Hmmm, szczerze mówiąc, to "Nightwatch" oglądałem.
Nawet mnie się podobał, wtedy interesowałem się wszechbylską i niestety "gorszącą" magią. Według mnie tam była ona doskonale ukazana - pod postacią zwykłych ludzi (chodzi o tą wiedźmę), którzy robią sobie "jaja" z czarów, po prostu odprawiając je jak najzwyklej można.
Tam są inne efekty, niż w większości filmów. Te kruki/wrony/co innego, ta krew pita przez niektóre osoby; te zwykle, na stary sposób w domowym zaciszu odprawiane - to jest to. To jest esencja i klimat.
Także ludzie utożsamiający się ze zwierzętami. Bliskie, bliskie rzeczywistości. Niezwykle.
Właśnie się zastanawiałem, czy przypadkiem autorzy także nie mieli kontaktu z tym brudnym, realnym okultyzmem...
* * *
Hmmm, natchnienie, to takie boskie. Jak każdy wie, mamy chwile oświecenia i chwile ciemnoty.
Jest także wieczność oświecenia. Co do ciemności, to nie wiem; może dla niektórych jest, ale zawsze można jeszcze kogoś odratować.
PS A tak po ludzku - widzę, że mam żyłkę do pisania. Ot tak, po prostu. Jak mam temat, to piszę. Jak nie, to zostawiam to, w końcu piszę o czymś konkretnym.