Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2011, 23:12   #41
Cothrom
 
Cothrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Cothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie coś
Ole gdy usłyszała karczmarza od razu pomyślała - kłopoty! Nie chciała brać udziału w kolejnym pożarze. Szybko wyjęła swoją lutnie i weszła na jeden z wolnych stołów.
- Mili ziomkowie! - zawołała by zrucić na siebie uwagę jak to robiła już wiele razy. - W ten piękny dzień, w tej wyśmienitej karczmie, gdzie piwo z pewnością równie smaczne jedynie czego brakuje to dobrej piosenki, by się lepiej żarcie w brzuchu przyjmowało, a piwo szybciej do głowy szło!
Ole zagrała skoczną melodie i zaśpiewała

Jest taka knajpa powiem gdzie
Gdy ktoś mnie pięknie zapyta
Taki w niej warzą piwny lek,
Ze raz z Księżyca spadł Człek,
By sobie popić do syta.

w tej knajpie żył pijany kot,
Co grał jak szatan na skrzypkach.
Z rozmachem smyka ciągnął włos
To piszcząc piii, to burczący w głos
To z wolna grając, to z szybka

Gospodarz trzymał także psa,
Co strasznie lubił kawały.
gdy nagle rósł u stołu gwar,
On chytrze każdy łowił żart
I śmiał się, że aż szyby drżały

Była i Krowa miała coś
Wielkopańskiego w postawie,
Muzyczny mając słuch to fakt
Ogonem wciąż machała w takt
Gdy hops - hopsała po trawie.

Talerzy srebrnych był też stos
I łyżek srebrnych i złotych.
By w niedzielę serwis lśnił,
Polerowano go co sił
Popiołem każdej soboty.


Wszyscy lubią piosenki o piwie. W takich miasteczkach jak to zwykle śpiewa się albo zbereźne piosnki, albo o piciu. Ole, panicznie unikała tych pierwszych. To chyba jakiś wpływ księżyca, bo faceci ostatnio strasznie chutliwi się zrobili. No, ta piosenka nie była jej, ale była miła dla ucha i strasznie głupia. W sam raz na rozładowanie atmosfery.

Pociągnął łyk z Księżyca Człek,
Kot przeraźliwie zamiauczał,
A talerz z łyżką dzyń i dzeń,
A krowa w sadzie hop na pień,
A pies się śmiał był to czau-czau.

Z Księżyca Człek łyk drugi dzban
Pod stół zwaliło się ciało,
I śnił o piwie, i mruczał w śnie,
Aż zbladła noc na niebie dnie
I pomalutku świtało.

Do kota więc gospodarz rzekł:
Patrz - białek konie Księżyca
Wędzideł gryzą stal i rżą
Ich pan pod stołem znalazł dom
A Słońce szczerzy już lica.

Więc zagrał kot ti - dudli - da,
Że ożyłby duch w nieboszczyku,
I smykiem w struny siekł i siekł,
lecz ani drgnął z Księżyca Człek
Już trzecia, wstawaj no, pryku.

Pod góry go już toczą szczyt
I wio na Księżyc, braciszku!
A konie naprzód człap, człap, człap,
A krowa w susach niby cap
I talerz w kocu szedł z łyżką.

A skrzypce szybciej dudli - da,
Pies ryczy groźnie i srodze,
na głowie z Krową staje koń,
A goście z łóżek bóg ich broń
I w hopki po podłodze.

Aż nagle struny prąg - bąg - prask,
A krowa hop ponad Księżyc!
Niedzielny talerz w czworo pękł,
Sobotnia łyżka z żalu brzęk,

A Księżyc stoczył się na szczyt,
Gdy Słońce było już w górze,
Więc pomyślało: cóż to, cóż?
Już w krąg aż złoto jest od zórz
A wszyscy kładą się o łóżek!


Ole skończyła i zerknęła po tłumie. Ej dobra nasza. Jedziemy dalej.

Za morzami, za rzekami,
Za lasami, za górami,
Żył przed bardzo wielu laty,
Król potężny i bogaty,
Dobrotliwy, szczodrobliwy,
Ale bardzo nieszczęśliwy,
Ciągle smutny i zmartwiony
Z winy córki Pizdolony,
Co choć bardzo piękna, miła,
Lecz nadmiernie się kurwiła.

A dawała bez wyboru
I rycerzom, panom dworu,
I kucharzom, i kuchcikom,
Giermkom, ciurom, pisarczykom,
Na leżąco, na stojaka,
W dupę, w cycki i na raka.
Czy na dworze, czy w salonie,
Czy w klozecie, czy na tronie,
W każdej chwili, w każdym czasie
Wciąż myślała o kutasie.


Ta piosenka była na tyle zbereźna by wywołać na policzkach Ole rumieniec wstydu. Czy mistrz Jaskier śpiewał też takie paskudnie kawałki? Pewnie w każdym przydroże knajpie, jak znam facetów.
 

Ostatnio edytowane przez Cothrom : 19-08-2011 o 20:17.
Cothrom jest offline