Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2011, 22:05   #497
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Bard spojrzał wściekłym wzrokiem na goblina. Czemu to nie mógł być smok?! Wiedział, że gdzieś w tej talii kryje się iluzja smoka! Jego spojrzenie jednak musiało prędko się przenieść na wielkiego tygrysa z którym Dru nie mogła sobie poradzić. Revalion czym prędzej zaczął skandować pieśń unieruchamiającą, żeby zwierze przestało zagrażać gnomce.

To nie było przyjemne dostać od plugastwa dwa razy krótkim mieczem, a i niezbyt odległa przyszłość nie kroiła się w różowych barwach. Missy nie zamierzała stać w miejscu jak królewna z drewna. Po jej lewej stronie czarci tygrys atakował gnomkę od wybuchowych fallusów, więc uskakiwanie tam nie uznała za dobry pomysł. Zdecydowała się natychmiast pozbawić życia gościa z nienormalnie długimi rękami, zamierzając go potraktować na rzeszoto.
Sylphia potrząsnęła głową, walcząc z jakąś plugawą mocą chcącą opanować jej umysł. Po kilku sekundach, zdających się trwać całą wieczność, udało jej się, i spojrzała przymrużonymi oczami na przeciwnika.
- Zapłacisz za to - Wycedziła przez zęby, rzucając na typka kolejne "Polimorfowanie kogoś", by zamienić delikwenta w...rybę. Niech zdycha w męczarniach!. Dzięki magii butów i przyspieszonym ruchom potrafiła zaś utkać jeszcze jedno zaklęcie, skierowane na kultystę który przed chwilą wykończył przywołane przez Barda psiaki. W jego kierunku pomknęły "Magiczne pociski"...

Kolejny kultysta zaczął się kurczyć z piskiem by skończyć jako podskakujący karpik. No cóż... magini trochę ostatnio nie miała okazji do luksusów w postaci świeżej rybki na patelni. I skojarzenie tego wpłynęło na wytworzoną rybkę. Magiczne pociski raniły ciężko kolejnego kultystę. Ten jednak nie przejął się tym i z szaleńczym wrzaskiem pobiegł na maginię ukrytą w magicznym mroku.
Także i pieśń barda spętała w okowach szarpiący się umysł czarciego tygrysa, unieruchamiając zwierzę, z czego skorzystała ciężko ranna gomka, wbiła długi żelazny kolec w pierś bestii i przekręciła rączkę, sprawiając że wyskakujące z kolca żelazne kolce dosłownie rozsadziły klatkę piersiową bestii zabijając tygrysa na miejscu i zalewając krasnoludkę Dru, litrami tygrysiej juchy.
A Missy wywaliła dwa bełty w kierunku, mieczykowatego szaleńca, oba celne, oba zabójcze.
Trafiony w klatkę piersiową kultysta zadrżał, a spod maski popłynęła krew. Mimo to ruszył w kierunku dziewczyny, bowiem jego ręce powróciły już do normalnej długości.
A mały pokraczny stworek ruszył na iluzję goblina.

Złodziejka z żądzą mordu i krwi w oczach nie ładowała już następnych bełtów - teraz zabawa musiała przybrać nieco ostrzejsze... brzmienia i błysk stali; bowiem wyciągnęła krótki miecz i pozwoliła umrzeć długorękiemu w mękach. Szkoda na niego było fatygi. Natomiast skinęła głową w kierunku barda, szeptem, czy raczej sykiem, oznajmiając mu, żeby rzucił na nią zaklęcie niewidzialności ("Niewidzialność, na mnie!") , sama natomiast postanowiła z drobną pomocą minstrela zająć się średnio poważnie rannym kultystą.
Zadowolony z pomocy gnomce, Revalion chciał ją uleczyć. Jednak jego wzrok zetknął się ze spojrzeniem Missy. Bard szybko zrozumiał o co jej chodzi, mimo iż szept nie był zbyt głośny. Skinął głową i zaczął wyśpiewywać na nią magiczną pieśń niewidzialności.
Van der Mikaal widząc nadbiegającego mężczyznę rzuciła na siebie prostackie zaklęcie "Niewidzialności", przez co kultysta stracił ją z oczu. Ona zaś przywołała magicznie do swej dłoni pistolet... w odpowiednim momencie strzelając typowi z wyjątkowo bliskiej odległości w skroń.
- Pozdrów Degusia - Syknęła.
Złodziejka stanęła do boju, z przeciwnikiem, nim pieśń półelfa, ukryła jej postać. Ten więc zaatakował pierwszy, nie trafiając Missy, za to sam otrzymał postrzał w plecy, podobnie jak mały potworek który rozprawił się z goblinem. Drucilla sięgnęła po własne pukawki z zabójczą skutecznością. Kultysta zadrżał, potworek zginął, a pieśń Revaliona w końcu uczyniła złodziejkę niewidzialną. Ta wbiła miecz w pierś kultysty, kończąc jego żywot.
Podobnie jak strzał Sylphii, choć machający na oślep kultysta zdołał jakimś cudem dosięgnąć jej ciała, raniąc ją swym mieczem. Lecz nic więcej nie zdołał zrobić.
Martwy osunął się na podłogę.

W nieprzeniknionej, magicznej ciemności spowijającej spory obszar rozległ się pojedynczy wystrzał, a następnie łoskot upadającego ciała. Po wyjątkowo długiej sekundzie wybiegła stamtąd Krasnoludzka wersja Sylphii z dymiącym pistoletem w dłoni. Magini trzymając się za zakrwawione okolice lewej piersi spojrzała po towarzyszach i pobojowisku.
- Trzeba by ratować te ranne krasnoludy - Szepnęła, mocno blada na twarzy.
Missy natomiast użyła sztyletu, by złożyć kotka (wyznawcę) w ofierze jego mrocznemu panu. Pewnie tamten będzie... wniebowzięty.
Kiedy wszystko się skończyło, Revalion chciał strzepnąć kurz z dłoni, jednak szybko się zorientował, że... ech, nieważne.
Czym prędzej podszedł do rannych krasnoludów i uraczył je swoimi pieśniami leczącymi, a następnie to samo zrobił dla Missy, Magini i Dru.

Rybka zdechła sama, kota trzeba było złapać i załatwić osobiście. Padł również ostatni kultysta, a Revalion ganiał od krasnoluda do krasnoluda, o dziewczęcia śpiewając i uzdrawiając. Powinien być happy end... ale jakoś nie było.
Wzór który czarodziejka dostrzegła na podłodze, wzór z wtopionych w kamień sztab z ołowiu był skomplikowany. Był to też rodzaj magicznego symbolu i pieczęci o potężnej mocy. Pierwsze oględziny Sylphii tego znaku pozwoliły jej stwierdzić, że dotyczy jakiejś przysięgi, pętli czasu i ofiar z ciała i duszy.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline