Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-08-2011, 22:03   #491
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Elf przysłuchiwał się dokładnie rozmowie, głowa była bezczelna, ale przekazała im parę ciekawych informacji.

-Nie ma potrzeby go tam wrzucać, jeśli on i karczma są jakoś powiązane... to może warto by było go zbadać? Może ma na sobie jakieś symbole, wskazówki? - elf zaczął mu się przyglądać z każdej strony, ponosić, trząść.

-Hmmm... - postawił ją z powrotem -a może jakieś tortury? Głowo, być może się mylę, ale jeśli karczma jest zakotwiczona tutaj dzięki portalowi do otchłani, to ten portal powinien mieć jeszcze swoją kotwicę, która sprawia, że pojawia się tu regularnie? Jakiś przeklęty przedmiot, czy miejsce? Jest tu coś takiego? Może by poszukać? - spytał towarzyszy.

-Owszem, jest coś takiego, ale na planie materialnym... nie tutaj.- zaśmiała się głowa, która poza tatuażem na karku. O ile wycięty w gnijącej tkance symbol Demogorgona można było uznać za tatuaż.- Myślisz, że gdyby było go łatwo zniszczyć, starożytni by tego nie zrobili?

-Myślę, że gdyby twój dwugłowy pawian, którego nazywasz mistrzem był tak potężny to miałbyś ciało chociażby i nieco więcej wdzięku. - mimo kąśliwej uwagi elf był zadowolony z danej mu informacji... gdyby tylko teraz Vraidem użył swojego mrugania... znikając i pojawiając się przechodzi właśnie przez plan eteryczny... może wtedy mógłby się z nim jakoś skontaktować...

-W takim razie, skoro twój pan jest tak wielki, a my tacy bezsilni to może chociaż powiesz mi co to takiego? Czy może sam nie wiesz? Twój pan nie dał ci takiej wiedzy? W końcu dał ci tylko namiastkę ciała.- spojrzał z politowaniem na głowę.

-Nie wiem... ale jest duże.- stwierdziła głowa, nie przejmując się złośliwościami wobec swego pana. Był w końcu tylko niewolnikiem. Miał służyć, a nie wielbić.

-Jest duże... - elf wywrócił oczami - tylko tyle? Przybywasz tu składając jakieś propozycje, a jesteś taki niedoinformowany... skąd mamy niby mieć pewność, że mówisz prawdę?

-Przybywam z propozycją od władcy, a nie z pomocą dla was. Myślisz, że powierzono mi informacje, które mogłyby zaszkodzić JEGO planowi?- odgryzła się głowa.

-Myślę, że jesteś tylko wioskowym głupkiem, który nie jest wstanie nikogo reprezentować. - westchnął - Jeśli nie masz nic więcej do powiedzenia to lepiej milcz, bo jeśli przez wieczność miałby mieć taki oddech jak twój to szczerze podziękuję.

Elf odszedł na bok, usiadł z nogami na krzyż i rozpoczął cichą modlitwę.

-Panie, którego imię niesie wiatr szeleszczący wśród drzew. Ty, który opiekujesz się dziczą i pilnujesz równowagi. Władco lasów i pogromco tych którzy mu grożą, usłysz moją prośbę. Idę twoją ścieżką, wykonuję dla ciebie i dla natury zadania, które przede mną stawiasz. Silvanusie, panie natury, usłysz moje wołanie. Zło się dzieje w tym miejscu, zło które przelewa fale korupcji na łono Torilu. Proszę usłysz mój głos i wspomóż swego wiernego sługę. Spraw, aby Vraidem użył swego migotania, żeby mógł ze mną się porozumieć i poprowadź nas do źródła skażenia, abyśmy mogli je wyplewić, tak jak usuwa się chore pąki, aby krzak mógł rosnąć. - elf jeszcze przez 20 kolejnych minut modlił się.

Nawet jeśli nie uda mu się uzyskać pomocy Silvanusa to wyruszy w poszukiwaniu tego przedmiotu o którym mówiła głowa, może jednak będzie mógł na nią wpłynąć na planie eterycznym.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 03-08-2011 o 22:13.
Qumi jest offline  
Stary 04-08-2011, 21:06   #492
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Bogowie to istoty, które rzadko sprawiają cuda.
Przyczyn tego jest wiele: zakazy Ao, setki proszących o cud wyznawców i tym podobne.
Mimo to elf się modlił prosząc o cud. Modlił się o kontakt z chowańcem i odkrycie co jest kotwicą tego miejsca.
A reszcie pozostało załadować armatę na pojazd, przy głośnym sarkaniu Hralma. Bowiem krasnolud był ciekawy, jak działa owa cudowna broń. A przecież była ku temu okazja.
Informacje jakie zdobyli, nie przybliżyły do rozwiązania problemu. A to że ich los zależał od pijaczki Dru,Sylphii-choleryczki z natury , delikatnego Revaliona i ...wielkiej niewiadomej Missy. Cóż... to też nie poprawiało im nastroju.

Cud się zdarzył. Cichy delikatny. Niezauważalny.
Jak zazwyczaj przypadku cudów: taki jaki był potrzebny, a nie taki jaki był oczekiwany.
Ławica niebieskich żuczków,o pancerzykach naznaczonych wzorkami i mackach zamiast odnóży.


Ławica niezwykłych żuczków, wędrowała pomiędzy wijącymi się szkieletami węży. Zwarta ławica czterdziestu żuczków.
Teu przerwał nieskuteczne poszukiwania kotwicy, by im się przyjrzeć. Niestety dom, a może sam portal wpływał na obszar dookoła siebie, nie pozwalając elfowi wniknąć w glebę, tak jakby mógł to zrobić w innym miejscu planu eterycznego.
Elf przyglądał się tym żuczkom z zaskoczeniem i zdziwieniem. To były eteryczne skarabeusze.
Niezbyt groźne robaczki, potrafiące boleśnie ukąsić. Nie stanowiły one zagrożenia dla grupy, ale miały dwie zalety o których Teu pamiętał. Potrafiły rozrywać barierę między planem eterycznym i materialnym tworząc mały portal, przez który jednak mógł się przedrzeć dorosły człowiek, a nawet ogr. I tworzyły taki portal ginąc.
Zwykle występowały w małych grupkach. Najliczniejsze grupki osiągały piętnaście osobników. Więc ławica niemal trzykrotnie przekraczająca ich nominalną liczbę, była niemal cudownym zbiegiem okoliczności.

A tymczasem reszta grupy przeżywała własne problemy. Revalion zaś najbardziej swoje dojrzewanie do bycia pełnoprawnym wybrykiem natury. Na szczęście udało mu się uciec na górę przed pijanym krasnoludem pogromcą potworów, a reszta zbyt otumaniona alkoholem by na dłużej przykuć uwagę, do macek, które równie dobrze mogły być omamem alkoholowym. Albo czymś więcej. Tutejsze trunki, były... dziwne.

Wyruszenie od razu, bez zwracania na siebie osób postronnych okazało się niemożliwie. Bowiem teraz przy drzwiach na zaplecze zawsze ktoś warował. A goście powoli szli spać na górę.
Trzeba było więc postąpić podobnie, by nie wzbudzić podejrzeń. Wszak na walczenie ze wszystkimi nie mieli dość sił, no i... powodów.
Chwilka na przygotowanie się mentalne i duchowe w wynajętych pokojach. I zejście na dół.
Tym razem już nikt nie pilnował wejścia na zaplecze.

Znowu Missy i Revalion znaleźli się w tym samym korytarzu. Nic się nie zmieniło... poza śladami krwi na podłodze. Nawet nie będąc tropicielem łatwo się było domyśleć, że ciągnięto po podłodze krwawiące ciało.


Miecz zresztą też tu był. Zapomniany leżał w kącie. Był takim jakim go półelf zapamiętał. Kawał topornie i krzywo wykutej blachy z równie prymitywną rękojeścią. Brudny i śmierdzący. Odrażający oręż.
Ślady krwi były dobrą wskazówką dla czwórki bohaterów. Gnomka jeden pistolet trzymając za paskiem, drugi w ręce, ustąpiła pierwszeństwa innym. Bynajmniej nie chcąc iść pierwsza.
Ruszyli więc przygotowani na wszystko długim i słabo oświetlonym korytarzem, którego podłogi zdobiły smugi świeżo zakrzepłej krwi, a ściany malunki. Z początku jedynie niepokojące portrety krasnoludów... ale nie zwykłych. Za plecami niektórych czaił się morderca, na dłoniach innych widać było bąble przypominające oparzenia, wzrok innych przypominał wzrok szaleńców...
Kolejne krasnoludy były coraz bardziej przerażające. Portrety chorych na zgniliznę ciała, nieumarłych, zmutowanych krasnoludów “patrzyły” na czwórkę awanturników z szyderstwem. Niemal miało się wrażenie że obserwują. I rzeczywiście tak było. Gdy Missy za bardzo przybliżyła się do portretu, zielonkawa widmowa ręka wynurzyła się z portretu i próbowała ją dotknąć.
Ledwo udało się jej odskoczyć.
Doszli do klapy, zabezpieczonej zamkiem i glife. Daphne do spółki z Sylphią mogłyby ją bez trudu otworzyć. Ale Dru nie zamierzała czekać. Wyjęła swój kartaczowy pocisk, kazała się schować reszcie za zakrętem korytarza. Następnie podpaliła lont, podrzuciła w kierunku klapy i schowała się wraz z resztą.
Huknęło mocno, klapa została rozsiekana żelaznymi kulkami na strzępy, podobnie jak dwaj strażnicy pod klapą. Małe, nagie i pokryte drobnymi szczecinkami stworzonka chodzące prawdopodobnie na dwóch nogach. Prawdopodobnie, bo kluczyk Drucilli przerobił ich ciała na krwawą miazgę.
Zeszli do tuneli... dziwnych tuneli.


Na pewno nie wykuły ich krasnolud, choć awanturnicy mogli w pełni docenić swe obecne kształty. Tunele bowiem miały ledwie półtora metra wysokości. Nie było by im łatwo je przemierzać w swych normalnych postaciach. Pomijając Drucillę oczywiście.
Nikt nie zareagował na hałaśliwe wtargnięcie do podziemi karczmy. Hałas bębnów bowiem zagłuszał wszelkie odgłosy.
Bowiem... w tunelach słychać było ciągłe i rytmiczne Dum-Dum-Dum.
Co ułatwiało odnalezienie właściwej drogi, wystarczyło iść za odgłosami bębnów.
Tam gdzie było głośniej , tam należało się skierować.
Im bliżej ich byli, tym więcej wyłapywały ich uszy. Wkrótce do bębnów dołączyły wrzaski i okrzyki bólu... torturowanego krasnoluda.

I owe odgłosy był jak najbardziej prawdziwe. Na wielkim ołtarzu ofiarny przywiązany był krasnolud. Cztery ubrane w szare czarne szaty istoty o twarzach zasłoniętych jaszczurczymi maskami dokonywało wiwisekcji na żywym krasnoludzie. Rozcięli mu brzuch i po kolei, z pietyzmem niemal wycinali wyjmowali kolejne organa wewnętrzne. Trzustkę, wątrobę... Każdy organ miał przeznaczony na siebie stoliczek...


i sztylet. Ofiara wyła niemal z bólu, jednakże zapalone kadzidła nie pozwalały mu na utratę przytomności.
Temu wszystkiemu przyglądała się w milczeniu pięćdziesiątka zdeformowanych istot mających ledwo pół metra wzrostu każda.


Chuderlawe, małe i garbate, same przypominały ofiary tortur, albo koszmar szaleńca. Temu wszystkiemu przyglądała się stojąca naprzeciwko wejścia którym weszli awanturnicy, statua Demogogrona.


Teraz nie było wątpliwości, co do natury tego miejsca.
Kolejną wartą uwagi grupką, było sześcioro krasnoludów wyrwanych zapewne z łóżek, którzy sparaliżowani strachem przyglądali się torturom, które zapewne i ich miały spotkać.
Cała salka była okrągła i śmierdziała moczem i krwią, na jej podłodze wykuto w ołowiu olbrzymi symbol, który zawierał w sobie potężną magię... zapewne. Jednak ciężko było stwierdzić, jakiego rodzaju to magia.
Zaś czwórka awanturników stała u jedynego wyjścia z tej sali.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 06-08-2011, 18:43   #493
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Modlitwy na niewiele się zdały. Kontaktu z Vraidemem nie uzyskał, nie mógł nawet znaleźć „kotwicy”. Podejrzewał, że to jakiś posąg, albo resztki gospody, ale nic takiego nie zauważył. Silvanus był potężnym bóstwem, ale był również srogim ojcem. Za darmo niewiele ofiarował, o czym elf już się przekonał wykonując dla niego próby.

Nagle, Teu zauważył coś w oddali. Przetarł oczy, bo nie wierzył w swoje szczęście… nie… to musiał być dar Silvanusa!

-Dzięki ci Silvanusie! Dzięki!- krzyknął w niebo i pobiegł.

Biegł jak najszybciej potrafił, nie mógł zmarnować takiej szansy. Kiedy dobiegł do reszty grupy już lekko dyszał.

- Tam – wskazał ręką. –Eteryczne skarabeusze! Mogą otworzyć portal do planu materialnego, do Faerunu! Tworzą go po śmierci, możemy jakieś schwycić, albo na miejscu zabić! Nie są zbyt groźne, najwyżej mogą lekko poszczypać! Szybko! Szybko!- i ruszył biegiem z powrotem do miejsca gdzie je znalazł. Nie powinny zbyt daleko odpłynąć, a ich wyrazisty kolor łatwo pomoże im je znowu znaleźć.
 
Qumi jest offline  
Stary 08-08-2011, 09:14   #494
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Łapać? Jesteś pewien? - spytał Roger. Widząc jednak Teu biegnącego za świetlikami nie wypytywał o nic więcej. - Pewnie w kieszeń sobie wsadzisz - mruknął.
Świetliki wielkie nie były, ale i tak po kieszeniach czy w dłoniach można ich było trzymać tylko kilka...
Przez sekundę zastanawiał się nad wykorzystaniem skrzyni, w której znajdowała się głowa, ale szybko zrezygnował z tego zamiaru.
- Bierzemy płachtę - powiedziała Sabrie, szarpiąc się z jednym z wielkich kawałów płótna, którymi zwykle nakryta była zawartość wozu. Dru pewnie by się wściekła, ale, dziwnym trafem, nie mogła tego widzieć i reagować w swoim wspaniałym stylu.
Roger myślał co prawda o czymś nieco bardziej poręcznym, takim jak worek, ale chyba nie było czasu na dłuższe dyskusje. Chwycił za swój koniec płachty i pociągnął.
- Zagarniemy je jak w sieć - Sabrie wyjaśniła do końca swój pomysł, widząc sceptyczne spojrzenie towarzysza.
Pomysł był łatwy w słowach, zaś nie do końca pewny w wykonaniu. To niemal tak, jak usiłować złapać rybę kapeluszem... Ale zawsze mogli się ograniczyć do trzymania płachty, zaś Teu będzie łapać skarabeusze i wrzucać je do worko-siecio-płachty.
- Kastus, Hralm! - zawołał Roger, wraz z Sabrie ruszając w pogoń za Teu i skarabeuszami. - Na co czekacie?
- Łapcie też jakieś worki i biegiem! - dorzuciła Sabrie.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 08-08-2011 o 09:37.
Kerm jest offline  
Stary 10-08-2011, 22:57   #495
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
W powietrzu unosił się koszmarny zapach. Zapach śmierci.
Jego źródło było wiadome - ołtarz i krojony żywcem krasnolud. Missy taki widok przyprawiał o obrzydzenie, ale nie dawała po sobie tego poznać. Musiała być silna i twarda. Musiała pokonać zło tkwiące nie tylko w karczmie... ale także to zakorzenione głęboko w każdym człowieku. Również i w niej. Odrzuciła nadzieję, opancerzyła się w wiarę w siebie i w swoje umiejętności. W towarzyszy... także, acz nieco mniej.

- Dru... masz może jeszcze chociaż jednego wybuchowego fallusa albo coś innego wybuchowego? Ja zajęłabym się tymi stworkami, co są nieco dalej od nas - w rękach Daphne błysnęła kusza gotowa do niesienia zagłady piekliszczom.
Dru sięgnęła do sakwy wyciągając aż dwa wybuchające... dwie niespodzianki w wiadomym kształcie. Trzymając jednak, jedną ręką pistolet, nie mogła odpalić żadnej z nich.
- Dru, masz więcej takich bombek?
-Nie. Tych nie.- potwierdziła Drucilla.
- A co masz jeszcze z takich innych, ciekawych broni?
-Dużo różnych wynalazków i takich tam zabawek. Powinnam kiedyś zrobić listę.-mruknęła do siebie gnomka.
- Pogadacie sobie o takich różnych później, przy herbatce - Szepnęła z leksza, ale naprawdę tylko z leksza poddenerowowana, Magini - Jaki więc plan działania?. Coś z cyklu wpadamy i masakrujemy, ja biorę pierwszych trzydziestu po prawej?.
- Najpierw wyjdźmy z tego przeklętego miejsca cali. A do tego musimy między innymi przejść przez tą zaszczaną salę i rozrzeźnić te chujostwa. Ja nie zamierzam ani ginąć w tym miejscu, ani do tego, żeby jakiś dwugłowy pacan zżerał mi duszę.
-Zróbmy rzeźnię... wypadałoby odbić zakładników. Tak jest bohatersko.-mruknęła Drucilla.
Bard prychnął na te ostatnie słowa gnomki.
- Teraz to "bohatersko", a wcześniej to nawet palcem nie kiwnęła żeby mi pomóc. - nadąsał się.
- Ja tego akurat nie miałam w planach, to już wasza sprawa - Missy skwitowała wypowiedź gnomki odnośnie uratowania zakładników.- Wszyscy gotowi?
Magini wyciągnęła zdobyczne w trakcie wcześniejszych perypetii berło, po czym uśmiechnęła się dosyć złowieszczo.
- Oj gotowi... - Przymrużyła oczy.
W rękach Missy złowrogi błysk bełtu oznajmiał: "Pora na rozpierduchę".
- No to dalej - brakowało tylko drzwi, żeby je wyważyć solidnym kopniakiem. Złodziejka przymierzyła się natychmiast do ataku na stwory.
Revalion wziął głęboki oddech zastanawiając się w jaki sposób mógłby być przydatny tutaj w swoim obecnym stanie.
W końcu kiwnął głową na znak, że też jest gotów. Zamierzał pierw wyszperać kolejnego zwierzaka ze swojej torby sztuczek, a następnie przyzwać jeszcze jedną, wredną istotę za pomocą pieśni.
I nastał czas oczyszczającego płomień!
Ognista kula połączona z wybuchem kartacza, dokonały prawdziwej masakry wśród stworów. Jednakże tak niszcząca siła zabiła nie tylko dziwaczne stwory, ale także i śmiertelnie raniła dwóch krasnoludów mających być złożonymi na ofierze. Impet czaru zwiększył siłę wybuchowej broni Drucilli, tak że ołowiane kulki raniły i powaliły dwóch zniewolonych krasnoludów. Z ponad pięćdziesiątki potwornych stworzeń, przetrwała trójka. Właściwie szóstka, ale trzy z nich wkrótce padły pod bełtami Missy.
Revalion wyciągnął kulkę, rzucił na ziemię i zmieniła się ona... w konia?!
W dużego bojowego rumaka.


A kultyści Demogorona nie próżnowali, dwóch zaczęło inkantować zaklęcia. Dwóch rzuciło się do boju, uzbrojonych krasnoludzkie topory.
Także pozostałe przy życiu potworki zaatakowały... w niezwykły sposób.
W umysłach czwórki bohaterów, zaczęły się pojawiać obrazy. Zaczęli widzieć, kryjące się w cieniach groty bestie z nożami, oczy przypatrujące się im oraz szepty. Mieli wrażenie, że ich towarzysze chcą ich tu zostawić na zgubę.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 10-08-2011 o 22:59.
Ryo jest offline  
Stary 11-08-2011, 21:48   #496
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Zejście do piwnicy wzbudzało w Revalionie dwojakie uczucia. Z jednej strony zbliżali się do potencjalnego źródła ich... pobytu w tej karczmie. Jednak bard czuł w swoich nowiutkich mackach, że wolałby teraz być wszędzie, tylko nie tam.
I, jak się niebawem okazało, miał rację. Rytuały ku czci Demogorgona, ofiary z krasnoludów i dziwne, pokraczne stwory nie były tym, co Rev lubił najbardziej.

* * *

Drucilla i magini z irytacją otrzęsły się z tych drażniących doznań, ale Revalionowi i Daphne przyszło to już trudem.
Zaśpiew Revaliona uderzył wniebogłosy, by przynieść na ten padół, niebiańskiego...


...złowieszczego borsuka. Mała bestyjka ruszyła do boju, podobnie jak koń.
- Ups... - Powiedziała Magini na widok dwóch całkiem przypadkiem położonych wraz z potworkami Krasnoludów - - Tego chyba nie było w planie...
Wbiegła nieco do wnętrza pomieszczenia, kierując się na lewo, skąd poprzez berło posłała w ruszających właśnie z miejsc kultystów "Łańcuch błyskawic".
Konia Revalion z pewnością się nie spodziewał... choć już w przeszłości zdarzało mu się wyciągać z tej torby takie wierzchowce, więc w sumie nie ma się czemu dziwić. Ważne, że atakował jego wrogów.
Na widok czarujących przeciwników bard odruchowo sięgnął po swoją kuszę, jednak prędko zrozumiał bezsensowność takiej akcji biorąc pod uwagę jego... ręce.
Zaczął więc skandować kolejne zaklęcie przyzywające. Tym razem miało to być coś małego, wkurzającego i rozpraszającego. Specjalnie dla rzucających zaklęcia!
Missy postanowiła reszty oponentów nie zostawiać w spokoju, a dobijać. W końcu ci kultyści chyba o to modlą się do tego swojego dwugłowego pawiana, prawda? Zresztą, co za różnica, czy ich dusza zostanie skonsumowana wcześniej czy później przez kapryśnego demonicznego lorda? Daphne z chęcią im dopomoże w osiągnięciu celu.
Złodziejka wycelowała kuszę w pierwszego kultystę, który czarował na polu walki. Nawet nie tylko samym wyglądem - ale to nie leżało na razie w zainteresowaniach ciemnowłosej kruszynki. Musiała bowiem wytrwać w tym piekle do końca.
I bezwzględnie zaatakowała.

Błyskawica uderzyła w najbliższego kultystę, po czym przeskoczyła na kolejnego i następnego i następnego. I tak oberwali wszyscy łącznie z potworkami, z których jeden zginął.
Natomiast energia błyskawic... cóż... spłynęła po kultystach jak woda po kaczce.
Zaklęcie kultystów przywołało, tygrysa... Dużą, wredną i niewątpliwie czarcią bestię.


Po czym drugiego kultystę otoczył mrok rzucony na trzymany przez niego sztylet.
Po chwili jednak obszar ciemności błyskawicznie przeniósł się na dzielnych bohaterów, otulając ich nieprzeniknionym mrokiem i zadając ich ciałom okropny ból, niby chłód acz nie spowodowany zimnem.
Na szczęście nim to się stało, Daphne wystrzeliła dwa bełty trafiając za każdym raz, a potem usłyszała klik-klik. Ładownica została opróżniona. Także i gnomka strzeliła w kultystę, raniąc go mocno.
Niemniej nie przeszkodziło to zaśpiewać Revowi kolejnej pieśni i przywołać z niebios aż cztery pieski.
I słyszeć, ostatnie krzyki konia, rozrywanego przez tygrysa. Borsuk dopadł jednego potworka i rozszarpał go na strzępy, sam jednak ginąc od krótkich mieczy dwóch kultystów.

Patrzenie jak wyczarowane przez niego twory giną jeden za drugim nie było przyjemne. Jednak Revalion musiał przyznać, że spełniły swoją rolę. I przyszedł mu do głowy inny pomysł - skoro ich wrogowie atakują wszystko co im podsuną... to bard da im kolejne ofiary. Tym razem jednak urojone, z jego magicznej talii iluzji. Nim jednak zaczął wyciągać kartę, próbował się wydostać z obłoku ciemności.
- Sukinsyny - Burknęła pod nosem Magini, po czym korzystając z magicznej mocy swych butów przyspieszyła niesamowicie, dzięki temu zakładając specjalne okulary do widzenia w ewentualnej ciemności, a następnie jeszcze posyłając czar "Polimorfowanie kogoś" w wyjątkowo denerwującego go akolitę, z zamiarem... zamienienia go w małego, potulnego kotka.
Missy niestety nie dysponowała tak wypasionym, zaawansowanym sprzętem magicznym jak Sylphia, wobec czego pozostało jej wybiegnięcie z obszaru ciemności i naładowanie kuszy na dalsze zabijanie.

Walka stała się coraz bardziej zaciekła. Magini kolejnym zaklęciem sprawiła, że okuty w szatę kultysta malał i malał powoli zmieniając się w małego puszystego kotka.
Drucilla wyskoczyła z sfery ciemności wprost pod łapy dużego tygrysa, sięgając desperacko po mieczyk który nosiła, ale bestia poharatała ją powalając na ziemię. Popłynęła krew, a sytuacja dla gnomki nie była zbyt różowa.
Dla Missy zresztą też nie, gdy ręce kultysty wyciągnęły się nienaturalnie wydłużając i błyskawicznie wymierzając dwa ciosy krótkim mieczykiem.
Drugi kultysta zabił wyskakujące w jego stronę psy. Pozostałe zmierzyły się z nadbiegającymi kreaturkami. Wynikiem tego starcia była jedna martwa kreatura i jeden martwy pies.
Ostatni czarujący kultysta wezwał moc swego pana i uderzył mroczną magią w maginię, czar próbował zdusić jej umysł, pozbawić woli i myśli, jednakże udało się jej wytrzymać napór zaklęcia.
Revalion losowo pociągnął kartę i przywołał iluzję goblina, na którą nikt nie zwrócił uwagi. Każdy miał bowiem z kim walczyć, a gobliny groźne nie są.
 
Gettor jest offline  
Stary 11-08-2011, 22:05   #497
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Bard spojrzał wściekłym wzrokiem na goblina. Czemu to nie mógł być smok?! Wiedział, że gdzieś w tej talii kryje się iluzja smoka! Jego spojrzenie jednak musiało prędko się przenieść na wielkiego tygrysa z którym Dru nie mogła sobie poradzić. Revalion czym prędzej zaczął skandować pieśń unieruchamiającą, żeby zwierze przestało zagrażać gnomce.

To nie było przyjemne dostać od plugastwa dwa razy krótkim mieczem, a i niezbyt odległa przyszłość nie kroiła się w różowych barwach. Missy nie zamierzała stać w miejscu jak królewna z drewna. Po jej lewej stronie czarci tygrys atakował gnomkę od wybuchowych fallusów, więc uskakiwanie tam nie uznała za dobry pomysł. Zdecydowała się natychmiast pozbawić życia gościa z nienormalnie długimi rękami, zamierzając go potraktować na rzeszoto.
Sylphia potrząsnęła głową, walcząc z jakąś plugawą mocą chcącą opanować jej umysł. Po kilku sekundach, zdających się trwać całą wieczność, udało jej się, i spojrzała przymrużonymi oczami na przeciwnika.
- Zapłacisz za to - Wycedziła przez zęby, rzucając na typka kolejne "Polimorfowanie kogoś", by zamienić delikwenta w...rybę. Niech zdycha w męczarniach!. Dzięki magii butów i przyspieszonym ruchom potrafiła zaś utkać jeszcze jedno zaklęcie, skierowane na kultystę który przed chwilą wykończył przywołane przez Barda psiaki. W jego kierunku pomknęły "Magiczne pociski"...

Kolejny kultysta zaczął się kurczyć z piskiem by skończyć jako podskakujący karpik. No cóż... magini trochę ostatnio nie miała okazji do luksusów w postaci świeżej rybki na patelni. I skojarzenie tego wpłynęło na wytworzoną rybkę. Magiczne pociski raniły ciężko kolejnego kultystę. Ten jednak nie przejął się tym i z szaleńczym wrzaskiem pobiegł na maginię ukrytą w magicznym mroku.
Także i pieśń barda spętała w okowach szarpiący się umysł czarciego tygrysa, unieruchamiając zwierzę, z czego skorzystała ciężko ranna gomka, wbiła długi żelazny kolec w pierś bestii i przekręciła rączkę, sprawiając że wyskakujące z kolca żelazne kolce dosłownie rozsadziły klatkę piersiową bestii zabijając tygrysa na miejscu i zalewając krasnoludkę Dru, litrami tygrysiej juchy.
A Missy wywaliła dwa bełty w kierunku, mieczykowatego szaleńca, oba celne, oba zabójcze.
Trafiony w klatkę piersiową kultysta zadrżał, a spod maski popłynęła krew. Mimo to ruszył w kierunku dziewczyny, bowiem jego ręce powróciły już do normalnej długości.
A mały pokraczny stworek ruszył na iluzję goblina.

Złodziejka z żądzą mordu i krwi w oczach nie ładowała już następnych bełtów - teraz zabawa musiała przybrać nieco ostrzejsze... brzmienia i błysk stali; bowiem wyciągnęła krótki miecz i pozwoliła umrzeć długorękiemu w mękach. Szkoda na niego było fatygi. Natomiast skinęła głową w kierunku barda, szeptem, czy raczej sykiem, oznajmiając mu, żeby rzucił na nią zaklęcie niewidzialności ("Niewidzialność, na mnie!") , sama natomiast postanowiła z drobną pomocą minstrela zająć się średnio poważnie rannym kultystą.
Zadowolony z pomocy gnomce, Revalion chciał ją uleczyć. Jednak jego wzrok zetknął się ze spojrzeniem Missy. Bard szybko zrozumiał o co jej chodzi, mimo iż szept nie był zbyt głośny. Skinął głową i zaczął wyśpiewywać na nią magiczną pieśń niewidzialności.
Van der Mikaal widząc nadbiegającego mężczyznę rzuciła na siebie prostackie zaklęcie "Niewidzialności", przez co kultysta stracił ją z oczu. Ona zaś przywołała magicznie do swej dłoni pistolet... w odpowiednim momencie strzelając typowi z wyjątkowo bliskiej odległości w skroń.
- Pozdrów Degusia - Syknęła.
Złodziejka stanęła do boju, z przeciwnikiem, nim pieśń półelfa, ukryła jej postać. Ten więc zaatakował pierwszy, nie trafiając Missy, za to sam otrzymał postrzał w plecy, podobnie jak mały potworek który rozprawił się z goblinem. Drucilla sięgnęła po własne pukawki z zabójczą skutecznością. Kultysta zadrżał, potworek zginął, a pieśń Revaliona w końcu uczyniła złodziejkę niewidzialną. Ta wbiła miecz w pierś kultysty, kończąc jego żywot.
Podobnie jak strzał Sylphii, choć machający na oślep kultysta zdołał jakimś cudem dosięgnąć jej ciała, raniąc ją swym mieczem. Lecz nic więcej nie zdołał zrobić.
Martwy osunął się na podłogę.

W nieprzeniknionej, magicznej ciemności spowijającej spory obszar rozległ się pojedynczy wystrzał, a następnie łoskot upadającego ciała. Po wyjątkowo długiej sekundzie wybiegła stamtąd Krasnoludzka wersja Sylphii z dymiącym pistoletem w dłoni. Magini trzymając się za zakrwawione okolice lewej piersi spojrzała po towarzyszach i pobojowisku.
- Trzeba by ratować te ranne krasnoludy - Szepnęła, mocno blada na twarzy.
Missy natomiast użyła sztyletu, by złożyć kotka (wyznawcę) w ofierze jego mrocznemu panu. Pewnie tamten będzie... wniebowzięty.
Kiedy wszystko się skończyło, Revalion chciał strzepnąć kurz z dłoni, jednak szybko się zorientował, że... ech, nieważne.
Czym prędzej podszedł do rannych krasnoludów i uraczył je swoimi pieśniami leczącymi, a następnie to samo zrobił dla Missy, Magini i Dru.

Rybka zdechła sama, kota trzeba było złapać i załatwić osobiście. Padł również ostatni kultysta, a Revalion ganiał od krasnoluda do krasnoluda, o dziewczęcia śpiewając i uzdrawiając. Powinien być happy end... ale jakoś nie było.
Wzór który czarodziejka dostrzegła na podłodze, wzór z wtopionych w kamień sztab z ołowiu był skomplikowany. Był to też rodzaj magicznego symbolu i pieczęci o potężnej mocy. Pierwsze oględziny Sylphii tego znaku pozwoliły jej stwierdzić, że dotyczy jakiejś przysięgi, pętli czasu i ofiar z ciała i duszy.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 13-08-2011, 22:15   #498
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Łapanie robaczków... Mało heroiczne, ale dość przyziemne zadanie.
Mało znaczące zadanie. Pozwalające zabić czas zadanie.
Zadanie które Hralm oprotestował. Bowiem wyłapywanie szybkich robali pojedynczo, było wedle niego mało sensowne.
Natomiast poparł pomysł z płachtą.
Krasnolud kiedyś zajmował się łowieniem ryb na dużą skalę. A dokładniej pomagał kuzynowi w w łowieniu ryb w górskich i podziemnych potokach. I robiło się to inaczej.
-Mało chwalebna robota, ale opłacalna. Wszak świeże jedzenie jest dużo warte w krasnoludzkich fortecach.- stwierdził, biorąc Kastusa i Sabrie ze sobą jako naganiaczy, a Roger z Teu mieli trzymać rozpiętą płachtę, do której owe robaczki należało zagnać.
Przy okazji cała trójka naganiaczy miała worki, w które miały wpadać insekty próbujące uciec naganiaczom.
I zaczęło się bieganie za insektami... pocieszne nawet, gdyby nie fakt, gdzie się odbywało.
W sumie skarabeusze wydawały się być kurczakami w pancerzach, próbujące wymknąć się osaczającym ich “drapieżnikom”.
Z rozpędu wpadły one w płachtę trzymaną przez maga cieni i Morgana. Po zostało szybko zwinąć płachtę w sak i związać. I ocenić ilość złapanych stworzeń. Póki co robaczki, nie wydawały się szczególnie zaniepokojone sytuacją i nie próbowały ucieczki.
Ale wszak nie można się spodziewać zbyt wiele rozumu po insektach.
Ogólnie łup był całkiem zadowalający, około dwudziestki zagonionych do płachty robali i piętnaście złapanych do worków naganiaczy. Nieliczne które się wymknęły rozproszyły się zbyt bardzo, by był sens ich łapać. Tym bardziej, że na niektóre napadły szkielety węży, bojące się nacierać na liczną ławicę, ale chętnie atakujące pojedyncze osobniki.

Poławiacze insektów mogli być dumni ze swego łupu, ale to nadal nie rozwiązywało problemu karczmy i uwięzionych w niej towarzyszy.
Tymczasem z samą karczmą zaczęło się dziać coś... dziwnego.

Wraz z pokonaniem złych kultystów i dziwacznych stworzeń, wraz z uleczeniem siebie
i rannych krasnoludów, wraz przeszukiwaniem i próbą interakcji z krasnoludami, coś zaczęło się dziać. Więźniowie kultystów, nie byli zbyt rozgadani, a sami kultyści... po odsłonięciu jednej z masek Drucilla wrzasnęła przerażona.
Wrzask ten sprawił, że magini spojrzała i u trupa zobaczyła własną lekko nadgniłą twarz. Nie lepszy widok miał Revalion widząc w obliczu trupa zniekształcone i porośnięte mackowatymi naroślami twarz swoją. Także i Missy zobaczyły wykrzywioną w grymasie wściekłości swoją twarz, tyle że pryszczatą, z rogami i ustami pełnymi dłutowatych przypominających ostrza sztyletów, zębów.
I wtedy też odezwał się grobowym głosem jeden z więźniów. -Próba została zakończona. Czas na ofiary.
I wtedy właśnie, podłoga i ściany zaczęły się zmieniać, dymiły przechodząc ze stanu stałego w mglisty opar.
Takoż i sama karczma, zmieniała się w mglisty dymek, powoli przestając istnieć.
I stojący na zewnątrz podróżnicy zauważyli, jak w kłębach mgieł stoją zdziwieni sytuacją ich towarzysze.
Tymczasem wir do otchłani zawył i się rozszalał powiększając trzykrotnie i zasysając powietrze.


A ciało Revaliona przeszył ból. Jego macki rosły, ciało się rozdęło, twarz stopiła się niczym masło tworzą gładkie oblicze, w którym niczym czerwone światełka świeciły dwoje oczu.
Skóra zmieniać zaczęła fakturę, i z ciała wystrzeliwały kolejne macki.
Poczwara jaką stawał się Revalion, urosła i utyła.


Stając się trzymetrowym otyłym kolosem. Stwór wydał złowieszczy ryk i... został zassany przez wir do Otchłani. Ten zaś nasyciwszy się tą ofiarą, wrócił do pierwotnej postaci.

Te wydarzenia wywołały szczególne przerażenie u Missy, Magini i Dru... Wszak ich świeżo zaleczone rany, lekko... swędziały.
Tak jak rany Revaliona... przed przemianą.
Niemniej i na innych widok przemienianego towarzysza zrobił wrażenie. Czy to była klątwa, która ich czeka? Czy przed takim losem przestrzegał ich odcięty czerep w skrzyni? Czy dlatego tamci się powiesili?

Nie to jedno jednak należało rozważyć. Krąg ziemi na planie astralnym zaczął powoli maleć, wraz ze zniknięciem karczmy. Wszystko wracało do pierwotnego stanu... z pewnymi wyjątkami.
Teu i Sylphia szybko zorientowali się w sytuacji. Przy czym elf pierwszy ubrał swe podejrzenia w słowa.-Jeśli zostaniemy tutaj, w centrum kręgu powrócimy na plan materialny. Jeśli wyjdziemy z kręgu przed jego zamknięciem, to... zostaniemy na planie astralnym.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 13-08-2011 o 22:41.
abishai jest offline  
Stary 20-08-2011, 12:44   #499
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Teu był zaskoczony tym co się właśnie wydarzyło. Snuł plany o oswobodzeniu towarzyszy i zniszczeniu kotwicy podtrzymującej gospodę gdy... no właśnie, elf sam nie wiedział co miał o tym wszystkim sądzić. Najpierw Lilawander, teraz Revalion... każdego z nich spotkał straszny los, każdy z nich dołączył niedawno do grupy, każdy z nich miał w sobie elfią krew... mag cieni odczuł wielki smutek widząc jak kolejna osoba opuszcza jego drużynę w sposób w jaki nie powinna. Otchłań pochłonęła Revaliona, a wraz nim gospodę. Reszta wróciła... ale czy byli wciąż bezpieczni? Niedługo wrócą na plan materialny, trzeba było szybko snuć plan działania, ale podczas gdy elf myślał obficie nad ich opcjami to Roger pierwszy się odezwał.

- Na wszystkie demony... - Roger nie mógł uwierzyć własnym oczom. - Co to było? Co się stało z Revalionem?

Oczywiście widział przemianę, jako że nastąpiła na jego oczach, ale wolałby się dowiedzieć, co było jej przyczyną. I czy czasem pozostała trójka nie ma w swych planach podobnej przemiany. Jeśli tak, to wolałby to wiedzieć odpowiednio wcześnie.

Jednak większość trójki była w dużym szoku. Dru pochwyciła butelkę wina podaną jej przez Kaktusa i piła gwałtownymi haustami. Missy zaś przylepiła się do ciała kapłana, całując go i tuląc, zupełnie jej w tej chwili odbiło. Te dwie dziewczyny dopiero po dłuższej chwili doszły do siebie... i do rozumu.

- Rev... on... on został skaleczony czymś... i... - Missy pociągnęła nosem i otarła resztę łez. - I jego... ręce się zmieniły w macki... a później... jak sprałyśmy... takich tam gości... to... too... to otworzył się... portal... do Otchłani... Rev, zmienił się w... w demona - w szoku złodziejka z trudem znowu wydobyła z siebie głos. Uciszyła się, posmutniała, wręcz zasępiła się.

Magini wpatrywała się przez dłuższą chwilę w miejsce w którym znajdowała się jeszcze przed chwilą karczma, oraz co ważniejsze, Revallion. Utracili właśnie kolejnego towarzysza, przemienionego w jakieś okropne mackowe monstrum, które zniknęło przenosząc się do innego wymiaru. Przytknęła niedbale palec do ronda kapelusika, żegnając się z Półelfem... Spojrzała po sobie, spojrzała po towarzyszach, zarówno tych którzy przebywali z nią cały czas, jak i tych którzy im się "zapodziali" na parę godzin.

- Jest problem - W końcu się odezwała, wpatrując się teraz dla odmiany w swoją niedawno zranioną, lewą pierś. Dzięki magii leczniczej co prawda po ranie nie pozostało już ani śladu na skórze, te dziwne uczucie, jakby swędzenie, nie wróżyło jednak chyba nic dobrego. Rozcięty fragment sukienki odsłaniał w tej chwili odrobinkę więcej niż w normalnych okolicznościach, tym Sylphia sobie jednak nie zawracała głowy.

- Tak jak mówi Misty, Revalion został ranny i uległ na pewien czas jakiejś częściowej, plugawej transformacji. Wszyscy zaś widzieliśmy właśnie finał owej przemiany - Mówiła chłodnym głosem, lustrując towarzystwo, po momencie przerwy na przetrawienie owych informacji zaś dodała, przytykając dłoń do feralnego miejsca - My wszyscy... my również zostaliśmy w owej karczmie ranni.

- Chcesz powiedzieć - spytał po chwili Roger - że czekać was może ten sam los, co... - Spojrzał w stronę, gdzie zniknął Rev.
- Może ktoś z was wie, jak temu zaradzić? - zadał kolejne pytanie. - To klątwa czy coś innego? - Zwrócił się do Dru Wchechwiedzącej.
 
