Pies był martwy. To pewne. Liczne podgniłe rany i walające się wszędzie kawałki mózgu z pewnością potwierdzały zgon zwierzaka. Co dziwne, nachylając się nad trupem, David cały czas miał wrażenie, że bydle zdechło dawno temu, a przecież przed chwilą zdołało zagryźć kobietę na śmierć. W tym momencie O'Niel postanowił obejrzeć ciało kobiety. Odwrócił głowę i ku jego zaskoczeniu, ciała nie było ...
- Co jest ... - zrobił wielkie oczy patrząc na kałużę krwi. Szybko się wyprostował i nerwowo rozejrzał po peronie. Spostrzegł szeroki ślad krwi prowadzący od kałuży w ciemność. Przełknął głośno ślinę. Wolał w to nie wierzyć, lecz miał tylko jedno wytłumaczenie - tych psów musi tu być więcej, a martwą kobietę zaciągnęły na kolacje.
- Lincoln! Zostaw tego świra i chodź tu! Wszystko wskazuje na to, że ta martwa kobieta postanowiła sobie gdzieś pójść! - oświetlił ponownie smugę krwi i powolnym krokiem, by Jake go dogonił, ruszył jej śladem. To co zobaczył, sprawiło, że po całym ciele przeszły go ciarki, zaczął się momentalnie pocić i ledwo zdołał wykrztusić z siebie cokolwiek. - Boże ... - wyszeptał na widok jeszcze przed chwilą martwej kobiety, której teraz pełzła do wyjścia jęcząc z bólu.
"Nie ... to się nie dzieje! Wydaje Ci się Nick, wydaje! Przecież ona potrzebuje pomocy ... tylko co ja mam kurwa zrobić?! Przecież jest w takim stanie ... "
Stał nieruchomo patrząc na powolne ruchy kobiety. Sparaliżowało go na chwilę. Kiedy zdołał się ruszyć, niepewnym, powolnym krokiem ruszył za ranną. - Jake, chyba ją znalazłem ... - powiedział grobowym tonem, jednak na tyle głośno, by Shields go usłyszał. |