Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2011, 20:12   #19
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Maria była już gotowa i wyraźnie podenerwowana co wynikało zapewne z trzech rzeczy. Po pierwsze stała już przebrana w wyuzdaną sukienkę, po drugie – co łączyła się z pierwszym – ona chciała już wychodzić a reszta towarzystwa ociągała się niemiłosiernie i w końcu po trzecie, mimo, że cała sytuacja bawiła ją nieco, to nie była przekonana, że towarzysze zapewnią jej w razie czego dostateczną ochronę. Nie wynikało to nawet z tego, że nie wierzyła w ich słowa, ale zawsze coś mogło pójść nie tak… Mimo to chciała dodać sobie otuchy choćby tylko zapewnieniami, że to proste zadanie, że na pewno się uda.

Bjorn wzruszył ramionami - no wiesz, najwyżej cie drań "dźgnie" parę razy, ot mi coś - rzekł, spoglądając na reakcję Marii - No dobra, dobra, jeno żartowałem. Słowo honoru, a raczej resztki honoru jaki mi pozostał, iż zrobię wszystko co w mej mocy aby nikt się do słodkiego owocu przede mną nie dobrał - powiedziawszy to wybuchł śmiechem po czym pacnął na jeden z materacy.

- A nie boisz się, że owoc może być nieświeży? - zapytał Ventruil, również wybuchając śmiechem.

Spojrzała na nich z udawaną złością. Otworzyła usta żeby odpowiedzieć, ale zrezygnowała po chwili.
- Ruszajcie leniwe zadki i idziemy, bo diabelnie to Twoje wdzianko - spojrzała na Bjorna - niewygodne. Kto ma mnie na oku a kto przyczaja się na pana Ala? - spytała podchodząc do drzwi.

Lisander wydobył z pochwy długi lśniący nóż i obrócił go w dłoni tak, aby odbijane przez niego światło przez chwilę zatańczyło na drugiej, wyciągniętej ręce.
- Mam cię na oku, jak zwykle - powiedział całkiem serio. - Ventruil i Bjorn, dacie radę we dwójkę, prawda? - Lisander brzydko uśmiechnął się znając możliwości dwójki zabójców. - Potrzebujemy też kogoś na zewnątrz, mamy ochotnika?

- Może Pandora by się tam przyczaił - elf spojrzał na chłopaka. - W zależności od nastroju może robić za dziwkę albo oprycha.

Lisander parsknął śmiechem.
- Dlaczego nie? - odpowiedział. - Co ty na to Pandora?

Uśmiechnęła się delikatnie do Lisandera, a był to zupełnie szczery uśmiech - Gdzie mam wyciągnąć tego faceta? Wystarczy, że wyjdziemy z burdelu czy jakieś konkretne miejsce? - zapytała nie dając dojść do głosu Pandorze.

- To zależy, czy chcemy rozróby, czy po cichu transportujemy nieprzytomnego Ala oknem - Lisander pytająco spojrzał na dwójkę mężczyzn odpowiedzialnych za spacyfikowanie celu. - Osobiście jestem za tym, żebyś zabrała go na stronę i dopiero tam damy mu po łbie - dodał patrząc Marii w oczy.
Po chwili namysłu Lisander odezwał się ponownie. - To wszystko zakładając, że Al będzie sam. Inaczej zrobi się gorąco - uśmiechnął się jednak już po chwili spoważniał, jakby zdając sobie sprawę z powagi sytuacji.

- Ustalimy na miejscu, jak zobaczymy cały ten przybytek rozkoszy. Trzeba być elastycznym i dostosować się do sytuacji - zaproponował Ventruil, podrzucając jeden ze swoich noży. Spojrzał na Marię. - A Ty jakbyś wolała?

- Szybko i w miarę możliwości bezinwazyjnie - rzuciła pół żartem pół serio. - Powiedzmy, że jeśli się na mnie skusi - uśmiechnęła się pod nosem - a skusi się, wyprowadzę go na zewnątrz - zastanowiła się chwilę - o ile się da. Jeśli nie, Lisander dopilnuje do którego pokoju wchodzimy i stamtąd będzie go trzeba jakoś odtransportować. – Po tych słowach Maria zrzuciła z siebie długi płaszcz, otworzyła drzwi za którymi wkrótce zniknęła a za nią cała kompania.

***

Gdy tylko Maria drzwi zamtuza otworzyła, jej nozdrza zaatakowała gryząca woń kiepskich perfum oraz dymu unoszącego się z palonych dookoła fajek wodnych i kadzidełek. Ściany pokrywały malowidła, przedstawiające wyuzdane kobiety w przedziwnych pozach, wykorzystywane przez co najmniej jednego mężczyznę. Wewnątrz było dosyć jasno, bowiem niemal wszędzie zapalone były czerwone świeczki.

W środku siedziało kilkunastu mężczyzn, większość w skórzanych fotelach oglądało erotyczne tańce pół-nagich pań, kilku przy ostatnim stoliku się zebrało, pijąc i w karty grając znacznie wyróżniali się spośród gości, toteż Maria skupiając na nich uwagę dojrzała również mężczyznę, idealnie do rysopisu podanego jej przez Evazara pasującego. Miał ciemniejszą od reszty karnację, kruczoczarne, lekko przetłuszczone włosy oraz rybie oczka. Był człowiekiem drobnym, acz z jego wyrazu twarzy ciężko było wyczytać cokolwiek co mogłoby się kojarzyć z czystymi intencjami. Południowa uroda faceta i jego akcent, gdy zwrócił się o piwo do barmanki, upewniły Marię, iż to jest cel. Al Mustafi, nie wiadomo czemu zwany “Świeżym”.

Rudowłosa westchnęła ciężko, przełknęła ślinę i kołysząc kusząco biodrami ruszyła do celu. Do stolika podeszła powoli, przytrzymała się na chwilę. Leniwym ruchem dłoni odgarnęła do tyłu długie włosy po czym obdarzając każdego z graczy krótkim spojrzeniem zaczęła okrążać stolik. Świeżego zostawiła sobie na koniec. Stojąc naprzeciwko niego zmrużyła lekko oczy, które po chwili spotkały się z jego czarnym spojrzeniem. Pierś Marii falowała miarowo tak, jakby poruszana pożądaniem. Był to jednak wynik mieszanki strachu i ekscytacji, o której nie wiedział nikt prócz niej i zerkającego co chwila w jej kierunku Lisandera. Niespiesznie podeszła do swojego celu, wciąż patrząc mu w oczy przygryzła lekko dolną wargę. Zgrabna dłoń kobiety przejechała powoli po miękkim oparciu fotela, na którym siedział.

- Mogłabym się przysiąść? –
zapytała obniżonym głosem spoglądając na pozostałych mężczyzn, po czym bawiąc się wisiorkiem na dekolcie wróciła wzrokiem do Ala.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline