Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-07-2011, 23:03   #111
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Nowy poranek zaczął się od niespodziewanej wizyty. Sagi przyszedł do chatki Leiko niezapowiedziany przez nikogo.
Zaanonsował się przed wejściem, dając Leiko czas na przygotowanie.


-Ufam, że wypoczęłaś Maruiken-san.- rzekł wchodząc zasuwając za sobą drzwi. Jego wzrok był beznamiętny, mowa spokojna, a ruchy wyważone.
Bez słowa usiadł, wyciągając zza obi daisho, kładąc je po prawej stronie i mówiąc.- Siedziba rodu Sasaki do której zmierzacie, nie jest oddalona na tyle daleko, by jej osiągnięcie przed zmierzchem nie było możliwe. Poleciłem zapakować wam zapasy żywności na trzy dni. Powinno wystarczyć na tą eskapadę.
Mówił spokojnym niemalże zimnym tonem głosu, opowiadając.- Ziemie trochę zdziczały przez ten czas. Niemniej najgorzej w osadzie Sasaki, została mocno zniszczona. Tylko część rodowej siedziby nadaje się na nocleg. I nie ma co liczyć na wygody. Z tamtejszej świątyni buddyjskiej, nie ocalało zbyt wiele.

Ginamoto-san objaśnił Leiko kwestię drogi i jak wspomniał, że rozmawiał o tym także z Yasuro. Jedynie Kirisu pominął w tej kwestii. Łatwo się było domyśleć, czemu.
A potem były przygotowania, pożegnania i... podróż.
Ziemie Sasaki, miały swój urok, wynikający z dzikości okolicy.


Zapomniane przez człowieka ryż plenił się dziko, zmieniając pola uprawne w płytkie bagniska. Las na obrzeżach klanu rozrastał się bujnie, nadając tym ziemiom uroczy wygląd.
Yasuro, Leiko i Kirisu wraz wierzchowcem przemierzali drogę przecinającą te ziemie. Drogę już zaniedbaną i powoli zarastającą. Wydawało się niemal, że będzie to spokojna wycieczka.
Niemal....
Trup bushi leżący na środku drogi, przerwał tą sielankę.
Zwłoki należały zapewne do marudera jakiejś rozbitej armii bowiem zbroja była zaniedbana i brudna.
Przyczyna śmierci była dobrze widoczna, głębokie rany cięte, nie zadane jednakże kataną. Więc czym ?
To zakłóciło pogodny nastrój tej wycieczki. Przedtem bowiem zarówno nieco zamyślony Yasuro jak i sypiący dwuznacznymi sugestiami Kirisu, traktowali tę podróż raczej zwykłą przejażdżkę. Ale czyż Leiko mogła ich winić? Zarówno pogoda jak i krajobrazy sprzyjały temu.
Zwłoki bushi, zwłoki mające najwyżej dwa dni... przywróciły powagę i ostrożność. Zarówno spojrzenie Yasuro jak i Płomienia stało się uważne i czujne. Obaj zamilkli.
Wkrótce grupa dotarła do zapomnianej wioski, akurat w odpowiedniej chwili na posiłek. I na odpoczynek.

Wioska na którą natrafili, była pusta i zaniedbana. Tak samo jak i ta w której to Leiko spotkała Daikuna.
Wydała się cicha i spokojna... i była to ułuda.
Gdy Leiko nieco rozejrzała się po wiosce, natrafiła na szybko przemykające w cieniu sylwetki.
Gdy zajrzała do największego domu, w ciemnym pokoju, natrafiła na przyglądające się jej oczy


należące do kunoichi. Oczy które znikły szybko, kryjąc się w mroku. Kunoichi cicho i bezszelestnie, oddaliła się, by dołączyć do swych towarzyszy i uciec od łowczyni na bezpieczną odległość.
A więc oprócz oni, byli tu ninja... Ziemie Sasaki nie były tak bezludne, jak by się z pozoru wydawało.
Ci niespodziewani goście, nie niepokoili trójki łowców, ale Maruiken wiedziała, że przynajmniej jeden zawsze przygląda się im z bezpiecznej odległości.
Nie byli więc na ziemiach Sasaki sami. I byli śledzeni.

Dalsza podróż upłynęła pod znakiem pięcia się pod górę. Bowiem Yasuro wybrał bezpieczniejszą trasę, taką na której nie groziła im zasadzka. A przynajmniej tak twierdził.
Leiko jednak nie mogła narzekać, skoro była wożona na wierzchowcu.
Zwłaszcza, że widoki lasów i pól, jakie podziwiała ze wzgórz którymi się przemieszczali, były nader urokliwe.
Łatwo było przy dwóch młodzieńcach i tej przyjemnej podróży zapomnieć o celu wyprawy.
Zbyt kusiło Leiko, by odpuścić sobie czujność i po postu utonąć doznaniach estetycznych jakie raczyła ją ziemia rodziny Sasaki.
Podróż rozleniwiała i usypiała czujność. Leiko musiała to przyznać przed sobą.
Ostatnie dramatyczne wydarzenie, jakim było wykrycie obecności ninja w wiosce, już zdołało się rozmyć w pamięci. Podróż znów była spokojna, nawet jej obrońcy nieco się rozluźnili zaczynając sobie nawzajem dogryzać.
A słońce zaczęło chylić się ku zachodowi i zmrok powoli obejmował ziemię.
Niemniej dotarli...


Yasuro doprowadził dwójkę łowców na szczyt wzgórza z którego było doskonale widać świątynię buddyjską i zabudowania. Ruiny same.
Siedziba rodu Sasaki była w fatalnym stanie, bardziej zniszczona niż Leiko i młody bushi mogli się spodziewać. Niemniej to był ich cel, który mieli osiągnąć w przeciągu godziny. Zanim noc otuli ziemię swym mrocznym całunem.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 31-01-2012 o 15:57.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16-08-2011, 05:21   #112
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Cichy odgłos. Klekot jakiś?
Delikatny stukot będący jedynym głośniejszym dźwiękiem w przygnębiającym otoczeniu.
Dziesiątki małych, demonicznych łapek uderzających o kamienne podłoże?
A może drewniane geta w pośpiechu wybijające rytm na wyniszczonej ziemi?
Iye, choć to obuwie miało swoją rolę w tym cichutkim koncercie następujących po sobie stuknięć. Szturchnięty nimi niewielki kamyczek odłączył się od reszty najbliższych gruzów i w przyśpieszonym tempie, odbijając się od podłoża zawędrował nieco dalej. Łowczyni odpowiedzialna za to monumentalne wydarzenie stała przy wierzchowcu wraz ze swymi samozwańczymi obrońcami. Niby jedyne żywe istoty w tej opuszczonej przez ludzi i Kami okolicy.

-Co tu się wydarzyło..?Leiko pytaniem przerwała długą chwilę napiętego milczenia, jakie nastało po wkroczeniu ich trójki na ten wypaczony teren. Nie oczekiwała jednak odpowiedzi od swych towarzyszy, rzucając swe słowa w czystym zdumieniu.

Zobaczenie ruin ze szczytu wzgórza było jednym, ale stanięcie pośród nich dopiero ukazywało ogrom zniszczeń. Było uderzeniem podobnym tamtemu , gdy sielankę podróży przerwało napotkanie truchła bushi. Jakby Kami rzucali przed nich te nieprzyjemne zdarzenia dla przypomnienia wagi ich zadania, kiedy otoczenie pozwalało im na zbytnią beztroskę myśli.
Niepokój nawiedził kobietę, a swe pojawienie zadeklarował dreszczem przebiegającym wzdłuż kręgosłupa i rozpraszającym się na resztę ciała. Mimo to dobrze pamiętała powody swego przybycia na tak niegościnne ziemie. Nie miała czasu na takie słabości.

Zadeklarowała swą chęć wybrania się na zwiedzanie podobno jedynego w pełni ocalałego miejsca jakim był cmentarz, co czyniło go przystępniejszym na nocne spacery niż ziejące pustką ruiny. Szczęście i wcześniejsze splatanie planów Leiko tak chciały, że miała przy sobie dwóch mężczyzn walczących zazdrośnie o jej względy i tym samym.. umiejętnie pilnujących, aby nie została z żadnym z nich sama. To dawało jej większą swobodę działań niż gdyby wyruszyła tylko z jednym z nich. Bo choć obaj pragnęliby iść razem z nią na szukanie tropów, oznaczałoby to wyłączność na towarzystwo Leiko.. a to byłoby nie do przyjęcia przez konkurenta. Dlatego nim Yasuro i Płomień zdołali zaofiarować jej swą pomoc i ochronę, co bez wątpienia pociągnęłoby za sobą zgrzyt pomiędzy nimi i potrzebę zainterweniowania kobiety, stanowczo zaproponowała im własne poszukiwania miejsca na nocleg. Swoją decyzję podkreśliła słodkim uśmiechem i zniewalającym trzepotem wachlarzy rzęs – dwoma broniami, którym nie sposób było się oprzeć.

Dzięki temu poszła na swe zwiady samotnie, jakkolwiek lekkomyślne mogłoby się to wydawać w świetle pogłosek krążących o aktualnych demonicznych mieszkańcach tych ziem. I mimo to w pojedynkę oddalała się od swoich towarzyszy, bo choć nie mogła odmówić ich przydatności w obronie swojej osoby, to obecność któregokolwiek z nich źle wpływałaby na poszukiwania lub na ewentualne znaleziska.
Wzięła także sobie do serca słowa Iruki o podejrzanym wisiorze mnicha. Już samo to, że należał do jednego z tych osobników dawało do myślenia i wystrzegania się noszenia tej błyskotki przy sobie. Póki co nie zaobserwowała w nim żadnych zmian lub istnienia w którymś z klejnotów mrocznej maho, acz.. to mogła być tylko kwestia czasu. A Leiko wolała nie kusić jeszcze bardziej Losu. Z tego powodu w trakcie przygotowań do ich wyprawy na tereny rodziny Sasaki „przypadkiem” zupełnie zakręciła się dłużej przy obładowanym końskim grzbiecie. Pośród pakunków z prowiantem i rzeczami pierwszej, drugiej oraz każdej kolejnej potrzeby niezbędnymi do przetrwania w tej wyprawie, znalazło się i miejsce na coś tak drobnego jak to zdobyczne świecidełko. Zręcznie i niepostrzeżenie schowała je pomiędzy nimi, niedbale dość jak gdyby faktycznie niewytłumaczalnie – choć z pewnością Leiko znała już kilka przekonujących wytłumaczeń – zagubiło się przy siodle. Nazbyt zagadkowy to był przedmiot, nazbyt ważny dla mnicha, by coś tak kluczowego mogła łowczyni po prostu porzucić po drodze. Zatem pozbyła się tego frapującego ciężaru, jednocześnie ciągle przetrzymując go w swym pobliżu.

A sam cmentarz okazał się być na swój sposób piękny.
Zmurszałe nagrobki pod którymi ukryto prochy przodków, powoli pokrywały się mchem. Czas i deszcze zacierały rysy rzeźb i imiona zmarłych. Panująca tu cisza dodawała uroku temu miejscu.
Ale wszak Leiko nie przybyła tu podziwiać widoków. Przyszła tu szukając kolejnych smacznych okazów do swej kolekcji informacji. Ziemie Sasaki przyciągały wszak wielu gości, to chyba coś znaczyło. Idąc więc dróżką pomiędzy nagrobkami łowczyni liczyła trochę na fart poparty słowami Sagiego. Ktoś dbał o niektóre groby. Ktoś żywy.
I rzeczywiście kogoś napotkała.
Wysoka, szczupła sylwetka. Ciemnoniebieskie kimono.
Długie włosy związane w kuc.




Modlący się przy grobach przodków Sasaki Kojiro. Nie spodziewała się tego. Owszem, słyszała że zmierza w tym kierunku i być może nawet liczyła, że ich drogi się przetną ponownie. Ale nie spodziewała się go tutaj. Ktokolwiek dbał o groby, nie był nim. Bowiem gdy Sageru przeszukiwał ziemie Sasaki, Leiko była w Nagoi. Podobnie jak tajemniczy ronin.
Tak więc spotkanie tutaj, było niespodzianką. I poniekąd niespodzianką jej milszą, niż inne jakich mogłaby się spodziewać na wypełnionych demonami ziemiach.
Nieśpiesznym krokiem lawirowała pomiędzy nagrobkami, obserwując i wyczekując reakcji tygrysa. Ale czyżby nie dostrzegł jeszcze jej obecności będąc tak pogrążonym w modlitwach? On, który tak ją zaskoczył w Nagoi i tamtego jednego wspólnego poranka swoją niebywałą czujnością? Albo.. już dobrze wiedział, że ma towarzystwo. I tylko z tego powodu pozostawał tak nieporuszony. Bo wszak łowczyni nie była zagrożeniem, czyż nie? Ona była słabością.
Nawet jeśli był jej świadom to.. nie chciała mu przeszkadzać, nie w takim ważnym dla niego momencie. Iye, tak po prawdzie to chciała, ale zwyczajnie nie wypadało. Nie tutaj. Dlatego milcząca przystanęła w pół kroku, gdy jeszcze dzieliła ją od niego odległość bardziej niż przyzwoita.

Kojiro skończył modlitwę i obrócił się powoli, uśmiechając skłonił się jej mówiąc.-Jeśliś snem, to zaprawdę rozkosznym.
Spojrzał na nią roziskrzonym wzrokiem i zbliżył się. Ostrożnie wysunął dłoń i pieszczotliwie dotknął policzka Leiko.- Miło znów być blisko ciebie, moja Tsuki no musume. Choć miejsce spotkania jest niestety pełne zagrożeń.
-Najwyraźniej jest kaprysem Kami, aby rzucać nas tylko w takie miejsca. Kaprysem bądź.. próbą dla mnie i dla Ciebie, Kojiro-san
– odparła przyjemnym dla uszu pomrukiem, gdy już pod wpływem dotyku ronina opuściła powieki. Oddając się tej drobnej pieszczocie uniosła rękę i smukłymi palcami przesunęła po jego dłoni jak w chęci upewnienia się, że to faktycznie on a nie jakaś złośliwa mara -Ale.. mimo wszystko nie spodziewałam się Ciebie tutaj zobaczyć. Ziemie Twojej rodziny przyciągają wiele osób.. osób, dla których duch powinien zostać niezauważalny, ne?
-Hai.
- w głos Kojiro również wkradł się niemalże koci pomruk.- Nawet duchy nie mają spokoju na tych ziemiach. Wiele się tu zmieniło Leiko-san.
Nadal wodził dłonią po jej policzku z uśmiechem.- Taki delikatny kwiat jak ty, nie pasuje obecnie do tych ziem. Jakiż to kaprys przywiódł cię tu?
-Obowiązek. Niebezpieczna praca wykonywana dla klanu – odparła krótkim szeptem.
Jej palce dotąd zaledwie muskające ronina po skórze, teraz splotły się w czułym geście z jego palcami i bardziej przytuliły je do porcelanowego policzka. Przechyliła także nieznacznie głowę, więc przy następnych wypowiadanych przez Leiko słowach, mężczyzna czuł jej ciepły oddech na wnętrzu swej dłoni -Doszły mnie słuchy, że jest tutaj pewna.. rana zadana ziemi, z której to powodu gniewa się Kami rzeki Kisu. I stąd ataki wodnych oni na wioski. Może to być tylko pogłoska..
Uśmiechnęła się psotnie i spojrzała na Kojiro spod długich rzęs -Ale wiesz przecież, że ciekawość jest moją słabością. Nie mogłabym tego tak zostawić bez sprawdzenia.

-Więc zapewne ta słabość sprawi, że pozwolisz mi się porwać, ne Leiko-san?- z każdą wypowiadaną sylabą twarz ronina była coraz bliżej oblicza łowczyni. By tuż po pytaniu ustami pieszczotliwie dotknąć czubka jej nosa.
-Ah, Kojiro-san.. igrasz sobie ze mną – kobieta wydobyła z siebie ciężkie westchnienie, które pełnym wyrzutu miało być na takie jego niecne zachowanie.. ale nie było, bo i efekt cały został zniszczony przez urocze zmarszczenie przez nią nosa. Odwróciła wzrok , co by tak bardziej nieprzystępną się zdać temu długowłosemu, wielce kuszącemu drapieżnikowi -Ale jak to tak? Dokąd? Nie jesteśmy już w mieście, a i ja nie przybyłam sama na te ziemie. Któryś z moich strażników zacznie mnie szukać..
-Do mojej kryjówki w tym miejscu. Do zakątka cmentarza rzadko odwiedzanego.- odparł Kojiro niemalże kuszącym tonem głosu. Bo przypominającym inne spotkanie i usta wędrujące po szyi. I żar dwojga splecionych kochanków.
Tymczasem tajemniczy ronin zamyślił się chwilkę.- Strażników? Zdaję sobie sprawę, jak niebezpieczną jesteś kobietą Leiko-san. Jak wielkim, acz kuszącym potrafisz być zagrożeniem, ale... czemu jesteś pilnowana?
-Iye, iye.. - zaprzeczyła łowczyni ze szczerym rozbawieniem -Nie pilnują, a strzegą mego bezpieczeństwa. Młody samuraj i ognisty łowca, obaj równie gorliwi do chronienia mnie. Zbyt wiele się nasłuchałam o atrakcjach tutaj czyhających, bym miała całkiem sama się zapuszczać na tak groźne tereny. Choć..
Urwała, gdy nagle coś sobie uzmysłowiła. I myślą tą z cichym, kurtuazyjnym chichotem podzieliła się z mężczyzną -..chyba nie wywiązali się ze swojego zadania, skoro wpadłam prosto w łapy tygrysa, ne? I kto tu jest zagrożeniem?

-Kto wie. Jeśli jestem zagrożeniem, to czyż nie powinienem wziąć mej zdobyczy do swego leża?
- mruknął cicho ronin obejmując w pasie łowczynię i powoli przyciskając do siebie. Przybliżył twarz i zaczął całować jej skórę delikatnie muskając ustami bark, potem szyję. Wreszcie docisnął swe wargi do jej ust w drapieżnym i namiętnym pocałunku. Wyszeptał mrukliwym tonem patrząc jej w oczy.- Jeślim tygrys, to czyż ty nie jesteś moją łanią, moją słodką zdobyczą?
Przytulony do Leiko, delikatnie wędrował dłonią po jej plecach.- Przyznaję... porwać cię sprzed nosa dwóch gorliwych yojimbo. Ciekawe wyzwanie, ne?
-I widzę, że bardzo chcesz się go podjąć, Kojiro-san.. – powłóczystym ruchem przesunęła dłońmi po klatce piersiowej ronina. Łaskoczące muśnięcie palców świadczyło o przebyciu szyi, a przylgnięcie do niego całym filigranowym ciałkiem aż wyraźnie był w stanie wyczuć kształt jędrnych piersi łowczyni, łączyło się z końcem tej wędrówki jakim było zaplecenie rąk na jego karku. Pocałunek którego padła ofiarą spowodował błogie przymrużenie oczu i chociaż dzielnie próbowała koncentrować się tylko na spojrzeniu Kojiro.. to czasem jej własne zsuwało się bezwolnie ku ustom mężczyzny.
-Wszak będziemy wtedy mogli.. w spokoju pogrążyć się w opowieściach.. z naszych podróży.. – sens tych słów wraz z uwagą im zwykle poświęcanym, gdzieś odpłynęły na rzecz pocałowania ronina delikatnie i wręcz ledwo wyczuwalnie.
-A mam ci dużo do opowiedzenia.- mruknął cicho Kojiro w wędrówkach dłońmi zapuszczając nieco poniżej obi, by po chwili wrócić z powrotem na plecy łowczyni. Musnął szyję Leiko wargami, tuż pod zarysem szczęki, kolejne pocałunki wędrowały do podstawy szyi, by zakończyć się muśnięciem płatka usznego łowczyni. I szeptem.-Pozwól się więc porwać Leiko-san.

Kusił. Kusił opowieściami bez słów, a pełnymi czynów. Kusił wiedzą jaką posiadał, zagadkami które skrywał w sobie. Kusił spojrzeniem i pocałunkami. Kusił na wiele sposobów, sam całkowicie ulegając pokusie trzymanej w ramionach kobiety.
Czasem pragnęła, aby dla dobra zadania i jej samej, ronin nie był tak fascynujący. Aby jego pocałunki nie były takim narkotykiem rozpalającym krew, którego po zasmakowaniu jest jej ciągle mało. Aby jego dotyk nie przyprawiał o drżenie. Aby jego spojrzenia nie były tak przenikliwe, a słowa nie przypominały pomruków przeznaczonych tylko dla niej. Aby chwile upojenia z nim nie były tak ekstatyczne, aby miał na uwadze tylko swoją przyjemność i prymitywne zaspokojenie żądzy. Wtedy byłoby łatwiej.
Czasem też pragnęła, aby był jak Kirisu lub Yasuro – łatwy do manipulowania i wyciągania informacji, o wiele mniej kuszący i nieprzewidywalny. Nie będący wyzwaniem i.. jej własnym sekretem przed siostrzyczką. Wtedy byłoby bezpieczniej.
A czasem.. na przekór tych wszystkich myśli pojawiała się właśnie taka sytuacja. I wtedy Leiko już pragnęła czegoś całkiem przeciwnego.

Pochyliła głowę i czoło wsparła o czoło Kojiro.
-Hai.. pozwalam – tchnieniem wręcz wprost do ust przekazała mu te swoje słowa kapitulacji.
Samuraj zręcznie wziął ją na ramiona, mimo szczupłej budowy ciała był zaskakująco silny.
Wziął i porwał... dosłownie.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 06-08-2015 o 02:40.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16-08-2011, 05:33   #113
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Biegł unosząc Leiko niczym zdobycz. Niczym kochanek z opowiastek młodych dziewcząt porywał swą wybrankę w nieznanym kierunku. Teraz, gdy jego zdobycz była w jego ręka Kojiro rozglądał się uważnie pilnując, by nikt go nie śledził. Choć Maruiken była tego pewna. Tutejsi ninja byli dobrzy w swym fachu, ale nie aż tak, by umknąć jej bystremu spojrzeniu.
Ronin kluczył pomiędzy grobami, zagłębiając się w bambusowy gąszcz niczym duch za którego go brano. I wkrótce przedarł się do części dla biedoty, już całkiem zarośniętej i zapomnianej.
Podobnie jak stara chatynka.




Ta część cmentarza była najwyraźniej tajemnicą Kojiro. Powoli niósł w kierunku owego przybytku łowczynię, już spokojny i ufny w bezpieczeństwo. Gdy już byli blisko, ostrożnie postawił Leiko na nogi, mówiąc.- Zaiste, nie niosłem nic cenniejszego od ciebie, moja Tsuki no musume.
Przesunął dłonią po jej podbródku ujmując go palcami i nachylając się powoli by zatopić się w rozkoszy pocałunku. Nie spieszył się teraz smakując usta Leiko i z każdą sekundą dodając pocałunkowi żaru.

To była długa, trwająca zdaje się prawie wieczność pieszczota działająca na zmysły. W końcu nikt ich nie niepokoił i być może nawet nie miał prawa niepokoić w takiej tymczasowej samotni ronina. A było w tym miejscu coś czarującego pomimo chatki odbiegającej wyglądem i przeznaczeniem od domu , w którym ostatnim razem byli razem. Może czar polegał w tym oderwaniu od ruin, jak gdyby demony i cała reszta strachów zapomniały o tym fragmencie ziem.. ale póki co to łowczyni się zapominała. Całowała wcale nie mając zamiaru tego przerwać przez następną sekundę, dwie, trzy.. i więcej, i goręcej. Był czas na wszystkie te niepozorne drobiazgi sprawiające, że ich pocałunki przekraczały granicę pospolitości i napawały ją dreszczem emocji. To subtelniejsze, to mocniejsze łączenie ze sobą warg, splatanie się języków w pełnym pasji tańcu.. ale i smutna chwila na złapanie głębszego oddechu.

-To było.. porwanie godne najbarwniejszych opowieści, Kojiro-san. O przeszkodach jakie musiałeś po drodze przebyć.. ludzie sobie za lata będą opowiadać w legendach. I o tym… jakim musiałeś być odważnym bushi, by wkraść się prosto do pałacu Pana gwiazd.. i porwać jego córkę – powiedziała z lekką wzniosłością roztaczając przed nim tak wesołą wizję. Dłonie zaciskała na ubraniu zakrywającym tors ronina, zaś w swojej klatce serce kobiety wybijało przyśpieszony, gwałtowny rytm -Mmm.. albo.. rzeczywiście istnym tygrysem w ludzkim ciele, a ja tylko bezbronną łanią. Zdobyczą skazaną na łaskę mego porywacza..
-Mam wrażenie, że jest na odwrót. Że każdy twój uśmiech obdarza mnie łaską.-odparł mrukliwie, niemal kocio, gdy wędrował palcami po jej policzku. Uśmiechał się mówiąc.- Zaprawdę można mnie uznać za szczęściarza, skoro tak piękny skarb znalazłem na tych ziemiach, tym bardziej, że się nie spodziewałem znaleźć.
Wziął ją za dłoń prowadząc do chatki.- To cóż to za sprawa z tymi wodnymi oni, Leiko-san?
-Z ich powodu nas tutaj wysłano z Miyaushiro, byśmy ubili te maszkary każdego wieczoru wychodzące z rzeki i atakujące wioski. Ale chociaż one nie są trudnymi przeciwnikami, a przy okazji udało nam się zabić jedną potężniejszą oni.. to ciągle wracają. Nie ma im końca – rzekła łowczyni stawiając ostrożnie kroczki wśród traw i chaszczy, a potem ze stuknięciami geta na drewnianych schodkach -I dlatego musimy znaleźć ich źródło. Część łowców podążyła na poszukiwania w górę rzeki. Ale podobno to jej Kami się gniewa i przyczyna jest na ziemiach Twojej rodziny, Kojiro-san. Coś..

Zmarszczyła brwi poszukując w myślach jakiegoś bardziej odpowiedniego określenia niż to którym się dotąd posługiwała. Ale skoro sama nie wiedziała ani nie widziała rzeczonej skazy, to i słownictwo miała w tej kwestii ograniczone. Zielonkawe światełko rozświetliło jej twarzy i zaigrało w oczach.
-Rana wyrządzona ziemi, rzekomo otwarta przez sam klan.. – dokończyła, po czym dostrzegając sens swych słów westchnęła z rezygnacją. Uniosła wolną rękę i celnym pstryknięciem palcami przegoniła sprzed swojej twarzy jakiegoś zbyt ciekawskiego świetlika -Brzmi zagmatwanie i niewiarygodnie.. sama nie wiem czy dobrze robię wierząc w to. Może niepotrzebnie narażam siebie i tamtych dwóch..

Gdy weszli do chatki, Kojiro powoli zasunął drzwi. Cicho i bezszelestnie niemal, stanął za Leiko, rozluźniając nieco wiązanie jej obi. Na tyle by mógł rozsunąć jej kimono i wsunąć dłonie pod nie. Palcami wędrował po piersiach i brzuchu łowczyni niczym garncarz przygotowujący porcelanową czarkę. Nieśpiesznie dotykał skóry delektując się miękkością skrytą jedynie za barierą bielizny. Ustami muskał jej szyję, kark oraz barki. Pieszczotliwie wodził językiem po skórze. I szeptał mruczącym głosem.- Rana wyrządzona ziemi? Iye. Nic o niej nie wiem. Aczkolwiek...
Przytulił się mocniej do Maruiken muskając palcami jednej dłoni uda, drugą zaś zataczając kółka na słabym punkciku ciała Leiko.-... na północ stąd są jaskinie, schodzące głęboko pod ziemię. Podziemne rzeki nimi płynące mają ujście w Kisu właśnie.
Jak zwykle ronin dostarczał zarówno słodyczy ciału łowczyni jak i umysłowi, szkoda że zazwyczaj obu tych doznań na raz.

-Jaskinie.. to nie brzmi.. zachęcająco..
- odparła Leiko tchnieniami kipiącymi pożądaniem. Odchyliła głowę eksponując bardziej swą szyję i barki, aby jej kochanek miał więcej wrażliwych punktów do zbadania swymi ustami i językiem. Z szelestem szerokiego kimona uniosła jedną rękę i objęła nią jego szyję, przyciągając jeszcze jego wargi do swej białej skóry. I wygięła ciało, aby możliwie jak najbliżej się znalazło tego drugiego, męskiego przyprawiającego ją o szaleństwo zmysłów.
-Ale Kojiro-san.. skąd.. jak.. – ciągle próbowała kontynuować temat, choć słowa jej się plątały i tak wiele bodźców działało na rzecz zaprzestania myślenia i poddania się całkiem przyjemnym działaniom Kojiro. Także i oddech działał na jej niekorzyść, stając się wyjątkowo urywanym gdy jego palce nad wyraz sprawnie sobie poczynały. Ale dalej próbowała, choć ciało już dawno zaprzestało walki przeciwko nadciągającym rozkoszom -Co się stało.. na ziemiach Twojej.. rodziny? Skąd.. oni.. i takie zniszczenia?
-Nie wiem.-szepnął Kojiro wędrując ustami oraz językiem po jej skórze skupiając się na jej wrażliwych miejscach. Ronin był w komfortowej sytuacji, wszak dostarczając jej rozkoszy mógł zachować spokój umysłu. Ale i jemu to nie wychodziło, nie gdy ona była dosłownie wyciągnięcie ręki. Z drżenia palców, nerwowych pocałunków znaczących jej ciało odczytywała narastające pragnienie mężczyzny.- Nie wiem... Sam byłem zdziwiony. I obecnością oni. I ninja. Przybyli tu przede mną. Coś...- przez moment zamilkł docierając do ust łowczyni swymi wargami. Całując je namiętnie, acz powoli smakując ich miękkość. Dłonie samuraja rozluźniły całkowicie obi pozwalając mu opaść na ziemie. -Coś...- słowo utknęło roninowi w gardle gdy znów pieścił skórę Leiko wargami i gdy wędrował dłońmi po jej ciele drapieżnie i gorączkowo.- ... tu się wydarzyło. Coś...złego.

Leiko przesunęła dłońmi wzdłuż rozcięcia kimona tworzącego teraz całkiem głęboki dekolt, po czym palcami ujęła za jego krawędzie. I pociągnęła. Poruszyła ramionami, wysunęła ręce z opadających rękawów i cała kreacja spłynęła dołączając do leżącego smętnie na ziemi obi. Uderzyło i trzasnęło coś kilka razy, gdy liczne skarby i broń łowczyni noszone w zakamarkach odzienia opadły wraz z nim.
Odsłoniła swe ciało, tym razem pozbawione prawie mistycznego blasku księżyca schowanego za gęstymi chmurami. A i bez niego było wytworem, któremu każdy kształt, zaokrąglenie i linię nadały wręcz boskie dłonie. Zsuwające się z niej odzienie uwolniło z ram materiału dwie cudne półkule, bez skrępowania unoszące się teraz w rytm szybkiego oddechu. Nieskazitelna biel jej skóry była wyraźna nawet w takich ciemnościach, ale to właśnie na szczytach piersi rozkwitały i wyprężały się te kobiece kwiaty jasnoróżową barwą odznaczające się od porcelany.

-Przykro mi.. Kojiro-san.. może dowiem się.. w trakcie poszukiwań.. – szept z drżeniem opuszczał usta kobiety. Każdą ze swych dłoni ułożyła na dłoniach mężczyzny splatając ze sobą ich palce.. nie było to tylko czuły gest, bo i jednocześnie prowadziła go po swym rozpalonym ciele. Świadomie jednak, dla drażnienia siebie i jego zapewne, omijała te najbardziej intrygujące fragmenty. Lekko zataczała koła na swych biodrach, gdy przekręciła głowę ku mężczyźnie by znowu spotkały się ich usta. By znowu posmakować tych warg dających tak wiele przyjemności.
-Na razie... znalazłem coś... ciebie... taki skarb, tutaj.- szeptał ronin całując namiętnie to usta to szyję i spoglądając z zachwytem na odsłonięte skarby. Była dla niego nie tylko kochanką, ale i dziełem sztuki godnym podziwiania. Pozwolił się prowadzić, jego dłonie uległy władzy przytrzymujących je palców Leiko, obdarzał więc pieszczotą te obszary jej ciała wedle jej kaprysów.

Była przewodniczką mężczyzny. Kierowała jego dłonie na poznawanie jej drobnego ciała z drzemiącym w nim drapieżnikiem, uosabiającym się w liniach napinających się mięśni. Dzieliła się z nim tylko sobie znanymi ścieżkami po kobiecych udach i płaskim brzuchu. Razem spływali po gładkości wyraźnego wcięcia w jej talii. Potem przeprowadziła go przez wąski przesmyk między dwoma dumnymi wzgórzami, na których szczycie z rozognionym tchnieniem pokazała mu czułe na dotyk kwiaty. Ale w tej podróży nie zdradzała w pełni szlaków ku najbardziej niedostępnym, a tym samym najbardziej pociągającym sekretom. Zaledwie koniuszkami jego palców zahaczała o zakryte cienkim materiałem bielizny wzniesienie prowadzące ku jej osobistemu rajowi trawionemu wzniecanymi przez Kojiro płomieniami.

Ale i temu pasjonującemu zwiedzaniu nastał koniec. Leiko zdołała na tyle wyrwać się z oplotów ich wzajemnego pożądania zacierającego świadomość istnienia świata poza ich dwójką, że dostrzegła w cieniach chatki zaimprowizowane leże. Nie oczekiwała luksusów, wystarczył jej jako taki brak brudu pod sobą. Mimo to nie pociągnęła tam ronina. Jeszcze nie.

Uwolniła się od oplatającej jej nogi mieszaniny kimona i obi, puściła dłonie mężczyzny i odstąpiła od niego na kroczek. Tylko po to, by móc zaraz potem obejść go powoli. Niecierpliwym ruchem upewniła się co do zasunięcia drzwi chatki, a następnie stanęła tuż za swym kochankiem. Powoli, jak gdyby delektowała się jego ciałem schowanym jeszcze pod ubraniem, sięgnęła dłońmi ku przodowi haori. Niczym służka przygotowująca swego pana do snu bądź.. kurtyzana swego klienta do tego za co jej płacą, zsunęła je z niego i pozwoliła dołączyć do swego kimona na ziemi. Nie musiało długo czekać, aż do tej barwnej masy materiału u ich stóp zleciała i górna część odzienia mężczyzny. Później zaś pojedynczym pociągnięciem wypuściła jego długie włosy spod wiążącej je tasiemki, po czym.. zwinnymi palcami zawiązała ją w kokardę na jednym ze swych nadgarstków. Końcami podrażniła nieco skórę Kojiro, gdy łowczyni objęła go i drapieżnie przesunęła paznokciami po jego brzuchu. Kilka razy jej wilgotne wargi naznaczyły gorącymi, prawie wypalającymi ślad pocałunkami kręgosłup mężczyzny pomiędzy łopatkami. A pośród nich i słowa się znów znalazły, choć dość niechętnie przerywały tak rozkoszny moment – I jeszcze.. jeden łowca opowiadał.. że zaatakował go strażnik Twojej rodziny.. biały tygrys..
-Rozumiem.- krótkie słowo. Uśmiech na twarzy mężczyzny będącego teraz w niewoli w jej ramion. Poddając się rozkoszy jej ust Kojiro sięgnął palcami do swej talii. Obi ronina opadło szybko. Katana uderzyła o ziemię. Drżący od narastającego pożądania mężczyzna zapomniał o swym orężu. Koniuszkami palców przesuwał po rękach kobiety. Muskał nadgarstki i ramiona oplatającej go dziewczyny mówiąc urywanym głosem.- Zwabiła cię... więc legenda o widmowym tygrysie, ne? Legenda... o tora yojimbo ?
Śmiech powstał w krtani Leiko, a uzewnętrzniając się melodyjną barwą został dodatkowo stłumiony przez jej wtulenie twarzy w rozpuszczone włosy Kojiro.
-Iye.. mówiłam co takiego mnie tutaj przywiodło. Jednakże.. nie chciałabym paść ofiarą tego strażnika… - szepnęła obejmując go ciaśniej, tym samym mocniej przytulając się do jego pleców. I zastygła w tej niewinnej pozie świadczącej o uspokojeniu się jej pragnień. Z pozoru. Chowając się wśród długich kosmyków chłonęła już bardzo charakterystyczny dla niej zapach tego konkretnego mężczyzny, dzięki wyostrzonym zmysłom będący silnie pobudzającym afrodyzjakiem. Pod wędrującymi dłońmi zaś wyczuwała jego mięśnie dające wyobrażenie nieposkromionej siły, pod którą raz jeszcze prędzej czy później będą miały ustąpić bramy jej twierdzy.

-Interesuje mnie bycie łanią.. tylko jednego tygrysa..
– dodała figlarnie do swej wcześniejszej myśli. Ale wbrew tej dwuznaczności poluzowała nieco swój uścisk. Aż całkiem wypuściła Kojiro ze swych oplotów. W swym pełnym, nagim majestacie wyminęła go, a w kołyszących się biodrach towarzyszącym drobnym kroczkom kryła się słodka pewność, że to jeszcze nie koniec.

Z nonszalancją pozbywając się po drodze swych geta, Leiko dotarła do tygrysiego legowiska. Ułożyła się wygodnie na boku, jakże skromnie łącząc ze sobą zgrabne nogi. Podparła się jedną ręką, a wznosząc spojrzenie na ronina palcami drugiej leniwie zakreśliła ścieżki na swym udzie -Ale czy powinnam dać się jej zwabić? Opowiesz mi.. ?
-Jeśli lubisz... takie...- wzrok ronina podążał ścieżkami palca wędrującego udzie Leiko. Podchodził powoli, otulony długimi pasmami swych włosów. Z każdym krokiem gubiąc kolejne fragmenty odzienia.-...bajki.Ponoć pierwszy Sasaki stoczył o te ziemie walkę z wielkim tygrysem. Ów tygrys pilnował ważnego sekretu.-gdy się zbliżył do łowczyni, był już nagi. I mogła ona podziwiać efekt, jaki na nim zrobiła. Pożądanie ronina wobec niej było niewątpliwie... duże.
Uśmiechnął się i dotykając czubków jej piersi oraz obojczyka opuszkami palców, kontynuował opowieść.-W walce z nim Sasaki został ranny i podobnie jak tygrys dotarł na skraj śmierci. Wiedząc, że dalszy bój może zakończyć się zgonem ich obu, tygrys zawarł pakt. Obiecał, że będzie bronił rodu Sasaki, tak długo jak długo Sasaki będą bronić sekretu swych ziem.
Palce musnęły brzuch Maruiken, wędrując w kierunku ud.- Czasami... mam wrażenie, że mógłbym cię podziwiać godzinami. I nadal odkrywać nowe sekrety moja Tsuki no musume.
To co widziała zaś Leiko, patrząc na Kojiro świadczyło, że nie tylko na patrzenie ma ronin ochotę. Jednak panował nad sobą, jak mało kto.
-To dla mnie.. nieopisany zaszczyt i radość być docenianą przez takiego konesera piękna – szepnęła odwzajemniając jego uśmiech i wyciągając ku niemu dłoń. Psotnie zaplotła cienkie pasmo jego włosów na swój palec wskazujący i pociągnęła delikatnie, co by ronin przechylił się do niej. Połączyły się ich usta w kolejnych namiętnych pocałunkach, z sekundy na sekundę coraz bardziej nienasyconych i tylko dziwnym prawem rządzącym światem nie wskrzeszających ognia.

Łowczyni miękko opadła na plecy ciągnąc za sobą swego kochanka. Uwielbiała przedłużać te chwile pieszczot poprzedzających zespolenie się dwóch ciał. Rozpalała pożądanie do największego wrzenia, sprawdzając tym wytrzymałość i cierpliwość mężczyzn.. oraz swoje własne, gdy chodziło o Kojiro. A nagrodą za tę wytrwałość miała być ekstaza i doskonała przyjemność rozpływająca się falą po wszystkich nerwach oraz zmysłach.
Pod wpływem dotyku jego palców przemierzających porcelanową skórę, jedna z nóżek Leiko przygięła się w kolanie i odchyliła nieśmiało. Wyżej zaś kobieta przerwała rozpustny pocałunek i zapytała spoglądając w oczy mężczyzny -Ale.. czyżbyś Ty nie wierzył w tę legendę.. Kojiro-san? Wszak skoro podobno jest strażnik.. to i sekret może istnieć..
-Sekret?- uśmiechnął się ronin nachylając twarz ku swej łani i całując szyję, wędrując językiem po obojczyku, znacząc własne szlaki na jej skórze.- Iye. Jeśli sekret istniał to uległ zapomnieniu. A legenda...-palce Kojiro wsunęły się między uda łowczyni, zrazu nieśmiało muskały jej sekret, by potem powoli pieścić ów zakątek, do którego go dopuściła.-... legenda jest kłamstwem Leiko-san. Wiesz jak nazywają zmurszałe teksty, mego szlachetnego przodka? Ostatni strażnik pałacu. Nie było żadnego tygrysa, albo... mój szlachetny przodek był tygrysem.
Samuraj skupił się na samych szczytach piersi łowczyni, by po chwili przesunąć językiem w dolinie pomiędzy dwoma uroczymi półkulami.-Tygrys... nie wątpię, że istnieje. Ale...- urwał tok myśli skuszony słodyczą jej ust do których przywarł własnymi pieszcząc je powoli i lubieżnie w namiętnym pocałunku.

Ronin stał się muzykiem, a Leiko jego instrumentem, na którym to grał dźwięki rozkoszy. I był w tym mistrzem. Dowodem na jego umiejętności był głuchy jęk, jaki wydobyła z siebie łowczyni w trakcie pocałunku.. a którego przyczyny należało szukać o wiele niżej. Ale nie tylko w tym się objawiał ten godny podziwu kunszt miłosnej sztuki. Jęki i głośne tchnienia były tylko sygnałem, zaledwie przyjemną dla uszu częścią większą całości jaką wygrywał mężczyzna na ciele kobiety. Płonące i wrażliwe teraz na każde, nawet najlżejsze muśnięcie jego opuszek palców, prawie wręcz wiło się pod nim niespokojnie. Obecność kochanka grającego na najczulszych strunach instrumentu jakim się dla niego stała Leiko, wprawiało jej biodra w instynktowne wysuwanie się na spotkanie wszędobylskich palców, a piersi w spragnione dotyku unoszenie się.
-Ale..? – powtórzyła patrząc na ronina błagalnie, acz to nie o informacje prosiła z taką obcą sobie zapalczywością. Pragnęła, aby ją posiadł. Już, teraz, jak najszybciej. Ale jednocześnie w myślach i ciałem błagała, aby nie przerywał swoich wyrafinowanych pieszczot. Znalazła się w potrzasku, w którym Kojiro rozbudzał w niej takiej sprzeczności.
Ronin zaś rozchylił jej uda delikatnie i uśmiechnął się.-Zaiste... ogień w tobie...
Nie dokończył, ciężko było myśleć roninowi w tej chwili. Przesunął ustami niżej, by intymną pieszczotą języka obdarzyć ten jakże wrażliwy obszar. Pokusa by wzmóc ten ogień, ten żar który widział w jej oczach, słyszał w jej jękach, wyczuwał w drżeniu pod palcami wygrywała jeszcze z pożądaniem. Jeszcze wygrywała.

Głowa Kojiro wsunęła się pomiędzy uda łowczyni, by lubieżną pieszczotą języka obdarzyć porcelanową skórę jej ud, oraz sekretny zakątek dziewczyny. Włosy Kojiro wolne od pętającej ich wstążki łaskotały lekko jej brzuch, podczas gdy dłoń ronina na oślep obdarzała pieszczotą sprężyste piersi Leiko. Przez moment wydawało się, że ronin zapomniał się w tej pieszczocie, ale Maruiken wiedziała lepiej. Pieszczoty ronina nabierały drapieżności i namiętności. Wkrótce tygrys posiądzie swoją łanię, by przekazać jej żar, który wyczuwała w drżących ruchach dłoni masujących jej piersi.

Gdzieś pomiędzy niemal wstydliwym jękiem, a szarpnięciem się jej ciała jak w chęci ucieczki przed niewiarygodnymi doznaniami języka kochanka, Leiko zdołała dojść do wniosku, że to już wcale nie ona panuje nad rozpalaniem pożądania. To już nie ona mu się dawkowała, ale Kojiro zdobywał ją swymi pieszczotami, pod którymi zdradzało ją jej własne ciało. Usidlił łowczynię znajomością jej potrzeb, na równi upajając dotykiem i wzmagając pragnienie o więcej. Zamknął Tsuki no musume w dostarczanych jej przeżyciach i teraz ona musiała w sobie odnajdywać zawieruszone jeszcze pokłady spokoju i harmonii mające przygaszać płomienie i odwlec jej podróż ku Nirwanie.
Nie pytała już o nic. Nie miała sił, jej myśli rozpierzchły się pod gęstą mgłą czystej żądzy zasnuwającą zwykle tak bystry umysł. Ale i jego chłód musiał ustąpić. Uniosła ręce i założyła je za swoją głowę, dłonie splatając ze sobą w spazmatycznym uścisku. W ostatnim bastionie swego opanowania.

Po chwili została zdobyta. Ronin przerwał pieszczoty, tylko na moment, by połączyć się z nią namiętnym uścisku, silnym ruchem bioder zdobyć jej kobiecość i kolejnymi pchnięciami brać ją w swe posiadanie. Jednakże te ruchy nie sprawiły, że zapomniał o innych przyjemnościach. Dłońmi masował jej biodra i uda, ustami tworzył szlaki pocałunków, od piersi przez obojczyk i szyję do ust.
Niemniej ruchy ronina były coraz szybsze i mocniejsze, pieszczoty coraz gorętsze. Gdy tama została przerwana miłosne zapasy stawały się coraz dziksze, i jedynie czasem z ust ronina wyrywały się sylaby.- Lei..iko.

Wyprężała się pod jego wytęsknionym przez nią ciężarem, przyjmując go w sobie i w pełni otwierając się przed siłą swego zdobywcy. Była to bezbronność i uległość, której oddawała się z niekłamaną radością. A choć kochanek też i bólu jej trochę sprawiał, to nijak się to miało do otrzymywanej przyjemności falą rozchodzącej się od środka ku reszcie jej ciała. Ale było jej ciągle mało. Zbyt wiele czasu upłynęło od ich ostatniej wspólnej nocy, zbyt wiele pożądania zdołało się w niej nagromadzić by teraz eksplodować przy Kojiro.
Uniosła nogi i oplotła nimi biodra swego kochanka, w pragnieniu poczucia go jeszcze głębiej. Otulała go wręcz pazernie ciepłem swego ciała, jak gdyby bez tego mógł jej umknąć i zostawić taką niespełnioną. Fioletem zabarwiane usta rozchylały się i zastygały w niemych jękach, tylko siłą woli wstrzymywanych w płucach łowczyni. Gdzieś tam zdołała się przebić jej czujność, przez którą nie pozwalała sobie na tak głośne zapewnienia ronina co do wybitności jego sztuki. Było to trudne i ograniczające. Gdy zaś nie była już w stanie zachować dla siebie jednego z gardłowych jęków, to ręką mocno przyciągnęła do siebie Kojiro za szyję i wpiła się lubieżnie w jego usta, w drapieżności i gwałtowności tego pocałunku lekko przygryzając mu dolną wargę. Pragnął jej i każdym ruchem ciała owe pragnienie pokazywał. Dziko całował usta, pieścił wijące się pod nim ciało energicznymi ruchami dłoni, i w miłosnych zapasach rozładowywał żar jakim go napełniła tęsknota za nią... i jej dzisiejsze kuszenie.
Niemalże miał wrażenie, że będą tak zespoleni do końca świata, tonący w zmysłowych wrażeń. Oddychał ciężko, gdy jego usta nie pieściły jej skóry, lub nie dusiły jęków namiętnymi pocałunkami, raz biodrami przybliżając oboje do spełnienia stanowczymi pchnięciami.
Zatracili w pożądaniu poczucie czasu.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 06-08-2015 o 02:42.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16-08-2011, 05:53   #114
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Leiko odruchowo wyprężyła ciało czując jak jej zmysły wypełnia nirwana. Ciemne wnętrze chatki, tak samo jak umysł łowczyni, rozbłysły na mniej niż sekundę białym światłem. I zamarła w tak malowniczej pozycji z wygiętymi plecami. Doznania targnęły jej ustami rozchylając je w błogości, lecz nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa, jęku czy krzyku zawiadamiającego okolicę o jej wybuchu fajerwerkami rozkoszy. Przez zaciśnięte gardło zdołało się jedynie przedrzeć chrapliwe tchnienie. A potem dysząc ciężko opadła na posłanie i na oślep ręką poszukiwała dłoni ronina, co by po odnalezieniu spleść ze sobą ich palce w niemal czułym geście. Uśmiechnęła się słabo, jakby nawet po takich zmaganiach uniesienie kącików warg wymagało zbyt dużo siły -… ale?
Sasaki leżał na niej, swym ciężarem ciała przyciskając ją do podłogi, swym ciepłem ogrzewając jej ciało. Choć to akurat nie było potrzebne. Sama była spocona stygnąc po gorących chwilach.




-Bezczelny ze mnie... ronin.- mruknął żartobliwie Kojiro nachylając się i całując jej usta czule.- Zwabiłem cię do swego leża rodzinnymi bajkami, zdobyłem cię i zagarnąłem dla siebie.
Ułożył głowę na jej dekolcie wsłuchując się w oddech i bicie serca kochanki.- To nic wielkiego. Przypuszczenie jedynie. Kiedy... byłem małym chłopcem, ojciec straszył mnie i siostrę kamiennym posągiem tygrysa, który stał u wejścia do ogrodu. Mówił, że... jak będę niegrzeczny to ten tygrys ożyje i mnie zje. A teraz.- Spojrzał w jej oczy unosząc głowę i znów skuszony jej ustami pocałował je delikatnie.- Teraz posąg zniknął bez śladu.
Po czym zmienił temat.- Jak ci się podobała siedziba daymio klanu? Imponująca, nieprawdaż?
-Bardzo bezczelny.. tak mnie porwać wbrew mej woli i potem podstępnie zbezcześcić me ciało.. – zamruczała z wesołą dezaprobatą -Patrząc na ostatnią naszą wspólną noc i dzisiejszą.. mam szczere wątpliwości co do Twojego bycia grzecznym. Zatem nie ma się co dziwić, że tygrys stał się prawdziwą bestią.. i teraz czyha na już nie tak małego Kojiro..
Niczym Płomyczek pobawiła się dwuznacznością, po czym figlarnie kłapnęła białymi ząbkami tuż przed wargami swego kochanka. Następnie zaś na pocieszenie pocałowała go w nie i zaraz potem raz jeszcze przytuliła jego głowę do swej klatki piersiowej. Chociaż była już w stanie wypowiadać się dość zwięźle, to mężczyzna nadal słyszał jak bardzo dalekie jest jej serce od uspokojenia się i jak łomocze pod skórą.

-A Miyaushiro imponujące, rzeczywiście. Choć nie miałam wiele czasu na zwiedzanie.. a i pechowo niektóre części zamku były dla mnie zamknięte.. – nie tylko drżenie po upojnych chwilach, ale też i smutne westchnienie poruszyło ciałem Leiko. Powolnymi ruchami gładziła Kojiro po włosach, od czasu do czasu zaplatając kosmyki na swoje palce -I chyba klan ma większe problemy z oni niż mi się zdawało i niż nam mówiono.. skoro nawet widziałam białowłose bestie biegające im po uliczkach..
-Nic ci nie umknie, Leiko-san?- uśmiechnął się ronin, palcami delikatnie pieszcząc szczyt piersi dziewczyny, bawiąc się nim niczym mały chłopiec.-Te białowłose bestie, to nie oni. Te białowłose bestie były ludźmi, a niektórzy zapewne samurajami.
Po czym zmienił temat spoglądając w oczy łowczyni.- Czyż można mnie ganić za to porwanie, za to że posiadłem tak piękną i zmysłową kobietę. Jesteś kusicielką moja Tsuki no musume, nic więc dziwnego, że uległem tej pokusie.
Nachylił się i przesunął językiem po szyi łowczyni.- Wszak słodyczą jesteś... zmysłową słodyczą.
-Kojiro-san.. – w postaci westchnienia imię mężczyzny padło spomiędzy warg Leiko, kiedy tak poddawał jej ciało serii nowych, subtelniejszych pieszczot. Skromnie opuściła powieki pod ciężarem takich komplementów z jego strony, ale zaraz i jakaś melancholia wdarła się na jej lica.
-Ale przecież nie jesteś już tylko moim sekretem i mnie nawiedzającym duchem, ne? Słyszałam plotki, że powstałeś z martwych i szukasz zemsty. Nawet w czasie spotkania z daymio jeden z jego doradców wspomniał o poszukiwaniach ducha z przełęczy.. – przeniosła na niego spojrzenie swych piwnych oczu -Nie byłeś ostrożny i ktoś Cię zobaczył, mój roninie?

W prawie przekraczającym granicę troskliwości geście zagarnęła niesforne kosmyki opadające na twarz Kojiro. Z czego sama zaś zmarszczyła smugi swych brwi -I jak to.. ludźmi? Co im się mogło stać? Widziałam jak.. jak te bestie walczyły z bushi klanu. I jak ich z łatwością zabijały..
- To prawda... paru miało okazję mnie zobaczyć.- uśmiechnął się spoglądając w oczy łowczyni.- Jestem... duchem? Pragnącym zemsty duchem?- zaśmiał się głośno głaszcząc jej policzek.-O taaak... pragnę. Ale nie zemsty. Moje pragnienie...- delikatnie pocałował policzek Maruiken, po czym ustami dotknął jej płatku usznego.-... jest całkiem przyziemne. Pragnę twych ust, twego ciała, twego uśmiechu, mego imienia wymawianego przez twe wargi.
Delikatnie obrysowywał opuszką palca krągłości jej piersi.- To całkiem przyziemne pragnienia, jak na... żądnego zemsty ducha. Ale cóż... niech wierzą w mściwe widmo Sasaki. To lepsze, niż prawda.
Przesunął wzrok na twarz Leiko.- Nie znam się na oni tak jak ty Leiko-san. Nie wiem co się im stało. Wiem, ze mój towarzysz stał się taką bestią. Nie wiem czemu...- uśmiechnął się łobuzersko dodając.- Nie zauważyłem blizn na twym ciele, więc wyszłaś pewnie z walk z nimi bez szwanku, chociaż... Może powinienem sprawdzić każdy skrawek twego ciała w ich poszukiwaniu?
Zachichotała w reakcji na jego pytanie i na dodatek ponownie zacisnęła nogi wokół jego bioder przyciągając ronina do siebie. Powiodła dłońmi po jego klatce piersiową i wyszeptała na poły pozornie niewinnie oraz niezwykle kusząco -W jednej z tutejszych wiosek miałam ciężką przeprawę z demonem.. porozrywał mi kimono, może i sięgnął ciała, a nie było nikogo na tyle kompetentnego by upewnić się co do nieskazitelności mej skóry..

Piersi Leiko uniosły się w głębszym oddechu pod delikatnym jak muśnięcia skrzydeł motyla dotykiem mężczyzny. Przywoływał gęsią skórkę na tych gładkich wzgórzach, ale i sztywność zwieńczających je kwiatów. Uśmiechnęła się i kolejnymi słowami odbiegła trochę od takich przyjemności-A jak poszukiwania Twej siostry? Chyba nie zapuściła się na te ziemie, ne?
-Wiem tylko, że ktoś ją przygarnął. Mój informator jednakże...- westchnął Kojiro nieco smętnie.- zginął, zanim dowiedziałem się szczegółów.
Palce ronina wędrowały po skórze Leiko pieszczotliwie dotykając jej. On sam wędrował wargami po jej barku mrucząc.- Jest za ciemno, bym dostrzegł blizny, więc... będę musiał wyczuć dotykiem, ne?
Masował kolistymi ruchami skórę łowczyni dodając cicho.- Zaprawdę, mogę uznać się za szczęśliwca, gdyż właśnie ja dopadłem tę łanię, bo czyż nie masz dwóch oddanych ci obrońców? Czyż nie wykradłem im skarbu spod nosa?
Ucałował jej wargi delektując się ich miękkością.- Z drugiej strony... kiedy to tygrys stał się zdobyczą łani? Jakże przewrotny to los mężczyzny, myśli że bierze wybrankę w niewolę swych ust, by sam stać więźniem kobiecego uśmiechu.

- Ale.. Iye, Kojiro-san – pomimo zawahania imię swego kochanka wypowiedziała z lubością przeciągającą je w rozkoszny pomruk, dzięki czemu dała mu posmakować jednego z tych jego pragnień. Ale równocześnie odebrała mu inne, bowiem w tym zaprzeczeniu rozluźniła uścisk swych nóg i wsparła stopy o posłanie -Wiesz wszak, że chociaż mnie porwałeś to nie mogę z Tobą zostać zbyt długo. Ponownie nie mogę spełnić marzenia o mnie tulącej się do Twego ciała. Nie powinnam ich zostawiać tak długo samych. Jeszcze Płomień i Yasuro-san zaczną mnie szukać.. albo pozabijają się w walce o moje względy..

Uniosła dłoń pomiędzy ich twarze i pokręciła nią lekko, wprawiając w ruch przewiązaną na nadgarstku tasiemkę. Pomiędzy jej szerokimi pętelkami spoglądała na twarz ronina w oczekiwaniu na pociągnięcie, niby to zwalniające ją z obietnicy lub przysięgi. Aczkolwiek jej rozchylone usta zdawały się czekać na coś zgoła odmiennego.
-Twoje...trofeum?- rzekł żartobliwie Kojiro spoglądając na tasiemkę. Wyminął dłoń i przywarł wargami do jej ust, nadal spragniony jej ciała, żaru, ale też i umysłu.- Mieli cię długo tylko dla siebie, teraz moja kolej....
Usta Kojiro wędrowały po szyi Leiko schodząc na obojczyk i piersi, pieszczoty dłoni skórze łowczyni nabrały energiczności. A ciało ronina zdołało znów nabrać wigoru. Tygrys nie zamierzał tak łatwo wypuścić łani ze swego leża.

-Jesteś tak bardzo zachłanny i przekonujący, mój duchu.. – śmiech Leiko wypełnił swym aksamitnym brzmieniem wnętrze zapomnianego przez świat przybytku .
Powiodła dłońmi po barkach i ramionach ronina, sunąc po umięśnionych plecach wplotła palce w długie włosy.. aż przytuliła do siebie Kojiro. Tak go trzymając w swych oplotach, przetoczyła się wraz z nim po skłębionym materiale dzielącym ciała od podłogi chatynki. A to tylko po to, by w finalnym etapie przyszpilić go do ziemi bioderkami i.. ciężarem swojego ciałka. Wsparła dłonie po obu stronach jego głowy i pochyliła się nad nim, a wypuszczone spod jarzma szpil włosy miękko otuliły jej twarzyczkę czarną kurtyną. I drażniła się ze swym kochankiem, kusząc go swymi wargami pozostającymi poza jego zasięgiem w takiej władczej z jej strony pozycji. Błysnęła perełkami ząbków, kiedy umysł jeszcze pozostawał zbyt trzeźwy po zakończeniu jednych upojnych chwil, a przed rozpoczęciem następnych -Ne, Kojiro-san.. Nie wiesz komu może nie być straszne spotkanie z tygrysim strażnikiem ani z tutejszymi oni? Cmentarz jest zdaje się jedynym ocalałym miejscem.. jak gdyby ktoś o niego dbał?
-Kilku bym mógł wymienić. Daiji, przyboczny mego ojca. Toru, nasz opiekun z lat dziecinnych, albo Asuno, mnich ze świątyni. Tej, której już nie ma. Czyżbyś szukała nowego przewodnika po mych ziemiach? Ja ci... nie wystarczam?- spytał udając urażonego, choć łobuzerski uśmiech burzył powagę tych słów. Palcami pieszczotliwie wodził po skórze kochanki, muskając ją delikatnie.- Zapewniam, cię że nie ma lepszego przewodnika po tych ziemiach niż ja... No i zapewniam nocne atrakcje. Czyż warto więc... szukać kolejnych?
-Iye.. rozwijam tylko zasłyszane strzępki informacji. Twe rodzinne ziemie.. są tak zniszczone i chyba cały czas wiszą nad nimi ciemne chmury. Napełniają mnie smutkiem, ale jednocześnie fascynują swoimi sekretami, związkiem z oni i.. zainteresowaniem tak wielu osób, ne? Nie rozumiem… – zamruczała z przygnębieniem i rozgoryczeniem, a jej twarz znalazła się o poziom niżej poprzez zmianę ułożenia rąk i wsparcia się tym razem na łokciach - Nie rozumiem, a i nie powinnam się interesować działaniami klanu..

Koniuszkami palców pieszczotliwie dotykała skroni Kojiro i gubiła się pośród ciemnych kosmyków. A nim szept opuścił jej wargi, pogłębiła odrobinę swe pochylenie i pocałunek złożyła na jego czole -Ale Ty.. Ty też jesteś wielce fascynujący.
Dłonie Kojiro objęły piersi łowczyni, raz delikatnie raz mocniej dotykając i ugniatając dwie półkule. Pieszcząc tak intensywnie biust Leiko, Sasaki się uśmiechnął.-To samo mógłbym powiedzieć o tobie Leiko-san. Jesteś intrygującą kobietą na wiele sposobów.
Po czym dodał żartobliwie.- Ale czy powinienem wyjawiać wszystkie tajemnice, tak od razu. Czymże bowiem będę cię kusił do następnego spotkania?
Leżąc pozornie poddawał się jej dominacji nad sobą, niemniej nadal prowadził z nią tą gierkę niedomówień i niedopowiedzeń. Niewątpliwie ronin wolał karmić ją informacjami, jak smakołykami podawanymi do jej ust, kawałeczek po kawałku.
-Okropny.. tak zbałamucić skromną służkę klanu.. – odparła z wyrzutem prosto w ucho Kojiro, po czym owiało je gorące tchnienie, wyrwane z płuc łowczyni przez jego pieszczoty.

Jednakże uciekła od nich. Wyprostowała się w pełni demonstrując kochankowi swe zmysłowe ciało tonące w mroku mającym wyjątkowo wścibskie łapska tej nocy. Ale jednak zarys jej kształtów pozostawał wyraźny, podkreślany bielą jej skóry przenikającej przez ciemności. Był też jej iście słodki ciężar. Wprawdzie jeszcze nie nadszedł czas, by mężczyzna po raz kolejny poczuł się jej zdobywcą, lecz nonszalanckie kołysanie kobiecych bioder i tym samym niezwykła bliskość wrót do jej ciepłego raju, pobudzały samurajski oręż.

-Ale to zależy.. jak długo łania będzie musiała czekać.. aż tygrys ponownie ruszy na łowy? Bo może.. i ja powinnam Cię zostawić takiego.. nienasyconego – słowa padające z ust jego kusicielki niosły za sobą sens przeciwny działaniom ciała. A zaraz ronin mógł także dostrzec jej dłoń powolnym ruchem spływającą od muśniętego opuszkami palców podbródka, przez szyję i obojczyk, przemierzającą ścieżkę między piersiami i linię płaskiego brzucha. Ogień zapłonął w oczach Leiko ironicznie podjudzony tym nęceniem mężczyzny i pokazywaniem cóż takiego może on stracić -Aby zamęczało Cię.. pragnienie ponownego spotkania.. ne?
-Rozkoszny wybór przede mną stawiasz Leiko-san. Podziwiać twe piękno czy zdobyć cię, i jedno i drugie jest kuszącą perspektywą.- mruczał niemal kocio Kojiro, wędrując palcami po gładkich udach dziewczyny. Jednocześnie nerwowo poruszając się nieco pod nią, by jego samurajski oręż znalazł się blisko jej wrót, których zdobycie było tak kuszącą wizją.-Gdzież zamierzasz się udać, moja łanio? Gdzie mógłbym cię złowić?
-Muszę się zająć demonami.. Zatem najpierw się rozejrzę po okolicy.. – odpowiedziała pozornie nie zwracając uwagi na jego ruchy, ale tak naprawdę to współgrając z nimi. Niezgodnie. To dawała mu poczuć zaledwie namiastkę ciepła swych wewnętrznych płomieni, to umykała wznosząc się nieznacznie na nogach.
-A potem, chociaż mnie ta myśl nie napawa radością.. może zajrzę do jaskiń, o których wspomniałeś.. – mówiąc kreśliła palcami sobie tylko znane kształty na brzuchu ronina, ich koniuszkami odnajdując co jakiś czas blizny i sunąc po ich długościach -Będę.. będziemy na Twych ziemiach kilka dni..
-A więc ja będę w pobliżu, czekał w ukryciu... obserwował.- dłonie pieszczotliwie wiły się po porcelanowej barwy udach łowczyni, a biodra mężczyzny ocierały się o nią, gdy uczestniczył w tej lubieżnej zabawie w kotka i myszkę.- Pilnował cię... A wieczorami, próbował porwać...gdy nieopacznie oddalisz się od swych yojimbo.
W spojrzeniu Kojiro, kryło się pożądanie, a uśmieszek na jego obliczu pełen był zadowolenia z sytuacji. I tego że była tak blisko niego.

-Odnoszę próżne wrażenie.. że z byle łowczyni o przychylnej mi Karmie.
. - palcami zaprzestała swych artystycznych praktyk na ciele Kojiro i powiodła nimi po jego rękach, aż natrafiła na dłonie. Znowu się bezczelnie panosząc chwyciła za nie, po czym ciągle pozwalając mu pieścić swoją skórę przesunęła na pośladki.

-Stałam się najlepiej strzeżonym.
. – krótki jęk wdarł się pomiędzy słowa Leiko, gdy płynnym ruchem bioder zaprosiła i po raz drugi tej nocy otworzyła się przed roninem w najintymniejszy sposób. Znowu dała mu się posiąść, choć to przecież jej kaprysy przeważały w tej pozycji. I póki co to ona odrzuciła wcześniejszą zapalczywość i drapieżność będące niezbędnymi do rozładowania nagromadzonego pożądania. Dlatego teraz łowczyni mogła się skupić na udoskonalaniu kolejnego zespolenia i raczenia mężczyzny niektórymi ze swoich umiejętności arkan sztuki miłosnej, w których główną rolę odgrywały powolne ruchy bioder.. oraz wytrenowane najskrytsze, zwiększające doznania mięśnie nieznane tak wielu kobietom.
-I najbardziej pożądanym.. skarbem w okolicy.. – wyszeptała ciałem przywierając do torsu kochanka, a ustami w namiętnym pocałunku do jego ust.

Dłonie ronina pieściły krągłości pośladków i kapryśnie zmieniały tempo ich wspólnych ruchów, by doznania igraszek był intensywniejsze. Jednak choć ruchy ich ciał zdały się powolne i leniwie rozkoszujące się wzajemną bliskością, to w pocałunku czuć było żarliwą zachłanność. Powoli tonęli w tańcu zmysłów, w którym wszak oboje mieli wprawę, smakując żar tej chwili. Pomiędzy pocałunkami i ocieraniem się dwojga rozgrzanych ciał o siebie. -Hai. Niewątpliwie tym właśnie jesteś Leiko-san... Skarbem godnym pożądania. Skarbem zazdrośnie strzeżonym. Jesteś klejnotem Tsuki no musume.
Uśmiechnął się łobuzersko.- Nic więc dziwnego, że tak jak klejnot budzisz pragnienie, by posiadać ciebie na własność. Słodka to jednak ułuda męskich pragnień, ne? Jak łania w końcu wymkniesz się z każdych sideł.
-Kojiro-san.. czy to nie Ty mi opowiadałeś o.. podstępach stosowanych na tej wojnie.. między kobietą i mężczyzną? – zapytała opuszką sunąc po wargach Kojiro, dotykiem dokładnie wyczuwając kontur tego hultajskiego uśmiechu ronina. I od czasu do czasu owiewając go swym gorącym oddechem, gdy splot w którym trwali dawał się przyjemnie we znaki wprawiając krew we wrzenie, a nieśpiesznym tempem wydłużając cały akt przed nadejściem uniesienia.
-Zatem dobrze wiesz, że to słodko-gorzka gra.. i gdyby łania była zbyt uległa.. gdyby klejnot był zbyt łatwy do zagarnięcia..Leiko ustami oraz językiem zasmakowała lubieżnie w szyi mężczyzny, łaskocząc ją i jego policzki końcówkami swych włosów -Byłoby to zbyt nużące dla obu stron. Dlatego muszę Ci siebie odbierać..
-Ależ ja nie narzekam.-rzekł w odpowiedzi ronin zwiększając zarówno tempo ruchów i jak pieszczot, rozpalając pochłaniający ich żar. Uśmiechnął się lekko mówiąc.-Z niecierpliwością czekam już na następną partię naszej gry.
Uniósł się nieco i pocałował ją zaskakująco czule.-A póki co, rozkoszujmy się obecną rozgrywką. Wszak nigdy nie wiadomo co zdarzy się w przyszłości, nam tańczącym z shinigami.

Nie odpowiedziała mu nic. Kojiro miał przecie rację i już przy poprzednim spotkaniu byli co do tego zgodni – to były pełne pasji, ale szybko przemijające chwile, po których żadne z nich nie miało wrócić do spokojnego życia. Ale jednocześnie nie należało odrzucać takich przyjemności łaskawie danych przez Karmę.
Dlatego zatracali się w pobudzających, dopasowanych do siebie ruchach bioder przyśpieszających oddechy. Kobieta dłonią wtargnęła pośród gęstwinę długich włosów i ujmując za tył głowy swego kochanka uniemożliwiła ucieczkę jego ustom od swych własnych. Tym samym chciwie zapobiegła przerwaniu pocałunków, których czułość przepłoszona została wyrywającą się z ram opanowania namiętnością.
Zamknęli się w pożeranym ogniami pożądania własnym urywku świata. W nim czas rozciągał się prawie na wieczność liczoną w bezwolnych drżeniach, kropelkach potu zdobiących skórę i zapamiętałych pieszczotach na próżno mających wspomóc nasycenie nienasycalnego pragnienia.
W mrokach nocy dwa rozpalone ciała splatały się w rozpustną konstelację Tygrysa i Węża..


***


Śliwkowe obi z łopotem spłynęło na podłogę i posłusznie owinęło się u stóp kobiety. Tuż za nim popłynęło także jej delikatne westchnienie.

„.. jak dziecko.. „ - rozbawiona myśl przemknęła przez umysł Leiko.

Doprowadzanie się do wcześniejszego ładu nie było łatwym zadaniem. Nie kiedy stojący za nią Kojiro ochoczo próbował jej pomagać. Na swój.. niezbyt pomocny sposób podkreślany czarującym, łobuzerskim uśmieszkiem. Misternie zawiązywana kokarda pasa trzymającego kimono z łatwością ulegała palcom ronina, już po raz wtóry niwecząc próby łowczyni i odsłaniając porcelanę jej skóry.

„Iye..” – zaprzeczyła samej sobie, gdy poczuła niewinne muśnięcia warg na swym barku.
To nie były usta jakiegoś tam byle młodziana, który dorwał się do pierwszej kobiety w swym życiu. To były usta zaprawionego w sztuce miłosnej mężczyzny. Tamten jeden wieczór spędzony z Kirisu był dobrą zabawą sprawiającą Leiko przyjemność i zapewniającą jej pełne oddanie łowcy. Owszem, jego żar odgonił świeże wspomnienia z widoku mar i polowania na demona, ale ciągle pozostawał zabawą. Wprawdzie nie miała jeszcze potrzeby posunięcia się do tak niecnego, acz rozpustnego zagrania z Yasuro, ale spodziewałaby się nauczania młodego samuraja uroków alkowy.. od podstaw. Zaś z Kojiro te świadomie rozwlekane momenty uniesień były istną wyuzdaną poezją. Zderzali ze sobą swe kunszty sięgając daleko poza granice prymitywnych praktyk seksualnych i przyćmiewając je dostarczanymi sobie doznaniami.

Z dnia na dzień kobieta odnosiła wrażenie coraz częstszego znajdowania się w samym środku wydarzeń rodem z przeróżnych opowieści. Bo czy mało było takich o utrzymywanych w największych sekretach romansach gejsz i samurajów? Historie o zakazanej miłości wywoływały rumieńce podekscytowania na policzkach młodych dziewczyn i ich przemożną chęć objęcia roli bohaterki w takich przygodach pary kochanków. Leiko i Kojiro z całą pewnością nimi byli, ale relacja jaką między sobą wytworzyli odbiegała od niewinnych, pełnych wzniosłych uczuć romansów. Była to ich to wiele bardziej wynaturzona wersja, w której ze strony łowczyni liczyło się dążenie do rozkoszy zmysłowej, a przede wszystkim do tej wywodzącej się ze smakowania wiedzy ukrytej za skomplikowaniem umysłu ronina. Za coś tak niegodnego zostaliby zepchnięci do najgłębszych czeluści jigoku.

Jednakże..

Ich wargi połączyły się w pocałunku, tym razem oprócz namiętności zawierającym w sobie także niecierpliwość wyczekiwania na kolejne spotkanie. Wytęsknienie za następnymi bitwami na płonących polach cielesności oraz pośród pokrętnych labiryntów umysłów kryjących tak wiele sekretów.

Jednakże.. które z nich było tak naprawdę drapieżnikiem, a które jego ofiarą? Kto był bieglejszy w rozkładaniu rozkosznych sideł, a kto w nie wpadał? Któż bardziej sobie igrał z zagrożeniem? Kojiro odsłaniający się powoli przed tak sprytną kobietą o wielu twarzach i naturach, filigranową bestią niebezpieczną dla ciała i duszy człowieka? Czy może właśnie Leiko, którą pociągała i intrygowała tajemniczość otulająca ronina, zaś przeszkody natrafiane w poszukiwaniach odpowiedniej dźwigni do tego mężczyzny tylko go uatrakcyjniały…
Ciągle czyniły go niespotykanym wyzwaniem.
Perełką, o której pamięć warto będzie zachować tylko dla siebie i wspominać w późniejszych czasach.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 06-08-2015 o 02:43.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-08-2011, 16:48   #115
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wprawna kurtyzana potrafi ze wszystkiego uczynić pokusę. A sztuka miłosna była jednym z talentów opanowanych przez łowczynię.


Okrywszy się przed światłem księżyca parasolką Leiko ubierała się, w wyjątkowo zmysłowy sposób. Każdy ruch jej ciała był wyrafinowany, każdemu zasłonięciu kuszących krągłości, towarzyszyło wymowne spojrzenie jej oczu i figlarny uśmiech. Jej odziewanie się było lubieżnym acz subtelnym przedstawieniem, przeznaczonym dla oczu kochanka.

Kusiła go swymi działaniami. Igrała z jego pożądaniem, ukrywając swoje wdzięki powoli i zmysłowo, za warstwami materiału. Igrała kusząc obietnicami kolejnych rozkoszy, przy następnym spotkaniu.
Igrała z jego pożądaniem... ale i ze swoim, pozwalając mu pomagać w ubieraniu się. Igrała z własną siłą woli i zdyscyplinowaniem. Bo czyż nie pozwalała mu dotykiem pieścić, jeszcze tych odkrytych skrawków skóry? Bo czyż nie uciekała zwinnie od jego ust?
Igrała z własnymi pragnieniami, igrała z własnym poczuciem obowiązku wychodząc z uczuciami poza własne zasady. Ale czyż to jej wina, że ów zakazany owoc okazał się tak rozkosznie słodki.
A wspólne boje tak zajmujące?

Płomień i Yasuro byli tylko zabawkami. Mogli dostarczyć Leiko cielesnych rozkoszy, rozbawić swą podatnością na jej manipulację i kobiece sztuczki.
Ale Kojiro był inny... i dlatego powodował uczucia, na które nie powinna sobie pozwolić. Uczucia które dodawały całej tej misji, dodatkowej słodyczy.
Ale, czyż nie była kobietą? Czyż nie lubiła słodkości? Zwłaszcza tak wyrafinowanych?
Musiała się jednak strzec, by nie ulec kolejnemu dotykowi jego palców, by nie zatonąć w kolejnym pocałunku, by nie skusić się na jeszcze jedną godzinkę w jego ramionach. Pocieszającym faktem, więc było to, że przez następne dni, on będzie w pobliżu. Że będzie czaił się jak tygrys w zaroślach, pilnując jej z ukrycia.
I polował na kolejne wspólne chwile.

Cichy dźwięk...

Oboje zamarli nagle, przytuleni do siebie. Lecz w tym bezruchu nie było czułości, ni pożądania. Co najwyżej w obejmujących ramionach ronina była najstarsza potrzeba ochrony swej kobiety.
Oboje zamarli wsłuchując się w szelesty dochodzące spoza budynku. Cisi i skupieni, gotowi w każdej chwili ruszyć do działania.
Oboje bowiem nie zapominali o czujności.
Kroki... uderzenia stóp o ziemię i gałęzie drzew. Bardzo ciche kroki. Ale oboje usłyszeli.
Kojiro wskazał gestem na siebie, na katanę, potem na drzwi.
Zamierzał wybiec i ściągnąć na siebie uwagę ewentualnych ciekawskich, jeśli zajdzie . Było to o tyle wygodne, że oboje wiedzieli, kim są osoby przekradające się przez ciemność. Ninja.
Bushi robią znacznie więcej hałasu.

Kojiro nie zdołał się jeszcze do końca ubrać. Haori leżało na podłodze budynku, a tasiemka nadal tkwiła na nadgarstku Leiko niczym trofeum. Przez co rozpuszczone włosy otulały z obu stron oblicze Sasaki. Niemniej w dłoni ronin tkwiła już katana pozbawiona tsuby, nadal wciąż w saya.


W oczach zaś było zdecydowanie. Dłonie zaciskały się na orężu czekając.
Kojiro przybliżał się do drzwi powoli nasłuchując. Nie było wszak powodu, by ujawniać obcym swej obecność. A nuż ominą ich przytulną chatkę i spokojny zakątek, nie wiedząc o obecności dwojga kochanków w zapomnianej chatce?

Dziki ryk przerwał ciszę, ryk zwierzęcia o potężnej sile. Ryk tygrysa. A potem krzyk agonii i bólu. Ninja może poruszali się w ciszy, ale ci tutaj... umierali bardzo głośno.
A Kojiro czuwał, przy drzwiach.

Nie musiał czuwać długo, szelest rozsuwanych drzwi, dźwięk ostrza przecinającego powietrze i ciało, krzyk ból i agonii pojawiły się niemal jednocześnie. Ledwo bowiem drzwi zaczęły się odsuwać, Kojiro wykonał zamaszyste cięcie wyciągając ostrze swej katany. Broń zatoczyła pionowy łuk rozcinając papierowe drzwi i odrąbując rękę w przed ramieniu. Krzycząc z ból ninja patrzył jak odcięta dłoń upada na ziemi, jak z brutalnie skróconej kończyny tryska posoka tłoczona przez tętnice.
Oszołomiony bólem i szokiem ninja, nie zwrócił uwagi na ostrze pędzące w kierunku jego serca.
Więc jedno pchnięcie mieczem Kojiro zakończył żywot tego osobnika. Poczekał aż ciało opadnie an podłogę i ruszył do przodu przebijając papierową zaporę....
Wybiegł na środek cmentarza rzucając wyzwanie wrogom. I część wrogów to wyzwanie przyjęło. Sześciu z dwunastu zamaskowanych postaci ruszyło, na szykującego się do walki Kojiro.
Pozostali bowiem zmagali się z bestią.


Białym tygrysem półtora raza większym od normalnych przedstawicieli tego gatunku. I dwóch ninja przepłaciło już te łowy śmiercią. Mimo to osaczyli bestię i próbowali ubić.
Poza tymi, którzy wybrali pozornie łatwiejszą ofiarę. Czekającego na nich... Kojiro.


Sięgnęli po miecze i osaczyli ronina podobnie jak bestię. I podobnie jak ona, mężczyzna nie był łatwym kąskiem do upolowania.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=AAiypc2wsOA[/media]

Atakowali sforą... wszyscy na raz, z kilku kierunków, pewni, że ronin nie zdoła odeprzeć ich ataków.
I nie próbował. Leiko wiedziała, że nie na tym polega spokojny styl Sasakiego. W ostatniej chwili osuwał się z drogi ostrzy ich mieczy, w ostatniej chwili katana jego ożywała, by nagle uderzyć. Błyskawicznie przeciąć ze świstem powietrze. I „ukąsić” wroga z morderczą skutecznością.
Głowa jednego z zabójców ninja potoczyła się po ziemi cmentarnej. Z rozprutego brzucha drugiego wylewała się krew i wnętrzności.
Ronin okazał się zwierzyną, równie groźną co tygrys. Tymczasem uwagę Leiko zwrócił uwagę subtelny szelest. Dwójka ninja próbowała się wślizgnąć do chatki Kojiro, gdy ten był zajęty masakrowaniem zabójców. Co ich mogło skusić? Ciekawość? A może były inne powody?
Nieważne.
Leiko nie miała żadnego interesu, by wypuścić ich żywych z cmentarza.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 18-08-2011 o 19:27.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-08-2011, 06:15   #116
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Wszystko ma swój koniec.
Przemijanie, choć z definicji przecież będąc czymś ulotnym, pozostawało głęboko zakorzenione w życiu ludzkim i otaczającej go naturze. Było smutkiem i wzruszeniem. W codzienności objawiało się nawet czymś tak niepozornym jak liść opadający z gałęzi drzewa, czy też w symbolu tej nietrwałości jakim były kwitnące kwiaty wiśni budzące zachwyt na krótki okres swego trwania.
Ale ta przemijalność dotknęła też kochanków w ich jak najbardziej intymnej i wyrwanej z niebezpiecznego życia chwili, ukrytych w chatce zdawałoby się zapomnianej przez resztę świata i czas nim rządzący. A także przez samo przemijanie. I do niej sięgnęła efemeryczność nieszczędząca nawet czegoś tak pięknego jak ciepło dwóch ciał zamkniętych we wspólnych objęciach. Rozerwała to co było splecione ze sobą pożądaniem, z taką samą łatwością jak ustąpiło shōji pod naporem wybiegającego ronina.

Nie wszyscy intruzi przyjęli wyzwanie Kojiro, by spotkać się z nim i z jego kataną na cmentarzu. Nie wszyscy też w przypływie odwagi bądź żarliwej wiary w swoje umiejętności próbowali stawić czoło zwierzęcemu przeciwnikowi. Chociaż faktycznie to okolice przyległe chatce obfitowały w zdarzenia zamieniając miejsce pochówku w małe pole bitwy, to dwóch zagubionych ninja wykazało zainteresowanie właśnie tym zapomnianym budyneczkiem. Niepostrzeżenie uniknęli spotkania z tygrysem i roniem, po czym zaczaili się na.. skarby niewątpliwie w ich mniemaniu kryjące się w chatynce. I faktycznie coś znaleźli w środku, choć nawet nie mieli świadomości jakiż cenny to był łup, na jaki skarb walczącego na zewnątrz mężczyzny przyszło im natrafić. Na jego słabość i źródło pożądania zamknięte w postaci kobiety urokiem podobnej gejszom. I tak samo jak one niewinnej oraz bezbronnej – łatwiej zdobyczy dla dwóch ninja. Z przekonaniem o swojej przewadze schowali ninja-tō nie mając przecież potrzeby krzywdzić takiej porcelanowej laleczki, a w zamian obaj dobyli kusarigama chcąc ją skrępować łańcuchami. Odcięta od możliwości ucieczki Leiko poczęła cofać się w głąb chatki, aż będąc zagonioną w róg prawie wsparła się plecami o jedną z jej ścian. Dłońmi skrytymi w długich rękawach przesłoniła swe rozchylone w strachu wargi.

Zagrzechotały łańcuchy.
Zafalował materiał kimona, gdy kobieta zamaszystym ruchem rozłożyła ręce.
Zamigotało coś delikatnie. Coś podobnego pojedynczym niciom pajęczym unoszącym się w powietrzu i migoczącymi w księżycowym blasku. I to zjawisko zaatakowało obu ninja pozostawiając na ich klatkach piersiowych wąskie pręgi docierające aż do skóry. A był to dopiero początek, zaledwie ostrzegawcze uderzenia, po których łania wcale nie miała zamiaru wypuścić ze swych sideł niedoszłych agresorów.

Dłonie łowczyni poruszały się jak u wprawionego w swej profesji marionetkarza, jak prowadzone wewnętrznym instynktem demona, od którego zyskała tę najnowszą umiejętność, a chociaż ni koniuszkiem palca nie dotykała żadnego z napastników, to każdy taki jeden ruch powodował rozcięcia ich ubrań i skóry. Kolejne ciosy nadchodziły błyskawicznie, czasem będąc poprzedzanymi tylko zgięciem smukłych palców Leiko. Nie były śmiertelne, ale z całą pewnością były drażniące. Niedostrzegalnymi w ruchu smagnięciami rozszarpywały materiał, z piekącym bólem kąsały ciało zmuszając mężczyzn do instynktownego zasłaniania się rękami przed następnymi uderzeniami.
W atakowaniu pomagał kobiecie fakt, że najwyraźniej nie byli to dobrze wytrenowani ninja, którzy po latach ćwiczeń stawali się bardziej zabójczymi cieniami niż ludźmi. Iye, ci dwaj byli zaledwie marnymi przebierańcami, byle podrzędnymi bandytami obrażającymi swym istnieniem prawdziwych shinobi. W porównaniu do nich mieli ociężałe ruchy, w jej oczach przybierające wręcz ślimaczą szybkość działającą na ich niekorzyść.
Dlatego nim zdołali wrócić do siebie po tym krótkim szoku zaserwowanym im przez „niewinną oraz bezbronną gejszę”, ona już była w ruchu zręcznie przebiegając pomiędzy nimi. Chciała zdezorientować swych oprawców i uciec do swego kochanka? Bo czyż nie pozostawała zaledwie kruchą kobietą, którą byle mocniejsze użycie nań siły by wyeliminowało z walki? Pomiędzy bólem pulsującym z porozcinanej skóry i taką myślą mogli się poszczycić dwaj ninja. Mogli nim zdobycz wyminęła ich.. i poczuli mocne szarpnięcie oplatającej ich sieci.

Obaj z głuchym stęknięciem zderzyli się ze sobą plecami, po czym skrępowani razem opadli na podłogę. Wprawdzie starali się dalej walczyć i wyrywać się, ale było to podobne owadowi wczepionemu w pajęczą sieć i szarpiącemu się niespokojnie w chęci uwolnienia nie wiedząc, że tylko bardziej się zaplątuje w śmiertelną pułapkę. Sidła utkane wprawdzie nie z pajęczyny, ale z wielce wytrzymałej i ostrej jak stal nici jeszcze do niedawna będącej jednym z włosów na głowie łowczyni, pętały ciasno dwójkę ninja nie dając możliwości ucieczki. Zacieśniały się mocniej przy każdym uniesieniu się klatek piersiowych w oddechu, rozcinały materiały ubrań i wrzynały się w odsłoniętą skórę przy każdej próbie poruszenia się.
A cała władza nad tymi oplotami, nad życiem i śmiercią mężczyzn leżała w ciemnościach chatki, gdzie niknęły trzymające ich linki, cienkie i napięte niczym struny. Tam, niby czarna wdowa odpowiedzialna za swe dzieło i czekająca na ujście sił ze swego przyszłego posiłku, stała Leiko z wyciągniętymi przed siebie rękami. Pomiędzy palcami obu dłoni zaciskała części zabójczej sieci, które nawet śladu czerwonego nie pozostawiały na jej białej skórze, na przekór wąskim ranom zdobiącym intruzów.




-Dwa małe żuczki.. cóż powinnam z wami zrobić? Będziecie grzeczni?
- zwracała się do nich jak do młodzików złapanych na gorącym uczynku podglądania jej przez szparę w drzwiach. Była figlarność w głosie kobiety, słodycz w uśmiechu, ale także groźba nie do zlekceważenia w broni dostrzegalnej zaledwie w niektórych przebłyskach księżyca -Czego tutaj szukaliście?
-My? Iye... my niczego nie szukaliśmy.- odparł nerwowo jeden z ninja, a drugi zaś dodał równie przerażonym głosem.- Nam powierzono zadanie osaczenia tygrysa. Naprawdę. Nic więcej. Zajrzeliśmy z ciekawości.

Choć ich broń leżąca teraz bezwładnie na podłodze poza zasięgiem ich rąk, świadczyła przeciw nim, to Leiko wiedziała lepiej. W ich tonach głosu słyszała strach i prawdę. To nie byli lojalni klanowi ninja. To nie byli zabójcy wierni swemu kodowi honoru. Ci tutaj byli odszczepieńcami, odrzuconymi przez klan renegatami, których liche umiejętności można było kupić za pieniądze... ale nie lojalność. Wierni byli bowiem tylko samym sobie.
-Powinnaś pani opuścić te ziemie. Tygrys... grasuje na nich.- rzekł jeden z nich, a jego słowa przeciął niczym miecz, głośny ryk bestii.-Straszliwy tygrys. Powinnaś uciec pani, a nas uwolnić, byśmy z nim walczyli. Samotna kobieta to łatwy łup dla bestii.
Jego słowom przeczyła sama rzeczywistość. W końcu o "samotna kobieta" ich skrępowała. Zresztą nie tak znowu samotna, skoro jej yojimbo odciągał właśnie uwagę pozostałych ninja od wydarzeń dziejących się w chatce. Niemniej więzień próbował desperackiej próby przestraszenia Leiko, w nadziei wzbudzenia strachu w kobiecie.

Donośny odgłos bestii zawiadamiający wszystkich w pobliżu o jej obecności na cmentarzu, zdołał nieco zaniepokoić łowczynię. Nie zadrżała, ani też w żaden sposób na jej licach takie emocje przestrachu się nie ujawniły, ale zerknęła krótko w stronę roztrzaskanych drzwi. Nie tyle wypatrywała zagrożenia, co nasłuchiwała możliwych uderzeń silnych łap zbliżających się do chatki. A także wsłuchiwała się w krzyki bólu bezimiennych ninja, upewniając się że żaden z nich nie należy do ronina.
-Póki co tygrys jest zajęty waszymi towarzyszami, więc możecie mi poświęcić trochę czasu. Potem z pewnością będziecie się mogli wykazać w.. osaczaniu go, ne? – odparła w końcu, gdy już zaspokoiła poczucie bezpieczeństwa swoje i Kojiro. Zwróciła ku nim swą twarz jakże o wiele milszą od wizji walki z tamtą bestią -Kto was tutaj przysłał w tym celu? Dla kogo pracujecie?
-Pracujemy dla Ishikiego.- odparł jeden z nich szybko, a drugi dodał.- Pilnujemy, by nikt nie zapuszczał się na te ziemie. No i próbujemy się pozbyć tej białej bestii.
Pierwszy z nich wtrącił.-Ale to Ishiki się z nim zmierzy. My tylko mamy go osaczyć, na tak by Ishiki zdołał tu przybyć i go dopaść.
Obaj byli wielce pomocni, widząc w swej użyteczności szansę na uniknięcie śmierci.

-Ishiki? Nie przypominam sobie, aby słyszała o kimś takim..- mruknęła kobieta zgodnie z prawdą, a chociaż jej dwie zdobycze nie miały prawa o tym wiedzieć, to fakt że ona o kimś nigdy nie słyszała był dość podejrzany. Bądź osoba o takim imieniu nie była nikim aż tak ważnym w tym zadaniu, by dobiegły Leiko jakieś pogłoski na jej temat – Kim on jest i dlaczego tak się interesuje tygrysem?
-Ishiki-sama to ważna persona. Bushi Hachisuka, bardzo ważny i bardzo potężny.- rzekł jeden z ninja, a Leiko pokiwała głową w niedowierzaniu. Bardzo ważny? To czemu o nim nie słyszała?
Coś tu się nie zgadzało. Przyjrzała się oczom więźnia. Nie kłamał. Więc... czemu te słowa brzmiały fałszywie? I czemu podali tylko jego imię? Tak ważny bushi, powinien być znany i z nazwiska.
Drugi ninja zaś kontynuował wypowiedź towarzysza niedoli.- Ishiki-sama to potężny wojownik, zwinny i silny, władający dziwnym orężem przypominającym kamy. Nikt mu nie dorówna w boju.- w jego głosie była nowa nutka. Strach. Paniczny zwierzęcy strach. Tyle, że nie wynikał z obecnej sytuacji. Jej więzień panicznie bał się... Ishikiego.- My tylko wykonujemy rozkazy, a on pilnuje, by nikt nie uciekł z tych ziem. I nikt, poza poselstwami Hachisuka się tu nie zapuszczał.Tygrys atakuje wszystkich. Więc tygrysa należy ubić.

Stuknęły geta Leiko, kiedy wykonała przed siebie kilka kroczków i przystanęła zaledwie odrobinę bliżej nich. Zgięła jedną rękę w łokciu, a opuszkami palców drugiej trącała delikatnie nici wprawiając je w drżenie, tak jak muzyk sprawdzający nastrojenie swego instrumentu. Jednak po swych strunach nie sprawdzała czystości brzmienia, a reakcje poszczególnych oplotów trzymających ninja. Naciągała je i rozluźniała, z nonszalancją bawiąc się nową zabawką i tymi zabiegami pragnąc jeszcze więcej z nich wyciągnąć -Co Hachisuka robią na tych ziemiach? I komu nie wolno z nich uciekać?
-Nie wiemy. Każą pilnować to pilnujemy. Każą polować, polujemy. Każą nie wychylać się z kniei, to siedzimy w niej.- odparł drżącym głosem ninja.
-Ah.. nie wiecie. To niedobrze.. – ciężkie westchnienie było oznaką zasmucenia kobiety dalszą niewiedzą intruzów i tym do czego miało to doprowadzić.
Palcami natrafiła na właściwą linkę odpowiadającą za pewien bardzo konkretny fragment „pajęczyny”, który dotąd nie stanowił większego zagrożenia. Ale po pociągnięciu delikatnie zaledwie otulająca szyje obu ninja nić napięła się i ostrzegawczo ucisnęła grdykę każdego z mężczyzn – W takim razie ile jeszcze was jest na tych ziemiach?
-Około czterdziestu... pomszczą nas.- odparł nerwowo jeden z nich. A drugi dodał.- Nikomu nie powiemy, co widzieliśmy. Kami mi świadkiem.

Leiko przekrzywiła nieco głowę ogniskując swe spojrzenie najpierw na grożącym jej mężczyźnie, a dopiero potem na jego towarzyszu powołującym się na święte duchy. Milczała w tej głębokiej kontemplacji nad posiadaną w swych kobiecych dłoniach jedną z największych potęg, bo przecież tą nad istnieniami ludzkimi w pełni poddanymi teraz jej kaprysom. Nie były to kolejne paskudne demony nie mające prawa bytu, a zwykli śmiertelnicy o niesprzyjającej im Karmie. Widzieli zbyt dużo. Ciekawość zwiodła ich do leża iście niebezpiecznego drapieżnika w poszukiwaniu skarbów. Krążyli po nieodpowiednich ziemiach w nieodpowiednim czasie. Tak jak ich towarzysze, których odgłosy walki o przeżycie spotkania z dwoma tygrysami sięgały aż do chatki.

-Kami opuścili te ziemie.. – szepnęła łowczyni jak w złowieszczym błogosławieństwie.
Z cichutkim, acz wyraźnie i ostro przeszywającym powietrze zaśpiewem napięły się długie nici zacieśniając się mocniej na szyjach obu ninja. Przydusiły odbierając możliwość artykułowania dalszych słów, pozostawiając jedynie nieme prośby w prawie wytrzeszczonych oczach. Uduszenie byłoby powolną, okrutną torturą. Byłoby.
Leiko obróciła się, jednocześnie wykonując szarpnięcie swoimi oplotami.
Trysnęła krew.


 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 06-08-2015 o 02:45.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-08-2011, 06:23   #117
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Kojiro ruszył biegiem za ostatnim żywym napastnikiem. Pozostali bowiem leżeli martwi brocząc obficie krwią. Zresztą dwa tygrysy... ten biały i ten w ludzkim ciele zmieniły miejsce pochówku w obszar krwawej jatki. Ninja próbował sztuczek z dymem i błyskami, ale przymykając oczy Kojiro uniknął tych ataków. Wzrok nie miał dla ronina znaczenia. Doskoczył szybko i ciął w plecy ostatniego z ninja. Nie zamierzał zostawić żadnych świadków.
Obrócił twarz w kierunku chatki, nie wiedząc czy Leiko jeszcze tam jest, czy skorzystała z tego że skupił na sobie uwagę wroga, by ona mogła uciec.
Ryk który usłyszał za sobą sprawił, że ronin obrócił się szybko w kierunku dotąd lekceważonego zagrożenia. Niemniej tygrys rozprawił się również ze swymi prześladowcami i donośnie oznajmił swoje zwycięstwo.
Po czym przyczaił się obserwując Kojiro.




Ronin zamarł z uniesioną kataną obserwując kociego przeciwnika. I tak trwali w bezruchu, najwyraźniej oceniając siły adwersarza i własne szanse na zwycięstwo...

Na scenie pojedynku na spojrzenia dwóch tygrysów pojawiła się też i łania. Opuściła leżę swego porywacza, pozostawiając za sobą nieco mniej brutalne miejsce spotkania z intruzami niż bogato zabarwiony czerwienią cmentarz. Ale niejako te krwawe pozostałości po niedoszłych zabójcach doprowadziły ją do stojącego do niej plecami ronina.
-Koji.. – zabrzmiało to jak pieszczotliwe zdrobnienie imienia jej kochanka, ale tak naprawdę to niewiele miało z tym wspólnego. Miałam bowiem po prostu się do niego zwrócić, zapewnić o tym, że ona ciągle tutaj jest i nic jej się nie stało, acz.. urwała, tak samo jak i zamarła w pół kroku. Z miejsca, w którym wcześniej stała nie była w stanie tego dostrzec, ale po przejściu niewielkiej odległości i wychynięciu za postać Kojiro zobaczyła przyczynę jego skupienia. A była to przyczyna, której straszliwości i piękna nie sposób było odmówić.
-Ten tygrys.. to musi być strażnik, o którym słyszałam od innego łowcy. Jak z Twojej legendy.. - z jakiegoś powodu Leiko mówiła cicho, choć każdy jeden z mogących ich podsłuchać ninja leżał już martwy w swej własnej krwi. To więc nie oni powodowali u kobiety taki napięty spokój, a obecność bestii, której nie chciała rozdrażnić głośniejszym tonem lub gwałtowniejszym ruchem.
Mężczyzna nie patrzył w jej stronę, cały czas skupiony na warującym olbrzymim tygrysie. Niemniej dosłyszał jej słowa.- Hai... I ta zbieżność, nie może być przypadkowa.
Przesuwał się powoli krok za kroczkiem zataczając półokrąg, twarzą zawsze w kierunku tygrysa i z obnażoną kataną. Tak aby znaleźć się pomiędzy tygrysem, a chatką u której wejścia stała Leiko.

Bestia wstała powoli i ostrożnie zbliżała się w kierunku ronina. Zaś Kojiro mówił spokojnym tonem głosu.-Gdy Gōsuto tora zaatakuje, postaram się go zatrzymać i ściągnąć jego uwagę. A ty uciekaj. To miejsce już straciło swój urok... za dużo trupów i krwi, by tu umierać. Uciekaj więc, a ja go zajmę. Jeśli to naprawdę jest Gōsuto tora mej rodziny. Cóż... ma prawo się na mnie gniewać.
Bestia jednak nie wydawała się w nastroju do dalszej walki. Podeszła bliżej i zaczęła węszyć. Od czasu do czasu wydając z siebie warknięcia jak i pomruki. Przypominało to... obsztorcowanie młodzieniaszka przez sensei. Z tym że sensei był tygrysem, a młodzieniaszek co najwyżej naturą przypominał polującego tygrysa.

Łania nie rzuciła się do panicznej ucieczki, gdy wyrośnięta bestia wykonała swój ruch. Zastygła w tych chwilach niepokoju, raz jeszcze stając się obserwatorką jak niegdyś w Miyaushiro. Raz jeszcze na oczach Leiko jej czempion stawał twarzą w twarz z niebezpieczeństwem, choć teraz nie było ono zamaskowane, a zwierzęce i wyposażone w zabójcze kły oraz pazury. Zatem raz jeszcze znalazła się w sytuacji, gdy obawiała się o życie swego źródła informacji, zagadek i przyjemności wszelakich, acz tym razem nie miała potrzeby nigdzie się przed nim ukrywać. Prowadzona nie tyle jakimiś wątpliwie heroicznymi pobudkami, ale ewentualną chęcią napaskudzenia strażnikowi w łowach, oparła dłoń na rączce swej parasolki.
-Ale za co, Kojiro-san? – zapytała szeptem na tyle głośnym, by dobiegł uszu mężczyzny. Cóż się dziwić, nawet w takim momencie kobieta potrafiła dostrzec szansę wyciągnięcia z niego jakiegoś sekretu.
-Czyż to nie oczywiste? Jeśli moja rodzina rzeczywiście czegoś pilnowała, to... czyż nie zawiodłem? Czyż nie opuściłem ziem na wiele lat? Czyż nie pozwoliłem, by zniszczono domy, przepędzono heiminów? Czyż nie zgubiłem własnej siostry?- w głosie Kojiro słychać było lekką melancholię. Nie tyle tłumaczył Leiko powody zagniewania, co... raczej wyrzucał z serca, to co tkwiło w nim niczym kamień, ugniatając boleśnie. Oczywistym było, nawet dla ronina, że nie wszystko jest jego winą, że nie do końca był panem swego losu. Ale uczucia nie zawsze kierują się logiką.

Niemniej ciekawszym było zachowanie tygrysa. Potężna bestia, wydawała się słuchać jego słów. Przekrzywiła lekko pysk spoglądając na ronina. Gdy już Kojiro skończył mówić tygrys ryknął, wskazując pyskiem na północ. Znów spojrzał na ronina, potem Leiko. I zaczął powoli wycofywać się w bambusowe zarośla uznając zapewne całe to spotkanie za zakończone.

-Iye.. chyba nie rozgniewałeś go aż tak bardzo jak mówisz, Kojiro-san..
– odparła Leiko. Na każdą odległość przebytą przez tygrysa i zbliżającą go do zniknięcia w gęstwinie, przypadał jeden kroczek kobiety. Powoli, z pojedynczym stuknięciami schodziła po schodkach wiodących do chatki, a po zejściu z ostatniego stopnia wylawirowała zwinnie pomiędzy truchłami ninja. I ciągle czujnie spoglądała na olbrzymiego kocura, gotowa szybko zareagować na zmianę jego nastroju co do zostawienia ich samych.
-Wyjątkowo prawdziwy jak na bestię z bajki, ne? – podeszła do ronina i dość opiekuńczym, pocieszającym gestem ujęła go za rękę dzierżącą katanę. Powiodła krótko po tak jeszcze całkiem niedawno urokliwej okolicy, teraz spaczonej przez krew i poszarpane ciała – Najwyraźniej dalej strzeże ziem Twojej rodziny przed intruzami.
-Hai.- Kojiro uśmiechnął się do niej.- Na to wygląda.
Po czym dodał.- Tam gdzie wskazywał. Tam są właśnie te jaskinie. I niezamieszkała część ziem Sasaki.
Położył dłoń na jej ręce dodając.- Pozwolisz odprowadzić się do twoich obrońców? Nie wybaczyłbym sobie, gdyby ci się coś stało tej nocy. Choć... niewątpliwie delikatność twa jest tylko dodatkowym orężem w twych zwinnych paluszkach, ne?
- Ale tylko kawałeczek. Ta noc obfitowała w atrakcje, nie chciałabym by doszła jeszcze jedna, jeśli któryś z moich yojimbo Cię dostrzeże – odparła kobieta uśmiechając się skromnie na ten jego zarzut, którego potwierdzenie leżało na podłodze ich miłosnego gniazdka.
Ronin nachylił się i delikatnie wodząc wargami po płatku usznym łowczyni szepnął.-Wygląda na to, że nasze ścieżki jeszcze się splotą na tych ziemiach. Będę na to... czekał.
Leiko przechyliła lekko głowę pod wpływem tej wprawdzie drobnej pieszczoty, ale wraz z szeptem i ciepłym oddechem ronina przypominającej o niedawnej uczcie zmysłów, której oboje się oddawali z taką lubością.
-Zadziwiasz mnie, Kojiro-san. Nawet po takim zdarzeniu i przy tak krwawym wystroju otoczenia potrafisz myśleć o przyjemnościach – zamruczała przeciągle, po czym całą siłą woli przywołując swoje zdyscyplinowanie i rozsądek umknęła tym jego rozkosznym ustom. Następnie pociągnęła palcami za koniec tasiemki zdobiącej kokardą jej nadgarstek i już rozwiązaną zamknęła w dłoni mężczyzny, mówiąc przy tym w zadumie -Ci ninja nie szukali ani Ciebie ani mnie. Próbowali osaczyć tygrysa, aby ktoś o imieniu Ishiki miał możliwość zmierzenia się z nim. Podobno to jakiś bushi Hachisuka i sam klan z jakiegoś powodu wysyła tutaj swych ludzi. Strażnik stanowi dla nich zagrożenie, więc chcą się go pozbyć..
-Ishiki?- powtórzył z lekką irytacją to imię Kojiro. Nerwowym ruchem katany strzepnął z niej zasychającą posokę.- Ishiki. To pies bez imienia. Hachisuka go wygnali. Ishiki to... morderca.
Po czym zmienił temat mówiąc.-Ileż to razy schodziłem z pola walki. Nie zliczę już... Przestałem zwracać uwagę na trupy. Odraza, strach znikły. Pozostał jedynie niesmak. Gome nasai, że tej nocy naraziłem cię na tak brzydkie widoki.
-Mówisz tak, jakby to była Twoja wina. A przecież nie była, Kojiro-san. Ja mogę Cię winić tylko za to porwanie, za to odebranie mnie moim obrońcom i zamknięcie w więzieniu rozkoszy. Zaprawdę jesteś zagrożeniem dla kobiety.. – powiedziała z rozbawieniem łowczyni, zwyczajowo pozbawioną zasłony z pasma włosów część twarzy przesłaniając dłonią w niebywale dziewczęcym ruchu. Dzięki temu zakryła zaistniały, albo i nie, rumieniec malujący jej lica na samo wspomnienie.

Chwilę w nich pogrążona obróciła się i ostrożnie zaczęła stawiać geta wśród traw, uważając co by nie wdepnąć w co paskudnego. Zsunęła odrobinę dłoń i już w wyrazie zamyślenia musnęła palcem wskazującym swe wargi – Jednak tamci dwaj ninja mówili, że wszyscy pracują dla Ishikiego. A on pilnuje, by nikt stąd nie uciekł ani nikt niepowołany nie zapuszczał się na Twe rodzinne ziemie. Może w takim razie nie działa z rozkazu klanu, a jest kolejną osobą interesującą się tymi terenami..
-Ishiki to morderca Leiko-san. To nie jest bushi, nie jest nawet heimin, to zwierzę rozkoszujące się mordem. To wściekły pies. - odparł Kojiro odprowadzając łowczynię.- Jeśli go spotkasz, bądź ostrożna. I nigdy nie odwracaj się do niego plecami. Jeśli ja go spotkam, zrobię to co powinno się zrobić lata temu...- uśmiechnął się na samą myśl. Uśmiechem zimnym, uśmiechem zabójcy. Ronin niewątpliwie czuł do tego Ishikiego dużo pogardy i niechęci, oraz nienawiści. Ale nie było w obliczu Kojiro chęci zemsty.
Spojrzała na twarz mężczyzny wyczytując z niej i z jego głosu te wszystkie negatywne emocje żywione do tamtej nieznanej jej postaci. Było to łatwe, Kojiro wszak nawet się nie krył ze swoją awersją, a wręcz ją zamanifestował uśmiechem. Leiko zawsze miała interesującą pożywkę z obserwowania przemian zachodzących na licu ronina, bowiem przeważnie też i w tej kwestii pozostawał nieodgadniony, tylko skrawkami myśli przebijających się w jego mimice racząc kobietę.

Opuściła wzrok na ziemię po której stąpała i splatając ze sobą ręce schowała je w długich rękawach kimona, pytając przy tym -Coś się wydarzyło, coś złego, prawda? Musiało, skoro tak go nienawidzisz.. co zrobił?
-Nienawidzę? Iye. To tylko pogarda i odraza.- zaprzeczył Kojiro nie do końca zdając sobie spraw z własnych uczuć. Następnie rzekł, uśmiechając się lekko.- Nie miałem z nim tyle styczności, ale słyszałem plotki o jego niepotrzebnym okrucieństwie, o braku honoru, o czynach niegodnych samuraja. I spotkałem go kilka razy na dworze daymio, to wystarczyło... w jego przypadku zawsze wystarcza, by wzbudzić niechęć wobec tej osoby.
Przesunął palcem po jej policzku wędrując nim na podbródek.- Gome, że rozmowa o takim... osobniku psuje nam nastrój tej nocy.
Uniósł lekko podbródek, by spojrzeć w jej twarz.- Lepiej jednakże skupić się na przyjemnych wspomnieniach, ne Leiko-san? Jakie miasto najbardziej cię urzekło w twych podróżach po Japonii i polowaniach na oni?
-Trudne pytanie. Wiele z nich miało swoje urokliwe zakątki, ale jednocześnie łowy nie zawsze wysyłają mnie w miłe miejsca.. – zamyśliła się kobieta nad tym niespodziewanym pytaniem Kojiro. Bądź co bądź rzeczywiście znała przeróżne zakątki, a że w odmienny, mało urzekający sposób.. o tym ronin już nie musiał wiedzieć -Może.. Nara? Obchody niektórych z tamtejszych świąt zapierają dech w piersiach prostej łowczyni. Na Setsubun Mantoro miasto rozświetla się morzem lampionów, a zaś na Wakakusa Yamayaki płomienie ogarniają trawy góry Wakakusa-yamy, czyniąc z tego niezwykłe widowisko do podziwiania nocą…

Zerkające spod wachlarzy rzęs oczy kobiety rozgwieździły się tańczącymi iskierkami, jakby to w nich samych obudziły się maleńkie ogniki. Niczym u małej dziewuszki na widok cudnej laleczki, choć zaraz na jej wargi wstąpił skruszony uśmiech.
-To chyba nie jest aż tak interesujące.. Ale po polowaniach na demony, człowiek jest w stanie się zachwycać różnymi trywialnościami odganiającymi z serca istnienie tych maszkar.. – dodała, potulnie poddając się dotykowi mężczyzny -Ale i Twoje rodzinne ziemie też niegdyś były piękne, ne? Żałuję, że wtedy nie miałam okazji ich zobaczyć..
-Jest kilka uroczych zakątków na moich ziemiach, jak ukryte wśród skał gorące źródła.-uśmiechnął się delikatnie Kojiro i dodał z ironicznym tonem głosu.-Idealne dla rozmów w cztery oczy. I do smakowania nowych... doznań.
Nachylił się i dotknął ust Leiko w pieszczotliwym pocałunku, świadczącym o tym jakie doznania miał na myśli. Czuły i delikatny pocałunek nie miał w sobie tyle żaru co wcześniej, za to było w nim czuć lubieżną obietnicę nowych doznań. I sympatię wykraczającą poza zwykłe pożądanie.
Po czym odsunął twarz od oblicza kobiety uśmiechając się ciepło. Związał wstążką swe niesforne włosy -Inne zakątki... uległy zniszczeniu. Ale te miejsca, które przetrwały, może będę miał okazję ci pokazać. Zwłaszcza, że wyzwaniem dla mnie będzie wykraść łanię spod czujnych oczu dwóch yojimbo.
Leiko zaśmiała się cicho, smakując na swych wargach nęcącą słodycz po pocałunku ronina. Był tak.. czarująco niepoprawny. Oddalali się od cmentarza, gdzie pozostawili za sobą gromadkę świeżych trupów, gdzie napotkali olbrzymiego Gōsuto Tora jak wyrwanego z legendy i zwojów go ilustrujących, a mimo to Kojiro skupiał się na adorowaniu swej łani. Oraz na przyszłych atrakcjach czekających na nich oboje. Sama czuła ulgę z każdym kroczkiem wyswobadzając się z tych niepokojąco przyjemnych, zgubnie beztroskich i tym samym zakazanych dlań szponów drapieżnika, acz… z drugiej strony, tej schowanej za wszystkimi maskami nakładanymi na twarz, za całym swym oddaniem zadaniu oraz najdroższej swej Matce, odczuwała lekkie podekscytowanie na myśl o kolejnym ich spotkaniu w tajemnicy. Każde z nich było odrobinę lekkomyślne pod tym względem..

Ale idąc tuż przy swoim porywaczu i rozmawiając z nim o tematach tak błahych, kobiety rozmyślania krążyły nie tylko wokół wyobrażeń przyszłych rozkoszy, ale przede wszystkim sięgały ku mniej przyjemnym wydarzeniom tej nocy. Wszak tyle się dowiedziała, a nawet się nie spodziewała kiedy wyruszała na swe zwiady po okolicy. Ishiki.. kim on był? Uwięzieni ninja mówili o nim z przestrachem, Kojiro zaś pałał do niego szczerą pogardą. Dostawała sprzeczne informacje o tej tajemniczej personie, był bushi Hachisuka bądź został przez ten klan wygnany. Żadna ze stron nie miała powodu do okłamywania jej, zatem.. gdzie leżała prawda?
Na dodatek było jeszcze to spotkanie Gōsuto Tora, którego wyobrażenie na zwoju było zaledwie namiastką przeraźliwej rzeczywistości. Ale czy naprawdę tak przeraźliwiej? Czyż Sagi nie opowiadał jak to został przez niego zaatakowany i z trudem umknął zabójczym pazurom? Czyż ninja nie wspomnieli o tym, że bestia atakuje wszystkich i jest postrachem tych ziem? A mimo tych przestróg tygrys nie zaatakował ani jej ani Kojiro. O ile tamtą sytuację z nim mogła teraz na trzeźwo zrozumieć, wszak zwierzę pozostawało strażnikiem rodziny Sasaki, o tyle Leiko też była tylko obcą tutaj łowczynią. Miał pełne prawo do rozszarpania jej tak jak tamtych intruzów… i pewnie skończyłaby jako kolejna jego ofiara, gdyby nie obecność ronina. Czy mogła zatem chociaż to jedno zagrożenie wykluczyć z wielu innych tutaj czyhających?
I najważniejsze – jaką zwyrodniałość kryła północ i znajdujące się tam jaskinie?

Samotne poszukiwania na cmentarzu miały na celu zdobycie informacji..
Ale wraz z nimi namnożyły i tak już liczne pytania bez odpowiedzi.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 31-08-2011, 16:06   #118
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Tej nocy nuty życia i śmierci, pożądania i nienawiści, gniewu i strachu splotły się w jedną harmonię dźwięków.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=-XaRgJ4cqGY[/media]

Tyle wydarzeń nastąpiło podczas tak krótkiego wieczoru. Tyle oczu na wieki zamknęło swe powieki. A jednak... mimo tych dramatycznych wydarzeń i Leiko i Kojiro szli obok siebie żartując i flirtując niczym para kochanków.
A może rzeczywiście nimi byli? Kochankami skrojonymi na miarę możliwości i granic jakimi były ich role w tym przedstawieniu. Łapczywie rozkoszowali się wspólnymi chwilami, które wszak nie będą wieczne. Nic więc dziwnego, że ignorowali ponure dysonanse, jakimi była przemoc i śmierć której świadkami i uczestnikami byli tej nocy.
Dlatego zresztą, mieliby zwracać uwagę na ten nieprzyjemny fakt?
Oboje wielokrotnie widzieli śmierć i zadawali śmierć. Oboje przywykli do widoku trupów.
To są brutalne czasy, a oni są dziećmi tej epoki, ne ?

Rozkoszne zakończenie wieczoru.
Ronin obejmujący swą wybrankę, całujący jej usta, drapieżnie i chciwie. Z niemal dzikim pożądaniem, ale... i czułością oraz tęsknotą. Niecierpliwością związaną z kolejnym spotkaniem, które da obojgu wytchnienie od kłębiących się wokół nich cieni.
I dostarczy rozkoszy ich duszom, umysłom i zmysłom.
Oddalił się od Leiko, obiecując że będzie w pobliżu. I że przybiegnie z pomocą w razie zagrożenia.
Romantyczne niemal pożegnanie, godne sceny teatralnej. Delikatne uśmiechy i figlarne ogniki w oczu obojga, psuły nieco dramatyzm sytuacji, ale...
Ani ona, ani on nie byli wszak aktorami. Oboje byli drapieżnikami, choć odmiennej natury.
Tygrys i wąż. Dwa piękne bestie, acz groźne w swym zwodniczym uroku.
Tygrys będący zagrożeniem skrytym pod zwinnością ruchów, jedwabistym futrem i zwodniczo miłymi dla ucha pomrukami.
I wąż kryjący pod olśniewająco pięknym wzorem łusek, hipnotyzującym niemal spojrzeniem oczu i nienaturalną wręcz gibkością ciała, zabójcze ostrza swych kłów.

Leiko ruszyła w kierunku najlepiej zachowanej budowli, słusznie podejrzewając że jej dwaj yojimbo tam właśnie założyli swą siedzibę.
Było cicho. Niemniej Maruiken nie traciła czujności. Nie tutaj. Gōsuto tora, Ishiki i jego pomagierzy, i kto wie jeszcze jakie niebezpieczeństwa skrywały te pozornie tylko opuszczone ziemie.

Geta nie stuknęły o drewno podłogi, gdy weszła do rodzinnego dojo Sakaki. Leiko, gdy potrzebowała, potrafiła chodzić bardzo cichutko w tym pozornie hałaśliwym obuwiu.
Zachodnia część dojo, była jedynym budynkiem który zachował prawie w całości, zniszczeń tu było najmniej. I przez to widać było nieco splendoru jaki kiedyś był udziałem całego kompleksu budynków.
Nagle... Leiko zatrzymała się i kucnęła, odruchowo biorąc parasolkę w dłonie.


Na drewnie podłogi widać było plamę krwi... Plamę świeżej krwi.
Ten widok wywołał niepokój łowczyni. W myślach kalkulowała, jak szybko przybiegłby Kojiro, gdyby usłyszał odgłosy walki. Bo przybiegłby na pewno.
Krew wlała w umysł łowczyni niepokój, ale nie strach.
Niestety poza śladem krwi nie dopatrzyła żadnych innych śladów, dotyczących zarówno napastnika jak i... ofiary.
Ruszyła więc dalej, docierając powoli do głównej sali do ćwiczeń. I tam zastała obu swych yojimbo. Tyle że dwuznacznej sytuacji.
Yasuro pochylał się nad pojękującym i leżącym na podłodze Kirisu.
Nie zauważyli Leiko dopóki ta się nie odezwała. A wtedy...

Młody Dasate podbiegł do niej, natomiast Kirisu leżał nadal na podłodze. Nic dziwnego. Płomień był ranny, a Yasuro założył mu prowizoryczny opatrunek i karmił go.
Zasypywana wpierw pytaniami o to: gdzie była, czemu zniknęła na tak długo, czy jest cała i zdrowa oraz zapewnieniami, że się o nią martwili i zamierzali jej szukać, dopiero po chwili dowiedziała co się właściwie wydarzyło.
-Kirisu i ja dość szybko znaleźliśmy miejsce na nocleg i... postanowiliśmy cię szukać Leiko-san. – relacjonował Yasuro, gdyż już dziewczyna ukryła przyczynę swego zniknięcia za siecią kłamstw, uników i niedomówień.- Postanowiliśmy się w końcu rozdzielić, by... zwiększyć obszar do przeszukania.
Kose spojrzenia jakie wymienili pomiędzy sobą młodziki pozwoliły Leiko dotrzeć do zabawnego wniosku, że pomysłowi rozdzielenia musiały towarzyszyć kłótnie.
Owszem, rozdzieleni mogli przeszukać większy teren, ale i też istniało ryzyko, że jeden z nich napotka Maruiken pierwszy, na co wyraźnie dopuścić samuraj nie chciał dopuścić.
Yasuro był zazdrosny o chwile jakie Płomień spędzał tylko z łowczynią i starał się uniemożliwiać takie wydarzenia.
-Po jakimś czasie dotarły do mnie odgłosy walki. Pognałem tam mając nadzieję, że cię spotkam i obawę, że twe życie jest w zagrożeniu. Ale na miejscu, przy ruinach świątyni, natknąłem się na... niego.- wskazał palcem na Kirisu, wywołując grymas wstydu i niechęci na twarzy Płomyka. Młody łowca na pewno nie chciał, by takim go Maruiken oglądała. Pokonanym, rannym, przegranym. Wstydził się. Zapewne wielce cenił sobie zachwyt Leiko wobec jego osoby, na równi z rozkoszami jej ust i ciała.
A teraz... był godny politowania.

Niemniej przejął pałeczkę narratora i opowiadał dalej.- Napadli mnie z czterech stron. Szkoda, że tego nie widziałaś. Moje jūmonji-yari nauczyły ich, by mnie unikać. Rozlałem ich krew.
Kirisu uśmiechnął się na same te wspomnienie, po czym dodał.- Ale potem pojawił się on.
I tu wtrącił się Yasuro.- Jego podwładni nazywają go Ishiki-sama.
Kirisu się wtedy ożywił. – Jest niebezpieczny Leiko-chan, bardzo niebezpieczny i szybki. Używa dwóch dziwacznych broni, przypominających nieco kamy.
-Prawie zabił Kirisu-san.-
dodał Yasuro, a Płomień niemalże warknął gniewnie.- To nieprawda. Wykorzystał moją nieuwagę i zranił mnie.
-Hai. Przyznaję, że rana nie jest głęboka. Ale dość mocno krwawiła. Niemniej, gdybym się nie zjawił...-
stwierdził Yasuro, a Płomień wtrącił ironicznym tonem głosu.- Nie powstrzymałeś go swą kataną Dasate-san, tylko faktem że rozpoznał w tobie potomka twego wuja.
Nie chciał, by Leiko uznała, iż walce Yasuro jest bieglejszy od niego.
-Temu nie przeczę. Ów Ishiki stwierdził, że daruje nam życie, bo jestem z klanu Hachisuka. Ale tylko tej nocy. I że następnej nocy możemy nie mieć tyle szczęścia.- stwierdził spokojnym tonem samuraj. Potem potarł podbródek.- Następnie kazał nam jutro opuścić ziemie klanu, po czym... zniknął w cieniach nocy, wraz ze swymi ludźmi.
-Z których, niektórzy byli ranni.
-przypomniał Kirisu próbując odbudować resztki swojej chwały, przekreślonej wszak jednym starciem z owym Ishiki.

Sytuacja się komplikowała. Należało podjąć decyzję, co do dalszych działań.
Czy Ishiki działał po stronie klanu Hachisuka? Były przesłanki by tak twierdzić. Ale nie było pewności.
Natomiast pewnym było, że ktoś... najprawdopodobniej sami Hachisuka nie chcą, by ktokolwiek węszył na tych ziemiach. A skoro tego nie chcieli to znaczy, że owe ziemie kryły w sobie tajemnicę. A czyż sekrety nie były jednym z tych słodyczy, które smakują tym bardziej i mocniej są zakazywane?
A więc... wyruszenie dalej w głąb ziem, czy powrót?
Ta decyzja mogła jednak poczekać do ranka.

Rankiem trójka wędrowców powoli zbierała się do podróży. Yasuro ćwiczył kolejne kata, Kirisu macał założony sprawnie opatrunek, a Leiko przeszła się spacerkiem po zniszczonym dojo by poukładać myśli i podjąć decyzję. Zdanie swoich yojimbo już znała. Yasuro odradzał dalszą wyprawę, acz wiedziała że zgodzi się z jej wyborem, jakikolwiek będzie.
Kirisu, mimo rany, aż płonął chęcią ponownego spotkania z Ishikim i wyrównania rachunków. Ta furia przesłaniała nawet rywalizację, jaką prowadził z Yasuro o względy łowczyni. Płomień z chęcią wyruszyłby dalej, w głąb ziem Sakaki.
Ostatecznie, decyzja należała do niej i... dobrze ją było podjąć z dala od obu yojimbo.

I właśnie dlatego przyglądała się ruinom, przemierzając dojo. I dlatego znów natknęła się na Kojiro. Stał opierając się o ścianę, spokojny i pogodny. Zupełnie jakby przeczuwał to spotkanie.
Ronin uśmiechnął się i skinął głową.- Uroczy to omen, zobaczyć twe oblicze opromienione porannym słońcem, Leiko-san.
Po czym wskazał na stojące porcelanowe naczyńko wypełnione herbacianym ziołem, postawione niedbale cokole, na którym kiedyś musiał stać posąg.


-Ktoś przybył do miejsca twego spoczynku. Ronin. Zostawił je dla ciebie. I słowa.- Kojiro potarł podbródek i przymknął oczy, by przypomnieć sobie dokładnie przesłanie.- Powiedział, że jest twym przyjacielem i że przychodzi z podarkiem i posłaniem od małej miko. Nie zdziwiła go moja obecność. Wręcz spodziewał się, że ktoś się pojawi. Przesłanie od miko zaś brzmiało." Gdy podejmiesz decyzję zgodną ze swą naturą i ruszysz ku swemu przeznaczeniu, niech twój tygrys wprowadzi cię i twych towarzyszy w stare wąwozy. Tam będziesz mogła skorzystać z mego podarku, bez obawy o życie twoich yojimbo. Stamtąd zapraszam cię też na rozmowę do mej kryjówki."
Splótł ręce razem.- Trochę to zagadkowe słowa, ne Leiko-san?
Zagadkowe słowa i zagadkowy dar. Bowiem do listków herbaty dosypano zioła, sprowadzające sen. Wyczuła dobrze ich zapach i wiedziała, że nie wyczułaby ich smaku w gotowej herbacie. Sztuczka dobrze jej znana.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 31-08-2011 o 16:12.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11-09-2011, 17:03   #119
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Częściowo przesłonięta pasmem włosów twarz Leiko natchnęła się iście ludzkimi emocjami. Ponury cień i drapieżne zmarszczenie brwi uwidaczniało w tym kapryśnym wyrazie jej niezadowolenie. Nie kryła się z tym nawet, a przecież mogłaby swą reakcję schować pod jedną z mimicznych masek. Przyczyną jednak nie był Kojiro, wszak jego widok zawsze był kobiecie miły, chociaż rankiem bardziej niespodziewany niż przy innych spotkaniach. Ale bardziej nieoczekiwane były wieści, jakimi się z nią podzielił. Nieoczekiwane i.. wzmagające w łowczyni mieszaninę uczuć i to niekoniecznie z przewagą tych pochlebnych wobec szemranej parki.

Skądś mała miko i jej dzielny piesek Furoku wiedzieli, że ona zjawi się akurat o tej porze w dojo. Skądś wiedzieli o jej własnym tygrysie, chociaż będąc razem ona i Kojiro tak dbali o swoją prywatność. Czuła się zatem obserwowana wbrew swojej woli, a co gorsza w całkowitej niewiedzy uwłaczającej jej czujnym zmysłom oraz misternej sztuce pozostawania niedostrzegalną. Tedy nic dziwnego, że Leiko podarunek, przekazane jej słowa i płynące z nich znaczenie powitała dość chłodno.

-Aż za bardzo, Kojiro-san.. – mruknęła stojąc przy cokole i ze sporą dozą podejrzliwości przyglądając się naczynku, a przede wszystkim jego nie tak niewinnej zawartości jak mogłoby się zdawać. Opuszką palca przesunęła po krawędzi porcelany zawstydzającej jej własną biel skóry -Stare wąwozy.. czyżby jeden z zakątków na Twych ziemiach?
-Hai. Acz nie są tak nazywane, Leiko-san.- odparł po chwili namysłu Kojiro.- Ukryty zakątek. Tak je zwali tutejsi wieśniacy. Ukryty, bo... wejście do niego nie jest oczywiste. Trzeba przejść ciągiem jaskiń, by dotrzeć do owych wąwozów.
Uśmiechnął się lekko.- Ukryty zakątek był częstym... miejscem schadzek, młodych par i niewiernych małżonków.
-Ah.. rozumiem – cichy śmiech rozpogodził lica Leiko, niczym zuchwały promień słońca padający nań ze szczeliny okna. Ale to był moment tylko, po którym rozbawienie ustąpiło miejsca melancholii i zadumie – Daleko od tamtych jaskiń na północy? Bardzo trudny do odnalezienia?
-Trudny do znalezienia dla tych co nie znają tych ziem. I po drodze do nich.- odpowiedział Kojiro lekko zdziwiony jej dyskretnym chichotem. Po czym spytał po chwili namysłu.- Ten ronin i... ta miko. Nie są ci obcy? To twoi sojusznicy, przyjaciele, konkurenci? Wydają się być... dobrze poinformowani, choć ów bushi udzielał raczej dość mętnych odpowiedzi.
-Bo to nie on posiada odpowiedzi i informacje, a jego mała pani – odparła łowczyni powracając wspomnieniami do wieczoru spędzonego na rozmowach z tamtą pokrętną dwójką.

-I są.. chyba najbliższym określeniem rzeczywiście byłoby sojusznicy. Pojawili się nagle i pomogli pokonać jednego oni, a potem powiedzieli o tych ziemiach i krzywdzie im wyrządzanej, przez którą wodne demony podobno atakują wioski. Jednak.. – mówiąc to i urywając w połowie swej myśli obeszła powoli cokół, ciągle koniuszkiem palca muskając naczynko. Zatrzymała się z westchnieniem i spojrzenie podniosła na ronina -… źródła ich wiedzy i samo to, że wiedzą tak wiele, zbyt wiele, nie budzi we mnie ufności wobec nich.
Od niechcenia trąciła herbaciane liście i żachnęła się -Trudno mi wierzyć w te ich magiczne ognie jakimi się tłumaczą i równie nieprawdopodobne sztuczki jakimi para się miko.
-Łowcy oni? Jak ty?- spytał Kojiro po chwili zastanowienia. Przyglądał się dziewczynie z pewnym łobuzerskim błyskiem w oczach, wędrując po krągłościach jej ciała wzrokiem. Kontemplował jej urodę w promieniach wschodzącego słońca, niczym artysta świeżo rozkwitły kwiat róży. Acz lubieżny uśmieszek na jego twarzy, sugerował iż jego myśli nie są zbyt czyste.-Tutaj przyda się chyba każda pomocna dłoń. Myślisz, że wiedzą coś co... nie jest nam znane?
Znów zamyślił się.- Możliwe, że... stoją po stronie buntowników z okolic klasztoru.
-Nie wiem, Kojiro-san. Nie są mi znani tacy buntownicy.. Leiko pokręciła głową bezradnie -Ale jeśli są łowcami, to działają tylko dla siebie i ukrywają się przed niepotrzebnymi spojrzeniami. Nie są ludźmi Hachisuka. Sposób w jaki mówią o klanie nie pozwala w to wątpić. Jednakże on i jego działania nie są im obce. Opowiadali mi o jakichś demonach Tsuno trzymanych przez Hachisuka.

Świadomość oczu mężczyzny sunących po tak znanych mu przecież zarysach ciała Leiko skrytego pod obfitym w materiał kimonem, nijak nie przeszkadzała jej w tak skrótowym wprowadzaniu Kojiro w znane jej tajniki tej dwójki. Nie kusiła go spojrzeniami, nie podsycała pragnienia tak wyraźnie jak w nocy, wszak nie mieli teraz sposobności do zatonięcia w rozkoszach płynących z takich jej praktyk. Zaledwie ruch pewien drobny wykonała, bowiem w swym badaniu zawartości naczynka lekko dłoń przekręciła, aż rękaw nieco się obsunął odsłaniając pociągający powab nadgarstka -Niecodziennie spotyka się taką parę. Ronina z klanu Ishi mającego być martwym i jego młodziutką podopieczną z najprawdopodobniej nieistniejącego klanu Kitsu. Kolejni goście na Twych ziemiach, Kojiro-san.
-Zaskakująco wiele osób, powstaje z martwych ostatnio.- dodał w zamyśleniu Kojiro. Potarł podbródek.- Nawet jeśliby nie byli wynajęci przez Hachisuka, to nie mieliby powodów by kryć przed oczami klanu, poza jednym...- tu na moment zamilkł, spoglądając w niebo.-... iż są już przez nich szukani. Tylko dlaczego? Kitsu... taka nazwa klanu mi nic nie mówi. A Ishi? Co Ishi miałby robić tak daleko od tych ziem? Tashiru Taipan-san mógłby odpowiedzieć na to pytanie. Lub nie. Miko wspomniała z jakiej świątyni pochodzi? Ojciec Taipana korespondował z kilkoma opatami świątyń buddyjskich i shintoistycznych, a że był pozbawiony wzroku, swym uczniom zlecał czytanie i dyktował listy.
Potarł czoło wzdychając.- Za dużo w tym domysłów, za mało faktów. Lepiej skupić się na obecnej sytuacji. Skoro nie są ci wrodzy, są więc użyteczni, ne?

-Iye, nie mówiła – zaprzeczyła łowczyni, po czym rozchyliła wargi w uśmiechu o dość kąśliwym wyrazie -Chyba, że znasz świątynię, z której miko używają mocy wyproszonych u Kami w celu pętania demonów i miewania widzeń w płomieniach.
Odstąpiła w końcu od cokołu, acz nie wzięła w dłonie nieporęcznego podarunku. Zamiast tego zafalowało hipnotycznie kimono, gdy Leiko niewielkimi kroczkami zbliżyła się do ronina.

-Masz rację, są użyteczni. Nie wiem jednak po co Ayame chce się ze mną spotkać.. ani skąd wie o moim tygrysie. To niepokojące – szepnęła wyciągając rękę ku Kojiro i palcami na krótko gubiąc się pośród jednego z pasm włosów opadających przy jego twarzy. Następnie czule przesunęła swój dotyk na policzek, a w jej oczach i głosie uwidoczniło się przypomnienie o drażliwej decyzji jaką musi podjąć – Kojiro-san.. Ten Ishiki naprawdę jest tak niebezpieczny jak mówiłeś, ne?
-Hai. Jest groźny. Ale i twój tygrys też ma ostre pazury.- Kojiro uśmiechnął się i przesunął twarz tak by wargami musnąć jej koniuszki palców. -Ishiki jest groźnym bushi i sprawnie włada kataną, ale i mierzyłem się z lepszymi od niego. Ishiki jest groźny, gdyż nie boi się ni bólu, ni śmierci. On nigdy nie cofa się podczas boju... to jego siła, ale i słabość.
Spojrzał w oczy Leiko dodając.- Chyba wszystkie miko wróżą w ogniu. Choć większość z nich stawia dość niejednoznaczne odpowiedzi na stawiane pytania.

Dotknął palcami dłoni dotykającej jego twarzy. Przesunął opuszkami po jej skórze, nurkując nieco w rękawie materiału jej kimona.- Ishiki i miko cię martwią? Nie powinni. Jeden jest naszym wspólnym zagrożeniem, druga może być pomocą.
-Wczoraj się wycofał. Jednorazowo – odparła kobieta zgodnie z tym co usłyszała od swoich obrońców -Kiedy moi yojimbo postanowili się rozdzielić, aby mnie poszukać, Płomień został zaatakowany i zraniony przez Ishikiego. Zapewne nie skończyłoby się na tym, ale pojawił się Yasuro-san. I tamten wycofał się rozpoznając w nim samuraja klanu. Oszczędził ich, ale tylko tym jednym razem, każąc nam przy tym odejść z tych ziem.

Wzrokiem wodząc za swymi palcami, ku swej przyjemności zakreśliła ich koniuszkami kształt ust ronina. Tak w całkiem niewinnym geście bawiła się tą drobną pieszczotą -Jego podwładni doniosą mu, jeśli nie zobaczą nas oddalających się od tych okolic. Zatem będzie nas szukał i nie spocznie już na samych pogróżkach.
-I tak trzeba będzie go uciszyć, ne? Jeśli go spotkamy. -mruknął ronin rozkoszując się dotykiem jej palców na swych ustach.-By ta mała wyprawa w głąb ziem Sasaki pozostała sekretem.
Zmarszczył brwi.-Płomień? Młody Kirisu? Jest szybki i zwinny, ale brak mu... finezji w ruchach. Za bardzo się odsłania podczas walki.
-Szczęśliwie nic poważnego mu się nie stało, więc będzie jeszcze mógł Cię wyręczyć w chronieniu mnie – powiedziała z uśmiechem. Przechyliła głowę spoglądając w bok, sprawdzając i nasłuchując czy jeszcze nikt jej nie szuka. Zadowolona z braku obecności jakichkolwiek osób trzecich, z powrotem zwróciła się do swego kochanka.
-I Kojiro-san.. być może w walce jesteś niezastąpiony i za każdym razem podziwiam Twój kunszt posługiwania się kataną. To jednak.. – powłóczystym ruchem zsunęła ręce po szyi i barkach mężczyzny, aż znalazła dobre miejsce zaczepienia na jego klatce piersiowej- .. odsłaniasz się poza nią. Bardzo się odsłaniasz.

Z tymi słowami przechodzącymi w coraz cichszy i coraz niższy przeciągły pomruk, Leiko wzniosła się zgrabnie na palcach w swych geta i sięgnęła soczyście fioletowymi wargami do ust Kojiro. Pocałowała go, z początku delikatnie, by po kilku chwilach zerwać tę kurtuazję i zatopić się w namiętności wymieszanej z taką.. podświadomie wyczuwalną w owej czułości i w dłoniach zaciskających się na jego odzieniu nadzieją, że naprawdę może swoje bezpieczeństwo powierzyć w szpony tego tygrysa.
Kojiro objął Leiko, oddając jej pocałunek z równą namiętnością. Pieszczotliwie dotykał jej warg swym językiem, delikatnie ocierał jego czubkiem o jej zwinny języczek. Przyciskał jej ciało do swego, zachłannie i z czułością. A po długim pocałunku, nadal tuląc ją do siebie, mruczał niczym kot, muskając wargami jej zgrabną szyję.- Iye. Po prostu uległem twemu kunsztowi i powabowi, moja Tsuki no musume.
Uśmiechnął się spoglądając jej w oczy.- Stoczyliśmy wszak bój, którego zwyciężczynią jesteś ty.
Po czym nachylił się by wargami pieścić drugą stronę szyi.-Odwieczny bój kobiety i mężczyzny.
-Oh? Czy w takim razie Ty poniosłeś klęskę? Zaiste, twa przegrana wydaje się być naprawdę słodka.. - wplotła dłonie w długie włosy ronina żarliwie całującego wrażliwą skórę jej szyi. Jak z pomocą mapy jego usta i język odnajdywały odpowiednie punkty, pozwalając kobiecie delektować się dreszczami rozchodzącymi się po jej ciele oraz rozpływającymi się po nim rozkosznymi falami ciepła. Spomiędzy rozchylonych warg Leiko umknęło błogie tchnienie..

I takie naruszenie przez niego granicy, po przekroczeniu której już żadne z nich nie byłoby w stanie kontrolować coraz gorętszej sytuacji, otrzeźwiło łowczynię. Stanowczo, choć nieco ospale, uniosła głowę Kojiro przerywając pieszczoty i wsparła o siebie ich czoła.
-Słońce jest coraz wyżej. Muszę iść, mój tygrysie – szepnęła, a na kolejne swoje słowa uśmiechnęła się czarująco - Przecież Tsuki no musume powinieneś oglądać tylko w nocy, otuloną blaskiem Pana gwiazd, ne? To jeszcze nie pora dla nas..
-Wiem.-uśmiechnął się łobuzersko Kojiro spoglądając w oczy łowczyni, delikatnie musnął policzek Leiko dodając.-Musisz iść, zanim tygrys znów cię porwie do swej kryjówki, ne ?
I on sobie zdawał sprawę, jak łatwo ulec pokusie jeszcze jednej pieszczoty, jeszcze jednego pocałunku.
-Hai.. nawet tygrys nie zawsze może dostać swoją upragnioną łanię – jej ciepły oddech owiał wargi ronina w tej niewielkiej przestrzeni współdzielonego przez nich powietrza. Ale nie całowała już, chociaż bliskość w jakiej trwali wyraźnie prowokowała do dalszego delektowania się obecnością tego drażniącego struny zdyscyplinowania mężczyzny. Wtulona w jego objęcia, prawie przypierająca Kojiro do ściany dojo, przymykając oczy chłonęła w milczeniu chwilę porannego spokoju i ponownego ukrycia przed resztą świata. Z własnej, pokrętnej woli zamykając się w pułapce rozkosznych szponów drapieżnika.



***


Biała , misternie poskładana chusteczka tworzyła wdzięczny pakuneczek. Kołysał się on w powietrzu, bezwolnie poddając się ruchowi palca, na którym przyszło mu zawisnąć i przetrwać drogę powrotną. Pośród materiałowych fałdek umościły się liście herbaty, do których Leiko wprawdzie podchodziła z dystansem, to jednak wzięła ze sobą jako podarunek.

I wróciła do swych yojimbo, przystając w wejściu.
Obaj, i Kirisu i od niedawna Yasuro bez zbytniego zawahania poszliby za nią do samych czeluści jigoku, gdyby tylko w nagrodę mogli otrzymać choćby jeden jej uśmiech , poczuć dotyk smukłych palców bądź zobaczyć w jej oczach zachwyt i sympatię przeznaczone dla obrońcy filigranowej kobiety. Obaj byli tak słodko nieświadomi swej podatności na bycie urabianymi przez te jej zjawiskowe atrybuty.

Manipulacja manipulacją i perfidia w wykorzystywaniu ich naiwności, ale Leiko była im winna trochę swojej uwagi. Trochę tego zainteresowania ze swojej strony spływającego na każdego ze spragnionych go młodzianów .
W swoim zamyśleniu przyglądała się Yasuro to rozcinającego kataną powietrze, to broniącego się przed nim w coraz to odmiennych pozach spokojnego stylu Ślepego Smoka. Wędrowanie jej myśli po sobie tylko znanych, zawiłych ścieżkach trwało kilka chwil, aż w jednej z nich skrzyżowały się ze sobą spojrzenia Leiko i młodego bushi. Uśmiechnęła się figlarnie i wzrok pośpiesznie odwróciła, jak zawstydzona tym zostaniem przyłapaną przez samuraja na obserwowaniu jego ćwiczącej sylwetki.

Przeszła przez pomieszczenie służące ich trójce za miejsce noclegowe i podeszła do Płomyczka tak sponiewieranego przez nocne wydarzenie, które pewno nie tylko fizycznie się na nim odbiło, ale też i zszargało ogniste ego. Zatem, przybierając rolę balsamu na jego okaleczoną duszę, Leiko przysiadła przy nim z gracją i z wielką ostrożnością położyła obok siebie niewielki pakuneczek. Następnie spojrzeniem jak na zawołanie wypełnionym troską i wewnętrznym bólem na sam widok zranionego swego partnera, powiodła ku jego twarzy -Jak Twoja rana, Kirisu-kun?
-Znacznie lepiej.-odparł buńczucznie Płomień, lekkim tylko grymasem odsłaniając ból, który odczuwał, gdy gwałtownie usiadł. Spojrzenie Leikospoczęło na fachowym opatrunku, jaki Płomieniowi założył Yasuro. Tkaniny nie zaczerwieniły ponownie od świeżej krwi. Był to dobry znak. Rana się nie otworzyła, a choć była bolesna, to nie stanowiła zagrożenia dla życia Kirisu.
Zaś sam łowca był w dobrym humorze. A przynajmniej taki udawał.- Przekonasz się się Leiko-chan. Następnym razem, to ja zatriumfuję, następnym razem to ja będę zwycięzcą... Zaskoczył mnie, ale drugi raz się nie dam podejść.
Wyglądało, że najbardziej w owym starciu ucierpiała duma Kirisu.
-Ah.. Wiedziałam, że takie byle zadrapanie nie będzie w stanie mi Ciebie wykluczyć z dalszej podróży, mój partnerze – uśmiech i słowa zawierające w sobie niezachwianą pewność w młodziana, a także to pieszczotliwe „mój” podkreślające ich zażyłość. Wszystko to razem składało się na słodkie przeświadczenie, że łowczyni nie straciła wiary w Płomyczka i jednocześnie nie miała zamiaru traktować go z litością z powodu zranienia. Z odrobiną troski owszem, ale nie z umniejszającą jego umiejętności litością.
Uniosła rękę i delikatnie koniuszkami palców musnęła czoło Kirisu, odgarniając zeń jego niesfornie opadające kosmyki i mówiąc -Wszak nie damy się zastraszyć jakiemuś Ishikiemu, prawda?
-Ani nikomu innemu.-odparł z uśmiechem młodzik. Po czym spojrzał w kierunku Yasuro, który pokonał go wszak niedawno w boju. Te dwie porażki zachwiały nieco pewnością młodzika, ale... nie zmieniły jego natury. Przesunął palcami po nadgarstku pieszczącej go dłoni łowczyni -Nie powinnaś znikać na tak długo sprzed naszych oczu Leiko-chan. Te ziemie okazały się bardziej niebezpieczne, niż sądziliśmy. A te bujdy Sagiego o tygrysie... nie zmieniają tego, że więcej tu zagrożeń z naszego świata niż z zaświatów.
-Gomen. Nie miałam zamiaru zostawić was na tak długo – w swym zaledwie częściowym kłamstwie pochyliła głowę w przepraszającym geście. Zamiaru nie miała, ale cóż mogła uczynić łania porwana przez tygrysa? -Ale to prawda, ziemie Sasaki są niespodziewanie zaludnione. Będziemy musieli bardziej uważać.

Leiko rozdzieliła swą uwagę pomiędzy jej dwóch obrońców, dłonią nadal zajmując się ułożeniem włosów Płomyczka, zaś bystrym spojrzeniem spod wachlarzy długich rzęs wędrując ku samurajowi.
-Yasuro-san, postanowiliśmy wędrować dalej. Jako łowcy nie możemy sobie pozwolić teraz na wycofanie się, jeśli gdzieś na tych ziemiach może być przyczyna problemów z wodnymi oni – jakaż wzniosłość, jakież oddanie swemu niebezpiecznemu fachowi rozbrzmiało w głosie kobiety -Czy możemy liczyć na Twoje towarzystwo?
Yasuro wypadł z rytmu, lekko się chwiejąc. Zacisnął dłonie mocniej na katanie, po czym spojrzał na łowczynię. Przez chwilę myślał... a może wspominał wczorajszy wieczór, wyraźnie się zamartwiając. To miał niemal wypisane na twarzy.- Dalsza wyprawa, będzie... bardziej ryzykowna niż sądziłem. Jesteś... pewna Leiko-san, że... powinnyśmy?
-Ja zaryzykuję. A Ishikim się nie martw... jest mój.- Kirisu niemal gniewnie warknął. Jak to mówił Kojiro? " I spotkałem go kilka razy na dworze daymio, to wystarczyło... w jego przypadku zawsze wystarcza, by wzbudzić niechęć wobec tej osoby." W przypadku Płomienia wystarczyła jedna walka, by zapałał nienawiścią większą niż żywił do swego konkurenta do względów Maruiken.
-To tylko jeden bushi, a jego sfora już nie jest tak groźna, ne? Nie może być trudniejszym przeciwnikiem niż demonice z którymi walczyliśmy, Yasuro-san. I.. - urwała. W oczach jej błysnęło przygnębienie, więc opuściła głowę, twarz przesłaniając kurtyną włosów. Także i dłoń cofnęła, obie opuszczając na swe uda i w wyrazie zmieszania wygładzając palcami materiał kimona -Nie chciałabym wracać do reszty tak bez niczego.. oznaczałoby to, że się pomyliłam co do tych ziem i na darmo nas tutaj ściągałam, narażałam..
-Rozumiem. I ...-mruknął cicho Yasuro. Potarł kciukiem swą wargę rozważając wszystkie argumenty i kontrargumenty.- Może powinniśmy ruszyć w głąb ziem, ale...-tu spojrzenie samuraja spoczęło na twarzy łowczyni.-... musimy się trzymać razem. I nie oddalać od obozu wieczorami.
-Hai. To był taki pojedynczy.. wybryk. Nie powtórzy się już. Gdybym wiedziała co za sobą pociągnie, to nie opuszczałabym was, szczególnie, że i tak niczego przydatnego nie znalazłam – westchnęła tłumacząc się pod tym spojrzeniem samuraja, które w połączeniu z jego słowami bardzo subtelnie ją ganiło za wczorajszą lekkomyślność -Jednak nie możemy chodzić tak bez celu, a interesująca nas rzeka Kisu nie przepływa przez te okolice, ne? Zatem... powinniśmy szukać źródeł, które do niej wpadają..
-Źródeł?-na twarzy Yasuro pojawiło się zdziwienie.




Po czym uśmiechnął się dodając.-Rozumiem, że miałaś już wszystko obmyślone, nim tu przybyliśmy? Jakich jeszcze informacji udzielił ci Ginamoto-san?

-Yasuro-san, jesteś sprytny – kobieta zaśmiała się krótko, jakby mężczyźnie rzeczywiście udało się wypatrzeć w jej słowach jakąś skrywaną niecność -Wodne oni wychodzą z rzeki, ne? Ludzie mówili, że to sama Kisu się gniewa . A gdzie indziej szukać przyczyny jej rozdrażnienia, jak nie na pobliskich ziemiach Sasaki podobno wypełnionymi oni i któż wie jakimi jeszcze dziwami? A jeśli coś stąd pochodzącego złości Kisu, to musi mieć ona jakieś połączenie tutaj, chociaż sama nie płynie przez ziemie Sasaki, czyż nie?
Pytała, choć tak po prawdzie to nie oczekiwała otrzymać odpowiedzi od któregokolwiek ze swoich towarzyszy. Najważniejszą kwestią było zawoalowanie wszystkiego, wymieszanie ze sobą kłamstwa i prawdy w taki sposób, aby brzmiało wystarczająco przekonująco -Ginamoto-san wspomniał tylko, że w czasie swych wędrówek tutaj trafił na jaskinie. A jeśli są one wystarczająco głębokie, to czyż nie może przez nie coś przepływać? Brzmi jak lepszy punkt do poszukiwań niż bezcelowe krążenie po okolicy i czekanie na Ishikiego, ne?
-Wolałbym, żebyśmy w ogóle nie natknęli się na Ishikiego .-stwierdził Yasuro i zamyślił się.- A jaskinie, mogą być niebezpieczne. Szkoda że nie ma z nami nikogo, kto by je znał.
Młody samuraj nie zdawał sobie sprawy, że się myli. Wszak mieli dyskretnego opiekuna. Kojiro.

Przez chwilę wydawało się, że Kirisu rzuci jakąś obraźliwą uwagę dotyczącą ostrożnego podejścia do tej sprawy młodego bushi, ale... przemilczał wypowiedź samuraja. Mógł buńczucznie wygłaszać deklaracje chęci rychłego spotkania z Ishikim, ale wiedział, że jeszcze nie jest gotów na kolejną konfrontację.
-Nie namawiałabym was, gdybym nie wierzyła, że mamy choć cień szansy na powodzenie – odparła mrukliwie Leiko, za faktyczny cień mając nie tylko uśmiech Fortuny, łaskę Kami bądź zwyczajną wiarę w umiejętności ich trójki, ale także dyskretną obecność ronina mającego wpływać na powodzenie ich zadania.
Podniosła się z wolna, biorąc przy tym pakuneczek z herbatą palcami . Wolną dłonią wygładzając kimono na biodrach, kontynuowała swą myśl -Jeśli jednak okaże się, że będzie to ponad nasze siły..
Uśmiechnęła się do obu młodzianów uśmiechem pełnym nieskalanej słodyczy -.. to wtedy przyznam się do błędu i nie będę dalej nalegać.
Przytaknęli obaj niemal jednocześnie i bez słowa, nie zdając sobie sprawy z tego, że całą rozmowa była przez łowczynię umiejętnie kierowana. I że Maruiken znała wynik tej wymiany zdań, zanim jeszcze wypowiedziała pierwsze słowa.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-09-2011, 15:55   #120
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Krótki poranny posiłek poprawił nastroje trójki łowców. Podobnie jak brak śladów ninja na usługach tajemniczego Ishikiego. Słońce grzało przyjemnie, a ciszę rozpraszały jedynie śpiewy ptaków.
I wydawało się, że Kami spoglądają na trójkę łowców z sympatią.
Ruszyli w dalszą drogę. Tym razem, ku zdziwieniu obu młodzieńców, to Leiko została przewodniczką tej wyprawy.
Jednakże żaden z nich nie protestował. Po części przez to, że obaj byli zaskoczeni tą niespodziewaną inicjatywą łowczyni. Pozostałe zaś powody były już różnorakie.
Kirisu zbyt często przekonywał się o niezwykłej intuicji łowczyni. Czyż to nie jej plan pozwolił ubić najgroźniejszą bestię w Nagoi? Czyż to nie jej intuicja sprawiła, że przybyli do tego miejsca? I czyż to nie jej instynkt pozwolił wczorajszej nocy wrócić nietkniętą, podczas gdy sam łowca został ranny?
Natomiast Yasuro nadal czuł się winny, tego że zawiódł łowczynię. Nie musiała nawet mu o tym przypominać. Jedno jej spojrzenie sprawiało, że ciężar winy przygniatał serce młodego bushi.
No i obaj byli podatni na jej uśmiech i spojrzenie. Na każdy gest skrywający w sobie obietnicę wyjścia poza konwenanse, poza przyjaźń i sympatię. Na każdy gest, kryjący w sobie słodką obietnicę rozkoszy.

Niemniej obaj byli ciekawi, czemu teraz ona prowadziła ich wyprawę. Wszak to Yasuro miał być przewodnikiem.Były jednak miejsca na ziemiach Sasaki, których Yasuro nie znał... a o których Kojiro wyszeptał jej do ucha rozkoszując się jej obecnością w swych objęciach. Wtedy bowiem pomiędzy komplementami i flirtem opowiadał jej jak trafić do owego Ukrytego Zakątka, figlarnej tajemnicy ziem Sasaki.

Póki co Leiko, nie rozdzielała uśmiechów i lubieżnych spojrzeń, w ramach podsycenia ognia zarówno pożądania jak i rywalizacji w obu młodzikach. Skoncentrowana była na wypatrzeniu zagrożeń, w postaci ninja służących Ishikiemu, bądź tygrysa, lub jakiegokolwiek innego zagrożenia.
Na razie jednak, czasem wśród drzew jedynie mignęła znajoma sylwetka “tajemniczego ronina”. Kojiro czuwał, tak jak obiecał. Była to dobra wiadomość.
Natomiast brak ninja od Ishikiego był faktem niejednoznacznym. Dobrze, że ich nie śledzili, ale skoro nie byli tutaj, to... gdzie byli?
Grota ukryta była za porośniętym gęsto zagajnikiem, przez który musieli się przebić. W ruch poszła katana Yasuro, bowiem nawet wąska ścieżyna, wijąca się niczym wąż zdarzyła zarosnąć.
Trzeba przyznać, że Ukryty Zakątek w pełni zasłużył na swą nazwę.


Wejście do niego prowadziło przez ponurą jaskinię, która w dodatku, w środku tworzyła labirynt odnóg. Gdyby nie wskazówki Kojiro, wędrówka nimi mogła trwać kilka godzin. A tak, Maruiken i jej towarzysze przeszli na drugą stronę.

I weszli do sporej gęsto zarośniętej kotliny, otoczonej ze wszystkich stron wysokimi stromymi skałami.
Było tu cicho, spokojnie...


i niezwykle uroczo. Niewielkie sadzawki otaczały stare drzewa o fantazyjnie wygiętych konarach. W gęstym poszyciu leśnym pełno było pachnących kwiatów. Było tu pięknie.
Łowczyni widziała oczyma wyobraźni, wymykających się tu młodzików i dziewczęta, na schadzki poza bacznymi spojrzeniami rodziców. Być może wśród nich był i młody Kojiro, poznający rozkosze płci przeciwnej?
Ukryty Zakątek był więc sporą kotliną z kilkoma innymi grotami w skalnych ścianach otaczających to miejsce. Idealną kryjówką z kilkoma drogami ewakuacji.
Mało znaną kryjówką.
Jak dotąd trójka podróżników i niewątpliwie pilnujący ich “tygrys”, nie natrafili na żadne ślady bytności kogokolwiek. Żadnych dymów, żadnych śladów ognisk, żadnych tropów... nic.
Byli tu sami.


Wkrótce też napotkali na rzeźbę ukrytą pomiędzy zadrzewieniem. Starą kapliczkę poświęconą Inari Ōkami. Kami ryżu, rolnictwa, lisów, ale też... i płodności. Widać starzy mieszkańcy wiosek pogodzili się z tym, że to miejsce było świadkiem poczęcia wielu z nich. Pod figurą, były resztki kadzideł i ceramiczne miseczki, pozostałości po ofiarach składanych, kiedy jeszcze tutejsze wioski tętniły życiem. Obecnie jednak, figura była zapomniana, podobnie jak to miejsce.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 14-09-2011 o 15:58. Powód: poprawki ;)
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172