Vernon po dotarciu do obelisku przyglądał się ciągowi wydarzeń w milczeniu. Jakiś młodzieniec dołączył do grupy nie wiadomo skąd. Rozmowy, płacz. I pantera. "Faktycznie zły kierunek. Ale nie ma co rozpaczać, decyzja zapadła. A w dodatku nie wszystko jeszcze stracone. Ten futrzak sam nic nie zdziała. Stare czasy..." Nożownik uśmiechnął się do wspomnień. "Gdyby tylko Ubryk tutaj był... Z jego łukiem i sokolim wzrokiem zdołalibyśmy się przedostać i wyciągnąć Croma bez przyciągania uwagi."
Odwrócił się do reszty. - Babka ma racje. Nie powinniśmy zostawiać Croma samego. Ale jest jeszcze możliwość uratowania go. - przerwał. Wzrok innych skoncentrował się na Vernonie. - Mam duże doświadczenie w sytuacjach podobnych do tej. Wyciągałem już ludzi z różnych miejsc bez ściągania niepotrzebnej uwagi. - Najwyższy czas zrzucić słodko-pierdzącą otoczkę. Jestem Vernon Lavaey. Rotmistrz w stanie spoczynku czarnych wojsk króla Edwarda. Powrót do miasta zająłby mi ponad tydzień. Ale na tej czarciej panterze, udałoby się to zrobić w niecałe 3. Spróbowałbym się wywiedzieć co i gdzie się dzieje, kto co robi. A tak, jesteście w pełni mobilni i nie tracicie siły uderzeniowej beze mnie, a ja sam będę w stanie prześliznąć się niepostrzeżenie.
Vernon czekał na reakcje.
__________________ "Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."
Ostatnio edytowane przez potacz : 14-08-2011 o 18:23.
|