Wątek: The Cave
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2011, 11:18   #118
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Fagasa nie było.

Colin stał jeszcze na sąsiednim peronie. Dyszał z obiema rękoma na gnacie. Zrezygnował ze służby w SASie między innymi po to, by żyć w spokoju. Z adrenaliną co prawda, ale w spokoju. Krew pulsowała w uszach. Głuchy gwizd wystrzałów dźwięczał jeszcze w uszach. Na oczach miał jeszcze całun poświaty wystrzałów. Co rusz mrugały jakieś drobne światełka, przebłyski. Zapalały się i gasły, by zapalić się gdzie indziej. Potrząsnął głową aby się uwolnić. Bezskutecznie.

Gdy przeszedł na bardziej oświetlony peron numer dwa, odniósł dziwne wrażenia. Wszędzie były ochłapy i krew. Nawet Nikołaj, stojący już i zastanawiający się co dalej począć, wyglądał dziwnie. Był bezradny. Miejscówka spalona, to nie ulegało wątpliwości. Peron zasiany był karminem z trzech ciał. Gdzieś w mroku owego peronu skrywał się wyfiokowany Anglik. Z pewnością uzbrojony. Oto w co się wplątali. Istna rzeźnia. Najgorszym chyba było to, że nie ma z tej sytuacji pokojowego wyjścia. Droga bez powrotu.

Stali w cieniu, w mroku można by powiedzieć, nad jednym z ciał. Między nimi a Markiem utworzyła się pusta przestrzeń. Wielka prowizoryczna świetlówka umieszczona na wysokości jakichś trzech metrów oświetlała niedawno wykafelkowaną część peronu. Cienka stróżka krwi ciekła prosto do kratki ściekowej po bialutkich kafelkach. Na skraju kręgu światła leżał wybebeszony neseser Marka Jareckiego. W środku co prawda pusty. Lecz kilka wysokonominałowych funtów brytyjskich wystawało z dziury po zbłądzonej kuli. Wszędzie była krew.

Marek wycofał się. Za dużo się tutaj działo. Miał co prawda możliwość działać. Strzelić do jednego czy drugiego. Zdawał sobie jednak sprawę, że tym spowoduje odwet kolegi zabitego. Forsa przepadła, a całkiem duża było prawdopodobieństwo, że za kilka sekund wpadnie tu cała zgraja uzbrojonych po zęby gliniarzy. Nie miał zamiaru w tym uczestniczyć. Brak forsy jakoś wytłumaczyć Eddiemu. Brak towaru gorzej. Nie da się jednak z tego wyjść z towarem gdyż jedyna osoba, która wie gdzie towar jest właśnie gryzie kafelki. Czas zaprezentować angielskie wyjście (co prawda, w Anglii zwane francuskim wyjściem, ale jesteśmy Polakami, prawda?).

Koniec peronu zdawał się kończyć nagle. W mroku nie było widać za bardzo po czym się stąpa, dlatego też z Marek z nie małą trudnością spostrzegł zejście na trakcje metra w formie drabinki. Gdzieś tam musi być stacja metra. W dodatku nieczynna. Bo przecież składy jeszcze nie jeżdżą tą linią. Marek liczył, że tamtędy uda mu się wydostać.



Dwóch najbardziej poszukiwanych przestępców ostatnich dwóch dni stało na peronie drugim King’s Cross Starion zastanawiając się, co dalej zrobić. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że za dużo się zastanawiają, a za mało działają. Ale musiał by nie widzieć co stało się kilka minut wcześniej. Musiałby by przeoczyć fakt z jakim refleksem i z jaką intuicją zadziałali. Zaledwie kilka strzałów. Najpierw działanie później myślenie. I właśnie teraz był czas na rozważenie, co dalej?

- Zostaw to! - rozległ się głos. Znajomy głos.

Zareagowali szybko. Broń w ręku, palec na spuście. Lecz w tym samym momencie doszło do nich któż to powiedział. W zejściu na peron stał Tonny. W ręku trzymał walizkę pokaźnych rozmiarów. W ręku pistolet. Stał krzywo, przynosząc ciężar ciała na zdrowa nogę.

- To się rozerwaliście chłopaki. - powiedział i rzucił walizkę na ziemie. W powietrzu otworzyła się i wyleciały z niej dwa woreczki. Rozerwały się od uderzenia i biały proszek zmieszał się z krwią na białych kafelkach.

- Zróbcie mi przyjemność i zostawcie ich w spokoju.


 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline