Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2011, 15:43   #29
Kizuna
 
Kizuna's Avatar
 
Reputacja: 1 Kizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodze
Nina zastrzygła uszami. Najpierw przeszli przez ścianę, potem znów trafili na ścianę, ale ta miała drzwi. Obróciła się, patrząc nieufanie na przejście za nią. To chyba była magia. Bo normalnie nie przechodzi się przez ścianę, prawda? Jej umiejętności wydały się naprawdę mizerne w porównaniu do sprawienia, że można przejść przez ścianę.

Leonardo otworzył Ninie drzwi i wykonał zapraszający gest. Parę kroków dalej, bladym, jasno zielonym światłem majaczył portal, dla Niny po prostu wyglądający jak drzwi.

- Chodźmy szybciej, nikt nie może nas tu zobaczyć! - ponaglano Ninę.

Kiedy Senior Leo przekroczył próg portalu, coś jakby zaiskrzyło wokół niego i zniknął.

Stawiała krok za krokiem, samej zbliżając się do dziwnych drzwi. Staruszek wszedł i zniknął. I teraz nie wiedziała czy zginął czy gdzieś go przeniosło. Jak te dziwne kryształy. Tylko cudem uniknęła odrąbania głowy przez stado rządnych krwi goblinów gdy wylądowała na ich stosie ofiarnym, przewróciła pochodnie i spaliła pół wioski. I przypiekła sobie dłoń, ale to akurat dała radę wyleczyć. Obwąchała portal, nie wyczuła krwi. Nie wyczuła niczego. Nawet powietrze nie przechodziło przez portal. To było dziwne. Drzwi, przez które powietrze nie przechodzi. Głupie, w końcu drzwi są po to by wchodzić do domu i by powietrze mogło sobie wwiewać do środka, prawda? Ale skoro starzec wszedł to i ona zaryzykuje. Zrobiła to w dwóch szybkich krokach, można powiedzieć "przeskakując" przez portal.

Nina zobaczyła w okół siebie miliony iskierek, takich samych jak te z ognisk, tylko że to były przyjemnie ciepłe w dotyku i nie czyniły krzywdy. A kiedy iskierki znikły, wylądowała na jakimś dziwnym kamieniu. Nie było tu sufitu, wszystko wyglądało na zbudowane za sprawą magii.

- To jest strefa ezoteryczna, nie bój się - powiedział łagodnie Senior Leo.

Sufit był po prostu nocnym niebem, ale jakby do gwiazd było bliżej. I nie poznawałaś żadnej konstelacji. Za to Leonardo ruszył dalej, przez kamienne trapy i rozwieszone pomiędzy nimi linowymi mostami, w kierunku ubranego w jasną szatę człowieka.

Wpierw ją wmurowało i nie mogła się ruszyć. Znów zastrzygła uszami, nie czując żadnych zapachów. Żadnej trawy, żadnych ryb. Nawet zapach ludzi był nikły. Powoli ruszyła za starcem, ale nie była jakoś przekonana co do tego miejsca. Tutaj nie było trawy, jednie goła skała. Każdy normalny powinien woleć trawę od skały. Zieleń była ładniejsza od szarości. Droga przez most była dla niej męczarnią. Szła normalnym, spokojnym krokiem. Ale ręka nieustannie zaciskała się na linie obok. Pod mostem nie było ziemi, nie było trawy czy wody. Tylko pustka. Gdyby spadła, spadałaby pewnie przez wiele dni, nim by umarła. Albo może coś tam na dole jest? Szła o miesięczny zapas jedzenia dla całego stada, że to by było bolesne.

Mężczyzna w szacie, do którego się kierowaliście, rozłożył ręce w witającym geście.

- Witaj Leo, kogóż ty do mnie przyprowadziłeś? - i spojrzał przeszywającym na wskroś wzrokiem, na Ninę - Kim jesteś, urocza damo?

Zmrużyła oczy, pociągając nosem. Magia. Tak, czuć magię. Sporo, więcej niż w Barcelonie. To był czarodziej. Inkwizycja tępiła czarodziei. Czarodzieje byli wrogami Inkwizycji, Inkwizycja była wrogiem Nini. Czy to znaczyło, że Czarodzieje byli sojusznikami Niny?

-Nina-

- Ja jestem Felix, ale czego tu szukasz Nino?

-Stada.-

Zamrugała, jej twarz była teraz neutralna. Najwyraźniej doszła do wniosku, że to ani wrogowie, mimo bycia ludźmi, ani sojusznicy, mimo bycia wrogami Inkwizycji.

-Moje stado zniknęło. W leżu czułam zapach starych ciał, śmierci i czegoś... ciemnego. Zapach prowadzi na cmentarz, w Barcelonie.-

- A więc, pewnie tam jest twoje stado, a od nas poszukujesz pomocy, czy tak? A więc jak mamy Ci pomóc?

-Trop prowadzi na cmentarz, muszę się tam dostać. Ten smród starych ciał... umarli mogą powrócić do życia?-

- Tak, mogą. Są Dzierżyciele, którzy parają się to zabronioną magią. Z tego co wiemy, Templariusze, Inkwizycja i Zakon Saladyna przybyły z Persji, toczą tam nieustanny bój o każdy metr cmentarza.

Zamrugała.

-Skoro to zwłoki... to są naprawdę debilami. Przecież można spalać zwłoki magicznymi płomieniami. Bo widziałam, że są tacy co potrafią tworzyć ogień.-

- To też robią, rzucają na nie wszystkie swoje umiejętności walki, jak i umiejętności magiczne. Ale te zwłoki są o wiele wytrzymalsze i sprytniejsze, nie spopielają się od razu. Ale podejrzewamy że to jeden z mrocznych Dzierżycieli, niejaki Irgis...

Mag opuścił głowę w dół:

- Z starożytnych ksiąg, wyczytano kiedyś że Potomek Ryszarda Lwie Serca jest w stanie powstrzymywać Mrocznych Dzierżycieli, przez płynącą w nim krew. Ryszard Lwie Serce był najbliżej Rozdarcia i jego krew ma w sobie tak dużo pierwotnej energi... Niestety nikt nie wie gdzie znajduje się najczystszy z jego rodu, choć podobno Inkwizycja wysłała jakąś ekspedycję - ostatnie słowa prawie wymruczał - Jeśli chcesz naprawdę pomóc, najlepiej było by dla Ciebie dołączyć do nich. Albo iść na cmentarz przez kanały, ale i te są znacznie opanowane przez żywe trupy

Podrapała się po uchu, mrużąc oczy. Dołączyć do grupy od inkwizycji? To by było upokorzenie, olbrzymie.

-Nie ma jakiś amuletów? Żadnych błyskotek odganiających umarłych?-

- Weng Choi handluje w mieście amuletami, ale ja, osobiście nie znam żadnego nieumarłych odganiających. Nie tych.

Na te słowa można było dostrzec cień zawodu. Czarodzieje nie potrafili jej pomóc. Ale w końcu... to ludzie. Ludzie są zawodni i nie można oczekiwać od nich zbyt wielkiej pomocy. Ale kiwnęła głową.

-Gdzie go znajdę?-

- Prowadzi sklep na przeciwko głównej bramy, nie sposób nie zauważyć

Znów kiwnęła głową, teraz miała kolejne miejsce do odwiedzenia. I małą nadzieję, że może tam będzie w stanie zdobyć pomoc.

-Dziękuje.-

To słowo nie miało wielkiej wartości, ale tak ją uczyli rodzice. Za pomoc mniejszą czy większą, dziękować. Jeszcze raz kiwnęła głową i ruszyła w drogę powrotną. Teraz musi pójść do tego sklepu. W czasie drogi do portalu poprawiła płaszcz. Na czas drogi do tej dziwnej, znikającej ściany musiała założyć te rzeczy, teraz też. Nie chciała by strażnicy się jej czepiali. Ich zapach i tak był nieprzyjemny.


Weng Choi był dziwny. Śmierdziało u niego, ale inaczej niż na zewnątrz. Tutaj pachniało jak… brudne futro, siarka i odchody zmieszane z krwią. Dziwny zapach, nawet nie pytała się co tak śmierdzi. Może miał kłopoty z brzuchem i miał gazy? Trzy godziny. Tyle trwało proszenie, warczenie, wrzeszczenie, skamlenie i łaszenie się do tego skośnookiego by wreszcie dał jej ten zwój. Życzył sobie na początku za niego tysiąc sztuk złota. A Nina nie miała czasu biec do legowiska. Więc warczała, prosiła i robiła wszystko by jej dał ten papier. Stwierdził, że on pozwoli odstraszyć umarłych, ale tylko jeden raz i zdobycie takiego jest niezmiernie trudne więc jest drogi. Nie wiedziała czy jest drogi, ale nie miała przy sobie dość złota na niego. Trzy godziny i parę minut później, wchodziła już do kanałów. Miałą ten zwój, ale on zadziała tylko raz. Więc w dłoniach trzymała swoją broń, stąpała ostrożnie i cicho. W końcu była wilkiem. Skrytość była jej potrzebna by zaskoczyć sarnę i wbić kły w jej kark nim zauważy ją i ucieknie.
 
Kizuna jest offline