Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2011, 00:44   #117
Avaron
 
Avaron's Avatar
 
Reputacja: 1 Avaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetny

Kolejne dni ciągnęły się niczym monotonne zwrotki krasnoludzkiej piosenki. Podobne do siebie jak krople wciąż siąpiącego deszczu i na równi paskudne co marne posiłki, którymi z konieczności trzeba było się raczyć. Kraina, którą powoli przemierzał niemiłosiernie skrzypiący wóz, zdawała się być szara i nijaka. Kilka ledwie wystających ponad poziom gruntu pagórków, kilka ponurych zagajników i leniwie toczących wody rzek. A wszystko gęsto upstrzone mgłą, mrzawką i przymrozkami. To wszystko, wraz ze smętnie opadającymi liśćmi, których wielobarwna różnorodność zdawała się być absolutnie nie na miejscu, przypomniało Wam, że nad Ansalonem zapanowała jesień.

Z początku każdy pagórek, na który wspinała się droga, niósł tajemnicę, każdy napotkany podróżny zagadkę, a kolejne wschody słońca przybliżały do czegoś niezwykłego. Ale szybko okazało się, że za kolejnymi pagórkami jest to samo co za tymi mijanymi wcześniej, że podróżni po prostu miną wóz nie odezwawszy się nawet słowem, a oglądanie wschodów słońca przybliża jedynie, do niezbyt mistycznego przeziębienia. Marzenie o wielkiej i wspaniałej wyprawie znikło gdzieś, przykryte zwyczajnością codziennej wędrówki.

Nie pomogło też towarzystwo Goldkeepera. Mogło by się zdawać, że wędrowny krasnoludzki kramarz ma w zanadrzu niejedną ciekawą opowieść, którymi będzie ubarwiał kolejne biwaki. Zdawać by się mogło, ale okazało się, że stary kupiec nie potrafi dłużej opowiadać o niczym innym poza cenami garnków i wysokością ceł. Wszystko inne zwykł zbywać wzruszeniem ramion, lub machnięciem ręki:

- Wojna? - Mówił zagadnięty. - A pewnie, że pamiętam wojnę. Strasznie podskoczyły ceny patelni! Pamiętam jak dziś jak się wtedy obłowiłem w Solace, sprzedałem duży transport porządnych patelni prosto z Thorbardinu!

Za nic nie dawał się też namówić na rozmowy o krasnoludach. Zagadnięty na jakikolwiek temat kręcił jedynie głową, marszczył krzaczaste brwi i mówił:

- To sprawy mego ludu i Wam ludziom nic do tego.

Miał też i inne wady. Wyręczał się Wami gdy tylko mógł. Zdawało się, że wprost uwielbiał wynajdować co raz to nowe zajęcia dla każdego z Was podczas każdego popasu. A to trzeba było przynieść wody ze strumienia, a to znów narąbać drwa, albo nasmarować oś wozu, czy nakarmić muły. Co raz znajdowało się coś pilnego do roboty czego sam Goldkeeper wykonać nie mógł:

- Przecież nie chcesz żeby taki stary krasnolud jak ja, targał taki ciężki sagan z wodą! - Mawiał garbiąc się momentalnie.

Co gorsza stary kupiec lubił śpiewać. Zwykle długie, krasnoludzkie, podróżne przyśpiewki. Miały one jednak pewną zaletę. Jak stwierdził jeden z mijanych po drodze myśliwych - doskonale odstraszały drapieżniki.



Zdawało się już, że podróż będzie ciągnąć się bez końca. Aż któregoś dnia Goldkeeper ostrym szarpnięciem ściągnął lejce wozu, którym szarpnęło mocno. Na głowę śpiącego na jego tyle Aglahada spadł z hukiem jakiś rondel. Pióro Trzmiela przekreśliło świeżo spisaną linijkę słów, co wywołało serię błysków u jego ognika, w których to, młody czarodziej, z niejakim trudem rozpoznał śmiech. Amarys prawie wypadła by z wozu, ale siedzącemu na koźle Ravowi udało się ją złapać. Wszyscy wpatrywali się w starego krasnoluda oczekując wyjaśnień, lecz ten tylko stanął na koźle i wpatrywał się gdzieś w zamgloną dal. W końcu zwróciwszy uwagę na pozostałych rzekł:

- Widać góry Kharolis! - Wskazał grubym paluchem gdzieś przed siebie. - Lada dzień wjedziemy na górskie przełęcze. Ty, duży! Przywdziej lepiej tą swoją, zardzewiałą zbroję, a reszta niech lepiej też ma się na baczności. To niebezpieczne tereny i łatwo tu o złą przygodę.

Jakby w odpowiedzi na słowa krasnoluda, z pobliskiego zagajnika, gdzie znikał trakt dobiegło Was stłumione, choć wyraźne wołanie:

- Poooo...cyyyy! ...aaatuunku!

Goldkeeper zastrzygł uszami, schwycił lejce i zaciął muły. Począł mozolnie zawracać wóz.

- Na brodę Reorxa! - Rzekł, spoglądając nerwowo na zagajnik. - W złą godzinę powiedziałem! Znajdziemy inną drogę! Szybko, pomóżcie mi zawrócić!
 
Avaron jest offline