Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2011, 11:09   #357
Tammo
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Nieopodal Jeziora Czerwonej Wody, łańcuch Gór Środka Świata. Rok 1084 wg kalendarza Isawa, 23 dzień miesiąca Bayushi, godzina Hida.



Plan był opracowany. Łowcy się znali. Dowódca był weteranem akcji takich, jak ta. Mieli przewagę zaskoczenia, byli doskonale przygotowani. Odpowiednia broń, kryształowe i jadeitowe wisiory, ofuda, ochronne farby, sproszkowany jadeit na nagłe przypadki, lata treningu.

Lata później jeszcze Kuni Ryota miał się zastanawiać, co właściwie, do diaska, poszło nie tak. Bo że poszło, nie miał wątpliwości, stojąc całkowicie sam, na zasłanej flakami i trupami podłodze. Otoczony śmiercią, jej zapachem, zbryzgany krwią i zamroczony, teraz wiedział tylko jedno.

Cokolwiek to było, że Piewcy Krwi bronili tego tak zażarcie, cokolwiek to było, że walczyli jak szaleńcy, nawet bez broni rzucając się na nich, przytłaczając ciężarem... musiało być tutaj i musiało zostać zniszczone.

Drzwi po przeciwnej od niego stronie wyleciały z impetem z framugi. Potężna sylwetka gunso Hida Shogu Taemona również była zbryzgana krwią oraz pokryta flakami - Kuni zrozumiał od razu, że po drodze tutaj olbrzym musiał siłować się z pennagolanami. Gdyby nie narzucona sobie zimna samokontrola, Ryota płakałby jak dziecko, wspominając jak głupio zginął jego kouhai, zaledwie kilka minut wcześniej. I jak on sam był świadkiem tego zdarzenia, nie mogąc nic zrobić. Ba - nie mogąc nawet do końca patrzeć. Ryota miał przewagę pozycji. Pozostali nie. Dlatego jak doszło do konfrontacji pozostali zginęli. A Ryota przeżył.

Jeszcze chwilę temu nawrzeszczałby na Hidę. "Gdzie byliście?!", krzyczałby, darłby się, że gunso nie jest Hida bo ci nie zawodzą, albo jadowicie zapytałby "Co to kurwa, było za wsparcie?". Ale teraz był Łowcą. Teraz był na tropie.

- Też jesteś ostatni, prawda? - rzekł Hida
Kuni jedynie skinął głową, rozglądając się metodycznie:
- Wytłukliśmy wszystkich w chacie. Jak na zewnątrz?
- Ostatnich siedemnaście wampirów poleciało za kimś, kto wybiegł z chaty coś niosąc. Dużego, sądząc po rozmiarach, może jakaś tarcza. Uprzedzając Twe pytanie, Kuni-san, tak, próbowaliśmy ścigać. Kiedy ich było siedemnaście a ja właściwie jeden, pościg się zakończył. Mogę natomiast rzec na pewno, że nie mają już mahotsukai. Zabiliśmy każdego, któregośmy znaleźli.

Siedemnaście pennagolanów. Albo raczej przynajmniej dwa lub trzy razy tyle, skoro Hida przeżył jako jedyny. Kolejnych kilkanaście było wewnątrz chaty. Do tego osiem zabitych przez łowców i towarzyszący im oddział, kiedy otaczali chatę. Tyle krwiopijców w jednym miejscu stanowiło bardzo dużą zagadkę. Ryota jednak zastanawiał się nad nią krótko - ponad dekada doświadczenia od gempukku, niezliczone przeczytane zwoje w temacie oraz rozległa wiedza na temat kultu Iuchibana zrobiły swoje.

- Kumiko - stwierdził płaskim głosem - to ona pociąga za sznurki.

Hida zesztywniał w swoim obchodzie pomieszczenia, przerywanym machinalnym dobijaniem tego, co wydawało się nie dość martwe, oraz odcinania głów temu, co martwe miało pozostać. Dla wielu zwyczaj był makabryczny, ale ktokolwiek był za Murem, nie kwestionował go, nawet tutaj, po drugiej stronie Gór Środka Świata, wiele setek ri po 'dobrej' stronie Muru.

- Stara Suka? - rzekł z niedowierzaniem - Jedna z PIĘCIU?

Kuni kiwnął głową w milczeniu.

- Musimy podjąć pościg - rzekł cicho. - To, co się tu stało daleko przekracza poza ramy misji, jest daleko ważniejsze.
- Nie owijaj w bawełnę, łowco - warknął Hida - Co to jest?
- Jedna z czterech Masek. Jedna z pieczęci.
- A niech to jasna cholera - zaczął powoli Hida, dopiero się rozkręcając, lecz Kuni nie miał na to czasu i wciął mu się w słowo:
- Dokładnie. A teraz ruszajmy.

Kiedy jednak ruszył ku drzwiom, gunso podniósł dłoń:
- Twoi towarzysze - rzekł, wskazując za łowcę. - Obetnij im głowy - dodał widząc brak zrozumienia na twarzy niedobitka.

Ryota wpierw chciał zaprotestować, gnany po trochu pośpiechem, po trochu tym, że nie chciał tam wracać, brać głów kompanów i ich obcinać, zwłaszcza jeśli oznaczało to, że miał spojrzeć w wytrzeszczone i nabrzmiałe bólem oczy Yuguru, które - był pewien - będą nań patrzeć z wyrzutem. Byli razem od ośmiu lat i Ryota obdarzył tamtego przyjaźnią, traktował go jak brata.

Otworzył więc usta, by powiedzieć temu Hidzie, gdzie ma jego pomysł, lecz zamilkł jedynie, widząc jaką tamten trzyma w dłoni broń. Nie ciężką, na stworzenia Nienazwanego, lecz ostrą - rodową katanę.

W głębi duszy też wiedział, że tak naprawdę to doskonały pomysł. Po wydarzeniach ostatniej pół godziny wcale nie czuł, że jest po tej 'dobrej' stronie Muru. Wcale.

Skinął więc głową, dobył własną katanę i odwrócił się na pięcie.

Wyruszyli kilka minut później, tropiąc. Dwu bushi, przeciw siedemnastu pennagolanom. Bez planu, bez przygotowań, niemal bez jadeitu, bez wsparcia czy przewagi zaskoczenia.

Tu nie mogło pójść źle, tylko gorzej.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline