Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2011, 06:04   #85
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Natychmiast po konferencji Annika zaciągnęła Ivara do prowizorycznego ambulatorium. Jeśli mężczyzna został napromieniowany, to będzie musiała się sporo namęczyć aby go wyleczyć. Brak komory dekontaminacyjnej, a nawet biołóżka, były w tej sytuacji co najmniej dyskomfortem.
Kobieta kazała położyć się pacjentowi na łóżku i przeskanowała go dokładnie, co zajęło kilkanaście minut. Wyniki były nad wyraz pozytywne, nie licząc objawów stresu o czym świadczyły zwiększony poziom kortyzolu, podniesione tętno i podobne temu symptomy. Wszystko było w normie, zważywszy na ich sytuację. Zaskoczona otrzymanymi wynikami, Annika powtórzyła tę czynność dwukrotnie. Otrzymane innym tricorderem odczyty były identyczne.
- Jest pan zdrowy. Nie ma też żadnego śladu promieniowania - powiedziała spokojnie, ale zdecydowanie.
Ivar rozciągnął dłonie i zacisnął je parę razy, patrząc tępo w sufit prowizorycznego ambulatorium. Westchnął ciężko.
- Jest pani pewna, że promieniowanie nie uszkodziło mojego ciała?
- Tak, jest pan w pełni zdrowy. Skromne objawy stresu są jak najbardziej typowe w naszej sytuacji
- odpowiedziała spokojnie Annika. Spojrzała na pacjenta, który jej zdaniem potrzebował terapii nieco innego rodzaju.
- I mam dobrą wiadomość. Gratuluję, jest pan w ciąży - powiedziała z entuzjazmem. Starała się nie pęknąć ze śmiechu i zachować w miarę poważny wyraz twarzy.
Ivar spojrzał na doktor z pustym, nieco zdezorientowanym wyrazem twarzy. Po chwili dotarło doń, gdy dostrzegł, że kobieta uśmiecha się do niego wyraźnie rozbawiona. Domyślił się, że był to żart. Próba żartu, gdyby ktoś spytał go o zdanie. Uśmiechnął się dość sztucznie. Nie było mu do śmiechu w całej tej sytuacji, ale nie miał zamiaru narzucać tego innym. Wstał i wziął swoją elektronikę oraz broń.
- Idę zająć się zbrojownią. Dokończcie badania. Kiedy wrócę, sprawdzimy te formy życia.
Kończąc swoją wypowiedź, przewiesił karabin przez ramię i opuścił pomieszczenie.
Annika z lekkim niedowierzaniem spoglądała na zamykające się za mężczyzną drzwi. Powód dla którego wyszedł on w połowie rozmowy, pozostawał dla pani doktor zagadką.
- Jeśli pan chce mogę pobrać próbki, krwi, włosów, nawet kawałek ubrania. Mogę postarać się dojść do tego, dlaczego nie ma śladów promieniowania. Nie? Nie trzeba? Jeśli pana to nic nie obchodzi, to proszę bardzo, mnie też... Oprócz braku poczucia humoru, dopiszemy to do akt medycznych - kobieta mruknęła cicho, myśląc na głos, aby zaraz potem ponownie się uśmiechnąć. Oprócz niej był tam tylko nieprzytomny Lysenko, więc nie było w tym nic aż tak dziwnego, a przygadanie komuś za jego plecami pomagało rozładować napięcie. Zdawała sobie jednak sprawę, że promieniowanie, o ile faktycznie miało ono miejsce, nie mogło zniknąć ot tak.


Ponieważ nikt nie kwapił się odwiedzić ambulatorium na ustalone badania, na które wszyscy mieli przyjść, Annika postanowiła zbadać samą siebie. Zaczęła od mózgu, mając nadzieję, że znajdzie coś nowego i konkretnego o jej amnezji. Niestety, wszystko wskazywało, że będzie musiała po prostu poczekać, aż sama sobie wszystko przypomni.
Jej stan zdrowia nie budził żadnych niepokojów, ani zastrzeżeń. Wszystko znajdowało się w granicach ustalonych parametrów. Jednak w pewnym momencie, podczas skanowania odkryła coś nienaturalnego. Poprzednie odczyty przeczyły temu, aby była... ale mogła mieć... Wstrzymując oddech dokonywała skanu, koncentrując się na odpowiednim miejscu. Przez chwilę przyglądała się odczytowi, który nie pozostawiał żadnych wątpliwości. Tak! Miała i to zdecydowanie.
Wtedy przypomniała sobie coś. Przypomniała sobie całą misję, tak wyraźnie i realistycznie jakby miała miejsce kilka minut temu. Niestety przypomniała sobie... to!


Ze wszystkich rzeczy jakich nie pamiętała, była pewna, że akurat to wolała zapomnieć... Tymczasem odczuła, że tętno jej podskoczyło, co oczywiście było zupełnie naturalną reakcją. Chwyciła hypospray, aby zaaplikować sobie coś łagodnego na uspokojenie. Nie zrobiła tego. Szybko stwierdziła, że obejdzie się bez leków i od razu się nieco uspokoiła.


Pani doktor nadal jeszcze była pod lekkim wpływem emocji, gdy do awaryjnego ambulatorium zawitała Ta’nar. Annika spojrzała na nią i westchnęła lekko. Już się uspokoiła i zapewne niedługo w pełni pogodzi się z faktami. Póki co nie miało to większego znaczenia. Ta'nar przyszła na badania i należało się nią zająć, a Annika wolała wrócić do pracy.
- Proszę się położyć - powiedziała szybko do Andorianki i wskazała jej jedno z łóżek.
- Po co? - Ta’nar spojrzała podejrzliwie na lekarkę.
- Do badania, dla wygody, zajmie nam to kilka minut - odpowiedziała beztrosko Annika. Formalnie nie miało to znaczenia, odczyty były by takie same, jednak przyjęte było, że pacjent kładł się lub siadał na łóżku, zamiast stać przez tak długi okres czasu. Chodziło o wygodę.
- Wolę stać odpowiedziała twardo Ta'nar.
Annika skrzywiła się lekko i westchnęła nieznacznie. - No dobrze, jak wolisz - powiedziała i rozpoczęła serię skanowań, rozpoczynając od rannej nogi Andorianki. Była już całkiem spokojna po tym co sobie przypomniała.
Ta'nar patrzyła na lekarkę ze zniecierpliwieniem. Po chwili odsunęła się.
- Nic mi nie dolega. Przyszłam ci pomóc - powiedziała
Annika zdziwiła się zachowaniem pacjentki.
- Pomóc mi? Fałszywy alarm, nikogo tu nie ma i nikt mnie nie atakuje - odpowiedziała w pierwszej chwili. - A czy coś pani dolega czy nie, to już ja ocenię. Z nogą jest już dobrze, zaraz zdejmiemy opatrunek - dodała podchodząc bliżej i zabrała się do kontynuowania skanu medycznego.
- Zarządzono badania całej załogi, a skoro nie ma kartotek medycznych, to robię je od początku - dodała, wyjaśniając spokojnie.
- Wystarczy - Ta’nar zdecydowanym ruchem przytrzymała dłoń lekarki. - Jeżeli ktoś tu potrzebuje pomocy, to pani. Przed chwilą czułam silne emocje, tak duży strach, że przesłonił mi wszystko inne. Co się dzieje, pani doktor?
Annika zdziwiła się w pierwszej chwili. Zachowanie pacjentki nie było takie jak mogła się tego spodziewać, jak ktokolwiek mógł się spodziewać. Ale szybko zrozumiała, o co chodzi.
- Ach tak. Zdolności telepatyczne, czy chcesz czy nie - powiedziała spokojnie, przyglądając się Andoriance. - Może się pani nie martwić, po prostu przypomniałam sobie coś i trochę to mną wstrząsnęło. Ale już wszystko jest w porządku - powiedziała, choć uśmiech jakoś nie pojawił się na jej twarzy.
- Jest pani pewna? Dobrze się pani czuje po wypadku? - Ta'nar dopytywała się dalej.
- Tak, nadal nie wszystko pamiętam, ale oprócz tej amnezji jestem w pełni zdrowa - powiedziała Annika lekko niezadowolona, może nawet już rozdrażniona przesłuchaniem, na temat który nikogo nie powinien interesować. - Dziękuję za troskę. Możemy kontynuować badania? Już prawie skończyłam - dodała nieomal obojętnym tonem.
- Pani doktor, pani mi nie ufa, więc czemu oczekuje pani zaufania ode mnie? Albo pozwalamy sobie nawzajem wykonywać naszą prace, albo kończymy tą farsę - powiedziała Ta’nar zniecierpliwiona. Annika opuściła rękę, w której trzymała tricorder, przerywając tym samym badania.
- Ja właśnie wykonuje swoją pracę, badania całej załogi zostały zlecone przez dowodzącego. A jeżeli pani uważa te rozkazy za farsę, to proszę zgłosić to oficjalnie dowódcy. Jak będę potrzebowała pomocy doradcy, to wiem do kogo się zwrócić i zupełnie nie chodzi tu o zaufanie do kogokolwiek, tylko o profesjonale podejście do swoich obowiązków. Poza tym obowiązuje mnie zaufanie w relacji lekarz-pacjent. Panią chyba też, prawda? - powiedziała spokojnie Annika.
- Owszem, dlatego pytam, co panią tak przeraziło - oznajmiła Ta’nar. Podeszła do lekarki i zabrała jej skaner. Udało jej się to, gdyż Annika absolutnie nie spodziewała się takiego zachowania i nie mogła się na to przygotować.
- Zawrzyjmy układ: pani mi powie, co się stało, ja pozwolę dokończyć te bezsensowne badania - powiedziała Andorianka.
Annika była lekko wstrząśnięta zachowaniem pacjentki. Tego się nie spodziewała i budziło to kilka pytań. Czy Annika jest jednym z nich, czy nie? Ona uważała, że jest, ale jeśli sprawdzają ją nieustanie niczym podejrzaną o szpiegostwo albo sabotaż... Z drugiej strony wyjaśniało to pewne kwestie. Ta'nar nie była jej tak przyjazna jak się wydawało. Ludzie, andorianie, nikt nie traktuje swych przyjaciół w ten sposób. Annika była jednak dość spokojną osobą i potrafiła nad sobą zapanować.
- Dobrze, powiem jeszcze raz. Przypomniałam sobie coś, w bardzo realistyczny sposób, jakbym ponownie to przeżyła - powiedziała Annika siląc się na spokój, po czym wyciągnęła rękę po tricorder, licząc na to, że Ta'nar wywiąże się z umowy, którą sama zaproponowała.
- To wiem. Z jakiego okresu było to przeżycie? - Ta’nar wydawała się nie dostrzegać wyciągniętej ręki lekarki.
Pani doktor zmarszczyła brwi. Bardzo nie podobało jej się to przesłuchanie.
- Sześć lat temu - odpowiedziała sucho. - Mój tricorder - upomniała się o swój sprzęt do pracy.
- Czy miało to związek z Deckerem? - andorianka kontynuowała przesłuchanie.
- Nie sądzę. Jeszcze jakieś personalne pytania?! - odparła rozdrażniona pani doktor. Była przesłuchiwana niczym jeniec albo przestępca i to bez powodu, ani celu. - Tricorder - przypomniała, rozglądając się za kolejnym, na wypadek gdyby Andorianka dalej chciała bawić się w swoje gierki.
Ta’nar oddała tricoder, wzruszyła ramionami i ruszyła do wyjścia z ambulatorium.
- Miłego dnia - powiedziała ironicznie.
Badanie nie zostało zakończone i choć w tej sytuacji Annikę obchodziło to mniej niż kałuża psich siuśków, to obie zmuszone były wykonać rozkaz, jakim było gruntowne badanie całej załogi.
- A pani dokąd?! Z rozkazu dowódcy mam zadbać o rannych, a cała załoga ma zostać przebadana. Została pani zraniona i należy do załogi, więc wychodząc przed końcem badań łamie pani rozkazy, że o zasadach logiki i dobrego wychowania nie wspomnę - powiedziała zdecydowanie Annika. Po tym co Ta'nar zaprezentowała podczas rozmowy i przed chwilą, jasno świadczyło o tym, że nie była przyjaźnie nastawiona do Anniki, zaś ostatnia wzmianka lekarki o dobrym wychowaniu była jak najbardziej na miejscu. Nieomal dziwiła się, że taka osoba ukończyła Akademię Gwiezdnej Floty.
- Usiądzie pani grzecznie na tyłku, czy mam to zgłosić dowódcy? - powiedziała sucho Annika. - "Tyłku płaskim jak naleśnik" - pomyślała, aby poczuć się nieco lepiej. Teraz, przy tej okazji, zauważyła że Ta'nar cierpi na pewien niedobór kobiecych kształtów i pomyślała, że dopisze jej to do akt medycznych, tak jak miała to zamiar zrobić z brakiem poczucia humoru u Ivara. Poczuła się nieco lepiej.
- Pani doktor, potrafię sama ocenić, czy mi coś dolega, czy nie. Proszę zapisać, że wszystko jest ok i kończmy to. Szkoda naszego czasu. A tym bardziej czasu dowódcy - rzekła nieprzyjemnie andorianka.
- Nie chodzi o to, czy coś pani dolega, czy nie. Chodzi o wykonanie zadania, kompletnych badań i utworzenie kartoteki medycznej. Proszę więc nie marnować więcej naszego czasu na te debaty i poddać się badaniom. Inaczej zmarnujemy więcej czasu, a także czasu dowódcy, gdy będę zmuszona go o tym powiadomić - powiedziała Annika. Nie raz trafiła na równie opornego pacjenta, ale żeby do tego tak wścibskiego to nawet o tym nie słyszała. Ty stojąc na baczność mów mi wszystko śpiewającym głosem, a ja tobie figę z makiem... tylko bez maku, a figę spleśniałą. Ot podejście Ta'nar.
- Czyli chodzi o działanie dla działania, sensu w tym za grosz. Ale skoro pani zależy - proszę bardzo - Ta’nar odwróciła się i przeczekała, aż lekarka ją przeskanuje.
Ta odebrała swój tricorder, westchnęła i przystąpiła do kontynuowania badania. Po tym co tu się stało i co zostało powiedziane, jej na tym badaniu wcale nie zależało, nie mniej jednak... - Tak zaleca regulamin Gwiezdnej Floty, numer 15-5-01. Każdy z załogi musi posiadać kompletną kartotekę medyczną, którą należy przesłać z poprzedniego przydziału. A w tym przypadku utworzyć na nowo, skoro nie posiadamy żadnej. A po drugie, takie jest zalecenie dowódcy, jak widać ktoś tu jeszcze przestrzega regulaminu - powiedziała Annika starając się zachować resztki spokoju.
Mimo opornej i denerwującej pacjentki, samo przeprowadzanie badań było jak zawsze uspokajającą czynnością. W końcu udało się ją do nich przekonać, choć w pewnym momencie wolała już odpuścić.
Gdy tylko było po wszystkim i Ta'nar opuściła ambulatorium, Annika odetchnęła z ulgą. Wcześniej kobiety dogadały się miedzy sobą, ta "rozmowa" pokazała jednak, że z ich znajomości nie wyniknie wiele dobrego.


=/\= Annika do Darena. Kiedy znajdzie pan chwilę, aby odwiedzić ambulatorium na ustalone badania? - spytała przez komunikator.
=/\= Teraz jestem wolny, pani doktor. Mogę przyjść za kilka minut?
=/\= Oczywiście, zapraszam.

Odmeldowawszy się Ivarowi, Daren skierował się do ambulatorium.
- Pani doktor - powitał Annikę w progu. - Jestem już ostatni do przebadania?
- Jeszcze JiDer mi został, ale i jego przebadam, tylko muszę sama się do niego pofatygować - odpowiedziała Annika uśmiechając się lekko. - Proszę się położyć - dodała wskazując ręką jedno z dwóch wolnych łóżek.
Daren, nie podzielając uśmiechu, położył się na łóżku. Zadowolona z pacjenta pani doktor natychmiast rozpoczęła skanowanie.
- Jak wyniki Ta’nar i Ivara? Mierzyła pani jego poziom napromieniowania?
- Oboje są zdrowi. Ivar nie jest napromieniowany, a Ta'nar może już biegać. I kopać - odpowiedziała pani doktor. Tymi słowami nie zdradzała tajemnic pacjentów, więc wszystko było w porządku... w zasadzie to nie było, ale oprócz zaufania doktor-pacjent było coś więcej, Annika zwyczajnie nie należała do plotkarek, mówiących o wszystkim co je spotkało i co usłyszała.
- Sądzi pani, że Decker da się namówić na badanie? Ufa pani na tyle? - spytał mężczyzna.
- Nie wiem, nie pamiętam. Sądzę, że ufa mi bardziej niż wam i wcale mu się nie dziwię - odpowiedziała Annika nie przerywając badania. - Ma pan ostatnio jakieś dolegliwości, bóle? - spytała.
- Nie, czuję się dobrze. Pani doktor, rozmawialiśmy już o tym: myli pani strony. To Decker się od nas odizolował, a pani nieufność w niczym tu nie pomaga. Jeśli chcemy coś osiągnąć, musi pani myśleć o mnie, Ta’nar i Bel’Shirze łącznie z sobą i wypracować jakąś nić porozumienia z Deckerem. Myślała pani o tym? Co mu pani powie? - powiedział mężczyzna.
Annika zastanowiła się krótką chwilę. Faktycznie lecieli tu na jednym statku, czy tego chcieli, czy nie. Nie dziwiła się jednak JiDer'owi, że wolał się trzymać od nich nieco dalej.
- Jeśli chce zostać sam, to ma do tego pełne prawo - zauważyła spokojnie. - Nie ustalam z góry co komu powiem, mogę zaplanować od czego zacznę, ale nie to co powiem dalej. Wie pan, rozmowy tak nie wyglądają. Pogadam z nim, aby nie czuł się odizolowany - odpowiedziała kobieta. - A jeśli chodzi o was, to niezłe z was ziółka. Ale oczywiście zadbam o wasze zdrowie, niech się pan o to nie boi - dodała po chwili.
- Ziółka - powtórzył głucho Daren. - Pani doktor, jesteśmy najlepszymi z absolwentów Akademii Gwiezdnej Floty, każde z nas znalazło się w pierwszej piątce tego roku. Mamy przed sobą ten sam cel i staramy się najlepiej jak możemy.
Annika już wcześniej zdziwiła się, że taka osoba jak Ta'nar ukończyła Akademię, ale żeby jako jedna z najlepszych na roku? I to w pierwszej piątce?
- Szło by lepiej, gdyby udało wam się współpracować. To podstawa, nie uczyli was tego? - powiedziała łagodnie Annika uśmiechając się lekko do badanego młodzieńca. Odnosiła się tu nie tylko do sytuacji jaka zaistniała między nimi a JiDerem. Annika nie chciała kolejnej kłótni, nie po tym co się działo. Skoro dodatkowo podjęli już temat, postanowiła, że rozwinie swoje myśli. Udawanie, że wszystko jest w porządku mijało się z prawdą, a kto wie, może jak mu o tym powie, to coś to zmieni.
- Lysenko leżał całą noc i się wykrwawiał, a nikt się nim nie zainteresował. JiDera potraktowaliście nieomal jak intruza. Mnie niewiele lepiej, a teraz podczas badań, Ivar mnie ignoruje, a Ta’nar urządza przesłuchanie jakbym była podejrzana o jakąś poważną zbrodnię - powiedziała spokojnie.
- Wszyscy jesteśmy w trudnej sytuacji, tej samej, gdyż siedzimy na tym samym statku, dosłownie. Więc przydało by nam się lepiej współpracować - dodała z uśmiechem.
Daren skinął głową.
- Przepraszam w imieniu Ivara i Ta’nar. Przy długotrwałej ekspozycji na stres trudno o kurtuazję jak z protokołu dyplomatycznego. Dlatego właśnie zależy mi na naprawie naszych stosunków - z panią oraz z panem Deckerem. Współpraca to nasza jedyna szansa, żebyśmy się stąd wydostali. Pomoże mi pani ją zainicjować? - powiedział łagodnie młodzieniec.
- Z długotrwałym stresem to nie przesadzaj. Ale o współpracy dobrze mówisz, ja też rozumiem, że sytuacja nie jest łatwa. Ivar nie prosił się o stanowisko głównego dowodzącego, a chyba jest na to nieprzygotowany i nieco za młody. Ta’nar już trudniej mi zrozumieć, jeśli będzie tego chciała mogę z nią współpracować, ale po tym jak się zachowała, z dużym akcentem na jeśli - powiedziała spokojnie Annika, mając pełną świadomość faktu, że tłumaczenie zachowania długotrwałą ekspozycją na stres jest co najmniej mocno naciągane, zwłaszcza po informacji o “najlepszych absolwentach”. Przebywali na tym statku kilkanaście godzin, a nie dni... nie wspominając o dłuższym okresie czasu.
- Postaram się, abyśmy wszyscy jak najlepiej współpracowali - odpowiedziała jeszcze na pytanie młodzieńca. - Czy masz jakieś alergie? Pokarmowe, albo inne - uprzejmie zadała swoje. Miło było dla odmiany mieć taką możliwość. Pacjent jej nie uciekał, ani nie robił z badań przesłuchania i to w niewłaściwą stronę.
- Nie, żadnych. Jak moje wyniki?
- Wspaniale - odpowiedziała z entuzjazmem pani doktor. - Wszystko jak najbardziej w normie. A co ty sądzisz o reszcie załogi?
Daren podniósł się z łóżka.
- Znam ich od kilku lat, Ta’nar nieco lepiej niż Ivara. Oboje są doskonałymi specjalistami w swoich dziedzinach, mają rozległe kompetencje, w symulacjach na Akademii oceniano ich bardzo wysoko. Brak nam oczywiście doświadczenia wykraczającego poza standardowe praktyki. A jednak Dowództwo Floty podjęło decyzję zlecenia tej misji świeżo mianowanym chorążym - myślę, że uznano że jesteśmy gotowi. Wynikłe komplikacje zweryfikowały nasze przygotowanie. Nie jest dobrze. Z naszym położeniem sprzężone jest oczywiście morale załogi i wcale nie pomaga tu brak silnego dowódcy przyćmiewającego innych swoim autorytetem. Ivar ma na swoich barkach ciężkie zadanie, nie tylko dlatego, że dwóch jego poprzedników jest martwych lub poza naszą dyspozycją. Podjęliśmy już wiele błędnych decyzji. Każda kolejna jest coraz trudniejsza - mężczyzna wypowiedział się w dość rozbudowany sposób.
- Cóż, panie Daren, jak pan widzi doświadczenia z akademii to nie wszystko. To tylko przygotowanie na to co przynosi życie. Warto pamiętać, że uczymy się całe życie - powiedziała spokojnie, z lekkim entuzjazmem. Nareszcie normalny pacjent i normalna rozmowa.
- Dziękuję, pani doktor - Daren nieznacznie się ukłonił i odszedł w stronę drzwi. Przed wyjściem na chwilę zatrzymał się wpół kroku:
- Życzę powodzenia w rozmowie z panem Deckerem.
- Dzieki - odpowiedziała z uśmiechem Annika. Zrobi mu jego ulubione kanapki, aby wszystko zaczęło się dobrze.
 
Mekow jest offline