka. - Tequillian właśnie ostrzegał mnie o potencjalnych interpretacjach zapisu, lecz nie zdążył jeszcze zajrzeć do ksiąg. Ubiegłeś go potwierdzając jego teorię. - powiedział z uznaniem król.

- Endymionie pokaż mi oryginał prastarych woluminów. - poprosił ślepiec.

Wziąwszy od strażnika dokumenty zaczął wodzić po nich palcami.

- Oryginały. Zdecydowanie. Wykradzione przez Belega z woluminów odkrytych podczas renowacji zachodniego skrzydła biblioteki. - powiedział starzec. - Muszę zając się odkryciem tajemnicy miejsca stworzenia Hunmiconu, bo ten przytoczony przez Endymiona wers właśnie o tym traktuje. Będę potrzebował na to czasu.
- Endymionie obawiam się, że w świetle zaistniałych okoliczności, odkryta tajemnica celów dla których Hunmaicon ma byc użyty, nie możemy dopuścić, aby Gurthang wpadł w ręce wroga. - rzekł król. - Nie wie też czy wyprawa nadal jest konieczna w charakterze planowanym dotychczas...

(…)

Starzec pokiwał głową.

(...)

- Czyżbyśmy żyli w czasach ostatecznych? - król zbladł.

- Hmmm... Będę potrzebował wiele czasu na zbadanie tego wszystkiego. - powtórzył się Tequillian.

(…)

- Król zwrócił się do strażnika. - A odebraniem życia Thurgowi nie martw się. Wiem, że obwiniasz się za konsekwencje tego czynu. Wraz ze zdobyciem Tharbadu w nasze ręce wpadł Zaris. Ostatni Most miał być miejscem zasadzki na Króla Dunladu i jego synów. Zabity przez Andarasa okultysta wraz z Synem Cadoca mieli zgładzić tę linię rodową lub przynajmniej Thurga, który był za pokojem. To był szlachetny człowiek jak na Dunlandczyka. Kto wie, może można było tego uniknąć. Dzisiaj Dunland stoi w ogniu. A Cadoc z częścią swoich wojowników uciekł w góry za Fiordami Issen. Jak sam widzisz prowokacja Zarisa doprowadziła w skutkach do tego losu jaki Cadoc z okultystami zgotował swojemu przyjacielowi. A w tobie nie widzę żadnej winy... Perła zapadł się pod ziemię i miej się na baczności. Nie wiemy kim jest ten człowiek. Okłamał nas posługując się fałszywymi papierami z Umbaru. Nigdy nie współpracował z królestwem. A ciebie posądzał o zdradę zarzucając szpiegowanie dla Haradu i wykonanie wyroku na Thurgu. Dopóki nie zbadałem tej sprawy część prawdy została przed tobą zakryta. Sam rozumiesz. Choć nigdy nie miałem wątpliwości co do twojej lojalności, to teraz wiem, że jesteś prawdziwie jednym z moich najbardziej zaufanych i prawdziwym patriotą. - dokończył z powagą patrząc na sporządzone przez strażnika notatki. - Póki co zatrzymaj to w tajemnicy.

- Rozumiem Królu i wręcz żądam abyś prześwietlił dokładnie całe swoje otoczenie. Każdego kto ma dostęp do Ciebie i dworu, obawiam się, że okultyści także tutaj mają swoich szpiegów, i sługi, którymi mogą się posłużyć jak w Tharbadzie - odparł strażnik.

- Takie rozkazy już są w mocy od kilku miesięcy. Strażnik Formir prowadzi dochodzenie.

- Poza tym chciałbym się dowiedzieć co postanowiłeś uczynić w kwestii orków na północy - zapytał strażnik - jeśli oczywiście można zapytać.

- Wczoraj pierwszy goniec przywiózł wieści o bitwie pod Tharbadem. Tylko ponad dziesięć tysięcy Uruk-hai po spaleniu Bree uderzyło na południe. Na szczęście dzięki twojej akcji zdobycia części miasta i umożliwienie niedobitkom z Bree wzięcie udziału w walce o miasto południowe, Cadoc został wyparty do Dunlandu. Okolica między Bree a Tharbade jest splądrowana, wioski spalone, wiele ludzi zginęło. Na szczęście orki minęły Shire. - dodał z ulgą. - Oblężenie Tharbadu trwało trzy dni i kiedy zdawać się mogło, że te kluczowe miasto na Gwathlo wpadnie w ręce wroga nadciągnęła północna armia Fornostu i kilka przygranicznych oddziałów przygranicznych wraz z Rohirami z południa. Po drodze nasi sojusznicy rozbili armię Cadoca a w nasze ręce wpadł Zaris. Czekam na dalsze wieści spod Tharbdu, ale tym razem nasze siły przewyższały liczbą wroga. Pierwszy raport doniósł, że Uruk-hai poniosło totalną klęskę.

- To bardzo dobre wieści - tu głos Endymiona zawahał się na chwilę - ciekawe dlaczego nieprzyjaciel uderzył na te ziemie. Po odkryciach, których dokonałem zaczęło mnie to zastanawiać. To nie ma sensu. Moim zdaniem nieprzyjaciel musi się skupić na Humaiconie a to zupełnie inne kierunki działania. Myślę, że nieprzyjaciel próbuje wywieść nas w pole i odwrócić wzrok od prawdziwego celu czyli Humaiconu. W dodatku wypuszczając orków zupełnie stracił atut zaskoczenia. Moim zdaniem niedługo nastąpi próba przejęcia szczątków miecza Turina.




Dzień drugi pobytu w mieście.

Eldarion spotkał się ze strażnikiem następnego dnia w komnatach Domu Króla.

- Wyprawa na Tol Morwen by przechwycić połamany artefakt zostaje odwołana. - zaczął król. - Tequillian miał widzenie. Wizję kataklizmu kiedy zbezczeszczony zostanie grób Turina... Wielka Powódź, która zaleje część Śródziemia. Bałwany przepastnej wody napierającej na nasze portowe miasta. Nie możemy ryzykować Dol Amroth, Dond Dear, Pelargiru, Umbaru i innych mniejszych miast i wiosek. Nie wiemy też jak głęboko na ląd wedrze się fala i jakiego dokona spustoszenia. I czy na wieki zostanie zmienione oblicze naszej ziemi. Dlatego misję pochwycenia Gurthanga zamieniam na strzeżenie wyspy przed wrogiem.

- Strzeżenie wyspy - zdziwił się strażnik - to będzie strasznie trudne. A wrogowie nie cofną się przed żadnym sposobem aby zdobyć szczątki oręża. Wobec słów wieszcza obawiam się, że i tak grób zostanie zbeszczeszczony.

- Natura jego wizji jest związana z wielką tajemnicą Palantiru. Ślepy Tequillian widzi obrazy jakie ukazuje mu starożytny kamień. Są one fragmentem przyszłości, które mogą choć nie muszą się wydarzyć, gdyż mamy wpływ na wydarzenia. Trzeba tratować je jako alternatywne wizje przyszłości. - wyjaśnił Eldarion.

- Ufasz mu panie? - zapytał Edymon - jak pokazały czasy wojny o pierścień kamienie te są niebezpieczne. Nieprzyjaciel też może z nich korzystać a nawet manipulować przy użyciu tych kamieni. Jeśli dobrze się orientuję jeden z nich posiadał nawet Sauron, nie wiadomo czy nasi przeciwnicy się nimi nie posługują tak jak on.

- Wykluczone jest to aby jakikolwiek z zaginionych Palantri był w posiadaniu naszych wrogów. - spokojnie wyjaśnił Eldarion. (…..) Dla ciebie zaś będę miał inną misję.

- Rozumiem zatem że wiedzę jaką posiadłem na temat Humaiconu mam bezwzględnie zachować dla siebie - Endymion chciał się upewnić czy dobrze zrozumiał słowa króla.

- Oczywiście. Myślałem, że to zostało postanowione wczorajszej nocy. - król lekko się zdziwił. - I tak. To dotyczy również reszty drużyny. Przynajmniej na razie.

- Jaką misję ? - zapytał strażnik.

- Udasz się na wyprawę poszukiwana dwóch Palantri na których ślad Tequillian natrafił niedawno. Możesz sobie dobrać ludzi i uważam, że kandydatura tych najbardziej wtajemniczonych w sprawy Tol Morwen byłaby wskazana przede wszystkim. Dzięki przynajmniej jednemu więcej kamieniowi będziemy mogli obserwowac znacznie większe obszary królestwa. Odpowiednio ustawione Palantri właśnie to umożliwiają. Kamień który mamy ten z Wieży Orthanc. Isengardu.

- Czy Tequillian podał jakąś lokalizację gdzie należało by rozpocząć poszukiwania kamieni? - zapytał strażnik.

- Tak. Szczegółów dowiesz się od niego niebawem. On również udzieli ci więcej precyzyjnych informacji o naturze tych kamieni z którymi będziesz miał do czynienia. - odpowiedział król.

- Rozumiem - odparł Endymion - w wyprawę zaangażuję drużynę co powinno skutecznie odciągnąć ich uwagę od prawdy dotyczącej Humaiconu

Po zakończeniu rozmowy przeszli do Sali Tronowej w Białej Wierzy. Przekraczając próg tej sali Endymion od razu zauważył oczekującego tam posłańca. Ten na widok wchodzących nisko się pokłonił trzymając brudny hełm pod pachą. Król zasiadł na tronie, posłaniec onieśmielony obliczem władcy nawet nie drgnął. Dopiero gdy król dał wymowny znak ręką mężczyzna wyprostował się, jakby odetchnął i zaczął mówić.

- Zwycięstwo, orkowie rozbici, Tharbad utrzymany – wykrztusił jednym tchem.

Na te słowa Eldarion aż powstał, widać było że jego twarz rozjaśniła się, radość z wieści jakie przyniósł goniec dało się także wyczuć w głosie

- Mów dokładnie po kolei co się działo w Tharbadzie od mojego wyjazdu, co z Bree i okolicami? – król domagał się dodatkowych wyjaśnień.

- Bree spalone królu – odparł posłaniec – takie relacje mamy od niedobitków, które dotarły do Tharbadu. Ziemie między Bree a Tharbadem splądrowane i spalone. Wielu ludzi zginęło w straszny sposób z rąk orków lub zaginęło uciekając przed tą krwiożerczą hordą. Okrucieństwa i bestialstwo jakiego się dopuszczały orki na pojmanych jeńcach nie chce mi przejść przez gardło panie.

- A Shire – przerwał mu Eldarion - co z ziemiami hobbistów?

- Z tego co mi wiadomo panie ocalały, pominięte przez bandy orków plądrujące okolice Bree.

- Jak liczna była armia orków – król zadał pytanie po chwili zadumy nad słowami gońca.

- Pod bramą miasta stanęło około dziesięć tysięcy tych czarnych mord …– posłaniec się zająknął i szybko poprawił - to znaczy orków.

- Mów po kolei co działo się w mieści od mojego wyjazdu – Zażądał Eldarion.

- W pierwszej kolejności wyparliśmy Cadoca z południowej części miasta. Wkrótce po tym od ludzi uciekających przed orkami dowiedzieliśmy się, że w kierunku miasta podąża armia orków. Rozpoczęły się gorączkowe przygotowania. Zagrzano smołę ze słomą, wzmocniono bramy, kobiety z dziećmi schroniły się na wyspie, rozstawiono ludzi na murach. To co zgotowały nam orki nie zapomni nikt z walczących wtedy – tu mówca złapał tchu by móc mówić dalej – w pierw na mury spadły chyba setki obgryzionych głów, i innych resztek ludzkich wystrzelonych z prowizorycznych katapult. W naszych szeregach wybuchła panika, nikt nie chciał ginąć w taki sposób. Ale jeden z kapitanów, imienia nie pamiętam, kazał wystrzelić salwę łucznikom pierwszą, drugą, trzecią orkowie zaczęli się kłaść ranieni i zabijani pod ostrzałem. Ten widok dodał wiele otuchy stojącym na murach. Tak lęk przerodził się w desperacką chęć przeżycia, która pojawiła się w naszych sercach. Nie bez znaczenia było to, że wielu mężczyzn miało za plecami na wyspie swoje rodziny, gdyby się poddali skazali by ich na straszną śmierć. Toteż gdy tylko orkowie przystawili drabiny do murów w ruch poszły kotły z wrzącą wodą i smoła a następnie płonące strzały. Atak się załamał, naszej radości nie było końca. Drugi atak przeprowadzony nocą też się załamał, oblepione smołą drabiny płonęły jak zapałki rozświetlając mrok nocy. Ale smoła się skończyła a w dodatku umocniona brama północna ustępowała. Najwięcej strat zadawali nam łucznicy nieprzyjaciela kosząc salwami i przyciskając nas do murów. Próbowaliśmy wzmocnić bramę i barykadę znajdująca się za nią, ale o poranku uderzyli po raz kolejny, przedarli się przez bramę i zatrzymali się na barykadzie. Tu największą pracę wykonali łucznicy, którzy strzelając z murów i zza barykady mocno przerzedzali szeregi wroga. W walce pieszej na jednego ubitego orka padało czterech naszych. Był to drugi dzień walk i sytuacja była krytyczna. Mając sforsowaną bramę orkowie zaniechali szturmowania murów, wiedzieli bowiem, że nie utrzymamy barykady długo.
Natomiast w części południowej orkowie wstrzymali się z atakiem do drugiego dnia co sprawiło, że przerzucono wielu zbrojnych do zagrożonej zdobyciem bramy północnej. Dzięki temu rozbita częściowo brama i stojąca za nią barykada trwały. Choć słono za to zapłaciliśmy krwią to nie daliśmy przejść orkom przez bramę. I wtedy ruszyli na południową stronę miasta. Sprytnie to sobie wymyślili. Tamtejsza obrona murów osłabiona oddelegowaniem części zbrojnych do bramy nie dała rady utrzymać się na murach. Nie udało się odepchnąć i spalić kilku drabin na czas i orkowie weszli na mury. Było ich niedużo ale siali ogromne spustoszenie w naszych szeregach. Łucznicy nie nadążali już strzelać do kolejnych wdzierających się na mury. Jakim cudem odbiliśmy je nie wiem, szerokie tarcze i długie włócznie i na przód – ekscytował się posłaniec – Zaciekłość i desperacja z jaką walczyliśmy w obu częściach miasta zaskoczyła orków, udało się nam odbić mury. Odepchnięto drabiny a ciała zabitych goblinów wyrzucono za mury. Jednakże orkowie widząc jak niewiele im potrzeba do zdobycia tej części miasta zaczęli się sposobić do kolejnego szturmu. Drugi atak na południową część miasta nadszedł wraz z zachodem słońca, poprzedził je solidny ostrzał łuczników i paru pokracznych lecz nadzwyczaj skutecznych katapult. Nie dość, że obrona południowej części miasta praktycznie nie istniała to jeszcze na dodatek była mocno ostrzeliwana. Tym razem jednak nie dopuszczono aby żadna drabina przywarła do murów na zbyt długo, gdyby tym razem dostali się na mury to byłby koniec. W tym samym czasie w drugiej części miasta barykada była nieustannie szturmowana aż do rana dnia trzeciego Kiedy to orkowie byli bliscy jej zdobycia a w części południowej prawie nie było komu bronić murów. I wtedy rankiem o wschodzie, kiedy nikt już nie miał nadziei dało się słyszeć trąby i rogi za plecami orków, kłębiących się dziesiątkami setek pod okaleczonymi murami, pojawiły się długie szeregi zbrojnych.

Tu mówca wręcz podskakiwał opisując co widział i przeżył

- Ich zbroje lśniły a proporce powiewały na wietrze. Maszerowali wprost na orków, z za ich pleców w niebo wzbiła się pierwsza, potem druga i kolejna salwa świszczących strzał. Była to północna armia Fornostu wsparta przygranicznymi oddziałami. Orkowie przygotowali się do uderzenia od tyłu, ale to nie koniec złych wieści dla tych cuchnących pokrak bo na szturmujących północną część miasta niczym piorun z pogodnego nieba spadła konnica Rohanu rozgniatając wręcz niczego nie spodziewających się orków o mury. Przyparci do murów bronili się twardo, nawet nie zrezygnowali z prób szturmowania barykady. Ale w miarę trwania walki ich szeregi zaczęły topnieć pod naciskiem atakujących oddziałów z Fornostu i ciągłego ostrzału z murów. Mało któremu udało się uciec, w drugiej części miasta jazda jeszcze szybciej się uporała ze swoim przeciwnikiem, orkowie już po pierwszej szarży jaka zagłębiła się w ich szeregi nie mogli odzyskać inicjatywy, od razu zostali zmuszeni do obrony. Konnica nie poniosła dużych strat, trochę gorzej z armią Fonostu, która starła się z orkami w walce pieszej, tutaj straty są znaczne. Natomiast jeśli chodzi o obrońców miasta to ponad połowa z walczących zginęła, najwięcej na południowych murach i pod wrotami północnymi. Zginęło też wielu zwykłych mieszkańców miasta i uciekinierów chroniących się w mieście, którzy znosili z całego miasta co się tylko dało do umacniania barykady, praktycznie przez cały czas walki. Miejskie cechy także wystawiały swoje zbrojne grupy, które obsadziły i walczyły na murach. Należy tu wspomnieć o zbrojnych z cechów cieśli okrętowych i dekarzy, którzy dali świadectwo największej odwagi walcząc na południowych murach, nie wielu z nich przeżyło.

- Dziękuje ci za te słowa – odparł Eldarion - Na pewno jesteś zmęczony, dostaniesz kwaterę i posiłek i za dwa dni wyruszysz do Tharbadu z nowymi rozkazami.

- Tak jest – odparł posłaniec szykując się do odejścia.

- Ale zanim odejdziesz Powidz czy wiesz co z Cadocem? – zapytał król

- Cadoc czmychnął do Dunlandu gdy dowiedział się o nadciągającej armii orków. Zresztą i tak nie miał wyjścia bo został wyparty z południowej części miasta. Ale jeźdźcy z Rohanu mówili, że go dopadli i rozbili w pył. Co z samym Cadocem nie wiem ale podobno pojmano kilku jeńców.

Tu goniec wymówił kilka nazwisk z pamięci, co nie przyszło mu łatwo ale Endymion zwrócił uwagę tylko na jedno nazwisko.

- …….Zaris….


Gdyby Zaris wpadł tylko w jego ręce tym razem Andaras by go nie uratował.
 
ThRIAU jest offline