Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2011, 13:19   #500
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dru wszechwiedząca jednak jakoś nie wykazywała chęci do rozmowy, czy czegokolwiek innego poza piciem. I nie zareagowała na pytania Rogera.
Missy spojrzała na Maginię. Miała mniej więcej te same pytania do niej.
Sylphia z kolei w tym czasie przytknęła dwie części rozciętej sukni, rzucając prostackie zaklęcie "Naprawy", dzięki czemu materiał w cudowny sposób połączył się na nowo, zasłaniając w końcu jeden z nieco zbyt mocno roznegliżowanych atutów Magini.
- To może być klątwa, magiczna choroba, czy i zaraza... zwijcie to jak chcecie, w każdym bądź razie trzeba coś na to zaradzić. - Poprawiła nerwowo kapelusik. - Nikt z nas nie ma chyba zamiaru skończyć jak Revalion. Gdy Dru dojdzie już do siebie, można by ją wypytać o to i owo, i wraz z Kaktusikiem mogliby rzucić na nas jakieś zaradne temu zaklęcia. Wnioskuję jednak, że nie mają zapewne odpowiedniej liczby potrzebnych nam zaklęć "na już". Nie pozostaje nam więc chyba nic innego, jak z tym problemem poczekać do następnego dnia... Kastusie?
- Tak sądzę... myślę, że ta klątwa wkrótce zniknie
- odparł kapłan z wyraźną niepewnością w głosie.
- Co zniknie?? - fuknęła niespodziewanie Maginii. - Że niby sama? Nie rozśmieszaj mnie...
- Nie... że magia powróci do mnie i panienki Drucilli
- odparł potulnie kapłan drapiąc się po karku.
- To mów po ludzku - wycedziła.
- Proponowałbym szybko zdecydować - Roger przerwał tę zgoła niepotrzebną wymianę słów - co robimy dalej. Zanim ten krąg zniknie do końca. Wracamy na plan materialny, czy też przeprowadzamy się kawałek dalej, za rzekę, i tam dopiero zmieniamy plan, z tego, na nas.
- Ach, zapewne nie wiecie
- dodał tytułem wyjaśnienia. - Most jest zajęty przez przeważające siły wroga, więc może dobrze by było je ominąć.
- Być może to magiczna choroba lub klątwa, ale czy na pewno macie wystarczająco dużo mocy aby ją pokonać? Portal do otchłani i karczma są tutaj ze względu na "kotwicę," czyli pieczęć mocy która ją tu utrzymuje. Musimy się jej pozbyć, może wtedy klątwa nie zadziała... a poza tym pomożemy w ten sposób przyszłym prawdopodobnym ofiarom
- odparł powoli Teu.
- A wiesz może, jak ją odnaleźć? I jak się jej pozbyć? - Roger był nieco sceptycznie nastawiony do pomysłu Teu. Co prawda nie wiedział nic o pieczęciach mocy, ale samo słowo 'moc', tudzież efekty wywoływane przez ową pieczęć sugerowały, że nie będzie to zadanie proste. - Pieczęć nie zając, nie ucieknie, a my mamy dość ważne sprawy przed sobą i dość potężnych przeciwników na karku. Zdołamy załatwić obie sprawy równocześnie?
- A wiesz co będzie jeśli jej nie znajdziemy? Czy Dru zdoła powstrzymać klątwę? Ile osób jeszcze wpadnie w tę pułapkę? Niedaleko jest portal do otchłani, który utrzymywał karczmę, portal jest utrzymywany przez pieczęć, która nie powinna się znajdować zbyt daleko. Wystarczy poszukać silnego skupiska magii
.
- No i co dalej? Znajdujesz i co? W jaki sposób zniszczysz taką pieczęć? Ile osób do tego potrzeba? - wypytywał dalej Roger. - Bez względu na to, ile jeszcze osób wpadnie w taką pułapkę, to jednak nasz cel podobno jest ważniejszy. Pytam zatem, czy zdołamy załatwić obie sprawy równocześnie. A może trzeba by przerzucić ofiary klątwy do Silverymoon? Tam chyba znajdzie się ktoś, kto zdoła odwrócić klątwę. Poza tym sam nie wiesz, czy zniszczenie pieczęci da oczekiwany efekt i nasz kawałek klątwy zniknie.
Elf zastanawiał się przez chwilę, ważąc słowa Rogera.
- Możemy ewentualnie wysłać wiadomość harfiarzom, mam jeszcze jeden talizman quaala do przyzwania ptaka pocztowego.
- Wolałbym, po prostu, nie łapać naraz zbyt wielu srok z ogon
- wyjaśnił Roger. - Gdyby coś ci się nie udało, trafilibyśmy w jeszcze większe bagno. A taka pieczęć z pewnością jest nieźle chroniona.
- Harfiarze znają się chyba wystarczająco dobrze na przeklętych przez władców demonów przedmiotach, jak mniemam. Sami ocenią sytuację. Jedno jest jednak pewne - nie możemy tego zignorować
- szybko dodał Teu dając znać wzrokiem Rogerowi, że to jedyny kompromis na który może pójść.
- W tej kwestii całkowicie cię popieram - stwierdził Roger. - Daj im znać o pieczęci, ale najpierw zajmijmy się naszym problemem, czyli wozem, planem materialnym i sposobami ominięcia zasadzki.
- Możemy zrobić tak jak już ktoś zaproponował, używając żuczków przenieść się za most
- stwierdził Teu.
- Wreszcie mówicie z sensem - burknęła stojąc oddalona o kilka kroków od reszty towarzystwa Magini, zwrócona do nich plecami. Sylphia zajęta była bowiem... oglądaniem ponownie własnej piersi, odchylając nieco rąbek materiału. Ta sprawa klątwy po prostu nie dawała jej spokoju. - Sprawa z całą tą pieczęcią to w sumie nie nasz problem. Owszem, możemy się tym zająć z dobroci serca, by nikt inny się w podobne gówienko nie wpakował, jednak nie mamy czasu i nie mamy środków. Możemy więc ruszać dalej?
Przestała zajmować się sobą, po czym pogrzebała w swej magicznej torbie, wyciągając flaszkę wina. Uniosła ją nieco w górę ku swym towarzyszom w geście lipnego toastu, po czym porządnie się napiła.
- No dobrze - powiedział Roger. - Wóz znajdzie się za rzeką, a co z końmi? Zabieramy je tutaj, na plan eteryczny, czy też przeprawiamy je w inny sposób? I ile trzeba tych robaczków, żeby się tak przenosić, raz tu, a raz tam?
 
Kerm jest offline