Qumi jest offline  
Stary 20-08-2011, 13:19   #500
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dru wszechwiedząca jednak jakoś nie wykazywała chęci do rozmowy, czy czegokolwiek innego poza piciem. I nie zareagowała na pytania Rogera.
Missy spojrzała na Maginię. Miała mniej więcej te same pytania do niej.
Sylphia z kolei w tym czasie przytknęła dwie części rozciętej sukni, rzucając prostackie zaklęcie "Naprawy", dzięki czemu materiał w cudowny sposób połączył się na nowo, zasłaniając w końcu jeden z nieco zbyt mocno roznegliżowanych atutów Magini.
- To może być klątwa, magiczna choroba, czy i zaraza... zwijcie to jak chcecie, w każdym bądź razie trzeba coś na to zaradzić. - Poprawiła nerwowo kapelusik. - Nikt z nas nie ma chyba zamiaru skończyć jak Revalion. Gdy Dru dojdzie już do siebie, można by ją wypytać o to i owo, i wraz z Kaktusikiem mogliby rzucić na nas jakieś zaradne temu zaklęcia. Wnioskuję jednak, że nie mają zapewne odpowiedniej liczby potrzebnych nam zaklęć "na już". Nie pozostaje nam więc chyba nic innego, jak z tym problemem poczekać do następnego dnia... Kastusie?
- Tak sądzę... myślę, że ta klątwa wkrótce zniknie
- odparł kapłan z wyraźną niepewnością w głosie.
- Co zniknie?? - fuknęła niespodziewanie Maginii. - Że niby sama? Nie rozśmieszaj mnie...
- Nie... że magia powróci do mnie i panienki Drucilli
- odparł potulnie kapłan drapiąc się po karku.
- To mów po ludzku - wycedziła.
- Proponowałbym szybko zdecydować - Roger przerwał tę zgoła niepotrzebną wymianę słów - co robimy dalej. Zanim ten krąg zniknie do końca. Wracamy na plan materialny, czy też przeprowadzamy się kawałek dalej, za rzekę, i tam dopiero zmieniamy plan, z tego, na nas.
- Ach, zapewne nie wiecie
- dodał tytułem wyjaśnienia. - Most jest zajęty przez przeważające siły wroga, więc może dobrze by było je ominąć.
- Być może to magiczna choroba lub klątwa, ale czy na pewno macie wystarczająco dużo mocy aby ją pokonać? Portal do otchłani i karczma są tutaj ze względu na "kotwicę," czyli pieczęć mocy która ją tu utrzymuje. Musimy się jej pozbyć, może wtedy klątwa nie zadziała... a poza tym pomożemy w ten sposób przyszłym prawdopodobnym ofiarom
- odparł powoli Teu.
- A wiesz może, jak ją odnaleźć? I jak się jej pozbyć? - Roger był nieco sceptycznie nastawiony do pomysłu Teu. Co prawda nie wiedział nic o pieczęciach mocy, ale samo słowo 'moc', tudzież efekty wywoływane przez ową pieczęć sugerowały, że nie będzie to zadanie proste. - Pieczęć nie zając, nie ucieknie, a my mamy dość ważne sprawy przed sobą i dość potężnych przeciwników na karku. Zdołamy załatwić obie sprawy równocześnie?
- A wiesz co będzie jeśli jej nie znajdziemy? Czy Dru zdoła powstrzymać klątwę? Ile osób jeszcze wpadnie w tę pułapkę? Niedaleko jest portal do otchłani, który utrzymywał karczmę, portal jest utrzymywany przez pieczęć, która nie powinna się znajdować zbyt daleko. Wystarczy poszukać silnego skupiska magii
.
- No i co dalej? Znajdujesz i co? W jaki sposób zniszczysz taką pieczęć? Ile osób do tego potrzeba? - wypytywał dalej Roger. - Bez względu na to, ile jeszcze osób wpadnie w taką pułapkę, to jednak nasz cel podobno jest ważniejszy. Pytam zatem, czy zdołamy załatwić obie sprawy równocześnie. A może trzeba by przerzucić ofiary klątwy do Silverymoon? Tam chyba znajdzie się ktoś, kto zdoła odwrócić klątwę. Poza tym sam nie wiesz, czy zniszczenie pieczęci da oczekiwany efekt i nasz kawałek klątwy zniknie.
Elf zastanawiał się przez chwilę, ważąc słowa Rogera.
- Możemy ewentualnie wysłać wiadomość harfiarzom, mam jeszcze jeden talizman quaala do przyzwania ptaka pocztowego.
- Wolałbym, po prostu, nie łapać naraz zbyt wielu srok z ogon
- wyjaśnił Roger. - Gdyby coś ci się nie udało, trafilibyśmy w jeszcze większe bagno. A taka pieczęć z pewnością jest nieźle chroniona.
- Harfiarze znają się chyba wystarczająco dobrze na przeklętych przez władców demonów przedmiotach, jak mniemam. Sami ocenią sytuację. Jedno jest jednak pewne - nie możemy tego zignorować
- szybko dodał Teu dając znać wzrokiem Rogerowi, że to jedyny kompromis na który może pójść.
- W tej kwestii całkowicie cię popieram - stwierdził Roger. - Daj im znać o pieczęci, ale najpierw zajmijmy się naszym problemem, czyli wozem, planem materialnym i sposobami ominięcia zasadzki.
- Możemy zrobić tak jak już ktoś zaproponował, używając żuczków przenieść się za most
- stwierdził Teu.
- Wreszcie mówicie z sensem - burknęła stojąc oddalona o kilka kroków od reszty towarzystwa Magini, zwrócona do nich plecami. Sylphia zajęta była bowiem... oglądaniem ponownie własnej piersi, odchylając nieco rąbek materiału. Ta sprawa klątwy po prostu nie dawała jej spokoju. - Sprawa z całą tą pieczęcią to w sumie nie nasz problem. Owszem, możemy się tym zająć z dobroci serca, by nikt inny się w podobne gówienko nie wpakował, jednak nie mamy czasu i nie mamy środków. Możemy więc ruszać dalej?
Przestała zajmować się sobą, po czym pogrzebała w swej magicznej torbie, wyciągając flaszkę wina. Uniosła ją nieco w górę ku swym towarzyszom w geście lipnego toastu, po czym porządnie się napiła.
- No dobrze - powiedział Roger. - Wóz znajdzie się za rzeką, a co z końmi? Zabieramy je tutaj, na plan eteryczny, czy też przeprawiamy je w inny sposób? I ile trzeba tych robaczków, żeby się tak przenosić, raz tu, a raz tam?
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172