| Mag jakoś niespecjalnie przejął się nową formą. W końcu miał magię do swej dyspozycji i często zmieniał postać... w tym i płeć. Wszystko zależało od sytuacji, jego kaprysów jak i losu.
Tak więc kobiece ciało nie zrobiło na Cogito wrażenia, podobnie jak molestujący ją ogon.
Ignorując na razie pana Grzybka, rzekł wprost do Cristin w nowej postaci.- Jesteś idiotką. Kapłan byłby użyteczny, nie był twardogłowy. A to miejsce nie sprzyja niesnaskom religijnym.
- Po pierwsze, kapłan był idiotą. - syknęła do niego piskliwym głosikiem niziołka. - Po drugie sam wybrał sobie śmierć. W sumie to się łączy z tym pierwszym. Po trzecie nie miałam z tym nic wspólnego, wszak nie kazałam mu nagle uciekać na widok kilku marnych Tanar’ri.
Cerre na razie zignorowała fakt, że siedzi w ciele niezbyt lubianego przez nią kradziejaszka, ale co zrobi. Ani czarować nie umiała, teleportować też nie. Zmieniać postaci tym bardziej. Ale to, co stało się z Aquillanem tylko utwierdziło ją w planie, by pozbyć się Cristin. Nie wiedziała jeszcze, czy lepiej ten plan wcielić teraz czy może wkrótce. Spojrzała na niziołka niezbyt przychylnie.
- Kilku marnych tanar’ri mówisz - głos Cerre przybrał się w lodowatość. - widzę, że z marnymi wrotami nie miałaś żadnych problemów, kluczyku - po chwili dodała. - I postać przybrałaś, jak widzę, idealną jak dla ciebie. Znaczy się, marną.
- Jakby mnie to obchodziło. - zaśmiała się kapłanka. - Lepiej zajęlibyście się rzeczami ważnymi i istotnymi. - głową skinęła w kierunku dragonne, który już zdążył się położyć pod jedną ze ścian obserwując leniwie towarzyszy i machając ogonem jakby w takt jakiejś muzyki. -Innym razem... rozmyślam.- mruknął mag zerkając sobie w biust. Spojrzał w kierunku lwopodobnego zwierzaka i uśmiechnął się tylko.
Cogito na moment przyjrzał się kłócącej się trójce. Że też nie mieli nic ciekawszego do roboty. Wzruszył ramionami i rzekł.-Arneo, za mną.
Nie bardzo wierzył w to że wilczyca była spolimorfowaną kobietą. Nie wydawała się bowiem inteligencją przewyższać zwierzę.
Podszedł do Grzybka.-Przepraszam bardzo, panie Grzybek? A do ustępu, to którędy?
- Ciekawe macie priorytety w miejscu do którego właśnie trafiliście. - stwierdził dragonne. Jego ogon uniósł się ku górze i przez chwilę kręcił się dookoła, by w końcu zatrzymać się wskazując na zewnątrz twierdzy, w bezmiar wód. -Arneo... sprawdź to... ostrożnie.- mag zlecił zadanie swemu podwładnemu, odruchowo niemal podpierając dłonią o swe biodro. Forma wymagała nowych nawyków do niej dopasowanych. -Jeśli utkniemy tu na dłużej skarbeńku, to...hmmm... warto wiedzieć gdzie się opróżniać... lub co jeść. A ty tu mieszkasz czy... robisz za przewodnika... a może jesteś więźniem.
Arneo posłusznie podszedł do brzegu wody, jednak nie bardzo wiedział "jak" ma sprawdzić czy to może służyć za wychodek. W końcu... albo coś jest wychodkiem, albo nie. Jak to się sprawdza?
Grzybek w tym czasie dalej prowadził rozmowę z Arneo:
- Jak tak stawiasz sprawę... - obrócił się na plecy, wystawiając lwie łapy ku górze. - Nie pamiętam skąd się tu wziąłem i nie wiem jak stąd wyjść. Więc chyba jestem tu więźniem, choć nikt mnie tu nie przetrzymuje. A o jedzenie nie musicie się martwić, głód tutaj nie istnieje. Nawet oddychanie jest tutaj zbędne.
Zaskoczeni tym ostatnim stwierdzeniem towarzysze postanowili przetestować teorię Grzybka. Wstrzymali oddech na dłuższą chwilę... i faktycznie. Nie czuli żadnych duszności, czy typowego w takich sytuacjach ucisku w piersi domagającego się świeżej dawki powietrza. Nic. -Jesteś więc tylko wystrojem wnętrza, bądź kluczem do zagadki. Tak czy siak mało użyteczny. - skwitował mag w ciele Cristin. Spojrzał w kierunku tego czegoś co było kapłanką Cyrica. - Nie ty jeden zresztą.
Stuknął w wodę kosturem i rzekł.- Czy masz może coś mówić lub przekazywać nowo przybyłym?
Kiedy mag zamącił wodę, zauważył że na tafli nie uformowały się typowe fale rozchodzące się w kręgi. Zamiast tego powstał malutki wir, jakby Cogito nie uderzył w wodę, a ją... zamieszał?
Po chwili zaś woda mu odpowiedziała wyrzucając w maga spory chlust i przemaczając go do całości. Czarnowłosa-niziołek zachichotała na ten widok.
- Na przykład co? I od kogo? To miejsce jest mało przyjazne... - stwierdził Grzybek. - Kilka sal za mną jeszcze ujdzie, ale niżej... i wyżej... i w ogóle... rozumiecie. -Taaa... nie rozumiemy.- stwierdził mag zniecierpliwionym tonem głosu.- Co takiego jest w salach za tobą? No i co jest gorszego niż nudna samotna egzystencja w tak nieciekawym miejscu jak to tutaj?
- Nie wiem, jestem tu dopiero od tygodnia. - odparł dragonne. - A w tych salach... chyba strażnicy jacyś. Małomówni, jeszcze nudniejsi od was. I lepiej się do nich nie zbliżać, bo gotowi zabić.
- Zresztą. - westchnął. - Idźcie sami się przekonać. -Skąd wiesz... że jesteś tu... od tygodnia? Jak mierzysz tu czas?- po czym wskazał ruchem dłoni to miejsce. Wzruszył ramionami. Użyteczność Grzybka była wielka co użyteczność Cristin jeśli nie mniejsza, choć... nie... dragonne było w ogóle bezużyteczne. Spojrzał na resztę grupki.-Tu się już wystarczająco wynudziliśmy, idziemy dalej.
- Wygląda na to, że wylądowaliśmy w planie żywiołu wody. - skomentowała nagle Cristin podchodząc do krawędzi. - Albo czegoś bardzo do niego podobnego, może jego kopii skoro mieliśmy wylądować w pozawymiarowej przestrzeni. Na niższych piętrach tej twierdzy spodziewałabym się głównie typowych mieszkańców takiego miejsca, z żywiołakami wody na czele. - westchnęła, ściskając swój nowy amulet.
- W każdym razie mag ma rację, stanie w miejscu w niczym nam nie pomoże. - schyliła się i podniosła nieduży kamyk. Zaklęła go prostym czarem światła i weszła nieznacznie w głąb korytarza po lewej stronie od bramy.
- Schody w dół. - skomentowała, po czym sprawdziła prawe wejście. - Schody na górę... Które wybieramy?
Bared na razie nie zwrócił uwagi na to, co mówiła Cristin. Wybór schodów był niczym rzucenie monety...
- Jestem Bared - rzekł stając przed Grzybkiem. - A ty skąd się tu wziąłeś? To znaczy, gdzie przebywałeś wcześniej?
- Byłem na pustyni, w miejscu które nazywacie Calimshanem. - dragonne wstał i podszedł do wody na chwilę. - Z ciekawości wszedłem do jakiejś opuszczonej wioski do połowy zagrzebanej w piachu. I tyle pamiętam. A wy?
- My byliśmy w ruinach krasnoludzkiej twierdzy - odparł Bared. - Wyglądałeś tak samo, Grzybku, jak teraz? Bo my się nieco pozmienialiśmy.
- Po prawdzie to zamieniło mnie w hipogryfa. Straszna rzecz, mówię ci. - odparł Grzybek. - Ale na niższych poziomach znalazłem chyba jakieś laboratorium. Było tam mnóstwo szklanych rur, ksiąg i płynów... Wypiłem kilka z nich i wydaje mi się że taka zielonkawa mikstura zadziałała. Ale narobiłem strasznego hałasu. Uciekłem, ale teraz się tam zbiegli strażnicy.
- Więc jednak znasz to miejsce? - wtrąciła się Cristin. - Mówiłeś, że nie zapuszczałeś się głębiej bo "sami rozumiemy"?
- No... troszkę zwiedzałem... jakoś musiałem się przecież przekonać o strażnikach, nie? - wymamrotał dragonne.
Czarnowłosa-niziołek milczała przez chwilę rozglądając się po okolicy i zastanawiając się nad czymś.
- A natknąłeś się może na skarbiec? - spytała. - Wiesz, miejsce gdzie mogą być kosztowności, prawdopodobnie dobrze strzeżone przez... strażników.
- Wiem co to skarbiec! - fuknął dragonne. - Ale... hmm... Nic takiego nie widziałem. Chociaż na górze jest ich więcej niż na dole, to pewne. Czegokolwiek pilnują w tym miejscu... z pewnością jest na górze!
Cristin uśmiechnęła się przelotnie i spojrzała na resztę drużyny. -Idziemy na dół.- stwierdził mag.
Z tym akurat pomysłem Bared mógł się zgodzić. Ale miał jeszcze kilka pytań.
- Jak wyglądają ci strażnicy, Grzybku? Walczyłeś z nimi? - spytał.
- Czy walczyłem? O nie nie nie nie. - dragonne stanowczo zaprzeczył. - Większość z nich to takie jakby posągi co to się ruszają. Nigdy nic nie mówią, tylko... no wiesz, stoją i pilnują. Ewentualnie idą tam gdzie pilnować trzeba. Na dole jednak widziałem też to o czym mówił ten mały. - skinął na Cristin. - Znaczy żywiołaki wody.
- Dużo ich było? - spytał Bared. Zbyt wiele doświadczenia w walce z żywiołakami wody nie miał, a walka tylko po to, by walczyć, nie leżała w jego naturze.
- Tych posągów widziałem w sumie kilka...na...dziesiąt. - powiedział dragonne. - Ale żywiołaka widziałem tylko jednego. Wielkie bydle, mówię wam.
- Posągi, które się ruszają, to chyba coś jak golemy? - powiedział Bared.
- Mmm... może. Nie widziałem nigdy żadnego golema. - skomentował Grzybek.
- Albo ożywione posągi. - wtrąciła Cristin. - W ten sposób można powołać do życia dowolną materię nieożywioną. Jednak jeśli to faktycznie typowe "golemy" to będziemy mieli problem, bo zwyczajne ożywione posągi byłoby o wiele prościej zabić.
- Cóż... zostaje dół - zgodziła się Cerre odnośnie schodów.
- Musimy się przekonać - poparł ją Bared - ile warci są ci strażnicy. Mały sprawdzian przed poważniejszą robotą. Jeśli będą zbyt groźni, to lepiej się o tym dowiedzieć gdy ma się ich przed sobą kilku, a nie kilkudziesięciu.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |