Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-08-2011, 22:53   #275
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Łotrzyk zwinnie zadał dwa niemalże podręcznikowe dźgnięcia w oba “barki” posągu - jeden wybuchł płomieniami, drugi zaś został zmrożony.
W tym czasie Cerre usilnie próbowała wykończyć ciężko już rozłupanego przeciwnika - jednak jeden jej cios nie przebił się przez tarczę ofiary, drugi zaś odłupał tylko troszkę materiału z jego kamiennego cielska.
Następnie Cristin pojawiła się tuż za przeciwnikiem Bareda po prostu go dotykając. Jednak jej dłoń była w tym czasie nasączona wyjątkowo mocnym ładunkiem negatywnej energii - wystarczającym, żeby posąg się rozpadł w drobny mak, zostawiając po sobie tylko swój ekwipunek.
Następnie żywiołak wody dumnie przystąpił do zaatakowania Anterii - obie łapy, niczym wodne bicze, przeszyły wojowniczkę wywołując tym samym jej wściekły wrzask bólu.
Jednak była za daleko, żeby mu oddać - zdecydowała się więc ugodzić przeciwnika za sobą, niemalże go rozbijając na dwie części.
Następnie zaś posąg, którego zaatakowała wcześniej Cerre postanowił jej oddać... w wielkim i bolesnym stylu. Ostrze śmignęło w powietrzu rozcinając mniszce brzuch (krytyk!) tak, że kobieta prawie zgięła się wpół. Wiedziała, że długo takiej wymiany ciosów już nie wytrzyma.
Pozostałe dwa posągi zaś chybiły swoich celów - jeden w mniszkę, jeden w wojowniczkę.
Towarzysze posłyszeli też kroki na schodach... to Cogito i Arneo zdecydowali się wreszcie wrócić do nich i wspomóc ich w walce.

Po posągu została kupka pyłu i trochę niepotrzebnego już sprzętu. Za to zostało jeszcze kilka innych ruchomych figur. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, który nakazywał trzymać się jak najdalej od pola walki, Bared ruszył do przodu by zaatakować posąg, z którym walczyła Anteria.
Cerre nie zwróciła uwagi ani na Cogito ani na jego sługusa. Poniekąd porażona bólem musiała walczyć - z przynajmniej pękniętym żebrem i rozprutym brzuchem. Uf, jeszcze trochę brakowało, żeby wyszło jelitko na zewnątrz. A kogo niej znajdowały się wciąż na posągi - bardziej co prawda uszkodzone niż całe, ale jeszcze były w stanie zadawać poważniejsze ciosy. Postanowiła się cofnąć parę kroków do tyłu, nie zważając na ból. Trzeba było ostatecznie pozbyć się posągu z prawej strony i jednocześnie oddalić się od przeciwnika stojącego na przeciwko.
Łotrzyk niemalże zaszarżował na przeciwnika z którym zmagała się wojowniczka - tym razem trafił tylko jedną bronią. Teraz posąg wyglądał, jakby najmniejszy podmuch wiatru miał być jego końcem - ktoś musiał jedynie go wykonać.
W tym czasie mniszka znów się wycofała i w rozpaczliwej walce o życie grzmotnęła dwa razy jednego z przeciwników. Jej determinacja okazała się wystarczająca, by ten również się rozpadł w drobny mak.
Podobny efekt osiągnęła Cristin-niziołek podbiegając do posągu dźgniętego przed chwilą przez Bareda. W jej dłoni zalśniło berło-buzdygan - to samo, które łotrzyk dał jej jakiś czas temu. Jeden celny cios wystarczył, by ich zmartwienia zmniejszyły się o jednego przeciwnika.
Żywiołak wody najwyraźniej dostrzegł do czego zmierza ta walka, bowiem wydał ostatniej żyjącej statule jakieś polecenie, sam zaś grzmotnął po raz kolejny Anterię - tym razem nieco mocniej niż poprzednio. Wojowniczka wyglądała już naprawdę bardzo źle - kolejny taki atak mógł się okazać jej ostatnim.
I to też odbiło się na jej skuteczności - nie miała już przeciwnika za sobą, więc zmierzyła się z wielkim tworem wody - niestety oba wyprowadzone przez nią cięcia okazały się chybione.
Na sam koniec ożywiony żołnierz wykonał rozkaz swojego pana uderzając mieczem... w tarczę. Rozległo się przez to głośne i charakterystyczne echo. Dźwięk zmienił się po chwili w nieznośne... krakanie. I oto całe stado wron przyleciało z dołu, od strony spiralnych schodów.


Ominęły Cogito i Arneo. Przeleciały nad żywiołakiem i za nic miały sobie wszelkie możliwe próby ich zatrzymania. A przez cały czas ich skrzeczenie układało się w słowa “Intruzi! Intruzi!”. W końcu zniknęły w odmętach otwartych drzwi przy zapadni, jak i w samej zapadni. Zaś krakanie powoli cichło w oddali.

Mag przybył otoczony tęczową kolorową aurą i w wyraźnie złym humorze. Z wyraźną dezaprobatą rozejrzał się po pomieszczeniu. Właśnie dlatego nie lubił takich miejsc.Nie można było zaszaleć. Kula ognista którą mógłby przysmażyć żywiołaka ognia, przypiekła by i Cerre.
Krzyknął więc.-Cerre odstąp! Arneo waruj.
Nie zamierzał posłać swego chowańca do walki. Ktoś w końcu musiał go chronić przed bezpośrednim zagrożeniem.
-Te łotrzyk... skacz do dziury bo oberwiesz!- krzyknął szalony mag inkantując następnie czar.
Drżąca siło
dźwięku siło
kierowana woli mocą
swym rezonującym rykiem
przybądź z mi z pomocą.

Tarcza kolorów otaczająca maga zadrżała, barwy zblakły, a Cogito zacisnął zęby z wściekłości. Magia od niego odpływała. Moc która została przelana w czar, była wyjątkowo słaba. Ale powietrze otaczające jego dłoń drgnęło... I dźwiękowy impuls pognał prostą drogą przeszywając żywiołaka wody i wszystko na swej drodze.
Arneo był wyraźnie niepocieszony rozkazem od swojego pana, jednak posłusznie został na miejscu.
Pocisk został wysłany, jednak zarówno żywiołak wody, jak i Bared się przed nim uchylili... ten pierwszy częściowo, ten drugi zaś całkowicie. I może byłby z tego jakiś efekt na tworze wody mimo wszystko, gdyby nie jego naturalna odporność na wszelkie uszczerbki - magia szalonego maga, można rzec, spłynęła po nim bez większego efektu.

Aby pomagać sojusznikom nie zawsze trzeba wsadzać ich przeciwnikom ostrza w plecy. Jeśli ktoś jest ranny, tak jak Anteria, to równie pomocne jest małe leczenie. Dlatego też Bared zamienił rapier na różdżkę i ruszył w stronę wojowniczki.
- Coireala - powiedział.
Złoto-błękitny błysk spłynął z różdżki trafiając w Anterię.
Cerre natomiast była zdana bardziej na siebie. Rzecz jasna, nie prosiła nikogo o pomoc. Sama oddaliła się od przeciwników i zażyła solidną porcję eliksiru. Może niezbyt wiele to było, ale ponoć i to lepsze było niż nic.
Pomoc medyczna ze strony Bareda zdziwiła wojowniczkę, jednak nie miała czasu na zareagowanie. Natomiast eliksir, który wypiła Cerre pomógł naprawdę niewiele - efekt był praktycznie znikomy. I może musiałaby się wciąż użerać z upartym posągiem, gdyby nie stanął przed nią uparty niziołek, aktualnie kapłanka Cyrica.
Cristin rzuciła kolejne zaklęcie zadające rany i, tak jak poprzednio, posąg rozsypał się w drobny mak. Teraz został im już tylko wodny twór, który nie próżnował - kolejnym ciosem nie tylko zniwelował całą magię leczniczą Bareda na Anterii, ale zostawił ją w jeszcze gorszym stanie. Jednak, jakimś cudem, wciąż stała na nogach.
I ona nie zamierzała zostawać dłużna - wzięła szeroki zamach toporem i rozcięła wodny korpus potwora. Ciecz wylała się na podłogę, czemu towarzyszył głośny jęk żywiołaka.
Po wyeliminowaniu innych zagrożeń pozostał żywiołak, ciężka bestia. Nie było już sensu stosować obszarówek, nie było też powodu trzymać Arneo na smyczy.
-Bierz go.- rzekł mag do swego chowańca intonując kolejne zaklęcia.
-Orężu Otchłani
Znaku złego losu
Ty, który przynosisz straszliwe męki
Bądź posłuszny, potęgo chaosu
Zniszcz mego wroga toporze udręki.

Magia znów go nie słuchała, odpływ mocy był spory. Mimo to mniejszy niż przed chwilą. Nad Żywiołakiem ukształtowała się na kształt pulsującego chorobliwie zielonkawą energią topora. Któryż to oręż z impetem uderzył w żywiołaka.
Nie przebił się jednak przez grubą powierzchnię istoty. Był jednak efekt dodatkowy - błękitna energia, która otoczyła twór wodny i prawdopodobnie miała go sparaliżować. Jednak szybko się rozproszyła, gdyż żywiołaki z natury były niepodatne na podobne efekty.
Arneo natomiast z radością wykonał polecenie swojego pana - ustawił się na przeciw Anterii flankując przeciwnika. Jednak nie pomogło mu to trafić żywiołaka.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline