Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-08-2011, 15:09   #130
Zekhinta
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
Spotkanie Deorhelma było zdarzeniem, którego Dearbhail się nie spodziewała. W pierwszej chwili była trochę przestraszona, później zażenowana... w końcu jednak zrozumiała jedno. Musi wrócić do ojczyzny. Co prawda jej udział w walce może wiele nie zmieni ale czasem jeden miecz więcej może przeważyć szalę. Nie uważała się za bohaterkę ani wielką wojowniczkę. Przekonanie o tym, że musi jechać do ojczyzny, bronić jej ludzi, pochodziło prosto z serca.

Podczas audiencji u króla Dearbhail stała niespokojnie, przestępując z nogi na nogę. Czekała na chwilę, kiedy będzie mogła zabrać głos. Wiedziała, co chce powiedzieć. Było jej tylko wstyd, że najpierw zobowiązała się coś uczynić a teraz ma zamiar prosić króla o zwolnienie z obietnicy.

Na słowa króla, dotyczące odwołania wyprawy Rohirka westchnęła z dość wyraźną ulgą. Szybko też na jej twarz wstąpił wyraz zdecydowania i z zaciętą miną wystąpiła nieznacznie przed swoich towarzyszy, skłaniając się Eldarionowi z szacunkiem.

- Wasza Wysokość - zaczęła szybko, głos jej trochę drżał, jakby bała się, że straci odwagę aby mówić. - Może to i niegodne, ale przyznać muszę, że cieszą mnie twe słowa, królu. Idąc tu byłam gotowa prosić cię o zwolnienie mnie z danej w Tharbadzie obietnicy, chciałam prosić o zwolnienie z uczestnictwa w wyprawie. Teraz, gdy się ona nie odbędzie nie muszę tego robić, ale moje powody o chęci odjechania stąd nie znikły i nawet teraz muszę je poruszyć. Wasza Wysokość, w ciągu ostatnich dni usłyszałam wiele rzeczy na temat mojej ojczyzny, ale dwie z nich były najbardziej kluczowe - Dunlandczycy napadli moją rodzinną wieś i zginęło wiele znanych mi osób i co najważniejsze, król zwołał wszystkich Rohirrimów do Meduseld. Dlatego też, chociaż złożyłam obietnicę uczestniczenia w wyprawie po artefakt, muszę prosić o zwolnienie mnie z tej przysięgi i pozwolenie na powrót do domu. Wybacz, królu, ale serce moje i myśli moje wyrywają się do kraju, do rodziny, do tego, co kocham i czemu od początku przysięgałam służyć. Nawet, gdybym została tu z wami ciałem to i tak nie było by ze mnie pożytku - dusza moja bowiem wydzierałaby się w kierunku ojczyzny a umysł trawiły by pewnie wyrzuty sumienia... I tak będą go dręczyć za to, że złamałam daną Waszej Wysokości obietnicę, ale... ale po prostu nie mogę nie odpowiedzieć na wezwanie mojego króla! - Zakończyła w końcu, podnosząc wzrok i patrząc prosto w twarz Eldariona. Jak zwykle się rozgadała, ale tym razem była z tego zadowolona. Dzięki temu mogła powiedzieć wszystko, co leżało jej na sercu.

- Dearbhail. Twoje imię lud Tharbadu i Jeźdźcy z Rohanu roznieśli już po świecie i dotarło tutaj pierwsze przed nami. - powiedział Eldarion. – Rohan jeszcze nie stoi w ogniu lecz to prawda. Górale spalili kilka wsi przy Issen i bardzo mi przykro, że twoja rodzinna byłą wśród nich. Góry Dunlandu nie są bezpieczne. Podobnie jak Północ. Choć armia Uruk-hai została rozbita, to tysiące orków, które uszły z życiem czają się przy Trollshaws i dalej na północ. A przy granicy twojej ojczyzny, Dearbhail, Easterlingowie w wielkiej sile uderzyli na Królestwo Dale. Rozbili się o armię Deorhelma, która przyszła z pomocą Esgaroth. Khazadzi z Ereboru, którym udało się ujść śmierci z Cytadeli ostatecznie przeważyli szalę zwycięstwa. Książę Deor dowodził Rohirami. Wracaj do swoich jeśli tak ci serce mówi. Nie zwalniam cię jednak z przysięgi tajemnicy o Tol Morwen. Uważam też, że nie powinnaś jednak wracać samotnie. Wkrótce książę Deor będzie wracał do Rohanu. Z nim będziesz bezpieczna. Szpiedzy Herumora jak robactwo trawią Śródziemie, a kult Morgotha rozpowszechniony na wschodzie dodaje skrzydeł okultystom i są coraz bardziej zuchwali. A twoja sława może przynieść ci teraz kłopotów. Bo w bitwie jeden bohater jest groźniejszy od setki wojowników. – westchnął król.

Dziewczyna skłoniła się głęboko.

- Dziękuję, Wasza Wysokość. Oczywiście, wszystko, co dotyczyło zagadki artefaktu pozostanie tylko moją wiedzą, przyrzekam, że nikomu nie pisnę słówka. Będę też na siebie uważać. Bo chociaż spieszno mi do moich rodaków to jednak do śmierci na pewno nie. - Dearbhail otworzyła jeszcze usta, jak by szykując się do kolejnego wywodu, ale zdała sobie sprawę, że nie pora na to. Co miała powiedzieć, powiedziała. Nie należy przeciągać tego, co już zakończone. Spojrzała tylko, trochę nie pewnie, na swoich towarzyszy, jakby mając nadzieję, że nie zobaczy w ich twarzach złości czy niechęci.

Po opuszczeniu sali wieżowej Endymion poszedł za Dearbhail doganiając ją rzekł

- Doskonale wiem co czujesz. Moja wioska zapewne także znalazła się na drodze przemarszu Uruk-hai. A jeśli jeszcze ocalała to leżąc u podnóża Gór Mglistych na pewno znajdzie się na szlaku przemarszu jakiejś bandy. Ja nie mam żadnych wieści z rodzinnych stron - wyznał strażnik - może to i lepiej bo pozwala mi to żyć złudną nadzieją, też mam wyrzuty sumienia, że jestem tu, a nie tam w Eregionie. Ale wiem też, że nawet gdybym był tam to i tak nic bym nie zrobił, natomiast moja praca tutaj ma jakiś sens i przysłuży się walce z wrogami królestwa. Dla tego proszę cię przyjdź na spotkanie w Domu Króla, zastanów się czy twój władca wolałby abyś walczyła na pierwszej linii wojny zatruwając uwagę naszych wrogów swoimi poczynaniami, czy dała się zabić w jakieś bitwie lub co gorsze potyczce.

Rohirka wysłuchala w milczeniu słów Endymiona.

- Dziękuję za zaproszenie, stawię się tam na pewno. Co do mojej decyzji... Wierz mi, była trudna. Poczucie obowiązku i odpowiedzialność każe mi zostać tu, z wami, ale serce... serce krwawi, gdy myślę o ranach, jakie odnosi moja ojczyzna.

- Jak słyszałaś przed chwilą nieprzyjaciel spuszcza swoje psy z łańcuchów. Cały świat pogrąży się w wojnie. Takie wieści będą docierały do nas coraz częściej. Mając takich obrońców jak Ty Rohan nigdy nie zginie - odparł strażnik.

Słysząc ostatnie zdanie Endymiona gardło Dearbhail ścisnęło jakieś dziwne wzruszenie. Dziewczyna uśmiechnęła się blado po czym pokiwała krótko głową.

- Dziękuję.

Po dotarciu do prywatnych komnat Eldariona, pierwszym, na kogo zwróciła uwagę Dearbhail był nie król ale... elf. Dziewczyna myślała, że nie ma ich już w Śródziemiu, a przynajmniej nie zbyt wielu! I co prawda, jako jedna z nielicznych śmiertelnych miała okazję poznać półelfa oraz Eldariona, który przecież był synem Arweny ale prawdziwy elf? Bił ich obu razem wziętych na łopatki!

Rohirka na widok elfa ucieszyła się w głębi ducha niczym mała dziewczynka, która właśnie dostała wymarzoną lalkę. Na usta cisnęło się jej tysiąc pytań i miała ochotę podbiec do stojącego w głębi pomieszczenia mężczyzny ale... ale jakaś dorosła część jej charakteru nie pozwoliła jej na to. Zamiast tego dziewczyna podeszła pewnym krokiem do elfa i przedstawiła mu się. Jak zwykle z radosnym uśmiechem na twarzy, jak zwykle dość beztrosko i swobodnie, ale wystarczająco kulturalnie.

Spotkanie w Domu Króla przebiegło w klimacie rozmów, w których Dearbhail nie brała właściwie udziału. Słuchała tylko uważnie, starając się zrozumieć wszystko, co zostało powiedziane. Dotyczyło to przecież jej towarzyszy...

Żałowała, że nie spędzi czasu z Finluinem, jak nazywał się elf. Chciała zadać mu mnóstwo pytań, poznać go ale podjęła już decyzję i nie mogła z niej zrezygnować.
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline