Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2011, 20:35   #273
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
A więc zostało postanowione - drużyna poszła na dół, jednak Grzybek wolał zostać tam gdzie był.
- Nie nie... ja tu na was zaczekam. - powiedział i ułożył się wygodnie na kamieniach.
Czarnowłosa-niziołek szła przodem ze swoim "świecącym kamieniem". Zeszli w dół...
Schody szły pierw prosto w dół, a potem było rozwidlenie - towarzysze mogli iść wciąż w dół, tym razem spiralnymi schodami, albo też wejść do korytarza. Patrząc weń ze schodów widać było, że jest szeroki, z kamienną posadzką i okazjonalnymi ozdobami na ścianach w postaci tarcz i skrzyżowanych mieczy. Jednak nie było widać żadnych bocznych wyjść z tego korytarza. Ani "strażników".
- No to sprawdźmy ten korytarz - zaproponował Bared.
-To idź... sprawdzaj.- stwierdził mag jakoś nie palący się go grupowego pakowania się w pułapki. W końcu od zwiadów są łotrzykowie.
- Sprawdź korytarz, Baredzie - poparła Bareda Cerre. Ale sama nie pchała się tam pierwsza.
- Tak, to dobry pomysł. - pokiwała głową Cristin.
- Chyba wam na słuch padło - odparł Bared. - Proponowałem, żebyśmy tam poszli. Wszyscy.
- No to pójdziemy wszyscy, ale ty przodem.
Ale odwaga, pomyślał Bared. I to niby ta nieustraszona mniszka, tchórzem podszyta.
- Co jest? Boisz się? - mruknęła Cerre spoglądając na łotrzyka. - W końcu ktoś musi sprawdzić, czy nie ma tam pułapek. To ty podobno jesteś specem w takich sprawach. Chyba, że się mylę.
-Jak wszyscy na raz wpakujemy się w gówno, to kto nas będzie wyciągał?- dodał Cogito drapiąc się po zgrabnym Cristinowym zadku, po własnym zadku... obecnie.
- To chyba ty się boisz, Cerre, skoro nie chcesz iść przodem - uśmiechnął się Bared. - Nie będę ci przeszkadzać. No dalej, proszę. Czemu jeszcze tu stoisz?
-Może dlatego, że ona jest od walenia po pyskach, a złodzieje od znajdowania pułapek. Po prostu przyznaj, że jesteś ofiarą losu i przynajmniej będziemy wiedzieli na kogo liczyć, a na kogo nie.- mruknął mag i zaczął schodzić po spiralnych schodach w dół utyskując Cristin.-Nie wiem kto tu ma gorszą rękę do doboru ludzi kapłanko, ty czy twój bóg.
- Och, biedny Baredzik się spietrał - zakpiła z Bareda Cerre. - Zgadzam się z tobą, Cogito, absolutna racja; to dupa, nie łotrzyk. Ja idę dalej - machnęła ręką na łotrzyka, a poszła za Cogito. Wielki pan złodziej, wielkie mi co, stwierdziła z kpiną w myślach mniszka.
Bared, nie przejmując się ani słowami maga, ani tym bardziej stwierdzeniem Cerre, oparł się wygodnie o ścianę. Czekał spokojnie, aż jego dzielni towarzysze sobie pójdą. Skoro tu nie trzeba było jeść to znaczyło, że ma bardzo dużo czasu. Może i wieczność. Pod warunkiem, że nie będzie się starzeć. To by było mniej przyjemne.
- Bloede arse! - Anteria niespodziewanie zaklęła w nieznanym nikomu języku. TO znaczy... przynajmniej tak to brzmiało. - Jak dzieci! Prawdziwy wojownik nie boi się byle korytarza!
Wyrwała Cristin z ręki świecący kamyk tak brutalnie, że niemal przewróciła kapłankę i bez słowa ruszyła w głąb korytarza.
- Zatrzymaj się! - powiedział Bared. Może nie był to krzyk, ale niewiele do niego brakowało.
Anteria nie słuchała. Jej sylwetka się oddalała... aż w końcu się zatrzymała kilkanaście metrów od pozostałych.
- Są drzwi! - krzyknęła i spróbowała je otworzyć.
W rezultacie wojowniczka... wpadła w podłogę. Wraz ze swoim źródłem światła. O tym, że nic jej nie jest, świadczyły kolejne, wyjątkowo głośne przekleństwa dochodzące stamtąd.
Zaś z drugiej strony, od spiralnych schodów, zaczęli słyszeć ruchy i metaliczne odgłosy. Zbliżały się.
- Brawo - sarknęła Cerre na całą tą sytuację. Jeszcze jedna mądra się znalazła. Ale teraz nie było więcej czasu na parskanie. - Ale nie zamierzam prać się z legionem złomu...
Zastanawiała się, czy wpaść tam, gdzie Anteria, czy wpaść za drzwi. W tej materii już nie polegała na Baredzie - jak dla Cerre zawiódł na prawie że całej linii. Już nawet w grę nie wchodziła antysympatia do tego osobnika.
- Do drzwi... - i zerknęła pytająco na Cogito.
-Na górę... do Grzybka- stwierdził mag wzruszając ramionami.-Wolę walkę na otwartej niż na ciasnej przestrzeni.
Bared, omijając pułapkę, stanął tuż przy drzwiach. Przywiązał do klamki linę i zrzucił na dół.
- Możesz wstać? - spytał.
- Oczywiście, że mogę! - warknęła Anteria. - Nie jestem jak ta dziunia w czarnej sukieneczce! Nie myśl se!
W tym czasie Cogito i Arneo kierowali się już z powrotem ku górze. Zaś Cristin...
- Bared, streszczajcie się! - krzyknęła do łotrzyka wciąż stojąc na schodach. Po chwili rzuciła w dół jakiś mały przedmiot, który najwyraźniej coś przyzwał... jednak Bared nie widział co to było.
- No to wyłaź stamtąd, skoro masz linę - powiedział Bared. - I to szybko, bo zaraz się zacznie bijatyka. Chyba nie chcesz się spóźnić.
- Kurwa, ruchy, ludzie! - ponaglała Cerre Bareda i jego “służącą”. Nie miała ochoty na to, żeby stado złomu ją zabiło. Nawet ona nie mogła przecież walczyć przeciw legionom, nie była samowystarczalną armią.
- Znikaj stąd, panno przemądrzała, chyba że chcesz ich od nas odciągnąć - rzucił Bared w stronę mniszki. Potem spojrzał w dół.
Anteria okazała się całkiem szybka w kwestii wspinania się po linie - nie minęło kilka chwil, a już wyszła z dziury.
Mruknęła tylko coś co brzmiało jak podziękowanie Baredowi. Ten odwiązał linę.
W międzyczasie Cristin i Cerre zdecydowały się wejść do pokoju, gdyż cokolwiek czarnowłosa-niziołek przyzwała, nie wytrzymało długo z napastnikami. I wkrótce ich ujrzeli.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 18-08-2011 o 20:38.
Ryo jest offline