Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2011, 05:21   #112
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Cichy odgłos. Klekot jakiś?
Delikatny stukot będący jedynym głośniejszym dźwiękiem w przygnębiającym otoczeniu.
Dziesiątki małych, demonicznych łapek uderzających o kamienne podłoże?
A może drewniane geta w pośpiechu wybijające rytm na wyniszczonej ziemi?
Iye, choć to obuwie miało swoją rolę w tym cichutkim koncercie następujących po sobie stuknięć. Szturchnięty nimi niewielki kamyczek odłączył się od reszty najbliższych gruzów i w przyśpieszonym tempie, odbijając się od podłoża zawędrował nieco dalej. Łowczyni odpowiedzialna za to monumentalne wydarzenie stała przy wierzchowcu wraz ze swymi samozwańczymi obrońcami. Niby jedyne żywe istoty w tej opuszczonej przez ludzi i Kami okolicy.

-Co tu się wydarzyło..?Leiko pytaniem przerwała długą chwilę napiętego milczenia, jakie nastało po wkroczeniu ich trójki na ten wypaczony teren. Nie oczekiwała jednak odpowiedzi od swych towarzyszy, rzucając swe słowa w czystym zdumieniu.

Zobaczenie ruin ze szczytu wzgórza było jednym, ale stanięcie pośród nich dopiero ukazywało ogrom zniszczeń. Było uderzeniem podobnym tamtemu , gdy sielankę podróży przerwało napotkanie truchła bushi. Jakby Kami rzucali przed nich te nieprzyjemne zdarzenia dla przypomnienia wagi ich zadania, kiedy otoczenie pozwalało im na zbytnią beztroskę myśli.
Niepokój nawiedził kobietę, a swe pojawienie zadeklarował dreszczem przebiegającym wzdłuż kręgosłupa i rozpraszającym się na resztę ciała. Mimo to dobrze pamiętała powody swego przybycia na tak niegościnne ziemie. Nie miała czasu na takie słabości.

Zadeklarowała swą chęć wybrania się na zwiedzanie podobno jedynego w pełni ocalałego miejsca jakim był cmentarz, co czyniło go przystępniejszym na nocne spacery niż ziejące pustką ruiny. Szczęście i wcześniejsze splatanie planów Leiko tak chciały, że miała przy sobie dwóch mężczyzn walczących zazdrośnie o jej względy i tym samym.. umiejętnie pilnujących, aby nie została z żadnym z nich sama. To dawało jej większą swobodę działań niż gdyby wyruszyła tylko z jednym z nich. Bo choć obaj pragnęliby iść razem z nią na szukanie tropów, oznaczałoby to wyłączność na towarzystwo Leiko.. a to byłoby nie do przyjęcia przez konkurenta. Dlatego nim Yasuro i Płomień zdołali zaofiarować jej swą pomoc i ochronę, co bez wątpienia pociągnęłoby za sobą zgrzyt pomiędzy nimi i potrzebę zainterweniowania kobiety, stanowczo zaproponowała im własne poszukiwania miejsca na nocleg. Swoją decyzję podkreśliła słodkim uśmiechem i zniewalającym trzepotem wachlarzy rzęs – dwoma broniami, którym nie sposób było się oprzeć.

Dzięki temu poszła na swe zwiady samotnie, jakkolwiek lekkomyślne mogłoby się to wydawać w świetle pogłosek krążących o aktualnych demonicznych mieszkańcach tych ziem. I mimo to w pojedynkę oddalała się od swoich towarzyszy, bo choć nie mogła odmówić ich przydatności w obronie swojej osoby, to obecność któregokolwiek z nich źle wpływałaby na poszukiwania lub na ewentualne znaleziska.
Wzięła także sobie do serca słowa Iruki o podejrzanym wisiorze mnicha. Już samo to, że należał do jednego z tych osobników dawało do myślenia i wystrzegania się noszenia tej błyskotki przy sobie. Póki co nie zaobserwowała w nim żadnych zmian lub istnienia w którymś z klejnotów mrocznej maho, acz.. to mogła być tylko kwestia czasu. A Leiko wolała nie kusić jeszcze bardziej Losu. Z tego powodu w trakcie przygotowań do ich wyprawy na tereny rodziny Sasaki „przypadkiem” zupełnie zakręciła się dłużej przy obładowanym końskim grzbiecie. Pośród pakunków z prowiantem i rzeczami pierwszej, drugiej oraz każdej kolejnej potrzeby niezbędnymi do przetrwania w tej wyprawie, znalazło się i miejsce na coś tak drobnego jak to zdobyczne świecidełko. Zręcznie i niepostrzeżenie schowała je pomiędzy nimi, niedbale dość jak gdyby faktycznie niewytłumaczalnie – choć z pewnością Leiko znała już kilka przekonujących wytłumaczeń – zagubiło się przy siodle. Nazbyt zagadkowy to był przedmiot, nazbyt ważny dla mnicha, by coś tak kluczowego mogła łowczyni po prostu porzucić po drodze. Zatem pozbyła się tego frapującego ciężaru, jednocześnie ciągle przetrzymując go w swym pobliżu.

A sam cmentarz okazał się być na swój sposób piękny.
Zmurszałe nagrobki pod którymi ukryto prochy przodków, powoli pokrywały się mchem. Czas i deszcze zacierały rysy rzeźb i imiona zmarłych. Panująca tu cisza dodawała uroku temu miejscu.
Ale wszak Leiko nie przybyła tu podziwiać widoków. Przyszła tu szukając kolejnych smacznych okazów do swej kolekcji informacji. Ziemie Sasaki przyciągały wszak wielu gości, to chyba coś znaczyło. Idąc więc dróżką pomiędzy nagrobkami łowczyni liczyła trochę na fart poparty słowami Sagiego. Ktoś dbał o niektóre groby. Ktoś żywy.
I rzeczywiście kogoś napotkała.
Wysoka, szczupła sylwetka. Ciemnoniebieskie kimono.
Długie włosy związane w kuc.




Modlący się przy grobach przodków Sasaki Kojiro. Nie spodziewała się tego. Owszem, słyszała że zmierza w tym kierunku i być może nawet liczyła, że ich drogi się przetną ponownie. Ale nie spodziewała się go tutaj. Ktokolwiek dbał o groby, nie był nim. Bowiem gdy Sageru przeszukiwał ziemie Sasaki, Leiko była w Nagoi. Podobnie jak tajemniczy ronin.
Tak więc spotkanie tutaj, było niespodzianką. I poniekąd niespodzianką jej milszą, niż inne jakich mogłaby się spodziewać na wypełnionych demonami ziemiach.
Nieśpiesznym krokiem lawirowała pomiędzy nagrobkami, obserwując i wyczekując reakcji tygrysa. Ale czyżby nie dostrzegł jeszcze jej obecności będąc tak pogrążonym w modlitwach? On, który tak ją zaskoczył w Nagoi i tamtego jednego wspólnego poranka swoją niebywałą czujnością? Albo.. już dobrze wiedział, że ma towarzystwo. I tylko z tego powodu pozostawał tak nieporuszony. Bo wszak łowczyni nie była zagrożeniem, czyż nie? Ona była słabością.
Nawet jeśli był jej świadom to.. nie chciała mu przeszkadzać, nie w takim ważnym dla niego momencie. Iye, tak po prawdzie to chciała, ale zwyczajnie nie wypadało. Nie tutaj. Dlatego milcząca przystanęła w pół kroku, gdy jeszcze dzieliła ją od niego odległość bardziej niż przyzwoita.

Kojiro skończył modlitwę i obrócił się powoli, uśmiechając skłonił się jej mówiąc.-Jeśliś snem, to zaprawdę rozkosznym.
Spojrzał na nią roziskrzonym wzrokiem i zbliżył się. Ostrożnie wysunął dłoń i pieszczotliwie dotknął policzka Leiko.- Miło znów być blisko ciebie, moja Tsuki no musume. Choć miejsce spotkania jest niestety pełne zagrożeń.
-Najwyraźniej jest kaprysem Kami, aby rzucać nas tylko w takie miejsca. Kaprysem bądź.. próbą dla mnie i dla Ciebie, Kojiro-san
– odparła przyjemnym dla uszu pomrukiem, gdy już pod wpływem dotyku ronina opuściła powieki. Oddając się tej drobnej pieszczocie uniosła rękę i smukłymi palcami przesunęła po jego dłoni jak w chęci upewnienia się, że to faktycznie on a nie jakaś złośliwa mara -Ale.. mimo wszystko nie spodziewałam się Ciebie tutaj zobaczyć. Ziemie Twojej rodziny przyciągają wiele osób.. osób, dla których duch powinien zostać niezauważalny, ne?
-Hai.
- w głos Kojiro również wkradł się niemalże koci pomruk.- Nawet duchy nie mają spokoju na tych ziemiach. Wiele się tu zmieniło Leiko-san.
Nadal wodził dłonią po jej policzku z uśmiechem.- Taki delikatny kwiat jak ty, nie pasuje obecnie do tych ziem. Jakiż to kaprys przywiódł cię tu?
-Obowiązek. Niebezpieczna praca wykonywana dla klanu – odparła krótkim szeptem.
Jej palce dotąd zaledwie muskające ronina po skórze, teraz splotły się w czułym geście z jego palcami i bardziej przytuliły je do porcelanowego policzka. Przechyliła także nieznacznie głowę, więc przy następnych wypowiadanych przez Leiko słowach, mężczyzna czuł jej ciepły oddech na wnętrzu swej dłoni -Doszły mnie słuchy, że jest tutaj pewna.. rana zadana ziemi, z której to powodu gniewa się Kami rzeki Kisu. I stąd ataki wodnych oni na wioski. Może to być tylko pogłoska..
Uśmiechnęła się psotnie i spojrzała na Kojiro spod długich rzęs -Ale wiesz przecież, że ciekawość jest moją słabością. Nie mogłabym tego tak zostawić bez sprawdzenia.

-Więc zapewne ta słabość sprawi, że pozwolisz mi się porwać, ne Leiko-san?- z każdą wypowiadaną sylabą twarz ronina była coraz bliżej oblicza łowczyni. By tuż po pytaniu ustami pieszczotliwie dotknąć czubka jej nosa.
-Ah, Kojiro-san.. igrasz sobie ze mną – kobieta wydobyła z siebie ciężkie westchnienie, które pełnym wyrzutu miało być na takie jego niecne zachowanie.. ale nie było, bo i efekt cały został zniszczony przez urocze zmarszczenie przez nią nosa. Odwróciła wzrok , co by tak bardziej nieprzystępną się zdać temu długowłosemu, wielce kuszącemu drapieżnikowi -Ale jak to tak? Dokąd? Nie jesteśmy już w mieście, a i ja nie przybyłam sama na te ziemie. Któryś z moich strażników zacznie mnie szukać..
-Do mojej kryjówki w tym miejscu. Do zakątka cmentarza rzadko odwiedzanego.- odparł Kojiro niemalże kuszącym tonem głosu. Bo przypominającym inne spotkanie i usta wędrujące po szyi. I żar dwojga splecionych kochanków.
Tymczasem tajemniczy ronin zamyślił się chwilkę.- Strażników? Zdaję sobie sprawę, jak niebezpieczną jesteś kobietą Leiko-san. Jak wielkim, acz kuszącym potrafisz być zagrożeniem, ale... czemu jesteś pilnowana?
-Iye, iye.. - zaprzeczyła łowczyni ze szczerym rozbawieniem -Nie pilnują, a strzegą mego bezpieczeństwa. Młody samuraj i ognisty łowca, obaj równie gorliwi do chronienia mnie. Zbyt wiele się nasłuchałam o atrakcjach tutaj czyhających, bym miała całkiem sama się zapuszczać na tak groźne tereny. Choć..
Urwała, gdy nagle coś sobie uzmysłowiła. I myślą tą z cichym, kurtuazyjnym chichotem podzieliła się z mężczyzną -..chyba nie wywiązali się ze swojego zadania, skoro wpadłam prosto w łapy tygrysa, ne? I kto tu jest zagrożeniem?

-Kto wie. Jeśli jestem zagrożeniem, to czyż nie powinienem wziąć mej zdobyczy do swego leża?
- mruknął cicho ronin obejmując w pasie łowczynię i powoli przyciskając do siebie. Przybliżył twarz i zaczął całować jej skórę delikatnie muskając ustami bark, potem szyję. Wreszcie docisnął swe wargi do jej ust w drapieżnym i namiętnym pocałunku. Wyszeptał mrukliwym tonem patrząc jej w oczy.- Jeślim tygrys, to czyż ty nie jesteś moją łanią, moją słodką zdobyczą?
Przytulony do Leiko, delikatnie wędrował dłonią po jej plecach.- Przyznaję... porwać cię sprzed nosa dwóch gorliwych yojimbo. Ciekawe wyzwanie, ne?
-I widzę, że bardzo chcesz się go podjąć, Kojiro-san.. – powłóczystym ruchem przesunęła dłońmi po klatce piersiowej ronina. Łaskoczące muśnięcie palców świadczyło o przebyciu szyi, a przylgnięcie do niego całym filigranowym ciałkiem aż wyraźnie był w stanie wyczuć kształt jędrnych piersi łowczyni, łączyło się z końcem tej wędrówki jakim było zaplecenie rąk na jego karku. Pocałunek którego padła ofiarą spowodował błogie przymrużenie oczu i chociaż dzielnie próbowała koncentrować się tylko na spojrzeniu Kojiro.. to czasem jej własne zsuwało się bezwolnie ku ustom mężczyzny.
-Wszak będziemy wtedy mogli.. w spokoju pogrążyć się w opowieściach.. z naszych podróży.. – sens tych słów wraz z uwagą im zwykle poświęcanym, gdzieś odpłynęły na rzecz pocałowania ronina delikatnie i wręcz ledwo wyczuwalnie.
-A mam ci dużo do opowiedzenia.- mruknął cicho Kojiro w wędrówkach dłońmi zapuszczając nieco poniżej obi, by po chwili wrócić z powrotem na plecy łowczyni. Musnął szyję Leiko wargami, tuż pod zarysem szczęki, kolejne pocałunki wędrowały do podstawy szyi, by zakończyć się muśnięciem płatka usznego łowczyni. I szeptem.-Pozwól się więc porwać Leiko-san.

Kusił. Kusił opowieściami bez słów, a pełnymi czynów. Kusił wiedzą jaką posiadał, zagadkami które skrywał w sobie. Kusił spojrzeniem i pocałunkami. Kusił na wiele sposobów, sam całkowicie ulegając pokusie trzymanej w ramionach kobiety.
Czasem pragnęła, aby dla dobra zadania i jej samej, ronin nie był tak fascynujący. Aby jego pocałunki nie były takim narkotykiem rozpalającym krew, którego po zasmakowaniu jest jej ciągle mało. Aby jego dotyk nie przyprawiał o drżenie. Aby jego spojrzenia nie były tak przenikliwe, a słowa nie przypominały pomruków przeznaczonych tylko dla niej. Aby chwile upojenia z nim nie były tak ekstatyczne, aby miał na uwadze tylko swoją przyjemność i prymitywne zaspokojenie żądzy. Wtedy byłoby łatwiej.
Czasem też pragnęła, aby był jak Kirisu lub Yasuro – łatwy do manipulowania i wyciągania informacji, o wiele mniej kuszący i nieprzewidywalny. Nie będący wyzwaniem i.. jej własnym sekretem przed siostrzyczką. Wtedy byłoby bezpieczniej.
A czasem.. na przekór tych wszystkich myśli pojawiała się właśnie taka sytuacja. I wtedy Leiko już pragnęła czegoś całkiem przeciwnego.

Pochyliła głowę i czoło wsparła o czoło Kojiro.
-Hai.. pozwalam – tchnieniem wręcz wprost do ust przekazała mu te swoje słowa kapitulacji.
Samuraj zręcznie wziął ją na ramiona, mimo szczupłej budowy ciała był zaskakująco silny.
Wziął i porwał... dosłownie.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 06-08-2015 o 02:40.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem