Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2011, 19:45   #403
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Kaspar był prostym człowiekiem, czy tam wampirem. Prostym, żeby tak obrazowo rzec, jak miecz którego używał. Chłop z urodzenia i żołnierz z zawołania. Obecna sytuacja stanowczo go przerastała. Klątwa i wieczne pragnienie krwi przygłuszające wszystkie znane dotąd instynkty. Raptem najbardziej pożądaną częścią ciała kobiet stała się szyja, najlepszym napitkiem krew. Jedno się nie zmieniło, chęć do wojaczki. Ale i to powoli mu odbierano. Jakieś gry wywiadów, zmuszanie do kombinowania, plecenia długich planów... Do tego kupa niezdyscyplinowanych i z jego punktu widzenia nieprzydatnych cywili. Cywili którzy raptem stają się ważniejsi od Takich Jak On, weteranów oddających swoją krewa a nie rzadko i życie za Morkoth.
Nie miał pytań do Heinricha. Rozmowa z Sashivei nawet specjalnie go nie rozdrażniła. Nie bardziej niż to, że nie miał ochoty się napić. Zwykle po takim dniu już by się zapijał, tak by nikt tego nie zobaczył oczywiście.
Swoje kroki skierował do Ekrona, znalazł go w laboratorium. Nawet strach i respekt w stosunku do nekromanty jakby przygasł. Wszystko ostatnio w nim gasło. Po za żądzą krwi. Odchrząknął stojąc na baczność w całym tym swoim bojowym rynsztunku. Gdy nekromanta raczył na niego spojrzeć odezwał się.
- Panie. Mam prośbę. O moją rękę chodzi. Pułkownik wysyła mnie na misje wywiadowczą a to jeden z moich znaków rozpoznawczych.
- Coś się da sierżancie zrobić.

Uśmiech elfa nie spodobał się dla Vogla, mimo to nie miał zamiaru się wycofać.

***

Stał wraz z innymi na placu. Ciągle przebiegały go ciarki na wspomnienie operacji. Stalowego fotela i pasów które go trzymały. Krzyku, który wydobył się z jego gardła gdy pod wzrokiem Ekrona stara rana się otworzyła i zaczęła pogłębiać. Już po chwili przecinała jego rękę od łokcia do nadgarstka. I wtedy skóra się odwinęła ukazując mięśnie i nerwy. Krzywo pozrastane, sprawiające, że palce pozostawały w przykurczu. I one posłuszne woli maga na nowo się rozerwały i uniosły w powietrzu odsłaniając uszkodzoną kość. To od niej Ekron rozpoczął proces naprawy. W ubytku zaczęła migotać energia magiczna zmuszająca ciało do regeneracji. Potem kolei przyszła na mięśnie, nerwy, żyły i na końcu skórę. Całość przy akompaniamencie Kaspara.

Teraz po raz pierwszy od wielu lat mógł w pełni władać lewą dłonią. Ale jakoś się z tego nie cieszył, wolał tamtego nie przeżywać. To był ból znacznie większy od tego towarzyszącego przemianie. A teraz stał tu na placu razem z innymi znowu wysyłany na samobójczą misję. Upił tęgi łyk z bukłaka, krew zmieszana z wódką.

Odchudził swój ekwipunek, zbytnio w nim rzucał się w oczy. Prosta, nosząca ślady częstych reperacji kolczuga pod płaszczem o kroju wojskowym. Bardzo modne odzienie wśród najemników, ochroniarzy karawan i podróżnych. Przy pasie oczywiście gladius a po drugiej stronie kołczan z bełtami do standardowej wojskowej kuszy będącej na wyposażeniu Merkshe. Do tego nóż w cholewie i sama kusza na plecach. Kryształy przeniósł do torby, strasznie mu ciążącej. Co prawda wzbogaconej też o fundusz łapówkarski wycyganiony na potrzeby misji.

Zastanawiał się czy nie poinformować innych o zmianie planów. Nie zrobił tego jednak, mógł ze sobą wziąć co najwyżej Ghardula ale ten na pewno uda się na poszukiwania Takiego. Zresztą nieludzie cholernie zwracali uwagę w Merkshe i tak Morkhończyk zabijaka i ruda drowka będą przyciągać liczne spojrzenia.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline